Kupili stary dom na rynku w Lubomierzu. Są sąsiadami Kargula i Pawlaka. Zastosowali stare technologie - słomę, glinę i wapno. Wnętrza są pełne ciepła

2024-12-03 10:02

Zostali nowymi mieszkańcami Lubomierza kilka lat temu. Zadomowili się tutaj. Urodziło się tu ich trzecie dziecko. Mieszkają w samym środku miasta i spełniają swoje marzenia o ratowaniu starego domu. Nie wiedzieli na początku jakie to trudne, ale wspólnymi siłami z pomocą wielu życzliwych ludzi powoli odbudowują dom, który zniknąłby z pejzażu miasta.

Spis treści

  1. Z Gdańska do Lubomierza
  2. Mała kamieniczka w rynku w Lubomierzu
  3. Marzenia kontra rzeczywistość
  4. Dach, czyli lekcja remontowania
  5. Kucie, wyburzanie i wybieranie
  6. W starym domu musi być jak dawniej
  7. Piękne wnętrza w Lubomierzu
  8. Wciąż trwa remont, dom już żyje, a są dalsze plany

To opowieść o tym jak szybko można spełnić swoje marzenia. Wystarczył tylko jeden wyjazd do Lubomierza, żeby się zatracić w tym miejscu do reszty. Zatracenie się to dobre określenie, bo bez pasji i odrobiny szaleństwa państwu Marceli i Michałowi nie udałoby się przezwyciężyć mnóstwa trudności, o których człowiek, który chce wyremontować małą ruinkę dowiaduje się dopiero, kiedy się za to zabiera.

Z Gdańska do Lubomierza

Historia rozpoczyna się w maju 2018 r., kiedy panu Michałowi i pani Marceli udało się wreszcie złożyć dawno odkładaną wizytę u znajomej w Lubomierzu. To był czas, kiedy wiedzieli już, że chcą wyprowadzić się z wynajmowanego, drogiego mieszkania w Gdańsku. Marzeniem było osiedlenie się na wsi. - Byliśmy tu pierwszy raz i Lubomierz oraz jego okolica po prostu nas urzekły. Fascynujemy się oboje starymi domami i byliśmy pod wrażeniem liczbą zachowanych starych budynków i gospodarstw w okolicy. To zadziałało jak iskra – wspomina pan Michał. - Zacząłem śledzić ogłoszenia BIP w Lubomierzu, ale przeoczyłem dwie licytacje na ten dom w rynku. Zresztą, na szczęście lub nieszczęście dla nas one się nie odbyły z powodu braku chętnych. Trzecią też o mały włos przeoczyłbym. Kiedy się o niej dowiedziałem, nie było wiele czasu. Po przyjeździe do znajomych pod Lubomierzem mieliśmy tylko trzy dni na wizytę w domu i podjęcie decyzji.

Murator Remontuje #2: Wyburzanie ściany działowej
Materiał sponsorowany

Mała kamieniczka w rynku w Lubomierzu

To dom w zespole zabudowy śródrynkowej. Pięćdziesiąt metrów od niego w dużej kamienicy znajduje się Muzeum Kargula i Pawlaka. Lubomierz to przecież plener trylogii Sylwestra Chęcińskiego z Władysławem Hańczą i Stanisławem Kowalskim w rolach głównych.

Budynek należał do zasobów mieszkalnych miasta, ale od wielu lat był już opuszczony. Z zewnątrz prezentował się dość przyzwoicie, chociaż raził pęknięty komin, ślady zacieków i miejscami odrapane, popękane mury. - Jak wszedłem pierwszy raz do środka, to był szok. Widok był wręcz odpychający. Smród, wilgoć, zacieki, pajęczyny. Często ludzie, którzy kupują stary dom są zauroczeni od pierwszego wejrzenia i to im wywraca życie. Ja pamiętam, że po pierwszych odwiedzinach o zachwycie nie było mowy. Widok, jaki zastaliśmy był odrażający. Po tym doświadczeniu załamani wróciliśmy do domu naszych znajomych i zaczęliśmy myśleć. W decyzji pomogła nam kartka papieru, gdzie z prawej strony było na TAK, a z lewej na NIE. Wygrała prawa strona i przystąpiliśmy do licytacji. Zresztą nie trwała długo, bo… byliśmy jedynymi oferentami. To był pierwszy krok do przenosin i zamieszkaniu w Lubomierzu.

