Idealny, nowoczesny dom na wąską długą działkę: historia budowy
W trakcie powstawania projektu okazało się, że, i tak wąska działka, zwęzi się jeszcze o 3 m, bo właśnie powstał miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. W takiej sytuacji architekt postanowił rozbić bryłę domu na trzy mniejsze. Projekt domu: architekt Marcin Rubik, projekt wnętrz: Kinga Wysocka-Zdziarska i Joanna Chruściany.
Dom stoi przy wyjątkowo wąskiej, ślepej drodze, która kończy się niewielkim sosnowym zagajnikiem. Po obu stronach gęsto rosną tuje. Nieutwardzona nawierzchnia, kable elektryczne wiszące nad głową i drewniane słupy, na których je zamocowano, pozwalają zapomnieć, że jesteśmy pół godziny drogi od centrum największego polskiego miasta i wciąż w jego granicach. Zabudowa – w duchu sarmackiej maksymy „wolnoć Tomku” – jest tu dość zróżnicowana. Większość domów, piętrowych lub nawet dwupiętrowych, ma potężne dachy kryte tradycyjną czerwoną dachówką, lukarny i gięte balustrady balkonów, ale można napotkać też ujmująco skromne domki parterowe (białe, szare, różowe) z dobudowaną sienią i maleńkimi oknami poddasza.
Białym bryłom Rubika bliżej jest do tych niewymyślnych form. – Staram się robić zwykłe domy. Gdyby wszystkie domy były ikonami, odbieralibyśmy przestrzeń jako ciężką i męczącą – podkreśla architekt. – Zdecydowaliśmy się szukać działki właśnie tutaj ze względu na bliskość miejsca pracy męża i łatwy dostęp do komunikacji miejskiej, zwłaszcza linii Szybkiej Kolei Miejskiej. Okolica jest dość zielona, więc i działki są mocno przebrane, a wybór niewielki. Lubimy to miejsce, jest kameralnie i cicho, znamy się tu wszyscy dookoła. Zaletą wąskiej, ślepej drogi jest to, że zapuszczają się w nią tylko mieszkańcy. Wadą, z której nie zdawaliśmy sobie sprawy podczas kupna – utrudniony dojazd. To było prawdziwe wyzwanie dla dźwigów i ciężarówek. Część ekip od razu nam odmawiała. Te, które się podjęły zadania, musiały manewrować tym wielkim sprzętem bardzo precyzyjnie, tym bardziej że nad drogą wiszą kable wysokiego napięcia – opowiada właścicielka. – Początkowo myśleliśmy o domu typowym, katalogowym, jednak żaden nas nie ujął. Miałam taki zwyczaj, że myjąc samochód na stacji benzynowej, przeglądałam gazety w rodzaju „Muratora”. I kiedyś natrafiłam na projekt Marcina Rubika. Mówi się, że projekty indywidualne są droższe, ale mimo to zdecydowałam się zadzwonić. Po pierwszym spotkaniu z architektem już wiedzieliśmy, że tylko jego styl wchodzi w grę – mówi.
Galeria zdjęć: zobacz zdjęcia bryły domu i jego wnętrz
Autor: Marcin Czechowicz, projekt domu: architekt Marcin Rubik, projekt wnętrz: Kinga Wysocka-Zdziarska i Joanna Chruściany
Wszystkie okna mają profile aluminiowe w kolorze grafitowym, część jest podnoszono-przesuwna, stąd duże klamki, bo otwierając okno, trzeba je podnieść do góry
Dom na bardzo wąskiej i długiej działce
– Działka była trudna, bardzo wąska i długa, ale przygotowałem projekt zgodnie z wydanymi warunkami zabudowy. Gdy składaliśmy go w urzędzie, okazało się, że miejscy planiści stworzyli w międzyczasie plan zagospodarowania przestrzeni dla tego rejonu i przewiduje on poszerzenie jedynej drogi dojazdowej. Oznaczało to, że działka dodatkowo zwęzi się o 3 metry. Z sytuacji, która wydawała się prawie beznadziejna, nagle znaleźliśmy się w jeszcze gorszej. Nie było miejsca na garaż, do którego dałby radę wjechać jakikolwiek samochód. Musieliśmy się zwrócić do Ministerstwa Infrastruktury po odstępstwo od przepisów i otrzymaliśmy je – wspomina Marcin Rubik. W konsekwencji garaż został zaprojektowany jako osobna bryła, która styka się bezpośrednio z garażem sąsiadów, a tylną ścianą sięga aż do ogrodzenia na drugim krańcu działki. – Inwestor nie upierał się, by bryłę garażu łączyć z domem, a dzięki temu rozbiciu powstało ciekawe przejście między budynkami. Wszystko wyszło zgrabniej – komentuje architekt. Dom jest murowany z cegły silikatowej, ma żelbetowe stropy i dach płaski kryty papą. Konstrukcja jest tradycyjna, ale zmodyfikowana. – By wykorzystać każdy centymetr, zdecydowałem się na pocienienie ścian konstrukcyjnych, mamy więc tu 18 zamiast 25 cm. Sprawdziłem to rozwiązanie w innych swoich projektach. To lekkie utrudnienie, ale opłacalne – tłumaczy. Budowa trwała około 1,5 roku.
