Skarga na sąsiada. Sposoby na uciążliwego sąsiada

2021-06-14 14:01

Imprezy do rana, kłótnie lub wieczne remonty i wiercenie w ścianach do późnego wieczora? Życie z uciążliwym sąsiadem może obrzydzić egzystencję w choćby najpiękniejszym mieszkaniu. Czy pomoże skarga na sąsiada?

uciążliwy sąsiad
Autor: Gettyimages Uciążliwy sąsiad: co robić? Na początek lepiej zacząć od kroków podstawowych: jeżeli mamy za ścianą sąsiada, który zatruwa nam życie, w naszym interesie jest, by wiedziały o tym odpowiednie służby i np. wiedział zarządca nieruchomości.

Walka z sąsiadem - rozrabiaką za ścianą - to wojna obliczona na długi czas, raczej podjazdowa, a nie blitzkrieg, mimo to warto ją podjąć. Lokatorzy, którzy domagają się normalności, mają narzędzia prawne, by ją wyegzekwować. Jeśli celem jest pozbycie się uciążliwego sąsiada na stałe, to – gdy jest on właścicielem mieszkania – będzie to bardzo trudne, ale nie niemożliwe. Oznacza to bowiem wejście w zwarcie ze „świętym” prawem własności, jednak przepisy dają taką możliwość.

Uciążliwy sąsiad – kiedy wezwać policję

Sąsiad też musi wiedzieć, że nie będziemy akceptować jego wyskoków. Każde naruszenie ciszy nocnej, miru domowego, zasad dobrego sąsiedztwa itp. powinno być „korygowane” przez wezwaną policję, która ma całkiem dużo możliwości. Zgodnie z art. 51 Kodeksu wykroczeń:

  • kto krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym, podlega karze aresztu (orzekanej w wymiarze od 5 do 30 dni), ograniczenia wolności (trwa miesiąc) albo grzywny (wymierzanej w wysokości od 20 do 5000 złotych);
  • jeżeli czyn określony powyżej ma charakter chuligański lub sprawca dopuszcza się go, będąc pod wpływem alkoholu, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny;
  • podżeganie i pomocnictwo też są karalne.

Bezapelacyjnie należy więc „nękać” uciążliwego sąsiada. Policja ma obowiązek przyjąć takie zgłoszenie, a jeśli była w danym mieszkaniu więcej niż raz, może skierować sprawę do sądu grodzkiego, a ten z kolei może ukarać delikwenta grzywną lub aresztem.

W praktyce bywa z tym jednak ciężko. Nie zawsze się uda wykazać, że utrudnianie życia ma charakter ciągły, czasem służby są opieszałe, a uciążliwy sąsiad „uczy się” i symuluje bycie „grzecznym”, kiedy funkcjonariusze się u niego zjawią. Bywa też i tak, że specyfika utrudniania życia reszcie lokatorów jest tak wyszukana, że polskie służby okazują się w tej sprawie bezradne. Przykładem może być sprawa sprzed kilku lat z Bydgoszczy. Kobieta, lokatorka budynku wielorodzinnego, zbierała w swoim mieszkaniu znalezione śmieci. Co prawda w budynku unosił się nieprzyjemny zapach, ale nie było formalnych podstaw do policyjnej interwencji. Sprawa ciągnęła się latami.

Skarga na sąsiada – kiedy podać go do sądu

Co można zrobić, by usunąć na stałe sąsiada awanturnika, który „legitymuje się” aktem notarialnym, albo chociaż pozbyć się na stałe procederu, który on uprawia? Pozostaje wejście z nim na drogę sądową i udowodnienie, że utrudnianie przez niego życia innym ma charakter powtarzalny, a nie jednorazowy. Podstawę do tego dają przepisy Kodeksu cywilnego. W art. 144 przeczytamy, że właściciel nieruchomości powinien przy wykonywaniu swego prawa powstrzymywać się od działań, które by zakłócały korzystanie z nieruchomości sąsiednich ponad przeciętną miarę, wynikającą ze społeczno-gospodarczego przeznaczenia nieruchomości i stosunków miejscowych.

