Remontują dom przysłupowy w Wolimierzu. To 300-letnia perełka z gliny, kamienia i drewna z widokiem na Góry Izerskie

2025-08-19 15:00

Wolimierz znali od lat, bo tutaj osiedli ich znajomi i przyjaciele. Nie przypuszczali, że i oni zwiążą swoje losy z tą małą wsią z widokiem na Góry Izerskie. Teraz Luiza i Jarek tu spędzają wolny czas, ale nie z założonymi rękami. Wciąż trwa remont, który chcą zakończyć jeszcze w tym roku.

Po lewej stronie wejścia do domu państwa Luizy i Jarka w Wolimierzu zwraca uwagę przymocowana do drewnianej ściany szara tabliczka. To nagroda, wyróżnienie w niezwykłym konkursie ochrony zabytków „Zabytek – Nie zapomnij! Denkmal – Denk Mal Dran!” z 2024 r.  Organizatorami konkursu są Stowarzyszenie na Rzecz Pielęgnowania Sztuki i Kultury Śląska (VSK) i Fundacja OP ENHEIM we współpracy z Niemiecko-Polską Fundacją Ochrony Zabytków Kultury. Dom przysłupowy w Wolimierzu to przykład dbałości o dziedzictwo regionu. Drewniana konstrukcja i gliniane ściany tego domu przetrwają jeszcze długo, ale po wielu podobnych budynkach nie pozostał nawet ślad. Wystarczyło tylko kilkadziesiąt lat braku zainteresowania.

Wolimierz i okolica – utracona kraina domów przysłupowych

W regionie Pogórza Izerskiego jest wiele starych budynków, dla których pewnie nie będzie ratunku. Nawet w odległości 200 m od domu państwa Luizy i Jarka są dwa, które prawdopodobnie już niedługo zawalą się, a w samym Wolimierzu jest ich jeszcze kilka w nie najlepszym stanie.

- Znalazłem na stronie zabytek.pl archiwalną inwentaryzację domów z lat 70. i 80. XX w. gdzie jest m,in. dokumentacja naszego domu z bogatym konserwatorskim opisem. Są też opisy innych domów. Próbowałem je znaleźć na wymienionych działkach, ale już ich nie ma. Zamiast nich stoją nowe albo jest pustka, albo ruiny – ubolewa pan Jarek. - Nasz dom został najprawdopodobniej zbudowany w II połowie XVII w. kiedy powstała wieś. Ponieważ wynika to z lokalizacji w sąsiedztwie kościoła, gdzie z reguły budowano pierwsze domostwa. Na czas budowy wskazują nacięcia na mieczach w części przysłupowej – z jednej strony miecze są łużyckie, a z drugiej starołużyckie z charakterystycznymi nacięciami. 

Dom w Wolimierzu na początku był na sprzedaż

Wolimierz poznali w połowie lat 90. XX w. gdyż tutaj osiedlili się ich znajomi a także jeden z członków rodziny. Wieś rozsławiła Klinika Lalek, teatr, wówczas młodych twórców w wyremontowanej stacji kolejowej przeznaczonej do rozbiórki, gdzie znaleźli swoją przystań twórczą.

- To nie były dobre czasy, a w szczególności dla tych okolic pogranicza polsko-czeskiego. Dawne PGR-y poupadały, firmy przestały działać, panowało wielkie bezrobocie. Ktoś nas wówczas namawiał żebyśmy coś tu kupili. Domy i ziemia były wówczas prawie za pół darmo, tyle że nie było tutaj żadnych perspektyw. Jeden z członków naszej rodziny dał się namówić i kupił dom. Nie zdążył jednak dokończyć remontu przed śmiercią. Teraz my jesteśmy właścicielami – mówi pan Jarek. - Wcześniej nie mieliśmy żadnych planów związanych z tym budynkiem. Na początku nawet pomyśleliśmy, że będziemy musieli go sprzedać – dodaje.

