Zaciszny D22 – idealny projekt domu

2008-12-03 1:00

Piękna, zalesiona okolica, 32 km od Warszawy. To zdaniem państwa Rutkowskich doskonałe miejsce na dom. – Niedaleko będzie autostrada, która zapewni dobre połączenie z miastem. Znamy mieszkańców okolicy, więc dlaczego nie zbudować tutaj domu? – pyta retorycznie pan Paweł

Zaciszny” D22 – idealny projekt domu
Autor: Projekty domów

Sąsiednia działka jest rekreacyjna. To własność państwa Anny i Pawła Rutkowskich od 14 lat. Sami zbudowali na niej domek letniskowy. – Tam się wszystko zaczęło. Gdybyśmy na działce nie spędzali wolnego czasu, nie byłoby tego domu – pokazują nowo zbudowany D22 „Zaciszny”. – Z czasem zaczęliśmy szukać właściciela działki sąsiadującej z naszą. Na granicy obu rosną dwa olbrzymie świerki. Chcieliśmy je przechwycić – śmieją się państwo Rutkowscy. Pierwotnie działka nie była na sprzedaż, ale udało się. Kupili ją w grudniu 2001 roku. To była działka rolna, zarośnięta dzikimi krzewami. Najwięcej czasu, bo prawie dwa lata, zajęło im przekształcenie jej na budowlaną. Na szczęście załatwienie innych formalności przebiegało szybko i sprawnie.

Wybrać projekt

Działka, którą dokupili, ma 900 m2, łącznie z rekreacyjną – 1400 m2. Mimo takiej powierzchni jest wąska – ma 22,5 m szerokości. Dlatego inwestorzy, wybierając projekt, byli ograniczeni jej wymiarami.

Państwo Rutkowscy przekopali się przez stosy katalogów z projektami. Ich zdaniem wiele domów na wąską działkę jest udziwnionych – mają zbyt skomplikowaną bryłę. Wreszcie pojechali na targi domów i mieszkań organizowane przez Murator EXPO na warszawskim Torwarze. Na nich znaleźli projekt D22 „Zaciszny” z Katalogu Projektów Gotowych Muratora. Od razu się zdecydowali.

– Dom spełniał nasze oczekiwania. Miał zwartą, kształtną bryłę i był idealnie zaprojektowany względem stron świata. Wejście do domu, część gospodarcza i garaż są od strony północnej, a salon oraz wyjście na taras i do ogrodu – od południowej. Dzięki temu przez cały dzień w salonie, a później w sypialniach jest słońce i światło dzienne. To wprost idealne rozwiązanie – cieszą się państwo Rutkowscy.

Dojrzewanie do zmian

– Kupiliśmy projekt, kiedy działka nie była jeszcze przekształcona w budowlaną. Leżał na półce i czekał, aż dojrzeliśmy do zmian. Zaczęliśmy się zastanawiać nad wykorzystaniem poddasza. Doszliśmy do wniosku, że warto je zamienić na użytkowe, bo wtedy możemy zrezygnować z jednego pokoju na parterze, a zyskać dwa na górze. Dlatego zaadaptowaliśmy strych na pomieszczenia mieszkalne. Są tam dwa pokoje, duża łazienka i hol.  Ponieważ na parterze zrezygnowaliśmy z pokoju, mogliśmy „wsunąć” garaż w bryłę budynku, która dzięki temu została skrócona z 19 do 17,4 m.

- Budynek jest zgrabniejszy – mówi pani Anna. – Poza tym zgodnie z wymaganiami gminy trzeba było odsunąć dom 8 m od drogi. Gdyby garaż był wysunięty, znacznie zmniejszyłaby się część rekreacyjna działki, a my chcieliśmy cieszyć się nie tylko domem, ale i otoczeniem. Nie podobają nam się rozległe siedziby, które zajmują znaczną część działki. My chcemy mieć gdzie postawić grill. Po co budować dom, jeśli nie ma gdzie z niego wyjść? – pyta pan Paweł.

- Architekt poszerzył dom o 120 cm. Budynek ma 11,2 m szerokości i 17,4 m długości. Dzięki temu wszystkie pomieszczenia są większe. Najbardziej zależało nam na tym, by salon był duży. Teraz ma 36 m2 i kształt zbliżony do kwadratu – jest więc bardziej ustawny. Gdybyśmy nie poszerzyli tego pomieszczenia, kominek moim zdaniem byłby za blisko przeciwległej ściany – mówi pan Paweł. – Teraz stanie się bardziej ozdobą, a przebywanie przy nim – przyjemnością. Nie chcemy traktować kominka jako istotnego źródła ciepła – dodaje pani Anna. – Na zewnątrz zamiast drewnianych desek między oknami, które trzeba konserwować, zaproponowałem boniowanie na narożnikach i dookoła okien. Uznałem, że dom będzie wtedy przypominał dworek. Również taras został poszerzony o 2 m, przebiega przez całą szerokość budynku. Prosto z sypialni będziemy mogli rano wyjść do ogrodu. Autor projektu przystał na nasze propozycje i zrobił jego korektę. Zmiany kosztowały około 1500 zł – podsumowuje pan Paweł.

