Oryginalny dom z drewnianą i blaszaną elewacją i rozłożystym tarasem
Aby dostosować rzut budynku z bardzo dużym tarasem do rozmieszczenia drzew na działce, nadano mu kształt przekoszonego, „kopniętego” latawca. Stare drzewa zmusiły też architektów do badania nasłonecznienia na działce. Po to, by do wnętrza projektowanego domu wpadało jak najwięcej naturalnego światła.
Lądowanie przekoszonego latawca w Owczarni nie obyło się jednak bez problemów. Ponieważ w momencie kupna na działce stał przeznaczony do rozebrania wiejski dom, nikt nie podejrzewał, że postawienie standardowych fundamentów okaże się niemożliwe. Zaskoczenie przyszło dopiero na etapie projektu budowlanego. Technik, który przyjechał, żeby wykonać odwierty, nie miał wystarczająco długiego wiertła, musiał pojechać po inny sprzęt. Badania geotechniczne, które przeprowadził, wykazały, że gleba jest torfowa miejscami nawet do głębokości 9 m. Trzeba było przeprojektować fundamenty i konstrukcję.
Budynek miał stanąć jak na szczudłach. Początkowo koszt tego przedsięwzięcia szacowano na dodatkowe 90 tys., ostatecznie spadł o dwie trzecie. Na szczęście w tym samym czasie dom budował sąsiad. Miał te same problemy. Palowanie przeprowadzono wspólnie, co pozwoliło zredukować nieprzewidziane wydatki. – Śmieliśmy się później w pracowni, że zemściły się na nas przygotowane wcześniej wizualizacje domu. Wykonane w romantycznej konwencji bagienno-mgielnej stały się samospełniającą przepowiednią – opowiada architektka.
Na działce wylano około 30 betonowych słupów różnej długości, tak by sięgnęły stabilnego podłoża. Dopiero na nich posadowiono płytę żelbetową, na niej ściany fundamentowe i ściany budynku.
Skomplikowana bryła i rozłożysty taras
Realizacja tego projektu wymagała dużej precyzji i od architekta, i od wykonawcy. – Każda krokiew jest tu inna, ma inną geometrię. Trzeba je było bardzo szczegółowo rozrysować, a potem uważnie rozmieścić. Wykonawca zrobił to po mistrzowsku. Niewielu by podołało – zaznacza architektka.
Przepisy dotyczące sytuowania budynków minimalną odległość ściany bez okien od granicy działki określają na 3 m. Ściany z oknami – na 4 m. Aby można było umieścić okna od północy, zaprojektowano je we wnękach. – To jest architektura ujmowania, wycinania w bryle. Jest masyw, w którym rzeźbimy. I niektóre części, jak otwory okienne czy zarys dachu przesłaniającego taras, dosłownie wyglądają, jakby zostały ucięte nożem w papierze. Takie projektowanie to trochę zabawa formą, ale podporządkowana wymogom funkcjonalnym. Przykładowo, narożnik we wschodniej części powstał, aby pomieścić kominek, ale dzięki niemu całość nabrała dynamiki. Na innej działce ten dom by się nie odnalazł. Powstał dla konkretnego miejsca i konkretnych ludzi – dodaje.
Wiadomo było od początku, że będzie dużo drewna. Prawie surowego, niezabezpieczonego – jak w stodołach albo domach amerykańskich pionierów. Deski na elewacji oszlifowano, ale nie są gładkie, raczej celowo przaśne, z zadrami. – Podoba mi się, jak wiejskie stodoły srebrzą się w słońcu. Taki też miał być ten dom. Chcieliśmy, by z wiekiem szarzał – podkreśla właścicielka.
Od strony północnej elewację tworzy grafitowa blacha kładziona na rąbek stojący, która jest przedłużeniem dachu na zewnętrzne ściany budynku, trochę jak sztywny płaszcz narzucony na ramiona i opadający do ziemi. – Domyka całość, sprawia, że dom nie jest jednolitą, drewnianą puszką – mówi architektka. Z powodu tej blaszanej skóry znajomi ochrzcili budynek pancernikiem.
