Spis treści
- Historia Domu Jastrzębskich w Ojcowie
- Zabytek bez funkcji. Jak ruina z Ojcowa trafiła w ręce Fundacji
- Puzzle z drewna. Prace remontowe w Ojcowie
- Strzecha jak dawniej i przyszłość Zagrody Jastrzębskich
- Dom Jastrzębskich - remont. Zdjęcia
Historia Domu Jastrzębskich w Ojcowie
W Dolinie Prądnika (województwo małopolskie) powstawały budynki nie tylko do mieszkania, ale też do pracy. Region ten znany był z obecności młynów wodnych, w które wyposażone było niemal każde gospodarstwo w Ojcowie, Grodzisku i okolicznych wsiach.
Budynek, który jest bohaterem naszego artykułu i którym dziś opiekuje się Fundacja Ochrony Zabytków Architektury Drewnianej, również w przeszłości należał do takiego zespołu – ściśle związanego z rzemiosłem i codzienną aktywnością lokalnych mieszkańców.
– To był szlak młynów wodnych. Większość budynków w tej dolinie była wyposażona w młyny. Nasz obiekt nie był wyjątkiem – znajdował się tu budynek mieszkalny, tzw. spichlerzyk oraz młyn – wyjaśnia założyciel fundacji Filip Gawliński.
Choć archiwalne wzmianki wskazują rok 1885 jako orientacyjną datę istnienia budynku, badacze mają podejrzenia, że jego historia sięga znacznie dalej. Ślady po wcześniejszych technologiach budowlanych – jak masywne świerkowe belki, później już rzadko spotykane – pozwalają przypuszczać, że pierwotna konstrukcja mogła powstać nawet wcześniej niż w XIX wieku. Dopiero z czasem – w wyniku przebudów, wtórnego wykorzystania materiału i konieczności dostosowania budynku do nowych realiów przybrała znaną nam dziś formę.
W ścianach odnaleźliśmy elementy z bardzo solidnego, grubego drewna, znacznie starsze niż reszta konstrukcji. To częsty ślad po dawnych domach, które rozbierano i wykorzystywani powtórnie w czasach biedy, zwłaszcza pod zaborem rosyjskim. Takie ponowne użycie drewna było powszechną praktyką.
Nowy rozdział w życiu budynku rozpoczął się po I wojnie światowej, gdy Ojców, jak wiele miejscowości w Polsce, zaczął przekształcać się w rekreacyjną enklawę. Funkcje rolne zaczęły ustępować letniskowym. Wówczas zmieniono konstrukcję dachu (poprzedni prawdopodobnie był dachem bardzo wysokim, naczółkowym), stworzono piętro w technice sumikowo-łątkowej, dodano ścianę murowaną z cegły od frontu oraz charakterystyczny balkon – wąski, niemal symboliczny – służący przyjezdnym jako punkt widokowy i przestrzeń kontaktu z przyrodą.
W trakcie obecnych prac renowacyjnych zespół Fundacji natrafił na ślady przeszłości pochodzące już z czasów, gdy budynek pełnił funkcje turystyczne – odkryto wyryte scyzorykami inskrypcje na drewnianych elementach konstrukcji.
– Zwłaszcza w górnej partii zachowało się bardzo dużo wpisów: imiona, konkretne daty, a czasem nawet godziny. Najstarsze pochodzą z lat 20. XX wieku, najnowsze sięgają połowy lat 70. – opowiada założyciel Fundacji.
Zobacz również: Nie burzyć, a zrozumieć. Architekt z Mazur o ukrytej wartości starych chałup

i
Zabytek bez funkcji. Jak ruina z Ojcowa trafiła w ręce Fundacji
Choć przez dziesięciolecia budynek opierał się upływowi czasu, w końcu przestał być funkcjonalny. Po tym, jak w latach 80. ubiegłego wieku Ojcowski Park Narodowy wykupił dawną zagrodę Jastrzębskich, zabudowania mieszkalne jeszcze przez jakiś czas tętniły życiem.
Przez pewien okres posiadłość była wynajmowana artyście malarzowi, ale z końcem lat 90. obiekt opustoszał na dobre. W kolejnych latach już tylko podupadał.
– Trzeba jasno powiedzieć, że statutowym celem Parków Narodowych jest ochrona przyrody, a nie zabytków. Utrzymywanie starych budynków to dla nich ogromne wyzwanie – nie tylko finansowe, ale też prawne. Park Narodowy nie może korzystać z zewnętrznych dofinansowań na zabytki, więc ma związane ręce – tłumaczy Filip Gawliński.
Zagroda, jako obiekt wpisany do rejestru zabytków, nie mogła zostać zburzona ani zaadaptowana do typowych funkcji administracyjnych. To sytuacja patowa - zabytek bez funkcji, coraz bardziej niszczejący. Właśnie wtedy, w najtrudniejszym momencie, pojawiła się inicjatywa Fundacji Ochrony Zabytków Architektury Drewnianej.
– Wystąpiliśmy z propozycją dzierżawy. Nie po to, by prowadzić działalność komercyjną, bo z tego biznesu nie będzie, ale po to, by uratować obiekt. Nasza propozycja spotkała się ze zrozumieniem. Dyrekcja Parku również szukała rozwiązania tej sytuacji – dodaje.
Symboliczny zwrot akcji przyszedł pod koniec 2022 roku. W grudniu na zabudowania spadło drzewo, uszkadzając konstrukcję budynku. Szybko podjęto decyzję o akcji ratunkowej – z udziałem zarówno pracowników Parku, jak i Fundacji. Wspólnie sporządzono dokumentację, zabezpieczono teren i rozpoczęto demontaż.
