Dom pełen szczęścia - projekt domu D20 Okazały
Wiara pokona wszystkie trudności. Poradzi sobie z zalewającą wodą, a nawet z ciężką chorobą. Jest siłą rodziny. Stała się także podwaliną domu "Okazały".
Piękna działka pod lasem, a na niej okazały dom. Zadbany ogród, starannie przystrzyżona, wiosennie zielona trawa, zaczynają kwitnąć rododendrony i magnolie. Przy drzwiach frontowych powiewa biało-czerwona flaga z czarną szarfą – niedawno zmarł Papież.
Pani Violetta kończy sprzątanie, niedługo dzieci wrócą ze szkoły. Dom lśni czystością. Dwa koty biegają wśród roślin królujących w salonie. Wszystko w tym domu jest dopracowane w najdrobniejszym szczególe – i pięknie wykończone pokoje, i ciepła, pomarańczowa kuchnia. Przez oszkloną ścianę widać taras ozdobiony donicami z agawami. Jak w katalogu reklamowym! To dzięki gospodyni – prowadzi dom, wychowuje troje dzieci: 17-letnią Anię, 11-letniego Mateusza i 7-letniego Piotrusia, zajmuje się ogrodem i kotami. Pan Adam do późna pracuje na utrzymanie rodziny.
Pokonywanie trudności
Aby zapanował taki ład i porządek, państwo Strząska przeszli jednak długą drogę. W 1999 roku postanowili kupić działkę, aby po 12 latach małżeństwa zrealizować marzenia o własnym domu pod Warszawą. Nigdy nie jest tak, aby można było uniknąć problemów i stresów. Zachorował najmłodszy synek. W stanie śpiączki trafił do szpitala. Lekarz zawyrokował, że jeśli przeżyje dobę, będzie żył. Kiedy chłopczyk się obudził, postawiono diagnozę: cukrzyca. Można powiedzieć, że państwo Strząska zamieszkali w szpitalu. Na zmianę z mężem czuwali przy łóżeczku Piotrusia. W końcu pani Violetta zrezygnowała z pracy, aby zaopiekować się synem, karmić go co trzy godziny, robić mu zastrzyki i bezustannie mierzyć poziom glukozy. Wtedy, choć wydaje się to prawie niemożliwe, napłynęły nowe siły i wielka potrzeba, aby wybudować dom, a tym samym odwrócić złą kartę. Rzucili wyzwanie, że wybudują się w jeden sezon. Kupili działkę. Zarobki pana Adama pozwoliły na wzięcie kredytu. 47-metrowe mieszkanie w wieżowcu zostało wystawione na sprzedaż. Rodzina straszyła, że to duże ryzyko zamieszkać z chorym dzieckiem z dala od szpitali i centrum. Ale pani Violetta wiedziała, że gdy trzeba będzie, dowiezie Piotrusia samochodem do Warszawy. Wiedziała, jak ważne dla niego jest świeże powietrze i przestrzeń, o które tak trudno w mieście.
„Okazały” – wymarzony
Gdy myśleli o domu, miał być parterowy, z wyraźnie oddzieloną częścią dzienną i nocną. Ta pierwsza musiała być duża i otwarta, aby wszyscy mogli być razem, bo tak lubią najbardziej spędzać czas. Nikt z rodziny nie izoluje się w swoim pokoju, więc kuchnia, salon i jadalnia musiały być całością. Wybór padł na D20 „Okazały” – dom z kolekcji projektów gotowych MURATORA. Oprócz pokoju dziennego miał trzy sypialnie: dla rodziców, Ani i chłopców. Pomieszczenie gospodarcze było duże i spełniało wymagania rodziny, a w garażu było dość miejsca na dwa samochody, czyli idealne rozwiązanie. W marcu 2000 roku po uzyskaniu pozwolenia na budowę prace ruszyły. Po wytyczeniu miejsca pod budynek przez geodetę przyjechała ekipa z koparką. Okazało się, że teren jest bardzo podmokły. Podczas kopania studni głębinowej stało się jasne, że grunt składa się z iłów. Zwykła koparka nie poradziła sobie, trzeba było wynająć za 4000 złotych ciężką koparko-spycharkę na gąsienicach. Ale gdy udało się w końcu zrobić wykopy, woda gruntowa je zalała. Kierownik budowy wymyślił jednak sposób, kazał wykopać obok fundamentów studnię o głębokości 6 metrów, aby zbierała wodę. I rzeczywiście – zaczęła tam spływać. Można ją było później wypompowywać i wywozić. Aby ława fundamentowa była solidna, zużyto na nią nie – jak planowano – 20, ale 36 m3 betonu. Udało się ją dokończyć, zanim napłynęła nowa woda. Studnię zasypano, ale strach przyszłych mieszkańców przed wilgocią zmusił do podniesienia poziomu działki, a co za tym idzie – inwestycji w osiem przyczep ziemi. Każda kosztowała 400 zł.
Czas wyborów
Gdy w czerwcu udało się sprzedać mieszkanie, zastrzyk gotówki był już bardzo potrzebny. Pan Adam przeprowadził się do teściów do Ursusa, pani Violetta z dziećmi na czas wakacji do Elbląga, do teściów. Wrzesień był datą ukończenia budowy – razem z pierwszym dzwonkiem powinni już mieszkać u siebie. 23 września wprowadzili się, choć dom był jeszcze mokry, woda skraplała się na oknach, meblach. Wszędzie wyczuwało się zapach stęchlizny. Nie można było położyć parkietu, bo zacząłby pęcznieć. Dopiero po roku mieszkania problem z wilgocią znikł.
Jednak mimo problemów radość z mieszkania „na swoim” była ogromna. Choć dom był bez mebli, podłóg, z odsłoniętymi belkami na suficie, wkładem kominkowym oczekującym na fundusze – rodzina była szczęśliwa. Pani Violetta mówiła, że na umeblowanie przyjdzie czas, a teraz ważna jest łazienka i kuchnia.
Tę pierwszą zrobiono, ale gdy wybrali kuchnię, która miała kosztować 18 tysięcy złotych, nagle okazało się, że za to można kupić nowość na rynku medycznym – pompę insulinową. Malutkie urządzenie mogło ułatwić życie Piotrusiowi. Mógł je nosić w plecaku bez stresu, że nadchodzi czas zastrzyku. Nie było wahań, kuchnia musiała poczekać. Stare meble z mieszkania spełniały swoją funkcję, aż w końcu przyszedł czas na remont w 2003 roku.
Wybuch talentów
Wszystkie białe ściany doczekały się swojego koloru: błękit w salonie, fiolet w sypialni, granat u chłopców i czerwień u Ani. Belki przykrył sufit, w kominku zapłonął ogień, można już było chodzić po terakocie i drewnianych panelach. Garaż, pomieszczenie gospodarcze oraz taras doczekały się wykończenia. Wszystko w ciągu roku. Było dużo pracy i wiele wysiłku – pani Violetta wspomina, jak bardzo wtedy schudła. Ale gdy wszystko z mężem posprzątali, zrobiło się cudownie. Pan Adam któregoś dnia postanowił, że zrobi altanę w ogrodzie, i nagle okazało się, że ma nie lada dar stolarski. Drewniana konstrukcja pięknie prezentuje się wśród roślin sadzonych ręką pani Violetty. Nie jest to z resztą jedyna rzecz wykonana przez gospodarza. Duży rodzinny stół w jadalni również jest jego autorstwa, a drewnianego łóżka małżeńskiego zrobionego przez pana Adama nie powstydziłby się mistrz fachu ciesielskiego. Dom i ogród wyglądają tak wspaniale, że rodzinie już niczego nie brakuje. W małej łazience zostało jedynie miejsce na saunę, tylko jeszcze to i dom będzie dopieszczony do końca. Woda wraca każdej wiosny, czasem stoją kałuże w ogrodzie, ale ma to swoje zalety – wszystkie rośliny wspaniale się czują przy domu, rosną jak nigdzie indziej.