Marzenia kontra rzeczywistość

Pół roku po podpisaniu aktu notarialnego w październiku przeprowadzili się z Gdańska do wynajętego mieszkania w pobliskiej kamienicy, które stało się ich domem. Nie byli sami, razem z nimi przeniosło się dwoje dzieci. - Wtedy jeszcze wydawało nam się, że po roku to już będziemy po wszystkim. Niewiarygodne, jak teraz na to spojrzę z perspektywy czasu, to widzę, że po prostu nie miałem pojęcia, ile to jest pracy i wysiłku nawet, jeśli się fizycznie nie pracuje własnymi rękami na budowie. Nie wiedziałem, ile może trwać organizacja logistyki, wybór wykonawców, harmonogramy robót, wybór materiałów, przygotowanie wycen. Wszystkiego nauczyliśmy się na tym domu. Wciąż jest daleko do zakończenia wszystkich prac, ale jest o wiele bliżej, ale już wiem, że nawet teraz rok prawdopodobnie nie wystarczy – wspomina pan Michał. - Wtedy chcieliśmy zaczynać jak najszybciej, żeby jak najszybciej skończyć. Oczywiście to nie takie proste, a pierwszą lekcję dał na dach, który chcieliśmy wyremontować w pierwszej kolejności. Pretekstem był pęknięty komin, który w każdej chwili groził zawaleniem. Wiedziałem, że to mogłoby spowodować bardzo poważne uszkodzenia, czego chciałem uniknąć.

Dach, czyli lekcja remontowania

- Bardzo chciałem znaleźć cieślę, który więźbę naszego domu wykonałby zgodnie ze starą sztuką, czyli na wpusty i kołki drewniane bez metalowych łączników. Podszedłem do remontu w sposób konserwatorski - mamy stary dom i trzeba go wyremontować tak, jak się robiło to kiedyś. Zgłaszali się różni wykonawcy, ale w rezultacie nikt z nich nie zjawił się osobiście. Upływały tygodnie, a remont był nierozpoczęty. Nie znaleźliśmy nikogo odpowiedniego, ale nie dlatego, że nie było takich specjalistów. Oni byli, ale mieli tak odległe terminy, że musielibyśmy czekać pół roku, a może i dłużej. Wtedy jeszcze wydawało nam się, że nie mamy tak dużo czasu na czekanie. Zaplanowaliśmy ten remont na rok, co później okazało się kompletnie nierealne. Wreszcie zjawił się cieśla, który był wolny i obiecał, że zrobi to „po staremu”. Później, jak przyszło co do czego, to wszystko pociął piłą mechaniczną i po prostu połączył wkrętami. To nauczyło nas, że szybkość przy remoncie się nie opłaca. Przysparza nerwów, a efekty są dalekie od oczekiwanych. Cały dach udało się skończyć w styczniu, a zaczęliśmy w październiku. Po drodze był jeszcze kilkutygodniowy przestój, bo chciałem pokryć dach starą dachówką karpiówką z rozbiórek. To wynikało ze względów czysto krajobrazowych i estetycznych, żeby nasz dom na tle innych nie wyglądał na zbyt nowy. Trzeba ją było najpierw znaleźć, co nie jest proste. To było dziesiątki telefonów. Potem każde miejsce oferujące dachówkę trzeba było odwiedzić, żeby porównać z tą dachówką, którą już mieliśmy.

Jak się okazało, znalezienie materiału nie było nawet połową sukcesu. Gros czasu zajęło przewiezienie, składowanie, oczyszczenie, ułożenie na paletach i ponowne przewiezienie pod dom. Znalezienie dekarza, który podjąłby się zadania ułożenia rozbiórkowej dachówki też nie było łatwe.

Klamry - mocowanie dachówek
Autor: Michał Stocki Specjalne uchwyty do mocowania dachówki na krawędzi - to pomysł pana Michała

- Równocześnie sam nie próżnowałem i wymyśliłem klamry do mocowania dachówek na krawędzi ścian szczytowych, bo nie mieliśmy dachówek krawędziowych. Nikt ich nie produkuje, zawiozłem rysunki do rzemieślnika, który je wyciął, pozaginał. Z gotowymi pojechałem do ocynkowni, żeby zabezpieczyć je przed korozją – opowiada pan Michał. - Kiedy dach był gotowy, to byliśmy tak zmęczeni, że zapomnieliśmy uczcić tego pierwszego sukcesu. Wtedy już wiedzieliśmy, że przygoda z remontem potrwa na pewno dłużej niż rok, a pośpiech jest niewskazany.

