Adaptacja strychu w blisko stuletniej kamienicy w Gliwicach
W wiekowej kamienicy trzeba było wymienić dach. Przy tej okazji dawna, zapuszczona suszarnia - zmieniła się w 97-metrowe luksusowe, dwupoziomowe mieszkanie. Oto jedna z najlepszych realizacji w kategorii poddasze nadesłana na konkurs Remont Roku.
Gdy w kamienicy zaczął się sypać dach, wspólnota mieszkaniowa zdecydowała, że jej członkowie mogą przejąć strychy w zamian za sfinansowanie wymiany połaci. Jeden ze strychów znajdował się bezpośrednio nad mieszkaniem babci i dziadka Anny. Decyzja zapadła szybko. Rodzice inwestorów są architektami. Od razu zauważyli potencjał. Zwykle na poddaszu udaje się urządzić niedużą garsonierę. Twórca tej kamienicy sprezentował jednak jej obecnym użytkownikom niebywały prezent. Przestrzeni wystarczyło na dwupoziomowy apartament. - Projekt powstał od razu - mówi Zbigniew Sąsiadek. - W pracach dekarskich należało uwzględnić osadzenie okien połaciowych, wycięcie otworu pod balkon i obniżenie jętek - pod przyszłą antresolę.
Strych po adaptacji – jasne i przestronne
Wnętrza są pełne naturalnego światła, bo doświetla je 9 okien dachowych oraz balkonowe (skierowane na północny wschód i południowy zachód). Do tego dwa wcześniej istniejące okna mansardowe (od wschodu) zostały powiększone i doświetlają sypialnię oraz łazienkę na poddaszu.
Przestronne, bo rozległa suszarnia, która dawniej służyła wszystkim mieszkańcom kamienicy, miała 6 m wysokości. Tyle wystarczyło, by na poziomie podstawowym mieszkania ulokować dwie sypialnie, łazienkę oraz duży salon otwarty na kuchnię, a na antresoli - do której prowadzą jednobiegowe schody - przytulną pracownię. Tutaj znajduje się też wycięty w dachu taras, ulubione miejsce właścicielki. Może się swobodnie opalać, bo nie widać jej z podwórza.
- Podłoga tarasu znajduje się poniżej połaci dachowej. Ta sztuczka czyni rozwiązanie bardzo dyskretnym - mówi Zbigniew Sąsiadek.
Budowa antresoli
Stalowo-drewniana konstrukcja antresoli wsparta jest na koronach ścian konstrukcyjnych kondygnacji poniżej. Wzmacniają ją też poprzeczna stalowa belka i dodatkowe słupy - rama, która powstała, by zastąpić wyeliminowane w tym miejscu jętki. Nieduża głębokość antresoli sprawia, że wykorzystywana jest ona w charakterze podestu na kwiaty i jako trakt prowadzący do tarasu oraz pracowni. Nawet mała sofa już by ją „zatkała”. - Tak miało być - oświadcza właścicielka. - Nie chcieliśmy, żeby antresola zabierała przestrzeń.
Układ podyktowany estetyką minimalizm ma jeden minus. Antresola to jedyne miejsce, z którego wysoka lub wygimnastykowana osoba dosięgnie górnego uchwytu okna na przeciwległej połaci dachu. Żeby je umyć, trzeba już jednak użyć wysięgnika. - Najważniejsze, że antresola puszcza światło i jest na niej… ogródek - podsumowuje Barbara Sąsiadek. Trochę też kojarzy się z mostkiem kapitańskim - zauważam. - To przez schody - śmieje się właścicielka. - Takie marynarskie, najprostsze. Drewniane stopnie trzymane są przez stalowe ramy wycięte z jednego arkusza blachy (bez śladu spawania). Balustrady to z kolei pręty osadzone w płaskownikach. Cała stal jest malowana proszkowo.
Jak poprawiano akustykę wnętrza na strychu
Strop strychu nie był oczywiście przystosowany do tego, by użytkować go tak jak w mieszkaniu. Najpierw trzeba było go odciążyć, usuwając tony glinobitki. Zastąpiła ją wełna mineralna. Na to wszystko płyty OSB. Podwójne, klejone.
- Piekielne przedsięwzięcie - wspomina Zbigniew Sąsiadek. - Samo zsypywanie trwało wiele dni. Poszły ze trzy pełne kontenery tej glinobitki. A kurzyło się okrutnie, bo wszystko przesuszone od dziesiątków lat.
Poza tym trzeba było jeszcze myśleć o izolacji akustycznej. Jak wytłumić drgania stropu, żeby się nie przenosiły na mieszkania niżej? Żeby zamknięty strop nie stanowił pudła rezonansowego?
- Nie ma wystarczająco dobrej metody - mówi architekt. - To raczej obserwacje wycinkowe niż wiedza. Oczywiście są specjaliści od akustyki w teatrach i operach. Ale ich rozwiązań nie da się wykorzystać w tak małym przedsięwzięciu. Zrobił, co mógł. Rozszczelnił strop w przestrzeniach za ścianami kolankowymi. Żeby nie zamykać drgań, wyemitować je na zewnątrz.
Wykończenie wnętrz na strychu
Na tak przygotowanym podłożu, odciążonym i sztywniejszym, można było kłaść nawet ceramikę. Wybrali deskę barlinecką. Między innymi dlatego, że ładnie komponuje się z elementami starej więźby dachowej, która od razu wpadła w oko Annie.
- Sosnowe belki z dziurami po gwoździach. W doskonałym stanie. Kiedyś nie odżywiczano drewna, dlatego nie utleniało się tak łatwo jak współczesne. Bieliło się je tylko wapnem, żeby robactwo nie żarło - mówi Zbigniew Sąsiadek. - Wystarczyło drewno wyszczotkować drucianą tarczą. Nawet go nie impregnowaliśmy.
Inną ozdobą przenoszącą właścicielkę w dawne czasy jest fragment ceglanej ściany w strefie telewizyjnej. Cegła pomalowana została na biało (najpierw na próbę, ale później okazało się, że nie można już białego zetrzeć - śmieje się Anna).
Wszystko w tym mieszkaniu, łącznie z głową Wyspiańskiego (ocaloną ze śmietnika), wydaje się na swoim miejscu. Pewnie dlatego, że - jak zgodnie zaznacza cała rodzina – remont strychu przebiegał niespiesznie. - Nie popędzaliśmy. Delektowaliśmy się. I może przez to, że nie wywieraliśmy ciśnienia, wyszło tak fajnie. Nie było stresów. Była przygoda.
Efektowne metamorfozy i remonty domów i mieszkań: