Dom Zegarmistrza w Bogatyni. Renowacja tych domów przysłupowych pochłonęła miliony

2025-02-25 9:54

Bogatynia, położona na styku Polski, Niemiec i Czech, kryje w sobie niezwykłą historię renowacji zabytkowych domów przysłupowych. Budynki, które pierwotnie miały zniknąć z krajobrazu miasta, dziś są znane jako Dom Zegarmistrza – pensjonat i restauracja. Jak przebiegała ich przemiana i ile kosztowało przywrócenie im świetności? Prezentujemy tę historię w ramach cyklu „Metamorfozy na Plus”.

Murator Remontuje #2: Jak zrobić prawidłowo hydroizolację podłogi i ścian w łazience?
Materiał sponsorowany

Spis treści

  1. Od spontanicznej decyzji po wieloletni projekt
  2. Kolejny krok po powodzi
  3. Metamorfoza, która objęła cały kompleks
  4. Renowacja z pomocą zagranicznych specjalistów
  5. Dwa poważne kryzysy i walka o ukończenie projektu
  6. Metamorfoza warta miliony – koszty inwestycji
  7. Renowacja zabytków – ogromne wyzwanie, ale i satysfakcja
  8. Metamorfoza domów przysłupowych w Bogatyni - zdjęcia
  9. Inne „Metamorfozy na Plus”. Zobacz najbardziej spektakularne przemiany!

Od spontanicznej decyzji po wieloletni projekt

Przygodna Marcina z kompleksem budynków o nazwie Dom Zegarmistrza (ig: domzegarmistrza) zaczęła się od przypadkowego ogłoszenia.

W 2006 roku natknął się na niepozorną kartkę z numerem telefonu, informującą o sprzedaży części budynku przysłupowego przy dzisiejszej Alei Żytawskiej 17 (wcześniej Waryńskiego) w Bogatyni na Dolnym Śląsku.

Historia tego rodzaju domów jest bardzo interesująca. To unikalny typ budownictwa, charakterystyczny dla regionu Górnych Łużyc, północnych Czech i zachodniej części Dolnego Śląska. Warto dodać, iż najwięcej tego rodzaju obiektów w Polsce znajduje się właśnie w Bogatyni. Jednak w czasie, gdy nasz bohater finalizował zakup, czyli na początku lat 2000,  tego typu domy były kojarzone głównie z mieszkaniami socjalnymi, a ich wartość nie była doceniana.

Na budynku wisiała ledwo czytelna już kartka z numerem telefonu i informacją "Sprzedam". Okazało się, że oferta dotyczy tylko 1/4 obiektu, ponieważ został on przez miasto podzielony i sprzedany. Odkupienie całości od pozostałych właścicieli zajęło nam dwa lata.

Po dopełnieniu wszelkich formalności nowi właściciele rozpoczęli remont. Ich celem było otwarcie restauracji. Niestety, gdy byli już u kresu inwestycji, przyszła powódź, która zniweczyła ich wysiłki.

- W 2010 roku, gdy mieliśmy już prawie koniec remontu budynku przy Alei Żytawskiej 17 przyszła powódź i zalała nam budynek do pierwszego piętra oraz zmiotła całą infrastrukturę: prąd, wodę, drogę, chodniki - wspomina Marcin.

Pomimo początkowego kryzysu, to wydarzenie nie złamało właścicieli, którzy postanowili ponownie wyremontować obiekt. Co więcej, powódź, choć była dla nich ogromną tragedią, dała początek nowemu przedsięwzięciu.

– W cyklu „Metamorfozy na Plus” prezentujemy przedsięwzięcia, dzięki którym zapomniane historyczne obiekty i wnętrza otrzymują drugie życie za sprawą pasjonatów, racjonalnych biznesmenów, rzetelnych samorządowców, czy wreszcie – niespokojnych dusz... Wszyscy oni ożywiają dzięki swoim wizjom dorobek umysłów i rąk pokoleń architektów, inwestorów i budowniczych, którzy na placu budowy zostawili przed laty nadzieję, że ich dzieło ucieszy w odległej przyszłości jeszcze niejedno oko…

Kolejny krok po powodzi

Po dramatycznej w skutkach powodzi właściciele postanowili podjąć się kolejnego wyzwania. W ich ręce trafił kompleks budynków położonych przy Alei Żytawskiej 18, zlokalizowany tuż obok ich restauracji. Były to nieruchomości poważnie uszkodzone przez wodę, które miasto planowało przeznaczyć do wyburzenia.

Jak do tego doszło?

