Anna wyremontowała starą leśniczówkę babci. "Taniej byłoby wybudować nowe, ale mnie zupełnie nie o to chodziło"
Są domy, które znaczą coś więcej – opowiadają historie, łączą pokolenia, przywołują wspomnienia. Leśniczówka Anny to jedno z takich miejsc. Zlokalizowana w okolicach Kalwarii Zebrzydowskiej, kiedyś była schronieniem dla jej babci, potem azylem na dziecięce wakacje, aż w końcu stała się domem, który przeszedł gruntowną metamorfozę. Dziś, po latach pracy, leśniczówka zaprasza gości i staje się przestrzenią, w której historia łączy się z nowoczesnością.
Autor: Archiwum prywatne/ Leśniczówka Miód Malina
Spis treści
- Leśniczówka z historią – rodzinne wspomnienia
- Decyzja o remoncie – przypadek czy przeznaczenie?
- Zrujnowana leśniczówka – remont pełen wyzwań
- Nowe życie starego domu – koszty remontu
- Styl, który odzwierciedla osobowość właścicielki
- Lokalizacja, która zyskuje na znaczeniu
- Leśniczówka Miód Malina - zdjęcia
Leśniczówka z historią – rodzinne wspomnienia
Leśniczówka Miód Malina to miejsce, gdzie splatają się losy kolejnych pokoleń. Budynek pierwotnie należał do babci naszej bohaterki.
- Kiedy moja mama i jej rodzeństwo byli już dorośli, babcia podjęła niełatwą decyzję o rozstaniu z mężem. Nie mając dokąd pójść, za wszystkie pieniądze, jakie miała zdecydowała się kupić część leśniczówki– opowiada Anna.
Zakup tej nieruchomości był możliwy dzięki temu, że Lasy Państwowe częściowo wyprzedawały swoje zasoby, a babcia Anny, jako była pracownica szkółki leśnej, miała prawo pierwokupu.
To właśnie w tym miejscu Anna spędzała dzieciństwo – letnie miesiące pełne zabaw na świeżym powietrzu i zimowe ferie przy kaflowym piecu.
Gościłyśmy tu wraz z siostrą, a czasem też kuzynką, obowiązkowo w każde ferie i wakacje. Pamiętam proste dziecięce zabawy jak robienie kanapek z liści i błota, skakanie po pniach z wyrębów, przyglądanie się krowie, która pasła się na łące obok. Były też dni pracowite i wtedy szłyśmy do lasu po drzewo, zbierać borówki lub po liście lipy na herbatę. Pamiętam też, jak wieczorami babcia gotowała kolację na piecu kaflowym, w małym rondelku grzała mleko, smażąc na patelni chleb obtoczony w jajku i cukrze. Kiedy kładłam się spać, prosiłam babcię, żeby opowiedziała mi bajkę, a ona wymyślała jakąś opowieść "ot tak".
Decyzja o remoncie – przypadek czy przeznaczenie?
Choć Anna zawsze czuła sentyment do tego miejsca, przez długi czas nie planowała w nim większych zmian. Wszystko zaczęło się od tego, że babcia podarowała jej swoją część leśniczówki. Reszta budynku należała do emerytowanego leśniczego, który o niego nie dbał i przez lata doprowadził go do ruiny.
- Kiedy leśniczy zmarł, mój tata rozpoczął proces odkupywania udziałów w nieruchomości od spadkobierców. Część za częścią odkupowałam leśniczówkę i zgadzałam się z tatą, że tylko całość jest coś warta, ale zupełnie tego nie czułam. Bardziej skupiłam się na pracy i wyjazdach zagranicznych z nią związanych – opowiada Anna.
Przełom nastąpił, dopiero gdy zapragnęła w swoim życiu jakiejś zmiany.
- Minęło trochę czasu, babcia z racji wieku przeniosła się do mojej mamy, ja miałam już jakieś oszczędności. Dokładnie wtedy potrzebowałam "coś" zrobić w życiu. Myślałam o remoncie leśniczówki, a ponieważ nigdy nie było tam bieżącej wody, postanowiłam zacząć od studni - nie ma wody, to wystawiam na sprzedaż, jest woda wówczas remontuję. Jak wyszło, to już widać – śmieje się.
Polecamy także: Kamienica pod Błękitnymi Podkowami we Wrocławiu. Podczas remontu odkryli, że na fasadzie jest bóg Merkury
Zrujnowana leśniczówka – remont pełen wyzwań
Stan domu pozostawiał wiele do życzenia. Budynek wymagał generalnego remontu, a każdy etap prac odsłaniał kolejne problemy.
- To była niekończąca się seria wyzwań. Pierwszym z nich było sprzątnięcie rzeczy nagromadzonych przez kilkadziesiąt lat, w domu i na strychu tak, aby w ogóle móc zobaczyć, z czym się mierzę – wspomina Anna.
Następnym krokiem była wymiana dachu, by uchronić budynek przed dalszym niszczeniem. Potem przyszła kolej na ściany – po zerwaniu tynków Anna odkryła bale.
- Podłoga na strychu okazała się być glinianym klepiskiem o grubości 20-30 cm. Myślę, że tylko przez moje ręce przewinęło się kilka ton gliny, a miałam do pomocy pracowników – dodaje.