Działka, choć tak kłopotliwa ze względu na rozmiary, szczęśliwie miała idealny układ względem stron świata. Półślepe ściany wypadły od północy, natomiast połączony z ogrodem salon ma okna na zachód i południe. Dom (187 m2) i garaż (43 m2) okalają niewielki dziedziniec wyłożony drobną kostką granitową. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że na działce stoją trzy proste, kubiczne bryły, dwie parterowe, jedna piętrowa. Architekt zlokalizował wejście do domu w niższej, korespondującej kubaturą z garażem. Ta parterowa część przeszklonym (również od góry) łącznikiem zbiega się z większą, piętrową częścią. Widoczna od ulicy niewielka wnęka między nimi (podkreślona drewnianą oblicówką) potęguje wrażenie rozdziału, sprawia, że budynek, skądinąd wcale nie tak duży, w odbiorze jest jeszcze lżejszy, nie przytłacza monolityczną formą w ciasnej, lokalnej zabudowie. Od ogrodu rozbicie brył jest jeszcze wyraźniejsze – zaakcentowane taflą szkła.
Szklany narożnik w strefie wejścia
Główne wejście do domu znajduje się w szerokim podcieniu i zostało umieszczone na podeście z płyty granitowej ze względu na niewielki spadek terenu. – Zważywszy na niewielką skalę tego domu, jest to wyjątkowo eleganckie rozwiązanie – podkreśla architekt. Podest wysokością odpowiada niskiemu, cofniętemu cokołowi budynku. Całą tę strefę zaakcentowano kładzionymi pionowo listwami „wyprażanego” drewna jesionowego (termojesion to drewno, które poddano obróbce termicznej, dzięki czemu staje się ono odporne na szkodniki i działanie czynników atmosferycznych). Nie trzeba ich w żaden dodatkowy sposób zabezpieczać, a z czasem w naturalny sposób będą szarzeć.
Przeczytaj też:
Thermo drewno: sprawdzamy wady i zalety, ceny
Elegancji wejściu dodają również ciemne, wysokie (2,8 m) drzwi stalowe wypełniające w pionie całą wnękę. Niecodziennym pomysłem jest przeszklony narożnik. Pozwala z kuchni zobaczyć, kto dzwoni domofonem, wiadomo, kiedy podjedzie taksówka, z daleka widać światła nadjeżdżających samochodów. To współczesna, zmodyfikowana wersja układu typowego dla tradycyjnych domów, w których kuchnię zawsze sytuowało się od strony furtki, bo pozwalała kontrolować sytuację na ulicy. Jeśli chodzi o kompozycję bryły, przeszklenie nadaje lekkości strefie wejścia. – Na początku nie byliśmy przekonani, czy to będzie nam się podobało, ale z czasem się przyzwyczailiśmy. Wprawdzie sąsiedzi widzą z ulicy, że mamy włączony piekarnik, widoczny jest jednak tylko fragment kuchni, nie czujemy więc, żeby to ograniczało naszą prywatność. A praktyczne korzyści są niewątpliwe – podkreśla właścicielka. Niewielka szczelina w suficie, biegnąca wzdłuż całej wnęki, pozwala pasem ledowym oświetlić wejście w nocy.
Polecany artykuł:
Z dobrymi widokami
Po otwarciu drzwi dom widać na przestrzał. Architekt zadbał o widoki, projektując je tak, by ukryć mało efektowne elementy przestrzeni na zewnątrz budynku, a wyeksponować przyrodę. Najważniejsza oś wiedzie prosto od głównego wejścia do ogrodu po drugiej stronie budynku. Tam zwarta bryła budynku została częściowo podcięta, piętro wspiera się na potężnym słupie w narożniku, a drewno jesionowe zastosowano w większych dawkach. Oblicowano nim jedyną murowaną ścianę w podcieniu, pionowe listwy rozmieszczono też od strony południowej pomiędzy oknami na parterze i na piętrze. To obszar tarasu, jedno z ulubionych miejsc w domu.
Zobacz inne domy zaprojektowane przez architekta MARCINA RUBIKA:
- Piętrowy nowoczesny dom z podziemną kondygnacją >>>
- Nowoczesny dom z frontową elewacją bez okien >>>
- Udana rozbudowa domu z lat 50. >>>
- Nowoczesny dom z elewacją ze starej cegły >>>
- Dom piętrowy z płaskim dachem na wąską działkę >>>
- Dom jak układanka z klocków. Nowoczesna czarno-biała bryła
- Strzegący prywatności. Nowoczesny dom na wąskiej działce
Podłoga tarasu została wyłożona tym samym co ściany zewnętrzne gatunkiem drewna, ale jako częściowo niezadaszona i bardziej podatna na deszcz i słońce – wybarwia się trochę inaczej. Właściciele nie wykluczają, że będzie ją trzeba wesprzeć i naolejować w przyszłości. Poprowadzono ją równolegle do południowej ściany budynku tak, by zewnętrzny obrys był dokładnym przedłużeniem parterowej części domu. Domknięto w ten sposób kompozycję całości. Nie trzeba dodawać, że cokół i taras są jednej wysokości, a drewniane listwy zlicowano z murem. W minimalistycznej architekturze linie proste muszą się zbiegać, nawet jeśli po drodze zmieniły się materiały. Ważna jest też konsekwencja zastosowanych motywów – szklany narożnik powraca w sypialniach na parterze i na piętrze, a także w przestrzeni salonu. Okna są jednakowej wysokości.
