Spis treści
- W poszukiwaniu świętego spokoju
- Od dziecięcego entuzjazmu do trudnej rzeczywistości
- Siła zaklęta w ludziach i tradycji
- Duma i satysfakcja z metamorfozy
- Sielsko – oaza spokoju na Lubelszczyźnie
- Metamorfoza starej chaty w Lipsku-Polesiu. Zdjęcia
W poszukiwaniu świętego spokoju
Dominika i Szymon (ig: sielsko_lipsko) od lat marzyli o własnym, spokojnym miejscu w otoczeniu natury. Mieszkając w ciasnym bloku na trzecim piętrze w Zamościu, zaczęli myśleć o kupnie działki, na której mogliby zbudować dom i uciec od miejskiego zgiełku. Jak się jednak okazało, droga do realizacji tego marzenia nie była wcale prosta.
Wszystko zaczęło się początkiem 2019 roku, kiedy Szymon natrafił na ogłoszenie o sprzedaży starego domu. Rozpadająca się chatka położona była w lasach Lipska Polesia, między Zamościem a Krasnobrodem.
Wiosną 2019 roku natrafiłem na ofertę sprzedaży starej, małej, niszczejącej, otulonej lasem ruinki. Pojechałem na miejsce, 2 kilometry drogą przez las. No i przepadłem. Zakochałem się w tym miejscu i klimacie - wspomina Szymon.
Nieco trudniej było przekonać do pomysłu Dominikę.
- Miała zdecydowanie mniej entuzjazmu. Zaczęły się pytania. Po co nam to, czy to się w ogóle da wyremontować, a do asfaltu daleko, dojazd słaby… .
Szymon jednak nie odpuszczał. Przekonywał żonę, że drugiej takiej okazji nie będzie. W końcu kupili półhektarową działkę z niemal 100-letnią chatką do kompletnego remontu – nie wiedząc jeszcze, jak wielką przygodę przyniesie im to miejsce.
- Zobacz także: Odnaleźli starą chatę w sercu lasu i ją wyremontowali. Metamorfoza leśnej brdy w Beskidzie Niskim
Od dziecięcego entuzjazmu do trudnej rzeczywistości
Nabywając stary budynek, byli przepełnieni optymizmem, ale jak sami przyznają – było to z ich strony naiwne.
– Kupując domek, wszystko wydawało nam się proste i łatwe. Można powiedzieć, że byliśmy "świeżakami" w temacie starych domów i nie zdawaliśmy sobie do końca sprawy, na co się porywamy. Sądziliśmy, że do wymiany jest część jednej podwaliny oraz jedna ze ścian, a komin i dach są do naprawy. Pestka, ogarnie się! Byliśmy świadomi, że na miejscu nie ma studni, instalacji wodno-kanalizacyjnej, a instalacja elektryczna działa na starych aluminiowych przewodach i jest do wymiany – przyznaje Szymon.
Rzeczywistość szybko zweryfikowała ich entuzjazm. Konieczna okazała się całkowita wymiana podwalin, aby drewno mogło równo pracować, co wiązało się także z budową nowej podmurówki. Wymiana bali ściennych również nie była prosta – potrzebowali drewna o takiej samej grubości, jak w oryginalnej konstrukcji, co oznaczało poszukiwanie „dawcy” w postaci innego starego domu.
Nieoczekiwane wyzwania zaczęły się pojawiać tak naprawdę na każdym etapie. Za radą fachowców zdecydowali się na wymianę konstrukcji dachu i pokrycie go posiadaną dachówką - oryginalne elementy pokrycia uzupełnili fragmentami z odzysku, które udało im się kupić z kilku rozbiórek w okolicy.
Zerwanie podłogi ujawniło uszkodzone legary, więc musieli wykonać nową posadzkę i podłogę. Zmienili także przyłącze energetyczne z napowietrznego na ziemne, by zwiększyć bezpieczeństwo w leśnym otoczeniu.
– Kolejne „rozszerzenia" pierwotnego planu pojawiły się przy instalacji wodnej. Zamiast tradycyjnego szachtu zdecydowaliśmy na budowę piwniczki, nazywanej też często ziemianką. Piwniczka powstała na studni głębinowej, w środku umieściliśmy instalację hydroforową. W międzyczasie zrodził się też pomysł, żeby na działce umieścić budynek gospodarczy. Kupiliśmy i przenieśliśmy stary, przedwojenny spichlerz. I tak co jakiś czas, nasze założenia były aktualizowane. A to taras by się przydał, a to balia, to leszczyny za dużo – relacjonuje Szymon.
