Dom jak stacja kosmiczna, w którym architektura wtapia się w naturę

2025-05-18 18:00

Dom, który zniknął w krajobrazie. Na Warmii powstała niezwykła rezydencja, której dach porasta trawa. Architektura wtapia się w naturę, a wnętrza zaskakują kosmicznym klimatem. Bryła, a właściwie dwie połączone bryły – jedna pod dachem dwuspadowym, druga pod płaskim – są przedłużeniem zbocza. Zielona linia traw spływa ze skośnej połaci na poziomą płaszczyznę dachu i łączy obie części budynku. Przypominamy nasz artykuł z 2019 roku.

Green Line: Dom, który zrasta się z krajobrazem

Patrząc na realizację projektu, trudno uwierzyć w to, jaki był jego początek. Podczas pierwszej rozmowy inwestorzy utrzymywali, że chcą wybudować skromny, niezbyt duży, weekendowy dom dla rodziny 2+2. Taki, który dobrze wpisze się w klimat miejsca, ale jednocześnie będzie nowoczesny, z dużymi przeszkleniami.

A jednak – mając z pozoru niewygórowane oczekiwania – zgłosili się do pracowni znanej z projektów wyróżniających się dużym rozmachem, na stronie której czytamy: „… w pracy szukamy zawsze tego, co wyjątkowe i unikalne. Staramy się pracować według zasady, że jedyne, co nas ogranicza, to wyobraźnia”. A gdy patrzy się na pokazane na stronie internetowej projekty, widać, że nie jest to wielkie ograniczenie.

Już w pierwszej fazie projektowania domu okazało się, że założona wstępnie przez inwestorów powierzchnia przy oczekiwanym przez nich programie funkcjonalnym jest stanowczo za mała. Dom rozrósł się do blisko 450 m2.

Ze względu na duże rozpiętości konstrukcja dachu dwuspadowego jest stalowa, a całej bryły – żelbetowa, połączona ze stalowymi słupami. Projektantowi zależało na zastosowaniu takich słupów ze względu na ich smukłą linię. Przez to w znacznie mniejszym stopniu wpływają one na wewnętrzną przestrzeń niż masywne żelbetowe. – Trudne architektonicznie i wykonawczo było złączenie dwóch budynków ze sobą – mówi Przemysław Olczyk. Poza obiektywnymi trudnościami w trakcie projektowania pojawiły się też subiektywne. – Gdy już projekt był skończony, klient podjął decyzję o podwyższeniu parterowej części dziennej o 15 centymetrów. Musieliśmy przerysować cały projekt, bo dotychczasowa geometria budynku przestała mieć jakikolwiek sens – mówi architekt. Kolejne ważne rozwiązanie wpływające na czystość kompozycji to podwójny dach zamknięty. Płyty betonowe to tylko zewnętrzna warstwa – ozdoba. Oczywiście, woda opadowa może po nich spływać, ale jej główne odprowadzenie jest pod płytami, na połaciach wykończonych membraną wierzchniego krycia i specjalnymi uszczelniaczami, aby nie było przecieków.

„Precyzja” – taka mogłaby być druga nazwa tego projektu i realizacji.

Dom z założenia miał uszanować piękno miejsca, nie stać się wykrzyknikiem w pejzażu. Uszanował! Zielona linia traw, od której wywodzi się nazwa nadana projektowi przez architekta: Green Line, zaczyna się jeszcze przed budynkiem, na trawiastym zboczu, biegnie przez dachy domu, drugą częścią zbocza i kończy się aż przy linii brzegowej jeziora. Zapewne dlatego przejeżdżając obok działki, łatwo tego domu nie zauważyć. W oddali majaczy tylko dwuspadowy zielony dach zlewający się z okoliczną trawą. O zmroku rozświetlają go szczyty budynku przesączające światło z wnętrza. Wtedy jawi się subtelnym znakiem na tle rozległych łąk i pól.