- Bogatynia jest największym skupiskiem domów przysłupowych w Polsce. Po powodzi rozgorzała dyskusja, czy należy je burzyć, czy jednak próbować odremontować. Wówczas miasto zaproponowało, że jeżeli znajdzie się chętny, to sprzeda nieruchomość za przysłowiową złotówkę. Padły też deklaracje ze strony Ministerstwa Kultury, że jeżeli wpłyną wnioski i będą prawidłowo sporządzone, to jest zielone światło i będą przeznaczane środki na zabezpieczenie i remont zabytkowych domów przysłupowo-zrębowych - relacjonuje Marcin i dodaje:

- Jako że w budynku obok mieliśmy już prawie gotową restaurację, pomyśleliśmy, że obok możemy otworzyć pensjonat.

Tak narodził się pomysł na rozszerzenie działalności i stworzenie kompleksu hotelowo-gastronomicznego, który ostatecznie przyjął nazwę Dom Zegarmistrza.

Dziś w pełni odrestaurowanych budynkach przy Alei Żytawskiej 18 funkcjonuje pensjonat, a w sąsiednim budynku pod numerem 17 działa restauracja o tej samej nazwie. Obie nieruchomości są wpisane do rejestru zabytków.

Katastrofalny stan budynku
Autor: Archiwum prywatne/ Dom Zegarmistrza

Metamorfoza, która objęła cały kompleks

Po zakupie drugiego budynku wraz z dwoma obiektami gospodarczymi (Aleja Żytawska 18) rozpoczęła się ich metamorfoza. Choć początkowo skupiono się na remoncie domu przysłupowego, szybko stało się jasne, że renowacji wymaga cały kompleks.

Wizja była jedna od samego początku i nie zmieniła się przez cały okres realizacji. Staraliśmy się naprawić lub odtworzyć naturalne piękno tych budynków. Dążyliśmy do tego, aby unikać sztucznych materiałów, takich jak na przykład tapety czy wykładziny.

Całe przedsięwzięcie skupiło się więc na możliwie jak najbliższym odwzorowaniu historycznego wyglądu obiektów.

- Ściany są tynkowane tynkami mineralnymi. Widoczne są drewniane belki, które zostały tylko wyczyszczone i na które został nałożony naturalny olej pięknie eksponujący kolor i rysunek drewna. Większość stropów, belek, jak i desek jest oryginalna. Uzupełniliśmy tylko miejsca, gdzie niektóre elementy zostały całkowicie zniszczone przez wodę. Podłogi na piętrze i na poddaszach wyłożone są deskami, które skrzypią. Wszystkie meble to antyki po renowacji, każdy pokój jest inny i ma niepowtarzalne wyposażenie.

Renowacja z pomocą zagranicznych specjalistów

Jednym z największych wyzwań podczas metamorfozy kompleksu okazało się znalezienie odpowiednich wykonawców, którzy podjęliby się odbudowy domów przysłupowych zgodnie z tradycyjną technologią. 

Po stronie polskiej nie było specjalistów zajmujących się tego typu konstrukcjami, a większość firm proponowała nowoczesne rozwiązania, które jedynie imitowałyby oryginał – na przykład budowę w technologii kanadyjskiej.

Właściciele nie mogli i nie chcieli pójść na kompromisy i szukali ekipy, która przywróci budynkom ich autentyczny charakter. 

- Wykonawcę znaleźliśmy w Niemczech, dokładnie w Herrnhut, jakieś 30 kilometrów od granicy z Polską. Uwe Siegert, bo tak nazywa się właściciel firmy, która od lat specjalizuje się w tego typu konstrukcjach, modelowo wykonał wszystko prace związane z naprawą, odrestaurowaniem czy odtworzeniem części konstrukcji drewnianej – wspomina Marcin i wyjaśnia:

- Po stronie niemieckiej znajduje się już bardzo dużo odrestaurowanych domów przysłupowych, stąd doświadczenie przy tego typu pracach. W sumie jest to projekt międzynarodowy (Polska-Niemcy-Czechy) pod nazwą Kraina Domów Przysłupowych, jednak najwięcej prac zostało wykonanych po stronie niemieckiej.

Dwa poważne kryzysy i walka o ukończenie projektu

Prace nad kompleksową renowacją budynków przy Alei Żytawskiej 17 (2006-2014) i 18 (2012-2022) obfitowały w momenty zwątpienia.

- Pierwszy poważny kryzys nastąpił przy pierwszym projekcie. Była nim powódź, gdy na samym końcu inwestycji zostaliśmy kompletnie zalani – podkreśla właściciel.

Kolejne ogromne wyzwanie dotyczyło już drugiego przedsięwzięcia, a dokładnie jego finansowania. Koszty remontu zabytkowego obiektu rosły w zawrotnym tempie, a brak generalnego wykonawcy wymagał koordynowania pracy wielu ekip.