Siła zaklęta w ludziach i tradycji
Do doprowadzenia bryły budynku do stanu używalności zatrudnili ekipę remontową, ale większość pozostałych prac wykonywali z pomocą rodziny i znajomych.
– Otacza nas cała masa dobrych fachowców i fajnych ludzi, którzy znają się na swojej pracy i służą dobrą radą. Muszę też wspomnieć, że mój tato jest stolarzem. Wykonał ogrom roboty, między innymi: podłogi, schody, schodki, okiennice, barierki, nowe drzwi oraz odnowił starte drzwi wejściowe i wewnętrzne. Bardzo dużo prac wykonaliśmy również sami – mówi Szymon.
Urządzając wnętrza, właściciele kierowali się przede wszystkim chęcią zachowania wiejskiego klimatu.
– Bardzo nam zależało, żeby utrzymać klimat starej chaty. Żeby w środku poczuć się jak w domu u babci, aby to miejsce przywoływało wspomnienia. Chcieliśmy stworzyć przytulną, a zarazem funkcjonalną przestrzeń. Nie mieliśmy na celu stworzenie typowego skansenu.
Wiele elementów wyposażenia pochodzi z odzysku lub z rodzinnych pamiątek.
- Kredens kuchenny kupiliśmy ze starej chaty za Józefowem, przeznaczonej do rozbiórki. Sprzedawała go dziewczyna, która odziedziczyła domek po babci. Tam też kupiliśmy stare łóżka, które stoją u nas w izbie. Meble musiały przejść renowację, ale wyglądają pięknie.
Szukanie przedmiotów z duszą było dla nich niezwykle ważne.
- Mamy cztery stare krzesła gięte z fabryki mebli bukowych Fuchs, działającej po I wojnie światowej w Zamościu przy ul. Okrzei. To naszym zdaniem prawdziwe perełki. Stół kuchenny kupiliśmy w Suchowoli. Nie był za ładny. Oczyściliśmy nogi ze starej farby, blat wyszczotkowaliśmy. Efekt był świetny, na blacie ukazała się piękna struktura: dziurki po robakach i widoczne gwoździe. Gięty wieszak i dywan to pamiątki po babciach. Stół w izbie, przez wiele lat stał u rodziców na strychu, teraz znowu jest używany. Półeczki w kuchni to ręczna robota mojego taty.
Podczas procesu aranżacji ogromną wagę przywiązywali do najdrobniejszych detali, aby maksymalnie odtworzyć wnętrze starej chaty.
- Nawet zamek do drzwi kupiliśmy skrzynkowy z 1976 roku, żeby pasował do klimatu. Podobnie jak stare mosiężne klamki.
Znajomi i sąsiedzi często pomagali – ktoś oddał stare deski na taras, ktoś inny podarował zabytkowe szklanki czy radio. Co jak przyznają właściciele, było niezwykle miłe.
Duma i satysfakcja z metamorfozy
Po czterech latach pracy Sielsko stało się miejscem, które w pełni odzwierciedla ich marzenia.
Wysłuchaliśmy wielu opinii, że chatka nadaje się tylko na rozpałkę, że taniej będzie rozebrać, że to się nie opłaca.
Choć remont pochłonął około 250–300 tysięcy złotych i trwał cztery lata, efekt przerósł ich oczekiwania.
– Mamy ogromną satysfakcję, że domek udało się uratować. To był już ostatni dzwonek na jego remont. Jesteśmy dumni, że nie słuchaliśmy tych "dobrych rad", że w domku ponownie zagościło życie.
Każdy detal, od odrestaurowanych belek po starannie dobrane dekoracje, świadczy o ich ogromnym zaangażowaniu w tworzenie tej wyjątkowej przestrzeni.
Sielsko – oaza spokoju na Lubelszczyźnie
Aktualnie Sielsko to miejsce stworzone dla tych, którzy pragną uciec od zgiełku miasta i zanurzyć się w naturze. Do asfaltowej drogi prowadzi ponad dwukilometrowa, leśna ścieżka, a wokół domku roztacza się gęsty las, który zapewnia prywatność.
– Ciszę zagłusza tu jedynie śpiew ptaków i szum drzew. Mamy tu prawdziwy sielski spokój – podsumowuje Szymon.
Metamorfoza starej chaty w Lipsku-Polesiu. Zdjęcia
Przeczytaj także: Kąpiel z Alfonsem Muchą? Tylko w tej willi! Zobacz, jak secesyjny budynek w Górach Izerskich odzyskał dawny blask