Wnętrza w naturalnym świetle
Od strony południowej rosną tu wieloletnie drzewa z potężnymi koronami. Aby ustalić, gdzie w ogrodzie jest najwięcej słońca i gdzie w konsekwencji ma się znaleźć część dzienna z salonem, architekci, jak mówią, uczestniczyli w życiu codziennym działki. Razem z gospodynią godzina po godzinie badali nasłonecznienie. Zdecydowano się na okna poziome, ponieważ przez nie słońce wpada dłużej i jest go więcej.
Aby nie podnosić kosztów, zadbano o to, by wszystkie miały standardowe rozmiary dostępne na rynku. Najszersze okno w salonie ma 5,8 m szerokości i jest wysokie na 1,8 m. Zostało przedzielone na środku dwuteownikiem (decyzja o powiększeniu zapadła dopiero w trakcie budowy, stąd potrzeba podparcia). Uzyskany horyzontalny układ właściciele porównują do obrazu filmowego – nie bez powodu naprzeciw okna stanęła sztruksowa kanapa. Pozwala się cieszyć widokiem jak w kinie.
Materiały, które pięknie się starzeją
Długa oś komunikacyjna łączy pokoje dzieci z częścią dzienną. Jest wąska i wysoka – nad głową widać fragmenty krokwi i przechyloną płaszczyznę dachu, który również w pozostałych częściach domu silnie zaznacza swoją obecność. Niektóre obszary – jak salon czy strefa wejścia – są bardzo wysokie, niekonwencjonalna pod tym względem jest m.in. sypialnia na piętrze, która w najwyższym punkcie ma aż 5 m, a więc dwie kondygnacje. Wysokość dobrze też widać z piętra – pozostawiono tu pionową szczelinę, przez którą można zobaczyć dolny korytarz (i zawołać dzieci). Architekci świadomie grają w budynku wysokością przestrzeni, skłaniają oko, by wspinało się po ścianach. Grają też światłem i cieniem. Promienie słońca nie oświetlają wnętrza równomiernie – strefy jasne i ciemniejsze przechodzą jedna w drugą.
- Czytaj też: Co to znaczy dobry projekt wnętrza? Sprawdź, jak zaprojektować stylowe i funkcjonalne wnętrze
W środku przede wszystkim zwracają uwagę materiały o niejednolitej strukturze i kolorystyce. To 169 m2 powierzchni użytkowej tak surowej, jak tylko można sobie wyobrazić. Inwestorom zależało na tym, by płaszczyzn nie trzeba było wykańczać. Wnętrze pokazuje elementy konstrukcyjne. Nie schowano betonowych belek pod tynkową gładzią, nie zamaskowano łączeń szpachlą. Dom jest wyrazisty i szczery. Ściany wewnętrzne zostały wymurowane z cegły zwykłej pełnej, która raz blednie, raz się rumieni, zależnie od stopnia wypalenia. Posadzka (za wyjątkiem salonu) jest z polerowanego betonu. Przestrzeń między krokwiami wypełnia sklejka, z niej wykonano też stopnie betonowych, wylewanych na miejscu schodów, pod którymi mieści się spiżarnia. Okap jest z blachy kortenowskiej – materiału pokrywającego się rdzawym nalotem, zazwyczaj wykorzystywanego na elewacjach, rzadko we wnętrzach, jeszcze rzadziej jako wykończenie urządzeń kuchennych.
W nietypowym pod wieloma względami domu w Owczarni zwraca uwagę zwłaszcza jedna cecha rzadko spotykana we współczesnym polskim budownictwie jednorodzinnym. Widać tu akceptację naturalnego starzenia się materiałów, wpisanych w ich urodę niedoskonałości i błędów. To melancholijna estetyka, która umieszcza człowieka i jego wytwory w szerszym porządku: nic nie trwa wiecznie, zmiana jest siłą jednocześnie destrukcyjną i napędową, a niedokończenie – jej stałym elementem.
Więcej informacji, zdjęcia i plany tego domu znajdziesz w sierpniowym wydaniu magazynu Murator.
W numerze ponadto:
- 15 rzeczy, które powinieneś wiedzieć o dużych przeszkleniach
- Suche tynki bez błędów – jak prawidłowo montować okładziny ścienne z płyt
- Nie przegap! Ostatni moment na zwrot VAT za materiały budowlane
- Przydomowa wędzarnia - jak ją zrobić - instrukcja krok po kroku
*Projekt: architekci Magdalena Beczak, Maciej Beczak