Domowy budżet, nasze decyzje
Porządek w domowym budżecie i portfelu to podstawowy warunek, by sprawnie i efektywnie oszczędzać. Im później zabierzemy się za przegląd własnych wydatków, dochodów, długów i ewentualnie - jakichś oszczędności, tym gorzej dla nas.
W najlepszej sytuacji są ci, którzy konsekwentnie prowadzą domową, osobistą księgowość. Innych czeka remanent... Żeby dobrze gospodarować własnymi pieniędzmi trzeba wiedzieć, ile ich mamy, ile i na co wydajemy. Trzeba także zaplanować, jakie środki będą nam potrzebne w perspektywie np. roku, by rzeczywistość nie zaskoczyła nas niemile. Bardzo wskazane jest także zastanowienie się nad własnym pomysłem na oszczędzanie na przyszłość - np. na zapłacenie szkoły czy studiów dla dzieci, kupno samochodu czy mieszkania i - co dość oczywiste - na emeryturę. Słowem - warto i trzeba panować nad własnymi pieniędzmi i kontrolować swoje długi. - "Pieniądzom trzeba rozkazywać, a nie służyć" - mawiał Seneka. Postarajmy się kierować tą radą - na pewno się opłaci! Osoby, które nie przykładają zbyt wielkiej albo wręcz żadnej wagi do porządku w swoim domowym budżecie muszą uciekać się do okresowych remanentów i dobrych postanowień. A więc do pracy!
Po pierwsze, powyciągajmy ze wszystkich zakamarków pochowane i niechciane stare rachunki, kwity z bankomatów, wyciągi bankowe, jakieś zmięte pit-y, może pogniecioną książeczkę oszczędnościową, jakieś wezwania do zapłaty zaległych rat... Widząc ogrom bałaganu, pomyślmy teraz, czego nam brakuje i pozapisujmy ważne dla nas dane z aktualnych wydruków. Posegregujmy tą finansową "makulaturę" - jeśli możemy spakujmy te wszystkie zapomniane papierowe wyrzuty sumienia do segregatora lub przynajmniej teczki. Schowajmy ją w takim miejscu, w którym nie przepadnie ona na następne lata... Następnie, jak najszybciej, postarajmy się o "świeże" (tzn. aktualne) wydruki sald: konta i zadłużenia oraz zadłużenia na karcie kredytowej. Sprawdźmy (np. telefonicznie, co może być jednak często trudne...), ile jesteśmy winni za rachunek telefoniczny, czynsz, prąd i gaz, kablówkę... No i pomyślmy, czy aby nie zapomnieliśmy oddać jakichś drobnych nawet pożyczek znajomym, krewnym czy przyjaciołom. To zresztą już nie tylko kwestia finansów, ale uczciwości, dobrych obyczajów i elementarnej elegancji.
Najbardziej bolesną stroną tego typu porządków jest prawdopodobieństwo odkrycia, iż nasze długi są o wiele większe niż sądziliśmy. Niestety, im większe długi i im większe zaległości w ich spłacie, tym wyższe koszty ich obsługi (czyli odsetek) i spłaty (czyli rat) nas czekają. Ale zamiast chować głowę w piasek - stawmy czoła wyzwaniu. Zresztą najczęściej owe zaniedbania to przecież nasza własna wina. Tak samo jak trudne do przełknięcia finansowe konsekwencje zakupów, które przekraczają nasze możliwości. Zakupów dokonywanych czasem pod wpływem impulsu, reklamy lub owczego pędu (na zasadzie "bo sąsiad ma"). Efektem takich zakupów bywa swego rodzaju kac finansowy i zażenowanie własną niefrasobliwością. A problem może być naprawdę bardzo poważny, wtedy, gdy nierozważnie porwiemy się na zakup czegoś bardzo drogiego - np. samochodu na raty, które wydawały nam się "wcale znośne". Tyle, że te rzekomo "znośne" raty dręczyć nas będą przez długie lata, a wartość samochodu - będzie spadać.
Przy okazji porządkowania własnego budżetu domowego warto ustalić kilka zasad na przyszłość:
- przede wszystkim - zarówno w czasie porządków, jak i w przyszłości - pilnuj swoich pieniędzy i kontroluj własne długi,
- jeśli możesz - jak najszybciej uporaj się ze spłatą zobowiązań drobnych (jakieś drobne pożyczki od kolegi czy zakupy na kartę z supermarketu), nawet kosztem zwiększenia zadłużenia w rachunki bankowym (i unikaj potem takich pokus) - po co zawracać sobie głowę jakimiś drobiazgami - i tak masz dużo pracy z Twoim bałaganem budżetowym,
- spróbuj pozbierać (skumulować) kilka różnych długów w jeden, tak by nie pogubić w rozliczaniu swoich rozmaitych i zawiłych pomysłów (tu pralka na raty z firmy pośrednictwa kredytowego, tam telewizor na raty z banku, gdzie indziej znowu - dywan za pieniądze z karty, a do tego jeszcze konsekwencje skorzystania z jakiejś bałamutnej tzw. "okazji" typu - "kup teraz, spłacisz później", itd.),
- jeśli nie możesz uporządkować wszystkich długów w jeden "zbiorczy", to spłacaj najpierw najbardziej kosztowne (najdroższe) kredyty - mogą to być np. łatwo i czasem wręcz niezauważalnie zaciągane pożyczki z kart - albo w ramach przyznanego wcześniej limitu kredytowego, albo koszty obciążenia transakcji z karty płatniczej naszego rachunku rozliczeniowo-oszczędnościowego (ror-u, konta osobistego),
