Nowoczesne zamki do drzwi wejściowych - mechaniczne, elektromechaniczne, biometryczne

2024-09-23 12:20

Połączenie z systemem alarmowym, rozpoznawanie domowników po twarzach, otwieranie i zamykanie drzwi przez telefon to tylko kilka z szeregu możliwości, jakie dają nam zamki XXI wieku. Poznajmy ich rodzaje, cechy i ceny.

Spis treści

  1. System jednego klucza
  2. System „master key”
  3. Nowoczesne wkładki bębenkowe
  4. Zamki z szyfratorem
  5. Zamki z czytnikiem RFID
  6. Zamki biometryczne
#Muratorogroduje: Ogrodzenie, czyli piękna granica Twojego ogrodu!
Materiał sponsorowany

System jednego klucza

Noszenie przy sobie pęku kluczy to żadna wygoda. Ale można zrobić tak, by jednym kluczem otwierać wszystkie zamki w domu.

System „jednego klucza” wymyślono jako ratunek dla tych, którzy wciąż zastanawiają się, który klucz, do czego jest przeznaczony. Gdy podliczyć liczbę kluczy niezbędnych domownikom, okaże się, że jest ich co najmniej cztery. Inny do garażu, inny do furtki, jeszcze inny do kotłowni lub do piwnicy. Aby mieć kilka zamków otwieranych tym samym kluczem, należy zwrócić się do sprzedawcy, by ten zamówił u producenta bliźniacze wkładki. Na ich dostarczenie czeka się od tygodnia do dwóch. Trzeba też zapłacić za nie nieco więcej niż za wkładki z różnymi kluczami. Zamki takie lub same wkładki bębenkowe można zamontować w różnych drzwiach i każdemu z domowników rozdać tylko po jednym niewielkim kluczyku.

System „master key”

Na pozór działa na podobnej zasadzie co system "jednego klucza", jednak ma on jedną przewyższającą cechę: wkładki można programować. Ta tajemnicza czynność polega na takim ustawieniu wkładek, by jeden zamek można było otwierać kilkoma różnymi kluczami. Dzięki temu część domowników będzie otwierać wszystkie zamykane pomieszczenia, a część tylko niektóre z nich.

Programowanie wkładek przyda się także w sytuacji, gdy dom nie jest zamieszkany, a wchodzą do niego tylko ekipy robotników prowadzące prace wykończeniowe. Można wówczas śmiało dać im klucze, a po zakończeniu robót przeprogramować wkładki. Niebagatelne znaczenie ma tu kwestia bezpieczeństwa mieszkańców. W razie pożaru lub innego wypadku osoba posiadająca klucz pasujący do wszystkich zamków może szybko dostać się do wszystkich zakamarków domu. Nie trzeba wówczas sprawdzać metodą prób i błędów, który klucz pasuje do danego zamka. W sytuacjach, gdy każda sekunda jest cenna, takie rozwiązanie znacznie ułatwia akcję ratunkową.

Ważne też, że w przypadku systemu „master key” zgubione klucze można dorobić na podstawie karty kodowej, a zamiast wymiany zamków na nowe wystarczy wymontować wkładki, zawieźć do punktu serwisowego, gdzie zostaną przeprogramowane na nowy klucz. Operacja taka jest tańsza niż wymiana wszystkich wkładek na nowe.

Nowoczesne wkładki bębenkowe

Sercem zamka jest wkładka bębenkowa. To mechanizm, w który wprowadza się klucz. Jest tak zbudowany, że nie zadziała, gdy klucz nie pasuje. Jeśli pasuje, uruchomi elementy zamka przesuwające rygiel, czyli bolec blokujący skrzydło we framudze.