Działania, które ponad miarę zakłócają korzystanie z nieruchomości przez sąsiadów, to tak zwane immisje. To, czy miara została przekroczona, należy już do oceny sądu. Immisje dzielą się na bezpośrednie i pośrednie. Pierwsze bezpośrednio naruszają prawo własności mieszkańca – na przykład gdy sąsiad zablokował mu wejście do mieszkania lub garażu. Pośrednie nie są tak radykalne, ale pozostają również dolegliwe. Uznaje się w tym przypadku, że uciążliwy sąsiad nie ma świadomości ciężaru swoich działań dla otoczenia. Katalog immisji pośrednich jest bardzo obszerny – mowa na przykład o trudnych do zniesienia zapachach i hałasie, ale też o uciążliwościach o charakterze psychologicznym (immisje niematerialne), takich jak przykładowo sprowadzanie do mieszkania i budynku narkomanów lub bandytów, co odbija się na stanie psychiki pozostałych lokatorów.

Jeśli kłopotliwy lokator nie daje za wygraną, nawet pomimo wielokrotnych wizyt policji, pozostaje udowodnienie przed sądem, że immisje nie dają nam żyć. Ciężar dowodu spoczywa na powodzie. Co gdy sprawę wygramy? W takiej sytuacji sprawca immisji ma obowiązek jej zaniechać. W grę wchodzi też przywrócenie stanu poprzedniego w przypadku immisji o charakterze materialnym.

Kogo musisz wpuścić do mieszkania

Pytanie 1 z 8
Czy policjant może wejść do naszego mieszkania bez nakazu?
policja

Skarga na sąsiada - opcja „atomowa”

Na tym jednak nie koniec. Istnieje bowiem radykalne rozwiązanie problemu kłopotliwych sąsiadów. Udowodnienie immisji i sądowne zmuszenie sąsiada do zaprzestania uprzykrzania życia to łagodny wymiar kary w porównaniu z możliwościami, które daje Ustawa o własności lokali. W art. 16 owej ustawy stwierdzono, że:

  • jeżeli właściciel lokalu zalega długotrwale z zapłatą należnych od niego opłat lub wykracza w sposób rażący lub uporczywy przeciwko obowiązującemu porządkowi domowemu albo przez swoje niewłaściwe zachowanie czyni korzystanie z innych lokali lub nieruchomości wspólnej uciążliwym, wspólnota mieszkaniowa może w trybie procesu żądać sprzedaży lokalu w drodze licytacji na podstawie przepisów Kodeksu postępowania cywilnego o egzekucji z nieruchomości;
  • właścicielowi, którego lokal został sprzedany, nie przysługuje prawo do lokalu zamiennego.

Jak więc widzimy – istnieje możliwość pozbycia się uciążliwego sąsiada na stałe, choć i tym razem nie obejdzie się bez sądu. Zmuszenie do wyprowadzki i sprzedaży mieszkania to niezwykle radykalne rozwiązanie, ingerujące mocno w prawo własności. Na dodatek powyższy przepis jest nieostry. Nie wiadomo np., kiedy zaleganie z czynszem ma charakter długotrwały. Po roku? Dłużej, a może krócej?

Podobnie ma się rzecz z ową uciążliwością działań lokatora. Ciężar dowodu w tej sprawie będzie spoczywał na powodzie, czyli w tym przypadku na wspólnocie mieszkaniowej (która musi podjąć stosowną uchwałę), jednak należy się liczyć z tym, że w obliczu drastycznego żądania sprzedania mieszkania sąd może uznać, że wspólnota nadużywa prawa, i pozew odrzucić.

Co więcej – świadomy swych praw sąsiad w obronie może się powołać na art. 64 Konstytucji RP, który mówi, że:

  • każdy ma prawo do własności, innych praw majątkowych oraz prawo dziedziczenia;własność, inne prawa majątkowe oraz prawo dziedziczenia podlegają równej dla wszystkich ochronie prawnej;
  • własność może być ograniczona tylko w drodze ustawy i tylko w zakresie, w jakim nie narusza ona istoty prawa własności.

Sprawa w ostateczności może się otrzeć nawet o najwyższe instancje sądowe. Tak już zresztą się działo. Na art. 64 powołał się pewien dłużnik w Poznaniu, który 10 lat nie uiszczał opłat do spółdzielni mieszkaniowej. Trybunał Konstytucyjny uznał jednak, że decyzja tak spółdzielni, jak sądu nakazująca sprzedaż i eksmisję jest zgodna z prawem - właśnie ze względu na długotrwałość zachowania lokatora.

Choć opcja „atomowa” formalnie daje wiele możliwości w walce z uciążliwym sąsiadem, w praktyce powinna być wykorzystywana naprawdę w najcięższych przypadkach. Trudno sobie wyobrazić, by np. z powodu zakłócania ciszy nocnej eksmitować kogoś z mieszkania, które jest jego własnością. Z drugiej strony – taką możliwością można zawsze zagrozić i postraszyć delikwenta, który zatruwa nam życie.

Uciążliwy sąsiad - w wynajmowanym mieszkaniu

Ponieważ rynek najmu w Polsce rośnie bardzo szybko – napędzany m.in. setkami tysięcy imigrantów zarobkowych ze Wschodu oraz popularnością najmu na noclegi - należy przypuszczać, że interwencji związanych z ochroną prawa lokatorów do normalnego życia, które zakończą się na drodze sądowej, będzie przybywać.

Najemcę można zdyscyplinować znacznie łatwiej niż właściciela nieruchomości. Osoba, która czasowo przebywa w jakimś miejscu, ma świadomość, że wiąże ją jedynie umowa, a tę można przecież wypowiedzieć. Jak? Przewiduje to Ustawa o ochronie praw lokatorów.

Każdą umowę najmu można wypowiedzieć, jeżeli zajdzie któraś z przyczyn wymienionych w art. 11 owej ustawy. Nas interesuje przede wszystkim pierwsza z nich, czyli sytuacja, gdy lokator pomimo pisemnego upomnienia nadal używa lokalu w sposób sprzeczny z umową lub niezgodnie z jego przeznaczeniem lub zaniedbuje obowiązki, dopuszczając do powstania szkód, lub niszczy urządzenia przeznaczone do wspólnego korzystania przez mieszkańców albo wykracza w sposób rażący lub uporczywy przeciwko porządkowi domowemu, czyniąc uciążliwym korzystanie z innych lokali. W takim wypadku właściciel mieszkania może mu wypowiedzieć stosunek prawny (umowę) - nie później niż na miesiąc naprzód, na koniec miesiąca kalendarzowego.

Jeśli więc mamy za ścianą kłopotliwego lokatora, a właścicielowi mieszkania zależy na dobrosąsiedzkich relacjach, powinien z łatwością uporać się z delikwentem. Jeżeli tego nie czyni, pozostali mieszkańcy mają inną możliwość. Na mocy art. 13 pkt 1 Ustawy o ochronie praw lokatorów mogą wytoczyć powództwo o rozwiązanie przez sąd stosunku prawnego uprawniającego do używania lokalu (czyli umowy najmu) i nakazanie jego opróżnienia.

Co więcej, jeśli właściciel nieruchomości - mimo próśb ze strony innych mieszkańców - ignoruje sprawę, może się liczyć z wymiernymi kosztami działalności swego najemcy. Coraz częściej sądy przyznają rację sąsiadom, którzy domagają się odszkodowań od właścicieli wynajmowanych nieruchomości.

Przeczytaj też;

Skuteczne wypowiedzenie umowy najmu >>>

W dobie popularności najmu na noclegi, a nawet godziny, niektóre wynajmowane mieszkania pełnią funkcję quasi-hotelu, tyle że bez żadnego nadzoru. Często klientami są ludzie młodzi, którzy chcą się zabawić. Tacy goście mogą zamienić życie sąsiadów w piekło. Dlatego jeśli ingerencje u właściciela nic nie dają, można go pozwać do sądu - na gruncie Kodeksu cywilnego i wskazanych wyżej ustaw. Akceptowanie pod dachem osób, które długotrwale utrudniają życie innym, może być w świetle tych przepisów zinterpretowane po prostu jako celowe działanie właściciela nieruchomości. W takim wypadku – zresztą słusznie – ignorancja oznacza przyzwolenie.

***

Jak widzimy – powyższe przykłady uregulowań prawnych pokazują, że mieszkańcy wcale nie są skazani na uciążliwych sąsiadów, a ich działanie nie musi się ograniczać wyłącznie do wzywania policji. Jest cały katalog możliwych rozwiązań, nawet tych najbardziej radykalnych, które powinny zdyscyplinować niesfornego najemcę lub właściciela nieruchomości. Należy z nich korzystać, najlepiej za pośrednictwem prawników.

Nasi Partnerzy polecają