Różne style w mieszkaniu - aranżacja wnętrza
Studiowali sztuki piękne. Później pracowali w agencjach reklamowych. Rzucili to i zaczęli projektować ilustrowane koszulki. Urządzając nowe mieszkanie, odrzucili stresujący dogmat Świętej Jedności Stylistycznej. Chcą się tu czuć szczęśliwi, wolni i fajni. Oto aranżacja wnętrza, w którym łączą sie różne style urządzania.
Autor: Michał Przeździk
Przełom wieków zastał ich w Stanach. Dotarli pod granicę z Kanadą i płot ogradzający posiadłość Stephena Kinga, ulubionego pisarza Bartka. Wcześniej przez kilka dni mieszkali na Dolnym Manhattanie, w kultowej „17” – hotelu odwiedzanym przez Madonnę i Woody'ego Allena (nazwa pochodzi od numeru ulicy, adres: 225 East 17th Street – przy 1st Avenue, niedaleko artystowskiej East Village).
– Ciasny pokoik. Siódme piętro, okno na podwórze i na dachy sąsiednich budynków, łazienka w korytarzu – wylicza Ewa. W hotelowym pokoju miejsca wystarczyło na szerokie łóżko. Najważniejszą dekoracją były pasiaste tapety. Miękka wykładzina koiła ich stopy i emocje. Gdy cztery lata po tej podróży przeprowadzali się z 50-metrowego mieszkania w Wilanowie do dwukrotnie większego apartamentu w osiedlu Marina (Mokotów), mieli już pomysł na sypialnię.
Kuchnia bez czesania
Z dystryktu Nowy Jork przenosimy się do Prowansji. Podróżujemy komfortowo. Dwa kontynenty łączy korytarz. Kiedy kupowali mieszkanie, światem kuchennego designu rządziła estetyka laboratorium: technouproszczenie i kompozytowe blaty. – Nie chcieliśmy, żeby wszystko było takie sterylne i wyczesane – mówi Ewa.
Dlatego kuchnia jest w stylu rustykalno - prowansalskim. W przeciwieństwie do sypialni pomieszczenie to nie nawiązuje do konkretnej podróży. To miks wyidealizowanych wyobrażeń o miejscu, które miło się wspomina. Trochę tu babcinego ciepełka, szczypta nowoczesnego (ale również przyjaznego) wzornictwa. I stół, który prawdopodobnie jest najważniejszy. Służy zarówno do spożywania posiłków, jak i do odrabiania prac domowych, grania w karty. Kupili go w Klinice Antyków, zanim się tu wprowadzili (w poprzednim mieszkaniu w ogóle nie mieli stołu, bo się nie mieścił). Podobno ma sto lat. Jest odnowiony, ale nie na tip-top. Jego charakter tworzą pęknięcia i skazy. Gdyby je zamaskować, zginęłaby dusza, przepadła Prowansja. To samo stałoby się, gdyby postąpili zgodnie z radą fachowców od podłóg: „Spokojnie, my wam te fugi na gładko zrobimy, równo z kaflami”. Nie chcieli ani na równo, ani na gładko, tylko na „country”. Kremowe płytki o nieregularnej fakturze ciemnieją w załamaniach powierzchni.
Autor: Michał Przeździk
Na neutralnym białym tle, lansują się barwne akcenty, brązowy stół jest łącznikiem pomiędzy kuchnią a salonem.
Ściana z książki
W poszukiwaniu stolarza, który wykonałby solidny regał z litego drewna (sklejki sobie w tym miejscu nie wyobrażali), zapuścili się na wschód Polski (wskazówki znaleźli w internecie). Dotarli do Drohiczyna i Siemiatycz. W obu miejscach zaintrygowały ich upadające kina. – Bartkowi wskoczyło wtedy do głowy, żeby zobaczyć, jak takie kina wyglądają w całej Polsce – opowiada Ewa. Tak narodził się projekt albumu pt. „Tu było kino”.
Ciszej z tymi kolorami
Szukając wykonawcy biblioteczki, zebrali materiał na książkę, która znalazła w tym regale swoje miejsce. W międzyczasie założyli bowiem Chrum Wydawnictwo i pozyskali sponsorów. A przecież wystarczyło pójść do Domoteki czy IKEA... Zadziwiająca i inspirująca jest ta ich zdolność do przekształcania prostego w ekscytujące. Nie da się jej chyba wyjaśnić zwykłą potrzebą posiadania rzeczy nieopatrzonych. W poprzednim mieszkaniu książki chowali w skrzyniach na pościel, a te wybrane układali na parapecie (nadwyżki czytelnicze trafiały do piwnicy). Mieli tam dwie wysłużone kanapy i ściany, a nawet podłogi w żaró- wiastych barwach. Bo gdy się jest na dorobku, to mocne kolory są jak rzeczy – skutecznie wypełniają przestrzeń. – Jedna podłoga była żółta, druga zielona, ściany: niebieska, czerwona, różowa – wylicza Ewa. Tutaj kolory spuściły z tonu. „Żarówa” przeszła w pastele, w salonie zagościł stateczny brąz. – Chyba się starzejemy – mówi Bartek, który komiksy o przygodach mrocznego detektywa Dylana Doga umieścił na najwyższej półce regału biblioteczki – tam, gdzie ma prawo gromadzić się kurz, bo nie widać z poziomu podłogi.
Autor: Michał Przeździk
Sypialnia niczym pokój w nowojorskim hotelu...
Szlafrok się nie kisi
Ewa podkreśla, że jest to bardzo wyestetyzowana wersja tamtej nowojorskiej sypialni. W hotelu „kultowo” odchodziły tapety, inne były kolory i wzory. Bartek zwraca ponadto uwagę na udomowioną szafę z żaluzjowym frontem – taką, w jakiej dziesięcioletni Elliott schował E.T. – Nie ma amerykańskiego domu dla klasy średniej bez garderoby z ażurową szafą – mówi gospodarz. – A przynajmniej nie ma amerykańskiego filmu bez takiej szafy. Od razu wiadomo, że popkulturowa sypialnia jest jego oczkiem w głowie. Czy połączenie współczesnych mitów z designem sprawdza się w realnym życiu? Ewa twierdzi, że tak: – W dziurawej szafie ubrania oddychają, nie kiszą się. A do szerokiego łóżka nie trzeba chyba przekonywać nikogo.