Dom na Warmii: Green Line. Projekt: architekt Przemysła Olczyk / Mobius Architekci

i

Autor: Paweł Ulatowski, Materiały prasowe Oprócz naturalnego wykończenia – roślinnością – jest też podkreślające nowoczesny charakter architektury - betonowe płyty na części połaci dachu czy kompozytowe alucobondy na wentylowanych elewacjach. Projekt domu: architekt Przemysła Olczyk / Mobius Architekci

Zaskakująca przejrzysta kompozycja

Warmia, rozległe pola, łany zbóż, gdzieniegdzie domy – rozsiane z umiarem, niezmieniające dzikiego charakteru pejzażu. Dwuspadowy, porośnięty trawą dach idealnie tu pasuje. Tylko subtelne pasy okien sugerują, że jest to natura połączona z nowoczesnością. Za fałdem ziemi porośniętym trawą jest druga część bryły – z dachem płaskim, będącym przedłużeniem dwuspadowego. Kształt bryły domu stał się uzupełnieniem topografii terenu. Właściwie dwie połączone bryły – jedna pod dachem dwuspadowym, druga pod płaskim – są przedłużeniem zbocza. Wizja takiej formy zrodziła się szybko. – Gdy popatrzyłem na działkę, od razu wiedziałem, co trzeba zrobić – wspomina architekt Przemysław Olczyk. – Parcela była rozległym polem, które na końcu w jednym rogu mocno opada – niemal na wysokość, a raczej głębokość, kondygnacji. To mnie zainspirowało, aby tam włożyć budynek. To był początek koncepcji. Powstała bryła na planie litery L z jednej strony jest dopełnieniem ukształtowania terenu, z drugiej nawiązuje do tradycyjnego sposobu organizowania gospodarstw na Warmii i Mazurach. Do tradycyjnej wiejskiej zabudowy w tym regionie nawiązuje także, widoczny z drogi, kształt dwuspadowego dachu z połaciami nachylonymi pod kątem 35o. Parterowa część budynku jest na wskroś nowoczesna – niemal całkowicie przeszklona, także w narożniku. Przeszklenie jest spektakularne – na przestrzał. Za taflami szkła znajduje się atrium pozwalające domownikom przebywać na zewnątrz i jednocześnie schronić się przed silnymi w tym rejonie wiatrami. Atrium jest wyjątkowe – jego przestrzeń z dwóch stron ograniczają zielone zbocza schodzące do poziomu tarasowej posadzki. Oglądane z góry przez osoby spacerujące po zielonym dachu zdaje się wyrwą w ziemi. To bardzo nowoczesna wyrwa – domknięta szklanymi ścianami, z prześwitem na taflę pobliskiego jeziora. Kompozycja jest zaskakująca, ale jednocześnie bardzo przejrzysta i logiczna. Taki jest efekt połączenia wyobraźni z racjonalnym podejściem do projektowania – charakterystyczny dla projektów tej pracowni.

GALERIA: zobacz zdjęcia tego nietypowego domu

Trawa jako „budulec”

Najważniejszym materiałem wykańczającym bryłę z zewnątrz jest... trawa, i rozchodnik odporny na ewentualny niedostatek wody. Zielone są tu nie tylko dachy. Szklane elewacje też są „porośnięte” trawą, bo pokazują trawiaste zbocze przy atrium. Zanurzoną w zieleń bryłę na stronę nowoczesności przeciągają pojawiające się na elewacjach szkło, aluminium, kompozytowe alucobondy, spiek kwarcowy oraz beton na części dachu. Z drugiej strony drewniane, tworzące ażur lamele ułożone w szczytach dachu subtelnie nawiązują do tradycji. Jednak w tym przypadku znaczenie ma nie tylko drewno, jako tradycyjny materiał, ale także wspomniany ażur ukazujący wzór przecinających się elementów konstrukcyjnych. To wzór, który nasuwa skojarzenia z rysunkiem dobrze znanym z murów pruskich, charakterystycznych dla regionu.