Murator Remontuje #2: Jak wymienić spuchniętą od wody ościeżnicę?
Materiał sponsorowany
Materiał sponsorowany

Porządki zrodziły ciekawość i chęć pomieszkania

Prowadzeni myślą o sprzedaży państwo Luiza i Jarek postanowili jednak ten dom uprzątnąć. Na początek z mnóstwa samosiejek drzew i krzewów, które bujnie i szczelnie otuliły mury. - Podczas porządków w domu odkryliśmy, że ma gliniane ściany, jakieś stare elementy drewniane i zaczęliśmy się temu przyglądać. Chcieliśmy też zasięgnąć jakiejś fachowej opinii o tych znaleziskach. Pojawił się pewien stolarz, który po obejrzeniu domu powiedział, że jest on bardzo stary i może mieć nawet 300 lat. Widać to było podobno po drewnie użytym do jego budowy. Wtedy po raz pierwszy przyszła nam myśl, że może poczekamy ze sprzedażą i zrobimy sobie tu jakąś małą przystań. Postanowiliśmy zrobić na początku mały remont i przygotować dla siebie pokój, wyremontować łazienkę. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że zakochamy się bez pamięci w tym domu i w tym miejscu – mówi pan Jarek.

Początek przygody i uczucia

Jako nowicjusze Luiza i Jarek rozpoczęli remont w jego współczesnym wydaniu, czyli miały być płyty gipsowo-kartonowe, wełna mineralna, farby lateksowe. Okazało się jednak, że ten dom jest z zupełnie innej materii. Glina, drewno, kamień, cegła – to w ogóle nie pasowało do tego co oferują markety budowlane. Budynek ma konstrukcję drewnianą z wypełnieniami z gliny i elementami murowanych ścian.

- Zaczęliśmy się zastanawiać, co z tym fantem począć. Postanowiliśmy poszukiwać osób, które się znają na takich materiałach konstrukcyjnych i poradzą co zrobić. Pierwszym źródłem pozyskiwania informacji były media społecznościowe. Dzięki nim nawiązaliśmy kontakty z pierwszymi rzemieślnikami i grupami entuzjastów tego typu budownictwa. Potem, dosyć szybko, doszła też poczta pantoflowa. Poznani rzemieślnicy polecali innych. Zaczęliśmy też odwiedzać właścicieli domów przysłupowych w okolicy. Od nich także otrzymaliśmy sporo rekomendacji usług, a jednocześnie poznaliśmy inne remonty. Dzięki temu nasz dom zaczął odkrywać swoje tajemnice. Tak zaczęła się nasza prawdziwa przygoda z renowacją, bo stwierdziliśmy, że nie będziemy jednak sprzedawać tego domu. Zaczął nabierać dla nas wartości zupełnie innej niż materialna.

Remont, ale nie na skróty

Podeszli do prac remontowych z pełnym zaangażowaniem i chcieli to zrobić właściwie, żeby nie popełnić żadnego błędu. Dom jest w gminnej ewidencji zabytków, co zobowiązuje do szacunku. Przeprowadzona została inwentaryzacja przez osoby, które mają doświadczenie w tego typu pracach i realizują projekty dla obiektów zabytkowych. Projekt prac remontowych i ich harmonogram powstał przy ich udziale. Jedną z osób, którym państwo Luiza i Jarek bardzo dużo zawdzięczają w tej kwestii jest Witold Podsiadło, przed którym nic w starym zabytkowym budynku się nie ukryje. - To wyjątkowy człowiek i rzemieślnik, który zna się na starej materii budynków jak mało kto. Mieliśmy szczęście, bo mieszka w okolicy – mówi pan Jarek.

Dom przysłupowy w Wolimierzu

i

Autor: DJ/ Archiwum prywatne Wyróżnienie z konkursu ochrony zabytków „Zabytek – Nie zapomnij! Denkmal – Denk Mal Dran!” z 2024 r. na ścianie przed wejściem

Na początek remontu rozsypująca się ściana

W każdym zaniedbanym budynku jest coś, co wymaga najbardziej pilnej naprawy. W domu w Wolimierzu była to ściana południowo-zachodnia narażona na bardzo silne wiatry od strony Gór Izerskich, zacinanie deszczu, śniegu. Stopień jej zdegradowania przez warunki atmosferyczne kwalifikował ją do natychmiastowego działania. Elewacja była cała spękana. W zasadzie wszystko się tu sypało. Sprawę komplikowały różne wstawki i wiele warstw tynków, którymi, którymi ściana była łatana na przestrzeni lat.