W tym trudnym momencie dołączył do niej Łukasz – wtedy jeszcze chłopak, dziś narzeczony.
Na obecny stan leśniczówki pracowaliśmy razem. Najlepsze co mnie w życiu spotkało, to jego obecność w tym ogromnym chaosie.

Nowe życie starego domu – koszty remontu
Choć konstrukcja budynku nie wymagała dużych ingerencji, zakres remontu był ogromny.
- Wielu wykonawców mówiło mi, że taniej byłoby wybudować nowe, ale mnie zupełnie nie o to chodziło – podkreśla Anna.
Lista prac obejmowała między innymi ocieplenie dachu i ścian, wymianę okien, nowe instalacje, przyłącz gazu, renowację elewacji i budowę ganku od podstaw. Każdy etap wymagał nie tylko dużych nakładów finansowych, ale też kreatywności w rozwiązywaniu problemów.
- Nie tyle "nie zdecydowałam się" na architekta, co naprawdę nie było chętnych do podjęcia się tego zadania. Dlatego wiele godzin ślęczałam nad kartką uzbrojona w linijkę, ołówek i zdrowy rozsądek. Mając już gotowy plan, zwróciliśmy się do znajomych fachowców, zaprzyjaźnionych z wcześniejszych lat. Nie mieliśmy jednak tylko jednej firmy, która zrobiła wszystko kompleksowo. Nie raz, żeby było taniej, pracowaliśmy razem z wykonawcami, my jako siła robocza, a oni jak mózg operacji.
Choć trudno dokładnie oszacować całościowy budżet, właścicielka szacuje, że nakłady finansowe wyniosły około 450-500 tysięcy złotych.
- Zainwestowałam w remont wszystkie oszczędności, a przez kolejne trzy lata dokładaliśmy do niego każdą nadwyżkę z wypłat, prowadząc bardzo oszczędny tryb życia – przyznaje.
Zobacz: PRL-owskie kostki i stare stodoły jak nowe! TOP 5 metamorfoz 2024 serwisu Murator
Styl, który odzwierciedla osobowość właścicielki
Jak wygląda wnętrze Leśniczówki Miód Malina? Czy Anna zachowała oryginalny, rustykalny charakter leśniczówki? Niekoniecznie.
- Nie pamiętałam tego miejsca jako "przaśnej chaty" i nie chciałam przekłamywać rzeczywistości. Jeśli chodzi o inspirację, to też na niczym się nie wzorowałam. Wnętrza są totalnie moje. Chciałam, żeby było klasycznie, prosto i czysto, a jednak przytulnie. Mimo że kocham wnętrza rodem ze skansenów, to jednak postawiłam na "gładkość", tak aby nadmiar rzeczy nie rozpraszał – wyjaśnia.
Dzięki temu udało jej się stworzyć przestrzeń, która jest funkcjonalna, ale jednocześnie zachowuje ducha starej leśniczówki.
Lokalizacja, która zyskuje na znaczeniu
Leśniczówka znajduje się niedaleko Kalwarii Zebrzydowskiej, Lanckorony i Krakowa – miejsc z bogatą historią i wyjątkowym klimatem.
- Dla mnie to są okolice, wokół których kręci się całe moje życie. Mimo że nie można odmówić im uroku, ja widzę je raczej jako dobry chleb powszedni. Tak naprawdę na nowo odkrywam jakie to cudowne miejsce, kiedy mam okazję opowiedzieć gościom o okolicy, o historii, legendach czy ciekawych wydarzeniach z tego regionu. Kalwaria jest wyjątkowa, ponieważ od zawsze przybywali tu ludzie-pielgrzymi, całe rodziny i pokolenia z dziada pradziada. Mimo że nie jest to ten sam tłum co 20 lat temu, to naprawdę miejsce jest magiczne, bo każdy kto przychodził modlić się tutaj i o coś prosić, zostawił jakąś cząstkę siebie – przyznaje.
Leśniczówka to dla Anny nie tylko biznes, ale przede wszystkim miejsce, w którym chce pielęgnować ducha gościnności.
Bardzo bym chciała, żeby Leśniczówka na nowo stała się miejscem, gdzie ludzie dzielą się dobrymi rzeczami. To nie musi być nic wielkiego, wystarczy, że spacerujący przez las i mijający leśniczówkę będą czuli, że mogą przysiąść u nas na ławce lub na studni pod oknem, że uda się pożartować, że ktoś idący z psem dostanie miskę wody dla czworonoga. Kiedy publikowałam pierwsze posty w mediach społecznościowych, kontaktowali się ze mną różni ludzie znający to miejsce i pisali, że mieszkała tam starsza Pani, która poczęstowała wodą z sokiem, u której można było kupić miód. Moim marzeniem jest, żeby znowu tak było – podsumowuje.
Patrząc na to, co już udało się Annie osiągnąć, można być pewnym, że właśnie tak będzie.
Leśniczówka Miód Malina - zdjęcia
Autor: Archiwum prywatne/ Leśniczówka Miód Malina
Przeczytaj także: Po domu latały ptaki, skakał szympans, dzikie koty. Warszawska willa Pod Zwariowaną Gwiazdą, dom dyrektora ZOO
Autor: Szymon Starnawski / Grupa Murator