Wnętrze domu: skromnie z jedną fanaberią
Jeśli chodzi o układ funkcjonalny, dom ma obszerną część wspólną, z którą na parterze łączy się sypialnia i łazienka dorosłych. Piętro natomiast należy do trzech sióstr. Kuchnia (podobnie jak hol) znajduje się w niższej części domu, lekko odseparowano ją od jadalni, ale nie jest zamykana. Tam, gdzie kończy się niższa część domu, zmienia się posadzka. Okno przechodzi w pas przeszklenia na suficie, poprowadzonego po lekkim skosie, żeby ułatwić odpływ wody. Jak mówi architekt, jednym z założeń było to, że dom zostanie zaprojektowany jak najskromniej, jedyną „fanaberią” jest świetlik dachowy. – I bardzo jesteśmy wdzięczni za niego architektowi. To nasze ulubione miejsce w domu. Wspaniale doświetlone. Drzewa za oknem rzucają wędrujące cienie. Siedząc przy stole w jadalni, widzimy niebo, słyszymy, jak deszcz bębni o szybę, w pogodne noce wisi nam nad głowami księżyc w pełni – opowiada właścicielka. Niestety, w dolnej części świetlik zamontowano trochę za nisko, wbrew projektowi wystaje poniżej sufitu, zaburzając czystość linii.
Bez nerwów i powściągliwie
Do zaprojektowania wnętrza inwestorzy zaprosili architektki Kingę Wysocką-Zdziarską i Joannę Chruściany, które zaczęły pracę, gdy tylko gotowy był projekt architektoniczny budynku. – To była znakomita decyzja. Zanim zaczęliśmy budowę, miałam w ręku kompletny projekt aranżacji wnętrza, nie tylko jeśli chodzi o materiały, ale także meble czy oświetlenie. Wszystkie instalacje zostały sprawdzone co do centymetra, dzięki czemu, gdy dom stanął, nie trzeba było przepruwać od nowa ścian. Zaoszczędziło to nam dużo nerwów – zaznacza właścicielka. Architektki swoją koncepcją nawiązały do struktury budynku. – Projekt miał podążać za architekturą wnętrza, nie narzucając mu nowych form. Materiały są naturalne i niczego nie udają. Jeśli mamy cegłę, to jest to prawdziwa cegła, z której wymurowano ścianę, a nie klinkier. Jeśli drewno, to jest to prawdziwa deska dębowa, a nie panele. Konsekwentnie w całym domu zastosowano ten sam gatunek drewna (dąb), który spaja wszystko jednolitą tonacją – zaznacza Joanna Chruściany. Tu i ówdzie pojawiają się loftowe elementy wyposażenia (jak lampy w kuchni) – odpowiedź na obecność betonu i cegły. Kuchnia miała być nieskazitelnie czysta, fronty są więc z matowego białego MDF, blaty ze spieku kwarcowego i klejonki dębowej. Wyjątkowo powściągliwą formę ma ociekacz przy zlewie. To zaledwie kilka szczelin wyciętych w blacie. Minimalizm widać też w łazience na parterze. Wchodzi się tu jak do monolitycznego bloku z betonu, którego nie rozcina ani jedna fuga. Cienkowarstwowym betonem pokryte są podłogi, ściany, obudowa wanny. Z bliska widać jego drobne przetarcia i nierówności, niewielkie różnice tonu. Lustro nie odwraca swoją formą uwagi od wnętrza – nie ma ram i wypełnia całą ścianę – a tylko powiększa je optycznie. Kubiczność przestrzeni została dodatkowo wyeksponowana przez liniowe oświetlenie. – Chciałyśmy, by główną atrakcją był w tych pomieszczeniach ogród widziany za ogromnymi przeszkleniami. Wnętrze miało być jednocześnie minimalistyczne i przytulne. Miękkie dzięki naturalnym materiałom, teksturze dywanu, zasłonom z delikatnego płótna, sofie tapicerowanej tkaniną o fakturze lnu. Jeśli chodzi o kolorystykę, naturalnymi odcieniami szarości, bieli i drewna kontynuuje ona pejzaż za oknem. Duży wpływ na taką powściągliwą stylistykę miało podejście inwestorów, od początku bardzo przemyślane – podsumowuje Kinga Wysocka-Zdziarska.