- Pod skutymi tynkami uwidocznione zostały fragmenty ściany szachulcowej, ale nie zdecydowaliśmy się na jej odtworzenie. W ogóle prawdopodobnie cały dom był kiedyś szachulcowy, ale w wyniku późniejszych remontów zniszczone elementy drewnianych konstrukcji zastępowano murowanymi z kamienia i cegły. Elementy drewniane na tej nawietrznej ścianie uległy najwcześniej destrukcji w przeciwieństwie do tych po przeciwległej stronie, które się zachowały. Zgodnie z zaleceniami pana Witolda Podsiadło pozostawiliśmy ją w stanie zastanym, czyli z licznymi zamurowaniami z cegły, ale uzupełniliśmy ubytki i wzmocniliśmy całą konstrukcję.

Na parterze położone zostały na fragmencie tynki wapienne, a na piętrze, jako zewnętrzną warstwę zastosowano pionowe deskowanie na wzór stosowany w okolicy. Można spotkać tu wiele starych budynków z tego typu deskowaniem lub jego pozostałościami na ścianach. Dodatkowo jest zastosowane ocieplenie z wełny drzewnej pod deskowaniem oraz po wewnętrznej stronie ściany od strony pomieszczeń. Oczywiście wymieniona też została tu cała stolarka, która podobnie jak w całym domu niemal w całości nie nadawała się do użytku. 

Stare okna są piękne, ale nowe też mają urok

Udało się zachować pięć oryginalnych okien z wąskimi szprosami. Zostały odrestaurowane i oszklone na kit. Co ciekawe, w tych oknach, żeby wymienić jedną szybkę, trzeba przy okazji wyciągnąć dwie sąsiednie. Zachowane też zostało stare przeszklenia dla tych okien, które są wykonane ze szkła lanego, które ma niejednolitą strukturę i nierówną powierzchnię. Daje to m.in. ciekawy efekt wizualny w postaci refleksów świetlnych na ich powierzchniach. W domu jednak okien jest kilkanaście.

- Zastosowaliśmy też okna wykonane przez jeden z zakładów stolarskich z okolicy. Są wykonane na wzór starych, ale z nowymi elementami kopiami dawnych okuć. Resztę okien wykonał nam jeszcze inny stolarz, który dokładnie odtwarza starymi technikami nowe okna i wyposaża je, np. w stare odnowione zamknięcia z odzysku. Tutaj nowym akcentem są szyby zespolone, ale z cienką ramką, tak żeby przypominały te wykonane dawniej – informuje pan Jarek. - Kiedyś w tym domu były stosowane jeszcze okna zimowe, co widać po zachowanych zamocowaniach. Zakładało się je na zimę od wewnątrz, co chroniło bardziej dom przed wiatrem i zimnem. Chcemy dorobić okna zimowe do tych pięciu zachowanych okien. Po pierwsze zyskamy dawny wygląd obiektu, a dodatkowo nie ma co tu ukrywać, dodatkowo zabezpieczymy wnętrze przed utratą ciepła. Niestety, te stare okna pięknie się prezentują, ale wiek zrobił swoje i nie są szczególnie szczelne.

Okna - temat rzeka

i

Autor: DJ/ Archiwum prywatne Jedna ściana, trzy rodzaje okien - zachowane, rekonstrukcje i jedno we współczesnej technologii

Drzwi – stolarz wykonał na wzór 

- Ostatnio w okresie świąteczno-noworocznym udało nam się wymienić trzy drzwi wejściowe. Szukaliśmy stolarza, który zrobi nam te drzwi. Trzech zaproponowało nam drzwi z progiem aluminiowym i bez możliwości wykorzystania starych zawiasów, zamków. I trafiliśmy ponownie do stolarza, który robił nam okna. Powiedział, że nie ma żadnego problemu z użyciem starych zawiasów, zamków, zasuwy. Odetchnęliśmy z ulgą – uśmiecha się pan Jarek. - Są już wprawione i cieszymy się jak dzieci. Wykonano je na wzór drzwi, jakie robiono tu około 150 lat temu i żadnych nowych okuć. Nie można było od progu zepsuć wrażenia aluminiowym współczesnym progiem czy zamkiem, który zniweczyłby cały trud włożony w remont. Potem doszły jeszcze kraty na przeszkleniach drzwi frontowych zrobione przez kowala lokalnego. W konstrukcję wpleciony jest kwiat lnu, który jest w herbie Wolimierza. Kiedyś wokół uprawiano tę roślinę, a Wolimierz był wsią tkaczy. W II połowie XVIII w. było tu ok. 60 warsztatów, w których tkano lniane płótno.