Mój sposób na budowę

Przez takie rozciągnięcie w czasie stracili szansę na odliczenia w ramach ulgi budowlanej, ale znaleźli inne rozwiązanie – zrobili przetarg. Przedstawili projekt domu dwóm lokalnym firmom budowlanym, poprosili o wycenę i podanie terminu wykonania stanu surowego zamkniętego. Trzecia firma zaproszona do przetargu była z polecenia hurtowni materiałów budowlanych, w której państwo Rutkowscy zamierzali się zaopatrywać. Okazało się, że jej usługi były tańsze o 25 tys. zł od lokalnych. Firma sama kupowała potrzebny asortyment, ale to inwestor wybierał towar i negocjował rabaty ze sprzedawcą. Decydował o tym, za ile i co zostało kupione. Pozostałe firmy nie były zainteresowane takim prowadzeniem budowy. Wybrana okazała się solidna, dobrze wyposażona w sprzęt. Jej pracownicy przyjechali z własnym barakowozem, gdzie mogli schronić się przed deszczem. Inwestorów nie obchodziło organizowanie im życia na budowie. – Postawiłem też warunek. Mimo że trwała budowa, dookoła musiał być porządek. W odległości 1,5 m od domu kosiłem trawę i nie można było znaleźć w niej nawet gwoździa. Na koniec każdego dnia wszystko musiało być posprzątane. Starałem się minimum co dwa dni kontrolować budowę. Konsekwentnie wszystko sprawdzałem i nie było do czego mieć zarzutów. Stan surowy zamknięty kosztował 280 tys. zł (plus 7% VAT), w tym 31 tys. zł prace budowlane. Ta sama firma robiła też tynki wewnętrzne. Inne prace wykończeniowe wykonywali lokalni rzemieślnicy. Mogę polecić mój system budowania – do zamknięcia stanu surowego budowa przez firmę, a później przez samodzielne ekipy. Oczywiście inwestor cały czas w pełni kontroluje prace. Lepiej od razu usuwać usterki, szybko reagować, niż później szukać winnych – podsumowuje pan Paweł.

Historia budowy

– To nasza druga zima na budowie. Zaczęliśmy w czerwcu 2004 roku. Na przełomie 2004 i 2005  dom był w stanie surowym zamkniętym. W tym samym czasie były układane tynki wewnętrzne i pokłady podłogowe. Od wiosny dom wykańczamy. Mimo że większość prac wykonują fachowcy, sami gruntowaliśmy ściany i robiliśmy zaprawki. Pomagaliśmy przy montażu schodów i mocowaniu boazerii. Sami   układaliśmy panele podłogowe i podwieszany sufit. Drobne instalacje elektryczne, na przykład montaż wentylatorów w łazienkach, to też moja praca. Instalacja umywalek – moja i szwagra. Zatrudniłem też inspektora nadzoru budowlanego. Pojawiał się na każdym ważnym etapie budowy. Dom budowaliśmy latem, a on ma obok nas działkę, był więc prawie cały czas na miejscu. Przychodził nawet wtedy, gdy mnie nie było, i sprawdzał, czy wszystko jest właściwie wykonane. Był dociekliwy, nigdy nie podpisał się pod czymś, co budziło jego wątpliwości – znam go 12 lat. Wszystko zostało zrobione zgodnie z projektem, a przy tym szybko i sprawnie. Koszt budowy domu, wraz z wykończeniem wnętrz, powinien się zamknąć w około 400 tys. zł.  Liczę, że 100 tys. wystarczy na jego  wystrój – mówi pan Paweł.

Nie baliśmy się kradzieży

Mimo że budowa jest położona ponad 30 km od ich obecnego mieszkania, inwestorzy nie bali się złodziei. – Mamy dobrych sąsiadów, złodzieje unikają takich miejsc. W naszej okolicy prawie wszyscy się znają. Pojawienie się obcej osoby zawsze wzbudza zainteresowanie. Nawet gdy nie ma mnie na budowie, wiem, o której przyjechała ekipa budowlana, czy się spóźniła i jak przebiegały prace. Po prostu mogę liczyć na sąsiedzką pomoc – do tego stopnia, że jeden z sąsiadów pilnuje robotników, dogląda budowy. Sprawdza, żeby brama była zamknięta na noc po skończonej pracy. Podczas budowy na placu było zgromadzonych wiele wartościowych materiałów i nikt ich nie ukradł. Dopiero dwa miesiące temu zamontowaliśmy monitoring. Kończyliśmy prace wykończeniowe, zamontowaliśmy kocioł, położyliśmy glazurę. Zaczęły się obawy, że to może być kuszące dla złodziei – mówią państwo Rutkowscy.

