Odnaleźli w sercu lasu zapomnianą przez wszystkich chatę i ją wyremontowali. Metamorfoza brdy w Beskidzie Niskim
W głębi Beskidu Niskiego, pośród drzew stała zapomniana chatka, o której istnieniu nie wiedzieli nawet mieszkańcy pobliskich wsi. Marcin i Ewa dostrzegli w niej coś wyjątkowego i zapragnęli ją kupić. Po trzech latach ciężkiej pracy zamienili ruinę w przytulne schronienie, które dziś stało się dla nich prawdziwym azylem. Jak wyglądała ich droga do wymarzonego domu w sercu dzikiej natury?
Autor: Archiwum prywatne/ Chata Szyszka
Spis treści
- Z miłości do Beskidu – jak znaleźli swój azyl?
- Zrujnowana chata z potencjałem – początki remontu
- Artystyczna wizja wnętrz i praca własnych rąk
- Z domowego azylu do miejsca dla gości
- Beskid Niski – dzikość natury, cisza i niepowtarzalny klimat
- Chata Szyszka - zdjęcia
Z miłości do Beskidu – jak znaleźli swój azyl?
Decyzja o przeprowadzce do Beskidu Niskiego dojrzewała w Marcinie i Ewie (ig:chata.szyszka) już w młodzieńczych latach. Po ukończeniu studiów w Krakowie postanowili wrócić do rodzinnych stron Marcina – Gorlic. To właśnie wtedy bezpowrotnie zakochali się w Beskidzie Niskim.
Przez lata eksplorowaliśmy Beskid, poznając wspaniałe tereny, wędrując pieszymi szlakami lub odwiedzając opuszczone łemkowskie wsie. Poznaliśmy wiele barwnych osób z regionu, które zaraziły nas ogromną miłością do tego miejsca - wyjaśnia Ewa.
Z czasem pojawiło się marzenie o własnym miejscu na ziemi – początkowo szukali działki pod budowę niewielkiego domu, który miał być ucieczką od miejskiego zgiełku. Po dwóch latach poszukiwań przypadkiem trafili na opuszczoną chatkę w środku lasu.
Dom wydawał się niemal zapomniany i co ciekawe nawet mieszkańcy wsi nie wiedzieli o jego istnieniu.
- Odwiedziliśmy to miejsce kilkukrotnie i stwierdziliśmy ze to jest TO. Podczas naszych wizyt nigdy nie natrafiliśmy na właścicieli, więc postanowiliśmy nakleić kartkę „Kupię” z dołączonym numerem telefonu. Po ponad pół roku odezwał się do nas właściciel i tak rozpoczęła się nasza przygoda z Szyszką – dodaje Marcin.
Przeczytaj: Drewniany spichlerz z 1930 miał iść na opał. Agnieszka i Kamil go uratowali
Zrujnowana chata z potencjałem – początki remontu
Budynek miał ponad dwadzieścia lat, ale nigdy nie został ukończony. Jak przyznaje Ewa, z zewnątrz wyglądał na zaniedbany, ale wnętrze skrywało w sobie potencjał, który wystarczyło wydobyć.
- Do domu został doprowadzony prąd i woda, lecz nie było instalacji. Prąd rozciągnięty był przedłużaczami na trzech poziomach, a jedyny kran usytuowany był obok niedziałającej ubikacji. W niczym nam to jednak nie przeszkadzało, bo już od dawna byliśmy zdecydowani na zakup.
Uzbrojeni w ogromne pokłady determinacji Ewa i Marcin rozpoczęli gruntowny remont.
- Poprzedni właściciel, postanowił wybudować we własnym zakresie murowany parter, na którym firma zewnętrzna postawiła klasyczną brdę, dzięki czemu uzyskaliśmy dodatkowe 35 m² przestrzeni. Dom wymagał dużego remontu, wymiany oraz wykucia dodatkowych okien, przeszklenia na środkowym poziomie. Zdecydowaliśmy się również na odkopanie tyłu budynku oraz dorobienie dodatkowego wyjścia bezpośrednio z kuchni. Dzięki temu powstał taras, który ma około 35 m² - relacjonuje Ewa.