Pomyśleć można, że w dziedzinie wkładek wszystko już wymyślono. Tymczasem wciąż pojawiają się nowe pomysły dotyczące zwłaszcza bezpieczeństwa antywłamaniowego. Przykładem są wkładki blokujące się, gdy dojdzie do próby ich sforsowania innym lub dorobionym kluczem (złodziejska technika zwana bumpingiem), wytrychem (lockpicking) czy rozwierceniem.

Inny przykład to wkładki mierzące głębokość podwójnego rowka wyprofilowanego w kluczu. Kopia klucza wykonana przez złodzieja na ogół nie jest aż tak precyzyjna, żeby głębokość rowków była identyczna. Dla wkładki to wystarczy, żeby nie otworzyła zamka.

Niektóre wkładki do zamków są sprzedawane wraz z tak zwanym kluczem przekodowującym. Gdy zgubisz klucz, ten zapasowy nie dość, że pozwoli ci dostać się do domu, to dodatkowo przeprogramuje wkładkę tak, żeby złodziej, który znalazł albo ukradł poprzedni klucz, nie zdołał się już nim posłużyć.

Wkładki elektroniczne montuje się w miejsce zwykłych. Mają silnik poruszający ryglem i zasilane są akumulatorowo. Są wyposażone w odbiornik kodu. Otwiera się je albo używając telefonu, albo przez dotknięcie kartą magnetyczną lub brelokiem. Kosztują 1200-1300 zł. Można też otwierać je pilotem, który kosztuje 120-200 zł.

Przeczytaj też:

Z czego składa się smart home? Sprawdź, jakie urządzenia do smart home warto mieć

Wkładka elektroniczna
Autor: SALTO Tradycyjna wkładka bębenkowa może być zastąpiona wkładką elektroniczną, także obsługiwaną bezprzewodowo

Zamki z szyfratorem

Nie potrzebują kluczy. Otworzą drzwi dopiero po wpisaniu kodu. Ich znakiem rozpoznawczym jest zatem klawiatura – wciskana lub sensoryczna – umieszczona obok drzwi, na skrzydle, tuż w pobliżu klamki lub nawet wmontowana w samą klamkę.

Kod otwierający ustala administrator – czyli ktoś z domowników. Można, a nawet powinno się go okresowo zmieniać. Można też nadać kilka kodów lub ustalić, że dany kod będzie aktywny jedynie przez określony czas. Poziom bezpieczeństwa zwiększysz, wprowadzając dodatkowy, inny kod, służący do otwierania drzwi od wewnątrz. Wtedy, gdy ktoś niepowołany wejdzie w posiadanie kodu, wejdzie też do domu, ale już nie zdoła wyjść, przynajmniej przez drzwi, przez które wszedł.

Kod można przesłać do klawiatury kodowej także z telefonu, przez Bluetooth. Jeśli zamek pozytywnie go zidentyfikuje, wystarczy wprowadzić tylko dwie cyfry na klawiaturze i drzwi zostaną otwarte. Oczywiście z takiego zamka i z tego systemu otwierania może korzystać więcej niż jedna osoba. Łatwo też dodać kolejnego użytkownika.

Najtańsze, mechaniczne zamki z klawiaturą podklamkową kosztują około 150 zł. Modele bardziej zaawansowane, elektroniczne to wydatek rzędu 1000-1300 zł. Komplet – zamek z przepustem kablowym oraz klawiaturą na Bluetooth kosztuje od 2500 zł. Sam szyfrator, czyli klawiaturę sterującą, kupisz za około 500-700 zł. Jest ona bezprzewodowa (technologia Bluetooth). Musi być dobrana do konkretnego modelu zamka sterowanego elektronicznie. Karta lub brelok to koszt 3-10 zł.

Przeczytaj również:

Wybieramy nowoczesny zamek do drzwi. Elektroniczny, a może zamek biometryczny?

Zamki z czytnikiem RFID

Innym urządzeniem zwalniającym rygle zamka jest czytnik RFID. Przytykasz do niego transponder, czyli kartę magnetyczną lub specjalny breloczek. Mają one wgrany kod cyfrowy, który musi się zgadzać z kodem wzorcowym, zaprogramowanym przez administratora. W innym razie zamek nie zostanie odblokowany.