- Największym problemem było skoordynowanie prac i terminów ich wykonania przez poszczególne firmy. Jako że część prac wykonywana była z kredytu, musiało to być realizowane według harmonogramu, który non stop się sypał przez opóźnienia. To z kolei wpływało na możliwość finansowania. W pewnym momencie wszystko było już w takim stanie, że nie wiedzieliśmy, czy uda nam się dokończyć ten projekt.

Ostatecznie prace podzielono na etapy, a przedsięwzięcie udało się zakończyć w 2022 roku.

Dom Zegarmistrza w Bogatyni
Autor: Archiwum prywatne/ Dom Zegarmistrza

Metamorfoza warta miliony – koszty inwestycji

Remont dwóch budynków przysłupowych to inwestycja, której łączny koszt jest ciężki do oszacowania. Niemniej jednak mowa tu już o milionach złotych. Wydatki były ponoszone stopniowo od 2006 roku, a ceny materiałów i robocizny nieustannie rosły.

- Zaplanowanie kosztów jest bardzo trudne i zazwyczaj jeżeli planujesz, że coś będzie kosztowało 50 tysięcy, to kosztuje to 100 lub 120 tysięcy. W pewnym momencie człowiek przestaje liczyć, bo to staje się niepoliczalne i tak naprawdę lepiej nie wiedzieć, ile pieniędzy zostało już w to zainwestowane – przyznaje Marcin.

Należy podkreślić, iż złożoność tego przedsięwzięcia wykraczała poza standardowy remont – należało najpierw zabezpieczyć budynek po powodzi, przeprowadzić prace rozbiórkowe i wzmocnić drewnianą konstrukcję, a dopiero potem rozpocząć proces odbudowy.

- Przy budynku numer 18 szacujemy, że około 90 procent konstrukcji zostało w oryginalnej formie, czyli wyczyszczone, naprawione, zabezpieczone i wstawione na swoje miejsce. Każdy element drewniany miał swój numerek wybity na metalowej blaszce, który został naniesiony na projekt i po naprawie wrócił dokładnie na swoje miejsce. Więc budując nowy dom, masz koszt X, a tutaj przy takiej renowacji X razy 3.

Renowacja zabytków – ogromne wyzwanie, ale i satysfakcja

Odrestaurowanie historycznych budynków to nie tylko kwestia sporych kosztów, ale też ogromnej satysfakcji. Efekty prac są widoczne gołym okiem, można ich dotknąć i poczuć – i właśnie to dla Marcina jest najważniejsze.

Podkreśla, jednak że:

- Tak samo ogromny jak satysfakcja jest problem z tego typu przedsięwzięciami. Na pewno trzeba przygotować się na bardzo duże koszty w przeliczeniu na metr powierzchni, jeżeli chcemy wykonać coś prawidłowo, zgodnie ze sztuką i w miarę sensownym czasie zamknąć projekt. Jeżeli ktoś chciałby to robić samodzielnie i "po pracy", to jest to niewykonalne, przynajmniej dla mnie.

Marcin przyznaje, że służby konserwatorskie nie są przeszkodą, a wręcz pomagają w procesie renowacji.

- Na pewno nie ma co się bać służb konserwatorskich. Oni doskonale wiedzą, że tym budynkom trzeba znaleźć i nadać nową funkcję. Aby nadal istniały, muszą w jakiś sposób odnaleźć się we współczesnym świecie. Oczywiście wiadomo, że należy zabezpieczyć i wyeksponować zabytkowe wartości budynku, remont przeprowadzić zgodnie z wytycznymi konserwatorskimi – tłumaczy.

Dzięki racjonalnemu podejściu oraz niezmierzonym pokładom determinacji właścicielom udało się tchnąć nowe życie w kompleks budynków, które niegdyś były przeznaczone do wyburzenia.

Dziś Dom Zegarmistrza to nie tylko pensjonat i restauracja, ale przede wszystkim świadectwo tego, że warto ratować historyczne budownictwo i nadawać mu nowe znaczenie we współczesnym świecie.

Metamorfoza domów przysłupowych w Bogatyni - zdjęcia

Inne „Metamorfozy na Plus”. Zobacz najbardziej spektakularne przemiany!

W naszym cyklu „Metamorfozy na Plus” odwiedzamy miejsca, w których współcześni wizjonerzy i inwestorzy przywracają do świetności dorobek swoich poprzedników. Do tej pory zwróciliśmy uwagę m.in. na takie obiekty jak odrestaurowane dworce kolejowe, pałace, dworki, budynki fabryczne, świątynie, kamienice i domy jednorodzinne.

Chcesz zobaczyć więcej niezwykłych przemian budowli z całej Polski? Poznaj inne artykuły z cyklu „Metamorfozy na Plus”.

Murator Plus Google News
Autor:
Murowane starcie
Technologie grzewcze – pellet czy gaz? MUROWANE STARCIE