Wśród niezbędnych prac znalazła się również wymiana wspomnianych wcześniej instalacji oraz pokrycia dachowego, a także ocieplenie budynku.
- Wszystkie prace remontowe wykonaliśmy sami. Dzięki wielu przyjaciołom udało się nam w przystępnych cenach zakupić niezbędne materiały takie jak: okna, płytki, armaturę czy wełnę na ocieplenie. Zaprzyjaźniony tartak we wsi Lipinki, niezwykle pomógł nam w zakupie drewna. Właściciel specjalnie sprowadził deski na elewację z Podhala, które są w nietypowym dla naszego regionu wymiarze. W tym miejscu bardzo dziękujemy wszystkim, którzy pomogli nam w zakupie materiałów – bez Was prawdopodobnie by się nie udało.
Artystyczna wizja wnętrz i praca własnych rąk
Marcin i Ewa są artystami, dlatego od początku mieli jasną wizję, jak powinien wyglądać ich dom. Skupili się na detalach, które miały nadać wnętrzu niepowtarzalny charakter.
Co więcej, własnoręcznie opalali i malowali deski elewacyjne, tworząc unikatową strukturę drewna. Zbudowali przesuwne drzwi do łazienki, zabudowę schodów, a także bar w kuchni.
Pomoc znajomych i rodziny oraz własna praca pozwoliła im nie tylko zrealizować autorskie pomysły, ale też znacząco obniżyć koszty. Cały remont pochłonął około 200 tysięcy złotych, a prace ze względu na gospodarczy system trwały 3 lata.
- Z racji tego, że obydwoje pracujemy, mogliśmy remontować dom w weekendy i po pracy. Całość trwała niespełna trzy lata. Większość prac mąż wykonywał popołudniami, w pojedynkę - przyznaje Ewa.
Z domowego azylu do miejsca dla gości
Pierwotnie chatka miała być wyłącznie ich prywatnym miejscem odpoczynku. Jednak z czasem znajomi zaczęli namawiać ich na wynajem. Zainspirowani tym pomysłem, Ewa i Marcin postanowili podzielić się swoim kawałkiem Beskidu z innymi.
Aby uczynić pobyt w Szyszce jeszcze bardziej wyjątkowym, zbudowali balię ustawioną pod gołym niebem, by nocą można było podziwiać gwiazdy oraz miejsce, gdzie można rozpalić ognisko.
Na tym jednak nie poprzestają.
- W najbliższych planach mamy budowę zewnętrznej sauny oraz łóżka wiszącego pomiędzy drzewami po to, aby każdy z nas i naszych gości mógł maksymalnie wypocząć, słuchając odgłosów ptaków lub podziwiając otaczająca przyrodę.
Zobacz również: Domy przysłupowe w Bogatyni. Renowacja Domu Zegarmistrza - od ruin do pensjonatu za miliony złotych
Beskid Niski – dzikość natury, cisza i niepowtarzalny klimat
Region Beskidu Niskiego skradł ich serca, ponieważ jest inny niż popularne kurorty górskie. To miejsce, które pozostaje dzikie i autentyczne.
To raj dla tych, którzy lubią odkrywać historie: stare cerkwie, opuszczone łemkowskie wsie oraz tajemnicze doliny, w których kiedyś tętniło życie. Brak Tu wielkich kurortów i tłumów na szlakach, dzięki temu jest dużo miejsca na wszechobecne lasy, łąki pełne kwiatów, a jesienią efektowne wrzosowiska.
Trzy lata ciężkiej pracy sprawiły, że zaniedbana chatka wtopiła się w dzikość Beskidu Niskiego, stając się miejscem pełnym ciepła i harmonii. Dziś to ich schronienie, ale także azyl dla tych, którzy szukają ciszy, prostoty i bliskości natury.
Chata Szyszka - zdjęcia
Autor: Archiwum prywatne/ Chata Szyszka
Przeczytaj także: Łupiny konoidalne na kombajnach. Nowy zabytek Warszawy to industrialny unikat
Autor: Szymon Starnawski / Grupa Murator
