Spis treści
Od hydraulika do rzemieślnika
Edyta i Krystian (fb: Okorek) nie posiadają artystycznego wykształcenia, ale już od najmłodszych lat wykazywali spore zainteresowanie w tym aspekcie. Krystian, choć z wykształcenia hydraulik, od dziecka fascynował się m.in. rzeźbą. Nierzadko eksperymentował z różnymi formami, począwszy od rysunku, a skończywszy na wspomnianych rzeźbach. Z kolei Edyta, obdarzona zdolnościami plastycznymi, od zawsze pasjonowała się malarstwem, co okazało się doskonałym uzupełnieniem wspólnej twórczości.
Droga małżeństwa do stworzenia marki Okorek rozpoczęła się w Wiśle (województwo śląskie), gdzie przez kilka lat wystawiali swoje prace na Placu Hoffa. To właśnie tam zaczęła się ich przygoda z rękodziełem, które początkowo miało formę prostych, ale pełnych wiejskiego uroku postaci z siana, które nazywali „Wiślańskimi chochołami”. Z czasem twórczość pary ewoluowała w stronę drewna, a nowe dekoracje zyskały uznanie nie tylko wśród mieszkańców regionu, ale także internautów.
Wiślańskie chochoły - historia, która zaczęła się od siana
W Krystianie pomysł na tworzenie rzeź z siana kiełkował od czasu, gdy pewnego dnia zobaczył dekoracje wykonywane z tego nietypowego materiału. Choć początkowo nie był do końca przekonany, postanowił spróbować swoich sił.
- Zacząłem tworzyć postacie ludzi z siana. Dodawałem do nich różne detale jak nosy z fasoli czy oczy z groszku. - wspomina.
Chochoły były wówczas wykorzystywane w tradycyjny sposób z wykorzystaniem siana, które Krystian pozyskiwał od lokalnych rolników.
- Do tworzenia chochołów wykorzystywałem siano z drugiego pokosu, ponieważ to z pierwszego było zbyt sztywne i trudne w obróbce. Drugi pokos był zdecydowanie ładniejszy i łatwiejszy w formowaniu, jednak trzeba było znaleźć rolnika, który miał odpowiednio ususzoną, niezachwaszczoną trawę o miękkiej strukturze. Udało mi się odszukać dwóch takich dostawców, od których regularnie kupowałem materiał.
Pierwsze sukcesy sprzedażowe własnej twórczości zaczęły się od niewielkiej współpracy z indywidualną klientką, co pozwoliło małżeństwu uwierzyć w siebie. Wkrótce zaczęli szukać odpowiedniego miejsca na wystawienie prac. Dzięki uprzejmości ówczesnej dyrektor Wiślańskiego Centrum Kultury otrzymali przestrzeń na Placu Hoffa, gdzie przez kilka lat prezentowali swoje „Wiślańskie chochoły”.
Z czasem ich prace zaczęły ewoluować, a Krystian zaprzyjaźnił się bliżej z drewnem, które stało się nowym kierunkiem twórczości małżeństwa.
i
Drewno - tak wiele możliwości
Fascynacja nowym materiałem sprawiła, że chochoły z siana ustąpiły miejsca bardziej złożonym dekoracjom. Drewno stało się dla Krystiana medium, które oferowało mu więcej możliwości.
- Wydaje mi się, że daje mi więcej przestrzeni do fantazji. Pracując z sianem, mimo że można było tworzyć różne postacie, miałem wrażenie, że wciąż powtarzam ten sam motyw. Z drewnem mogę zrobić znacznie więcej.
Rękodzielnik aktualnie rzeźbi głównie w świerku i lipie.
- Świerk, który wykorzystuję, kupuję już suszony, ale nawet wtedy 2,5 centymetrowe deski, muszą leżeć jeszcze przynajmniej przez co najmniej 3-4 miesiące, by pozbyć się reszty wilgoci. Drewno, z którym pracuję, pochodzi z suszarni, ale i tak wymaga dodatkowego czasu, żeby dobrze wyschnąć. - wyjaśnia i dodaje:
Z kolei lipa to zupełnie inna historia. Schnie około 1 centymetr rocznie. Dlatego też lipową deskę najlepiej odłożyć na 2-3 lata, by miała czas odpowiednio się sezonować. Dzięki temu drewno nie pęka później przy obróbce. Największym problemem jest więc czas, który trzeba poświęcić, by pozyskać odpowiedni surowiec, zwłaszcza lipę, bo ta bywa trudniejsza do znalezienia.
