Dom jak stacja kosmiczna, w którym ważnym materiałem wykończeniowym jest trawa
Bryła, a właściwie dwie połączone bryły – jedna pod dachem dwuspadowym, druga pod płaskim – są przedłużeniem zbocza. Zielona linia traw spływa ze skośnej połaci na poziomą płaszczyznę dachu i łączy obie części budynku. A architektura zrasta się z krajobrazem i wtapia w okoliczne trawy.
Patrząc na realizację projektu, trudno uwierzyć w to, jaki był jego początek. Podczas pierwszej rozmowy inwestorzy utrzymywali, że chcą wybudować skromny, niezbyt duży, weekendowy dom dla rodziny 2+2. Taki, który dobrze wpisze się w klimat miejsca, ale jednocześnie będzie nowoczesny, z dużymi przeszkleniami.
A jednak – mając z pozoru niewygórowane oczekiwania – zgłosili się do pracowni znanej z projektów wyróżniających się dużym rozmachem, na stronie której czytamy: „… w pracy szukamy zawsze tego, co wyjątkowe i unikalne. Staramy się pracować według zasady, że jedyne, co nas ogranicza, to wyobraźnia”. A gdy patrzy się na pokazane na stronie internetowej projekty, widać, że nie jest to wielkie ograniczenie.
Już w pierwszej fazie projektowania domu okazało się, że założona wstępnie przez inwestorów powierzchnia przy oczekiwanym przez nich programie funkcjonalnym jest stanowczo za mała. Dom rozrósł się do blisko 450 m2.
GALERIA: zobacz zdjęcia tego nietypowego domu
Autor: Paweł Ulatowski
Z tej perspektywy architektura przypomina stację kosmiczną
Ze względu na duże rozpiętości konstrukcja dachu dwuspadowego jest stalowa, a całej bryły – żelbetowa, połączona ze stalowymi słupami. Projektantowi zależało na zastosowaniu takich słupów ze względu na ich smukłą linię. Przez to w znacznie mniejszym stopniu wpływają one na wewnętrzną przestrzeń niż masywne żelbetowe. – Trudne architektonicznie i wykonawczo było złączenie dwóch budynków ze sobą – mówi Przemysław Olczyk. Poza obiektywnymi trudnościami w trakcie projektowania pojawiły się też subiektywne. – Gdy już projekt był skończony, klient podjął decyzję o podwyższeniu parterowej części dziennej o 15 centymetrów. Musieliśmy przerysować cały projekt, bo dotychczasowa geometria budynku przestała mieć jakikolwiek sens – mówi architekt. Kolejne ważne rozwiązanie wpływające na czystość kompozycji to podwójny dach zamknięty. Płyty betonowe to tylko zewnętrzna warstwa – ozdoba. Oczywiście, woda opadowa może po nich spływać, ale jej główne odprowadzenie jest pod płytami, na połaciach wykończonych membraną wierzchniego krycia i specjalnymi uszczelniaczami, aby nie było przecieków.
Zobacz też:
„Precyzja” – taka mogłaby być druga nazwa tego projektu i realizacji.
Dom z założenia miał uszanować piękno miejsca, nie stać się wykrzyknikiem w pejzażu. Uszanował! Zielona linia traw, od której wywodzi się nazwa nadana projektowi przez architekta: Green Line, zaczyna się jeszcze przed budynkiem, na trawiastym zboczu, biegnie przez dachy domu, drugą częścią zbocza i kończy się aż przy linii brzegowej jeziora. Zapewne dlatego przejeżdżając obok działki, łatwo tego domu nie zauważyć. W oddali majaczy tylko dwuspadowy zielony dach zlewający się z okoliczną trawą. O zmroku rozświetlają go szczyty budynku przesączające światło z wnętrza. Wtedy jawi się subtelnym znakiem na tle rozległych łąk i pól.
Polecany artykuł:
Zaskakująca przejrzysta kompozycja
Warmia, rozległe pola, łany zbóż, gdzieniegdzie domy – rozsiane z umiarem, niezmieniające dzikiego charakteru pejzażu. Dwuspadowy, porośnięty trawą dach idealnie tu pasuje. Tylko subtelne pasy okien sugerują, że jest to natura połączona z nowoczesnością. Za fałdem ziemi porośniętym trawą jest druga część bryły – z dachem płaskim, będącym przedłużeniem dwuspadowego. Kształt bryły domu stał się uzupełnieniem topografii terenu. Właściwie dwie połączone bryły – jedna pod dachem dwuspadowym, druga pod płaskim – są przedłużeniem zbocza. Wizja takiej formy zrodziła się szybko. – Gdy popatrzyłem na działkę, od razu wiedziałem, co trzeba zrobić – wspomina architekt Przemysław Olczyk. – Parcela była rozległym polem, które na końcu w jednym rogu mocno opada – niemal na wysokość, a raczej głębokość, kondygnacji. To mnie zainspirowało, aby tam włożyć budynek. To był początek koncepcji. Powstała bryła na planie litery L z jednej strony jest dopełnieniem ukształtowania terenu, z drugiej nawiązuje do tradycyjnego sposobu organizowania gospodarstw na Warmii i Mazurach. Do tradycyjnej wiejskiej zabudowy w tym regionie nawiązuje także, widoczny z drogi, kształt dwuspadowego dachu z połaciami nachylonymi pod kątem 35o. Parterowa część budynku jest na wskroś nowoczesna – niemal całkowicie przeszklona, także w narożniku. Przeszklenie jest spektakularne – na przestrzał. Za taflami szkła znajduje się atrium pozwalające domownikom przebywać na zewnątrz i jednocześnie schronić się przed silnymi w tym rejonie wiatrami. Atrium jest wyjątkowe – jego przestrzeń z dwóch stron ograniczają zielone zbocza schodzące do poziomu tarasowej posadzki. Oglądane z góry przez osoby spacerujące po zielonym dachu zdaje się wyrwą w ziemi. To bardzo nowoczesna wyrwa – domknięta szklanymi ścianami, z prześwitem na taflę pobliskiego jeziora. Kompozycja jest zaskakująca, ale jednocześnie bardzo przejrzysta i logiczna. Taki jest efekt połączenia wyobraźni z racjonalnym podejściem do projektowania – charakterystyczny dla projektów tej pracowni.
Trawa jako „budulec”
Najważniejszym materiałem wykańczającym bryłę z zewnątrz jest... trawa, i rozchodnik odporny na ewentualny niedostatek wody. Zielone są tu nie tylko dachy. Szklane elewacje też są „porośnięte” trawą, bo pokazują trawiaste zbocze przy atrium. Zanurzoną w zieleń bryłę na stronę nowoczesności przeciągają pojawiające się na elewacjach szkło, aluminium, kompozytowe alucobondy, spiek kwarcowy oraz beton na części dachu. Z drugiej strony drewniane, tworzące ażur lamele ułożone w szczytach dachu subtelnie nawiązują do tradycji. Jednak w tym przypadku znaczenie ma nie tylko drewno, jako tradycyjny materiał, ale także wspomniany ażur ukazujący wzór przecinających się elementów konstrukcyjnych. To wzór, który nasuwa skojarzenia z rysunkiem dobrze znanym z murów pruskich, charakterystycznych dla regionu.
Jak bryła domu staje się elementem wnętrz
Dom – dwie parterowe, połączone bryły, spięte klatką schodową i pomieszczeniem technicznym w przyziemiu – architekt wyraźnie rozdzielił funkcjonalnie. W budowli nowoczesnej, z dachem płaskim, jest część dzienna (salon zlewający się z jadalnią i kuchnią), łącząca się z długim holem biegnącym wzdłuż atrium. W bryle przekrytej dachem dwuspadowym jest rozbudowana strefa nocna, komfortowo, podwójnie połączona (przez sypialnię i łazienkę) z tarasem oraz schodami prowadzącymi do atrium. Szczególnie ważne jest to, że przebywając we wnętrzu domu, można patrzeć na niego z zewnątrz. To niespotykane podejście, ale jednocześnie typowe dla projektów Mobiusa. – Zawsze zależy nam na takim kształtowaniu przestrzeni, by była możliwość odbioru architektury również z wnętrza domu. To naczelny element pracy nad projektem, który pozwala inwestorowi „mieć ciastko i – na co dzień – je jeść” – mówi architekt Przemysław Olczyk. Dzięki temu nieszablonowemu podejściu z przestronnej strefy dziennej można patrzeć na dwuspadowy dach domu z zagłębionymi w połaci tarasami, schody, które sprawiają wrażenie prowadzących niemal do nieba (na pewno prowadzą do sypialni) i atrium. Widok z części nocnej zdaje się jeszcze bardziej interesujący. Widzimy płaski, zielony dach, który grubą linią wyznacza granice atrium, a pod nim przeszklone ściany części dziennej. Najciekawszy staje się o zmroku, kiedy z jednej perspektywy widzimy architekturę i jej trzewia. Uderza kosmiczny widok z trawą w roli głównej. W tym miejscu wypada wspomnieć o drugim, oprócz regionalnej zabudowy, nasuwającym się skojarzeniu – o przeniesieniu na przyziemny architektoniczny grunt pejzaży pasujących do stacji kosmicznych, choćby z „Solaris” Stanisława Lema. W powieści tej pojawia się zresztą wyrażenie „trawa kosmosu”. I tak oto dochodzimy do sedna sprawy. Mamy do czynienia z wyjątkowym projektem, w którym łączą się dwa odległe intelektualnie światy: jeden odwołujący się do wiejskiej tradycji, drugi przywołujący skojarzenia z jakimś tworem futurologicznym.
