Spis treści
- Rabaty zamiast kostki. „To jedyne rośliny na tej ulicy”
- Miejska biurokracja. Urząd kontra hortensje
- Walka o zieleń
- Społeczeństwo mówi głośne NIE
- Co dalej z ogródkiem fasadowym?
- Partyzancka rabata na Mokotowie - zdęcia
Rabaty zamiast kostki. „To jedyne rośliny na tej ulicy”
Pani Sylwia z Mokotowa, aktywistka i zwolenniczka miejskiej zieleni, zamieniła betonowy fragment przed swoją kamienicąm zlokalizowaną przy ulicy Bałuckiego 4, w małą zieloną oazę.
Trzy lata temu po remoncie elewacji budynku oraz izolacji fundamentów postanowiła zagospodarować przestrzeń przy ścianie na tzw. ogródek fasadowy. Działała sama – usunęła kostkę bauma do linii stopnia wejściowego (bez wpływu na powierzchnię chodnika), wykopała gruz, wymieniła ziemię i zasadziła rośliny. Jak wyjaśnia w rozmowie z redaktor Architektury Murator Karoliną Krasny:
Skupiłam się (...) głównie na rodzimych gatunkach kwiatów, które byłyby odporne na nasze warunki i które nie wymagałyby wielu i częstych zabiegów pielęgnacyjnych.
Jaki cel przyświecał jej inicjatywie? Aktywistka tłumaczy, iż:
Na naszej ulicy nie ma praktycznie drzew, bezpośrednio przy naszym budynku i w najbliższej okolicy nie ma zieleńców tylko beton i kostka bauma - latem pomiary kamerą termowizyjną pokazują temperatury ok. 50 - 55C. (...) Zależy mi na utrzymaniu tego ogródka ze względu na fakt, że ściana przy której rośnie ma ekspozycję południowo-zachodnią i bardzo nagrzewa się latem. Są jedynymi roślinami na tym fragmencie ulicy. Poza tym, poprawia estetykę najbliższej okolicy.
Posadzone kwiaty są zlicowane z linią naświetli okien piwnicznych – chodnik o szerokości 1,8 metra pozostał w pełni drożny. I choć większość sąsiadów chwaliła inicjatywę, jedna osoba zgłosiła sprawę do urzędu. Wówczas zaczęła się urzędnicza lawina pism.
Miejska biurokracja. Urząd kontra hortensje
W lutym 2024 roku do skrzynki Pani Sylwii trafiło pismo z Wydziału Infrastruktury Dzielnicy Mokotów z żądaniem przywrócenia stanu pierwotnego terenu. Na spotkaniu z przedstawicielkami urzędu mieszkanka tłumaczyła, że w miejscu obecnego ogródka wcześniej znajdował się zieleniec, zlikwidowany podczas remontu przez samą dzielnicę.
Jako zwolenniczka zieleni w przestrzeniach miejskich oraz była pracownica Fundacji Sendzimira, w której skupiała się na działalności w obszarze zrównoważonego rozwoju miast, Pani Sylwia znała koncepcję błękitno-zielonej infrastruktury. Przedstawiła więc urzędniczkom stosowne dokumenty oraz publikacje o tego rodzaju obszarach w betonowych przestrzeniach.
Pracownice urzędu nie były jednak skore do dialogu. Podtrzymywały swoje stanowisko dotyczące nielegalnego zajęcia pasa drogowego oraz ich zdaniem ryzyka związanego z ewentualnymi podtopieniami. Jednocześnie zasugerowały Pani Sylwii jedynie ścieżkę formalną, a mianowicie złożenie wniosku do Wydziału Ochrony Środowiska o zalegalizowanie pasu rabaty.
Zobacz również: Plac Centralny, parking centralny. Czego zabrakło w samym sercu Nowego Centrum Warszawy?
Walka o zieleń
Od marca 2024 roku pani Sylwia próbowała zalegalizować ogródek – najpierw przez ePUAP, potem w wersji papierowej. Każdy ruch był kwestionowany - brak podpisu, błędne załączniki. Wskazywano na potrzebę ponownego złożenia wniosków.
W odpowiedzi na złożone ponownie dokumenty w październiku urząd odmówił legalizacji ogródka, powołując się na konieczność zachowania miejsc postojowych. W grudniu natomiast Pani Sylwia otrzymała pismo z karą administracyjną: 1000 zł grzywny (powiększoną o zaistniałe koszty i odsetki). Aktywistka założyła wówczas publiczną zrzutkę – wsparcie przyszło natychmiast.

i
Społeczeństwo mówi głośne NIE
Partyzancka rabata na Mokotowie przyciągnęła nie tylko motyle i sąsiadów, ale też zwolenników z całej Warszawy – i nie tylko. Stała się symbolem oporu wobec betonowej rzeczywistości i nieelastycznego systemu, który często karze tych, którzy chcą coś ulepszyć. Do sprawy dołączyli radni miejscy, miejscowe inicjatywy sąsiedzkie, aktywiści i miejskie organizacje – ale najgłośniejszy okazał się głos zwykłych internautów.
Na mediach społecznościowych zawrzało. Pod postami Pani Sylwii (Fb: Zieleń zamiast betonu) pojawiły się setki komentarzy. Ludzie nie kryli oburzenia: „Auta na chodnikach nikomu nie przeszkadzają, a kwiaty to już zbrodnia?” – pisali jedni. Inni proponowali zgłoszenie ogródka do konkursu „Warszawa w kwiatach” albo... symboliczną zrzutkę na przyszłe mandaty. Pojawiły się nawet głosy, by protestować kreatywnie – ktoś zaproponował urządzenie rabaty w... zaparkowanym pick-upie.
Dla wielu osób ten niewielki ogródek stał się pretekstem do poruszenia tematyki zieleni w przestrzeni publicznej. Ostatecznie to właśnie ta fala wsparcia - mieszanka żartów i poważnych apeli - sprawiła, że sprawą zainteresowały się media. Inicjatywa została nagłośniona, co prawdopodobnie wpłynęło na urzędników dzielnicy Mokotów, którzy w maju 2025 roku poinformowali, iż "dzielnica odstąpi od nałożenia kary pieniężnej za zajęcia pasa drogowego".
Co dalej z ogródkiem fasadowym?
Choć Urząd Dzielnicy Mokotów podtrzymał argumentację o braku zgody na ingerencję w pas drogowy, ostatecznie odstąpiono od kary, uznając dobre intencje mieszkanki i społeczną wartość inicjatywy.
Dla Pani Sylwii to jednak nie koniec – lecz początek większej rozmowy. „Teraz czas, by usiąść do stołu z przedstawicielami dzielnicy i miasta oraz porozmawiać o systemowym wsparciu dla takich oddolnych inicjatyw” – napisała na swoim profilu, dziękując wszystkim za wsparcie i wspólne nagłośnienie sprawy.
Czy ogródek przy Bałuckiego stanie się pierwszym krokiem do miejskiego programu #ogródekfasadowy? Istnieje realna szansa na wprowadzenie zmian w tym obszarze?
Partyzancka rabata na Mokotowie - zdęcia
Przeczytaj także: Mieszkali tu kiedyś najbogatsi Polacy - dyrektorzy, przemysłowcy, aktorzy. Ich puste wille popadają dziś w ruinę