Jak bryła domu staje się elementem wnętrz

Dom – dwie parterowe, połączone bryły, spięte klatką schodową i pomieszczeniem technicznym w przyziemiu – architekt wyraźnie rozdzielił funkcjonalnie. W budowli nowoczesnej, z dachem płaskim, jest część dzienna (salon zlewający się z jadalnią i kuchnią), łącząca się z długim holem biegnącym wzdłuż atrium. W bryle przekrytej dachem dwuspadowym jest rozbudowana strefa nocna, komfortowo, podwójnie połączona (przez sypialnię i łazienkę) z tarasem oraz schodami prowadzącymi do atrium. Szczególnie ważne jest to, że przebywając we wnętrzu domu, można patrzeć na niego z zewnątrz. To niespotykane podejście, ale jednocześnie typowe dla projektów Mobiusa. – Zawsze zależy nam na takim kształtowaniu przestrzeni, by była możliwość odbioru architektury również z wnętrza domu. To naczelny element pracy nad projektem, który pozwala inwestorowi „mieć ciastko i – na co dzień – je jeść” – mówi architekt Przemysław Olczyk. Dzięki temu nieszablonowemu podejściu z przestronnej strefy dziennej można patrzeć na dwuspadowy dach domu z zagłębionymi w połaci tarasami, schody, które sprawiają wrażenie prowadzących niemal do nieba (na pewno prowadzą do sypialni) i atrium. Widok z części nocnej zdaje się jeszcze bardziej interesujący. Widzimy płaski, zielony dach, który grubą linią wyznacza granice atrium, a pod nim przeszklone ściany części dziennej. Najciekawszy staje się o zmroku, kiedy z jednej perspektywy widzimy architekturę i jej trzewia. Uderza kosmiczny widok z trawą w roli głównej. W tym miejscu wypada wspomnieć o drugim, oprócz regionalnej zabudowy, nasuwającym się skojarzeniu – o przeniesieniu na przyziemny architektoniczny grunt pejzaży pasujących do stacji kosmicznych, choćby z „Solaris” Stanisława Lema. W powieści tej pojawia się zresztą wyrażenie „trawa kosmosu”. I tak oto dochodzimy do sedna sprawy. Mamy do czynienia z wyjątkowym projektem, w którym łączą się dwa odległe intelektualnie światy: jeden odwołujący się do wiejskiej tradycji, drugi przywołujący skojarzenia z jakimś tworem futurologicznym.

Wnętrza domu specjalnie potraktowane

Przez fakt, że bryłę można oglądać z wnętrza domu, wewnętrzna przestrzeń wymagała specjalnego potraktowania i wykończenia. Te same materiały wykończeniowe przewijają się przez elewacje i pomieszczenia. Do wielu wnętrz weszły ażury z drewnianych lameli z taką samą ozdobną podkonstrukcją, jaką widać w szczytach domu. Są w holu, kuchni, łazience, sypialniach. Takie same płyty ze spieku kwarcowego jak na elewacjach pojawiają się na ścianie kominkowej i w łazience. Tapeta w sypialni przypomina betonowe płyty na dachu. Spójność i konsekwencja są bardzo istotne w wykończeniu całości. Ale jest coś równie ważnego. – Inwestorzy zapytani o to, jaki ma być charakter wnętrz, odpowiedzieli krótko:„ma współgrać z charakterem miejsca i nie być modny” – wspomina Przemysław Olczyk.Na tę bezczasowość pracuje też klimat miejsca, w który wpisuje się wykończenie. Nowoczesne technologicznie materiały przywołują charakter dawnych regionalnych chat. Fornirowane płyty stają się nowym-starym drewnem, spieki kwarcowe – kamieniem, a ceramiczne płytki naśladują te stare, znane z polskich chat – ręcznie malowane. A głębokie misy łazienkowych umywalek przywołujące skojarzenia z wiejskimi wiadrami.

***

Przygotowanie projektów koncepcyjnego, budowlanego i wykonawczego zajęło 6 miesięcy. Tym razem jednak nie skończyło się na przekazaniu ich inwestorom. Pracownia świadczy nietypowe jak na nasze realia usługi – zajmuje się inwestorstwem zastępczym i sporządzaniem kosztorysów kontrolujących wykonalność projektów w ramach założonego budżetu. – Na dziesięć przygotowanych projektów siedem prowadzimy do końca i oddajemy domy pod klucz – mówi Przemysław Olczyk, architekt i właściciel pracowni Mobius. Ten dom Mobius budował od A do Z, łącznie z wykończeniem wnętrz. W ten sposób nadzór autorski na budowie został połączony z inwestorskim. Pracownia zajęła się też procedurami urzędowymi i budżetem.

Czas na happy and. Po 2 latach od symbolicznego wbicia łopaty budynek był gotowy do zamieszkania. Nie tylko oryginalny, nietuzinkowy, ale też perfekcyjnie wykonany. Tak oto projekt „nie z tej ziemi” doczekał się realizacji na swoją miarę. Oczywiście można zazdrościć, ale lepiej podziwiać. Bo naśladować trudno.

Murowane starcie
Dom – szkieletowy czy z bali litych? MUROWANE STARCIE
Murator Google News