- szukając pieniędzy na ewentualne refinansowanie (tu: zamianę) własnego zadłużenia, uważaj na oferty "cudownie tanich" czy "niezwykle łatwo dostępnych" pożyczek i kredytów - oferowanych przez dziwne firmy, których część prowadzi działalność ogłaszając się na nalepianych na słupy elektryczne kserowanych ulotkach - możesz wpakować się w totalne kłopoty, w finansach nie ma żadnych cudów (realne oprocentowanie jest tak wysokie, że - gdy przyjdzie do faktycznej spłaty, spocisz się z wrażenia i będziesz przeklinał własną lekkomyślność),
- z tego samego powodu, nawet w desperacji, nie daj się nabrać lichwiarzom i naciągaczom, których żądań i roszczeń nie pozbędziesz się nigdy (zanim cokolwiek od kogoś prywatnie pożyczysz - zobacz polski film "Dług" i pomyśl...),
- w domowym budżecie, niestety, musisz każdego dnia szukać oszczędności - jeśli nie masz pieniędzy, to gospodaruj nimi niczym urodzony sknera - nie kupuj rzeczy zbędnych, zaciśnij zęby i przetrwaj trwający non-stop atak reklam sugerujących, że przecież nie możesz żyć bez nowego czegoś tam, skoncentruj się na swoim celu numer jeden - opanowaniu własnego pustego portfela i prześladujących Cię długów,
- nie jest wcale głupim pomysłem, by efektem porządków, nawet tych częściowych, była lista najczęstszych błędów, a potem - wnioski z takiego zestawienia - czyli lista najważniejszych uwag na nowy rok, np. "płać rachunki w terminie", "sprawdź, czy pensja przyszła na konto", "notuj wypłaty z konta i jego saldo" czy też "sprawdzaj zadłużenie w rachunku ROR i na karcie" - niech rozpisane w ten sposób karteczki prześladują Cię - od lodówki, przez szafkę do drzwi wyjściowych,
- nawet jeśli przez pierwsze tygodnie czy miesiące, nie będziesz mógł (mogła) pochwalić się przed samym (samą) sobą jakimiś widocznymi sukcesami, to spróbuj znaleźć pocieszenie w strategii "krok po kroku" - choćby w tym, że np. co prawda dług się nie zmniejszył, ale wreszcie nie rośnie!
Walka z długiem, z tym finansowym garbem śniącym się nam po nocach, musi być konsekwentna i trwa długo. Musimy tą próbę jednak przetrwać. Czy to wszystko oznacza, że zadłużenie i branie kredytów to coś złego? Ależ skąd! Chodzi jednak o to, by nie wpadać w sieć różnych zoobowiązań na wydatki bieżące. Wiadomo, że planując w przyszłości zakup mieszkania czy samochodu, miażdżąca większość z nas musi korzystać z kredytu, gdyż polskie pensje są nieproporcjonalnie niskie w stosunku do cen takich dóbr. Ale punktem wyjścia jest tak czy siak, poradzenie sobie z własnym bałaganem. To nauczy nas także kontroli własnych finansów, niezbędnej jeśli poważnie myślimy o najważniejszych inwestycjach, jak np. mieszkanie. Bo wtedy, brak konsekwencji i nieumiejętność radzenia sobie z własnym budżetem i portfelem staną się o wiele bardziej groźną sprawą. Bałagan, opóźnianie spłat czy - nie daj Boże - kompletny brak pieniędzy na następne raty (wynikający ze zbyt optymistycznej oceny swoich możliwości) - mogą, w czarnym scenariuszu, skończyć się utratą mieszkania, co jest już naprawdę dramatem rodzinnym. Tak więc przy zarządzaniu własnym budżetem nie ma miejsca na żarty.
Stare rachunki do wyciagnięcia gdzieś z domowych zakamarków, dokumenty do posegregowania, zaległe płatności do uregulowania, portfel do uporządkowania, budżet domowy do przeglądu, emerytura, ZUS, podatki... Jest tego trochę. Ale spokojna głowa! Ze wszystkim sobie poradzimy - pod warunkiem, że jak najszybciej zrobimy pierwszy krok w tym kierunku. Najlepiej zrobić to jak najszybciej, poświęcając choćby wolną niedzielę czy sobotę. W ten sposób na koncie plusów nowego roku będzie można już zapisać "rozpoczęcie porządków w papierach i rachunkach"...
Naprawdę, warto poświęcić nawet i cały rok na porządkowanie własnych finansów. Zapewne wielu z nas nie spłaci w tym czasie całego swego zadłużenia. Ale, przy zachowaniu konsekwencji, pod koniec roku będziecie Państwo mogli powiedzieć z dumą, że przynajmniej wiecie, ile i za co płacicie. Ile Państwu jeszcze brakuje, by wyjść "na czysto" czyli spłacić te przeklęte długi. Do tego potrzeba nam wielu miesięcy, roku, może nawet lat i trzeźwego realizmu. Wymaga to także często rezygnacji, przynajmniej na jakiś czas, z części marzeń materialnych, które przekraczają nasze możliwości finansowe. Marzenia trzeba mieć, ale nie wolno okłamywać samego siebie.
Porządkowanie budżetu i portfela to tylko początek tworzenia własnej racjonalnej strategii finansowej. Drugim krokiem będzie konieczność odkładania pieniędzy na "czarną godzinę" (np. na czas, w którym znajdziemy się na bezrobociu!). Ale to również nie będzie koniec... Bo nawet wtedy brakować będzie przecież jeszcze własnego, nawet skromnego samodzielnego planu oszczędzania i inwestowania na emeryturę (ograniczenie się do tego, co przekazujemy ZUS i funduszom emerytalnym będzie oznaczało dla wielu niezwykle bolesny, a nawet dramatyczny, spadek dochodów po zakończeniu pracy zawodowej). A zabezpieczenie dla dzieci?