Na luzie i z przymrużeniem oka
Krystian, mówiąc o swojej pracy, podkreśla, że wspólnie z żoną nie tworzą rzeźb w klasycznym sensie tego słowa. Ich dzieła to w rzeczywistości drewniane dekoracje, wzbogacone o metalowe elementy.
- W pracy z drewnem zaczęliśmy od prostych form, ale zauważyłem, że klienci poszukują czegoś bardziej spersonalizowanego. Wtedy postanowiłem pójść w stronę indywidualnych propozycji, które odpowiadałby na konkretne oczekiwania. - wyjaśnia.
Wraz z rozwojem działalności pojawiła się więc potrzeba realizacji bardziej zróżnicowanych projektów, w tym tych, które będą łączyć w sobie elementy humorystyczne. Małżeństwo zaczęło tworzyć wówczas prace, które miały na celu przyciągnięcie uwagi, jak choćby figury aniołów, czarownic, czy tzw. „kurostojaki” oraz inscenizacje zabawnych scenek — nietypowe, ale oryginalne dekoracje, które wprowadzały lekkość i humor. Te bardziej kreatywne, z przymrużeniem oka projekty cieszą się wciąż rosnącym zainteresowaniem.
Ciekawostką jest fakt, że to w trakcie spacerów po lesie Krystian często wpada na pomysły dotyczące nietypowych form dekoracji, które wykonuje poza standardowymi zamówieniami od klientów.
i
Podział obowiązków
Delegowanie zadań w rodzinnym biznesie jest jasne. Krystian odpowiada za obróbkę drewna — od przygotowania surowego materiału po nadanie mu odpowiedniej formy, a także za wykonanie bardziej skomplikowanych projektów. W takich przypadkach samodzielnie realizuje całą koncepcję od początku do końca. Z kolei Ewa specjalizująca się w malowaniu, nadaje pracom ostateczny charakter i wykańcza detale.
- Większość spersonalizowanych prac, jak kurki, koty czy stojaki na ręczniki, maluje żona. Czasami pomagam jej wstępnie nałożyć kolory, ale to ona zajmuje się całą resztą — maluje dziób, oczy i wzory na ciałach. To właśnie jej artystyczna wizja nadaje pracom ostateczny kształt.
Figurki, które wykonuje małżeństwo, nierzadko zawierają elementy metalowe. W wielu przypadkach używają gwoździ, drutu oraz innych detali, które są następnie wkomponowane w przemyślany sposób.
- Często wbijamy gwoździe w postacie, zwłaszcza te męskie, by stworzyć efekt owłosienia. W przypadku kobiet używamy najczęściej metalowych włosów, które dodają im większej lekkości. Z kolei nogi naszych ludzików zdobią metalowe skarpety, a ręce oraz szyje bransoletki i ozdobne elementy, także wykonane z drutu wiązałkowego.
Krystian i Edyta podchodzą do każdego projektu indywidualnie. W przypadku dekoracji na zamówienie, zanim rozpoczną pracę, zawsze starają się porozmawiać z klientem, aby lepiej zrozumieć jego oczekiwania i wizję.
- Kiedy tworzę coś na zamówienie, zawsze rozmawiam z klientem o tym, jaki charakter ma mieć dzieło - czy ma być neutralne, a może zawierać elementy żartu. To istotne, by zrozumieć czego, oczekuje osoba zamawiająca. - tłumaczy Krystian.
Praca rękodzielników - wybór, który się opłaca
W dzisiejszych czasach, kiedy rynek jest masowo zalany masowo produkowanymi przedmiotami, coraz więcej osób poszukuje czegoś innego - autentycznego, czasami nieidealnego. Krystian i Edyta doskonale wpisują się w tę tendencję, oferując dekoracje, które wyróżniają się oryginalną estetyką, gdyż trzeba na nie patrzeć z dystansem. Ich rękodzieło, choć często oparte na prostych formach, ma w sobie „to coś”, co trudno znaleźć w fabrycznych produktach.
Okorek - drewniane dekoracje. Zdjęcia
Zobacz także: Zbiera drewno wyrzucone przez fale na brzeg morza. Drewniane domki Magdaleny