Zafascynowanie techniką

Tuż przy wejściu do domu jest 8-metrowe pomieszczenie gospodarcze. To miejsce na pralkę, umywalkę, regały gospodarcze. Od dwóch miesięcy pracuje w nim kocioł – kanadyjski, z zasobnikiem ciepłej wody. Zimą, wykorzystując centralne ogrzewanie, jednocześnie podgrzewa wodę użytkową. – Zainstalowaliśmy też centralny odkurzacz, mamy własne ujęcie wody. Nie jesteśmy podłączeni do kanalizacji ani do wodociągów. Ale gdy dojdzie do ich założenia, wszystko jest tak przygotowane, aby podłączyć się do instalacji – mówi pan Paweł. Pani Anna dodaje: – Chcieliśmy mieć centralny odkurzacz, chociaż nie wiedzieliśmy, czy nas będzie stać. Zawsze myśleliśmy, że to bardzo droga rzecz. Okazało się jednak, iż można kupić dobrą jednostkę napędową za 1,7 tys. zł, a rozprowadzenie instalacji i montaż gniazdek podłączeniowych kosztuje około 600 zł. Trzeba ponadto doliczyć 300-400 zł za robociznę. Odkurzacz ma gwarancję na 25 lat pracy ciągłej, bezawaryjnej – tu się nie ma co psuć.

Wnętrza

Inwestorzy chcieli, aby każda strefa domu była wydzielona: robocza, dzienna, nocna – i się udało. Na parterze strefę gospodarczą wyznacza garaż, pomieszczenie gospodarcze i mała łazienka. Gabinet, sypialnia, salon kąpielowy i pokój gościnny są również wydzielone. Salon i otwarta kuchnia tworzą strefę dzienną. Na górze będzie królestwo córki państwa Rutkowskich – 15-letniej Kasi. Dom starają się wykańczać solidnie. – Nie stać nas na bylejakość – deklarują. Podłogi to jesionowa deska barlinecka i duże płytki gresu (50x50 cm). Przestrzeń pod schodami wykorzystano na zamknięty schowek. Albo będzie spełniał funkcję przechowalni, ale raczej stanie się spiżarnią. Można z niej wyprowadzić kanał wentylacyjny na zewnątrz i regulować przepustnicą temperaturę, a nawet zrobić komorę chłodniczą.

Pora na ogród

Zdaniem państwa Rutkowskich ogród powinien zaprojektować specjalista. – Koncepcja ogrodu musi być spójna. Mamy na starej działce mnóstwo krzaczków, które sadziliśmy przez lata. Teraz jest problem przy koszeniu, bo trzeba każdą roślinę omijać. Krzewy oraz drzewa się rozrosły i ciężko jest utrzymać działkę w czystości. Już nie chcemy popełnić tych błędów. Nasz ogród nie będzie przeładowany roślinami. Na pewno potrzebne jest miejsce, gdzie można postawić stolik i zrobić grilla. Liczymy na wiedzę i wyobraźnię architektów zieleni. Nasza działka jest poza tym specyficzna – wąska i długa. Trzeba mieć pomysł na jej zagospodarowanie. Usługi architekta zieleni nie kosztują dużo – myślę, że zmieścimy się w 2 tys. zł. Warto je wydać na ogród, który potem rośnie całe życie.

Moja rada

– Dobrze wiedzieć nie tylko, gdzie się buduje. Dla nas ważna była nie tylko piękna okolica. Trzeba się rozejrzeć, zobaczyć, kto będzie żył obok nas, czyim staniemy się sąsiadem. Od tego trzeba zacząć poszukiwania działki i to powinno być ważnym czynnikiem decydującym o jej zakupie. Nie sztuka kupić ją tanio. Otoczenie można kształtować, ono się zmienia, a z ludźmi sprawa nie wygląda tak łatwo. Drugi ważny aspekt to logistyka: czy jest blisko do pracy? Trzeba poznać plan zagospodarowania przestrzennego rejonu, czy nie czekają nas problemy. My to wszystko wiedzieliśmy – podsumowują swoją opowieść państwo Rutkowscy.