Ostatecznie umowa dzierżawy została podpisana w styczniu 2023 roku, gdy budynek był już właściwie ruiną.
Puzzle z drewna. Prace remontowe w Ojcowie
Jak już wspomniano, prace Fundacji zaczęły się w grudniu 2022 roku, gdy drzewo przewróciło się na zabudowania dawnej zagrody Jastrzębskich. Konstrukcja znalazła się wówczas dosłownie na granicy katastrofy budowlanej.
Budynek usytuowany tuż przy drodze stwarzał realne zagrożenie dla przechodniów i kierowców. A jednocześnie – jako zabytek – nie mógł być potraktowany jak zwykły obiekt do rozbiórki. W ciągu kilku dni trzeba było zareagować szybko, precyzyjnie i zgodnie z konserwatorskimi zasadami.
W przeciągu pięciu dni musieliśmy oznakować, opisać i zdemontować około tysiąca elementów konstrukcyjnych w deszczu, śniegu i mrozie. To było trochę jak praca na poligonie pod presją czasu.
Demontaż był dopiero początkiem. Wszystkie części domu – belki, listwy, elementy ozdobne – zostały przewiezione i ułożone „na sucho” niczym ogromna, niekompletna układanka. Dopiero rozłożone w przestrzeni pozwalały zrozumieć, co było czym – które fragmenty da się uratować, które trzeba będzie odtworzyć. W wielu przypadkach rekonstrukcja polegała na skrupulatnym kopiowaniu – nowa belka obok starej, z odrysowanymi czopami, gniazdami, wycięciami. To była praca ręczna, precyzyjna, wymagająca doświadczenia i cierpliwości.
– Układaliśmy wszystko jak puzzle, z tym że niektórych elementów brakowało, inne były połamane, popękane. Trzeba było dopasowywać je fragment po fragmencie, często zaczynając od kawałków 15–20 centymetrowych – mówi.
Kiedy struktura była gotowa, przyszedł czas na montaż.
– To mały budynek, więc dla nas, z doświadczeniem pracy przy znacznie większych obiektach to nie było zadanie karkołomne. Dwóch ludzi, trochę narzędzi, no i moje wsparcie przy układaniu elementów – zaznacza założyciel Fundacji.
Po zakończeniu etapu konstrukcyjnego przyszła pora na wykończenie: tynki gliniano-słomiane, stolarka okienna i drzwiowa, remont detali. Zastosowano wyłącznie naturalne materiały – drewno, glinę, słomę, farby gliniane i piasek. Sporadycznie użyto wkrętów ciesielskich – jedynie tam, gdzie wymagała tego tymczasowa stabilizacja.
Mimo że budynek został poważnie uszkodzony, udało się przywrócić aż 80% oryginalnej substancji. Co więcej – większość elementów wróciła dokładnie na swoje pierwotne miejsce.
Dziś dach budynku pokrywa tymczasowa blacha – rozwiązanie, które ma charakter ochronny. Ale i tu zachowano historyczny szacunek: użyto blachy cynkowej (nie mylić z ocynkowaną), montowanej w tradycyjny sposób, z zakładkami i na rąbek stojący.

i
Strzecha jak dawniej i przyszłość Zagrody Jastrzębskich
Choć budynek został już zrekonstruowany, jego historia się nie kończy. Wręcz przeciwnie – wchodzi w nowy etap. Tymczasowa blacha na dachu to rozwiązanie przejściowe, które zabezpiecza konstrukcję przed niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi, ale nie odpowiada duchowi miejsca.
Fundacja planuje zastąpić ją strzechą – nie dekoracyjną atrapą, ale autentycznym, tradycyjnym pokryciem z żytniej słomy. Problem w tym, że ta technika i materiał właściwie już zniknęły.
– Okazało się, że nie tylko w Polsce, ale prawdopodobnie w całej Europie nie ma już upraw spełniających standardy potrzebne do ułożenia prawdziwej strzechy. Musimy to zrobić od zera. I to będzie osobny eksperyment.
Słoma, której potrzebują, musi pochodzić ze specjalnej odmiany żyta. Musi rosnąć na niepryskanej, nienawożonej chemicznie ziemi, być koszona ręcznie kosami, zestawiana w snopki, suszona na tradycyjnych kopach i młócona cepami w stodole. Wszystko – zgodnie z dawną technologią, niemal jak rekonstrukcja archeologiczna.
– To wiedza, która przez ostatnie dekady została niemal całkowicie zapomniana. My chcemy ją dokładnie odtworzyć. Od kupna nasion, po zbiór, obróbkę i montaż, zrobimy wszystko własnymi rękami - zaznacza Filip Gawliński.
Ten proces ma ruszyć w przyszłym roku. A tymczasem wewnątrz budynku trwają ostatnie prace wykończeniowe. To już etap dopracowywania szczegółów – tak, by przestrzeń była gotowa na nowe życie. Plany zakładają nadanie obiektowi funkcji kulturalno-edukacyjnej. Szczegóły na razie nie są ujawniane, ale jedno jest pewne: budynek będzie znów tętnił życiem.
Dom Jastrzębskich - remont. Zdjęcia
Przeczytaj także: Domy przysłupowe w Bogatyni. Renowacja Domu Zegarmistrza - od ruin do pensjonatu za miliony złotych