Dom przysłupowy w Wolimierzu

i

Autor: DJ/ Archiwum prywatne Dom przysłupowy w Wolimierzu

Własny kąt na piętrze, piec na pellet i weranda

- Pierwsze piętro mamy już w zasadzie gotowe. Tutaj mieszkamy, kiedy przyjeżdżamy. Jest kuchnia, sypialnia i łazienka. Mamy tu jeden cały pokój gliniany – wszystko jest z gliny i sufit i ściany. Poddasze ma około 100 m2. Jest już ocieplone grubymi płytami z wełny drzewnej. Czeka na kolejne prace, które nie są tak pilne. Na parterze mamy zamontowaną instalację ogrzewania podłogowego. Posadzkę zrobiliśmy z ciętej cegły rozbiórkowej. Nie było tu takiej podłogi, ale doskonale oddaje charakter domu. Na piętro zamówiliśmy grzejniki żeliwne produkowane według starych wzorów przez zakład w Zgorzelcu. Są bardzo ciężkie, stojące - czekają na montaż. Tutaj mamy zachowane stare szerokie deski podłogowe. 

Kocioł na pellet, niestety, wymusił komin ze stali nierdzewnej, który jest zamontowany na zewnątrz przy tylnej ścianie z boku. - Tutaj obok będzie weranda, która go przysłoni. Będzie wykonana zgodnie z lokalną tradycją. Jeździłem po okolicy i robiłem zdjęcia zachowanych werand i na podstawie tego materiału zrobimy naszą - mówi Jacek.  

Podłoga z desek, które mają 300 lat!

W domu były wspaniałe, choć zaniedbane podłogi z bardzo szerokich desek. Niektóre z nich mają ponad 50 cm szerokości. Niestety tych w środkowej części w holu na piętrze nie udało się odzyskać. W czasie renowacji u stolarza okazało się, że jest w nich zbyt wiele ubytków.

- U nas nic co wiekowe się nie marnuje i samo drewno wykorzystaliśmy robiąc z niego jakieś listwy, półki czy parapety. Na podłodze w holu leżą już nowe deski, ale szukaliśmy ich 9 miesięcy. Pan Witold powiedział, że muszą tu być szerokie, bo ta przestrzeń straci swój charakter, gdy użyjemy węższych. Te najszersze dzisiaj powszechnie dostępne mają 17 cm, a my potrzebowaliśmy o wiele szerszych. W końcu udaliśmy się do stolarza, który wytwarza takie elementy z bardzo szerokich bali drewna.

W pomieszczeniach na górze udało się wyszlifować stare deski i one mają po pięćdziesiąt parę centymetrów i to są oryginalne podłogi, które są tu od początku. Stolarz, który je oceniał stwierdził, że to drewno ma 200 - 300 lat, a sam świerk, z którego były robione musiał mieć przynajmniej 300 lat.

- To drewno ma też inne cechy. Sprawdziliśmy to na wkrętach. W deski nowe, wkręty łatwo się zagłębiały, natomiast w te stare próba przykręcenia czegokolwiek to jest po prostu męczarnia, bo wkręt obraca się w miejscu i nie chce się zagłębić – uśmiecha się pan Jarek. - Jak się dowiedzieliśmy ma to związek z procesem wzrostu drzewa, które kiedyś w zimniejszym klimacie, jaki nastał w XVII w. bardzo wolno przyrastało i jest przez to bardzo zwarte, w odróżnieniu od współcześnie ścinanych drzew. Planujemy zrobić badania dendrochronologiczne, które potwierdzą wiek drewna użytego w domu. To jednak nie jest najważniejsze. Nie ma znaczenia ile lat ma nasz dom ważne, że my się w nim dobrze czujemy – dodaje na zakończenie rozmowy pan Jarek.

Murowane starcie
Dom - budować czy kupić gotowy. MUROWANE STARCIE

Zobacz także: Dolny Młyn Wojciechów - zdjęcia

Murator Google News