Wnętrza domu specjalnie potraktowane
Przez fakt, że bryłę można oglądać z wnętrza domu, wewnętrzna przestrzeń wymagała specjalnego potraktowania i wykończenia. Te same materiały wykończeniowe przewijają się przez elewacje i pomieszczenia. Do wielu wnętrz weszły ażury z drewnianych lameli z taką samą ozdobną podkonstrukcją, jaką widać w szczytach domu. Są w holu, kuchni, łazience, sypialniach. Takie same płyty ze spieku kwarcowego jak na elewacjach pojawiają się na ścianie kominkowej i w łazience. Tapeta w sypialni przypomina betonowe płyty na dachu. Spójność i konsekwencja są bardzo istotne w wykończeniu całości. Ale jest coś równie ważnego. – Inwestorzy zapytani o to, jaki ma być charakter wnętrz, odpowiedzieli krótko:„ma współgrać z charakterem miejsca i nie być modny” – wspomina Przemysław Olczyk.Na tę bezczasowość pracuje też klimat miejsca, w który wpisuje się wykończenie. Nowoczesne technologicznie materiały przywołują charakter dawnych regionalnych chat. Fornirowane płyty stają się nowym-starym drewnem, spieki kwarcowe – kamieniem, a ceramiczne płytki naśladują te stare, znane z polskich chat – ręcznie malowane. A głębokie misy łazienkowych umywalek przywołujące skojarzenia z wiejskimi wiadrami.
***
Przygotowanie projektów koncepcyjnego, budowlanego i wykonawczego zajęło 6 miesięcy. Tym razem jednak nie skończyło się na przekazaniu ich inwestorom. Pracownia świadczy nietypowe jak na nasze realia usługi – zajmuje się inwestorstwem zastępczym i sporządzaniem kosztorysów kontrolujących wykonalność projektów w ramach założonego budżetu. – Na dziesięć przygotowanych projektów siedem prowadzimy do końca i oddajemy domy pod klucz – mówi Przemysław Olczyk, architekt i właściciel pracowni Mobius. Ten dom Mobius budował od A do Z, łącznie z wykończeniem wnętrz. W ten sposób nadzór autorski na budowie został połączony z inwestorskim. Pracownia zajęła się też procedurami urzędowymi i budżetem.
Czas na happy and. Po 2 latach od symbolicznego wbicia łopaty budynek był gotowy do zamieszkania. Nie tylko oryginalny, nietuzinkowy, ale też perfekcyjnie wykonany. Tak oto projekt „nie z tej ziemi” doczekał się realizacji na swoją miarę. Oczywiście można zazdrościć, ale lepiej podziwiać. Bo naśladować trudno.
Więcej informacji, zdjęć i plany domu znajdziesz w listopadowym numerze Muratora. Poza tym w magazynie:
> Planuj, licz, buduj - Okna
> Ściany szkieletowe - gdzie stosować, z czego budować
> Dom na działce bez mediów - budowa domu autonomicznego
> Ogrzewanie łazienki - na 4 sposoby
> Ulga a dotacja na termomodernizację - jak się z nich rozliczyć w urzędzie skarbowym
> Rekomendacje: impregnaty do drewna konstrukcyjnego
> Hydroizolacja dachu płaskiego
> Połączenie schodów ze stropem