Kucie, wyburzanie i wybieranie

Już na etapie remontu dachu rozpoczęły się prace we wnętrzu domu. Na pierwszy ogień poszedł parter. - Skuliśmy tynki i wyburzyliśmy ścianę, która niepotrzebnie rozdzielała przestrzeń na parterze, tworząc ciasny wiatrołap. Dzięki temu zrobiło się więcej miejsca, a dodatkowo wyeksponowane zostało w całej okazałości piękne sklepienie krzyżowe. Zresztą w domu mamy tez sklepienie kolebkowe w jednym pomieszczeniu, sklepienia Kleina i oczywiście stropy drewniane na belkach.

Mieliśmy np. problem ze sklepieniem parteru, które okazały się po prostu pełne szczelin po wykruszonych cegłach i spoinach. Dodatkowo odspoiła się belka podparta filarem w korytarzu na klatce schodowej. Już nawet zastanawialiśmy się, czy uda się je zachować. Szukaliśmy fachowców, którzy poradzą, co z tym zrobić. Wtedy trafiłem do pana Krzysztofa Ałykowa, architekta, zajmującego się m.in. starym budownictwem, który stwierdził, że da się to zrobić i nie potrzeba wcale zalewać wszystkiego żelbetem. Poradził zastosowanie specjalnej zaprawy pęczniejącej, którą wstrzykuje się w ubytki, a ona je wypełnia szczelnie i dodatkowo wzmacnia. To pozwoliło zachować sklepienie i rozpocząć dalsze prace na piętrze – opowiada pan Michał.

- Rozpoczęliśmy współpracę z producentem tej zaprawy, który specjalizuje się w wytwarzaniu materiałów do renowacji starych budynków. Specjaliści z tej firmy znaleźli remedium na możliwy problem wilgoci, której się obawialiśmy. Dom, choć stoi na górce, był w niewyjaśniony sposób zawilgocony przez źle odprowadzoną wodę opadową. Remont podłóg na parterze to był drugi po dachu etap prac w domu. Baliśmy się, że po remoncie okaże się, że wilgoć zniszczy nam nowe podłogi. Wybraliśmy na parterze ok. pół metra ziemi pod izolację termiczną z keramzytu. Na to poszła folia i chudziak. Firma, o której już wspomniałem zaproponowała pokrycie chudziaka specjalnym płynnym preparatem polimerowym, a ścian do wysokości metra szlamem pozwalającym na odparowanie, a jednocześnie wiążącym sól. Powstał w ten sposób rodzaj wanny z dwoma różnymi warstwami hydroizolacji na podłodze i ścianach. Upłynęło prawie pięć lat i nie mieliśmy na szczęście żadnych problemów z wilgocią.

W starym domu musi być jak dawniej

Od początku remontu państwo Marcela i Michał wiedzieli, że chcą zachować wszystko to, co się da ze starej struktury budynku i odtwarzać jego elementy technologiami i materiałami, które stosowane były dawniej. Prawie wszędzie się to udało, chociaż nie było to proste.

- Mój kolega z pracy w Gdańsku polecił mi festiwal budownictwa organizowany przez Stowarzyszenie Budownictwa Naturalnego. Namówił mnie do pojechania do Łodzi, gdzie się odbywała ta impreza, za co jestem mu bardzo wdzięczny. To działo się na początku remontu. Moją uwagę od razu zwróciło to, że uczestnikami są inżynierowie, architekci, konstruktorzy, którzy mówią o tych wszystkich technikach dawnego budownictwa w sposób przemyślany, przytaczając wyniki badań, ich cechy techniczne, właściwości poparte doświadczeniami i ogromną wiedzą. Było to uderzające dla mnie, że takie wydawałoby się romantyczne pragnienie, że chcemy stosować dawne technologie ma takie poparcie w formie liczb, parametrów, opracowań metod produkcji. Okazało się to odkrywcze dla mnie, bo sądziłem, że zajmuje się tym garstka pasjonatów, a tu się okazało, że jest to po prostu osobny dział budownictwa, z przetestowanymi materiałami i technologiami – mówi pan Michał.

- To mnie całkiem przekonało do stosowania starych metod podczas remontu w naszym wiekowym domu w Lubomierzu. Te wszystkie stare materiały bardzo dobrze ze sobą współpracują. Cegła, drewno, słoma, wapno i glina są dla siebie stworzone. Trzeba tylko znaleźć osoby, które się zajmują tymi materiałami, ale to nie jest takie trudne. Dodatkowo pewne rzeczy można także wykonywać samodzielnie.

Beton konopny
Autor: Michał Stocki Beton konopny to mieszanina wapna i pociętej słomy konopnej - materiał na wypełnienie ścian i ocieplenie w jednym

- My mamy m.in. wapienne i gliniane tynki, a także ściany i jednocześnie ocieplenie z betonu konopnego, chociaż słowo beton nie jest tu dobre, bo spoiwem jest wapno. Ta mieszanka wapna z pociętą słomą konopną pozwoliła zlikwidować tanim kosztem nierówności ścian. Inna technologia wiązałaby się ze żmudnym docinaniem elementów i wyrównywaniem. Na poddaszu mamy też ścianki szachulcowe, a podłoga wykonana jest mieszanki słomy i gliny. Zadbaliśmy o to, żeby nigdzie nie było miejsca na wykraplanie się pary wodnej, a te materiały potrafią oddychać i szybko odparowują, a jak są za suche, to z kolei chłoną wilgoć z powietrza. Zadbaliśmy przy tym o dobrą wentylację wszystkich pomieszczeń. Co ciekawe, w ścianie wykończonej warstwą betonu konopnego na piętrze mamy zainstalowane ogrzewanie powierzchniowe. Udało się połączyć starą technologię z nowoczesną instalacją i to wszystko działa – uśmiecha się pan Michał.

Piękne wnętrza w Lubomierzu

Stare, miejscami nierównie ściany nadają charakter wnętrzom domu. Są tu różne ozdoby w postaci wnęk czy maleńkich drzwiczek ze starych desek. Niezwykłe jest jedno z pomieszczeń na piętrze, które tylko częściowo pokrywa strop poddasza. Fragment od strony ściany zewnętrznej ciągnie się w górę aż po skos dachu, gdzie zamontowane są duże okna dachowe. Widać belki stropu następnej kondygnacji oraz jej boczną ścianę. To był pomysł architekta Filipa Barcickiego z Gdańska. W ten sposób kosztem poddasza doświetlone zostało pomieszczenie poniżej od strony ściany, w której było tylko jedno małe okno. Dzięki temu połączona została funkcjonalność z estetyką. To chyba najpiękniejsze z wnętrz domu. No, może konkuruje z nim klatka schodowa z nierównymi ścianami i pięknymi schodami zabiegowymi z wygiętą belką policzkową.

- Te schody to jest cała historia. Najpierw obiecał nam je zrobić stolarz, który zrobił piękne drewniane tradycyjne okna. Jednak po dwóch dniach powiedział, że on nie da ich zrobić w taki sposób, jak one były wykonane. Potem zjawił się rzemieślnik, który powiedział że nie ma problemu, będzie szybko i w miarę tanio. To mi w ogóle nie pasowało i nie kontynuowaliśmy współpracy. Wreszcie powierzyliśmy wykonanie tych schodów osobie, która przyszła do nas, potrafiła wymienić wszystkie ich elementy składowe „po imieniu” i powiedziała, z jakimi problemami ich konstrukcja się wiąże. Cena była prawie z kosmosu, ale się zgodziliśmy. W tym momencie czas nie grał roli. Zamontowaliśmy je dopiero rok temu, w dodatku już długo po przeprowadzce. Podobają się nie tylko nam – uśmiecha się pan Michał. Trzeba przyznać, że wyglądają jak dzieło sztuki. Aż szkoda po nich chodzić.

Murator Google News
Autor:

Wciąż trwa remont, dom już żyje, a są dalsze plany

Dom mimo upływu czterech lat od początku remontu jest jeszcze niegotowy, ale państwo Marcela i Michał z trójką dzieci już od dwóch lat w nim mieszkają. Na wykończenie czeka znaczna część parteru, gdzie będzie część gościnna domu. Z zewnątrz są jeszcze stare, połatane tynki.

- To jest nasz pierwszy uratowany stary dom. Nabyliśmy dzięki niemu mnóstwo wiedzy. Na początku nie wiedzieliśmy nic. Potem wiedziałem, że to, co mogę zrobić dobrze, to bardzo skrupulatnie notować wszystkie wydatki. Mamy ten remont policzony co do złotówki i spisane wszystkie koszty. To jest taka ocena na przyszłość, bo chyba to nie będzie jedyny dom, który chcemy uratować – zapewnia pan Michał.

Remont starego domu w Uboczu

Termoizolacja - styropian czy wełna. MUROWANE STARCIE
Piotr Laskowski oraz Radosław Murat zapraszają na "Murowane Starcie". W tym odcinku, prowadzący zetrą się o wybór termoizolacji. Co i w jakich sytuacjach wybrać, styropian czy wełnę? Zapraszamy do odsłuchu
Murowane starcie