Coraz częściej funkcję plastikowych transponderów przejmują smartfony. Oczywiście zamek musi być dostosowany do współpracy z nimi, a w telefonie nie może zabraknąć odpowiedniej aplikacji. Otwieranie wygląda wtedy na przykład jak płacenie blikiem. Są też zamki sterowane smartfonem w ten sposób, że wystarczy zbliżyć się do drzwi, mając aparat w kieszeni i włączoną funkcję lokalizacji, aby rygle zostały zwolnione.

Aplikacja sterująca ma też dodatkowe, interesujące możliwości. Pozwala odczytać stan zamka lub także przejrzeć historię otwarć i zamknięć z danego przedziału czasowego. Przykładowy zestaw składający się z wkładki bębenkowej, siłownika elektrycznego do poruszania zamkiem, odbiornika, ładowarki i aplikacji na smartfona to koszt rzędu 2300-2600 zł.

Wiele jest też zamków o kilku możliwościach otwierania. Mają one i klawiaturę, i czytnik RFID, a także możliwość obsługi smartfonem lub nawet skaner linii papilarnych. Przemyślne systemy szyfrowania zapewniają, że kod dostępu nie zostanie złamany. Jednym z nich jest AES (Advanced Encryption Standard). To technika, w której do szyfrowania i deszyfrowania używany jest klucz o długości 128, 192 lub 256 bitów. Przekształca on klucz ustalony przez administratora na za każdym razem oddzielnie generowany klucz symetryczny. Inny protokół szyfrowania to 256 bitowy TLS 1.3.

Zamki biometryczne

Technologie biometryczne staniały już na tyle, że dziś wielu właścicieli domów stać na zamek, do którego kluczem będzie któraś z części ciała. Najliczniejszą grupę stanowią tu zamki z czytnikami linii papilarnych. Porównują one odciski palców z odciskami wzorcowymi, charakterystycznymi dla poszczególnych domowników. Do bazy odcisków można też wprowadzić linie papilarne sąsiada, znajomego, niani – i aktywować je lub dezaktywować w zależności od potrzeb.

Wiele z takich czytników, zamiast analizować cały rysunek linii, sprawdza tylko kilka wybranych punktów na palcu i to wystarczy, żeby bez popełnienia pomyłki rozpoznać, kto swój, a kto nie.

Moda na takie zamki przyczyniła się do rozpowszechnienia legend o złodziejach przemocą zmuszających właściciela do otworzenia palcem drzwi lub, co gorsza, posłujących się palcem wcześniej odciętym. Producenci znaleźli na szczęście sposoby także na takie mrożące krew w żyłach scenariusze. Przede wszystkim więc czytnik nie tylko bada rysunek linii papilarnych, lecz także sprawdza temperaturę i jeśli jest ona za niska, nie zezwoli na otworzenie drzwi. Tylko patrzeć, jak pojawią się czytniki wykrywające również puls. Co więcej, niektóre czytniki wyposażone są w tak zwany cichy alarm. Gdyby więc ktoś wywierał na ciebie nacisk, możesz ulec, ale przytknąć inny palec niż ten, którego odcisk jest znajomy naszemu zamkowi. Wtedy nie dość, że drzwi się nie otworzą, to agencja ochrony otrzyma błyskawiczny sygnał o próbie włamania i wyśle do nas patrol interwencyjny.

Droższym rodzajem zamków biometrycznych są te, które – podobnie jak smartfony – potrafią rozpoznawać twarz. W przypadku domów jednorodzinnych pieśnią (nieodległej) przyszłości są też zamki z czytnikami tęczówki oka, na tyle inteligentne, że zdołają rozróżnić prawdziwą gałkę oczną od jej zdjęcia, lub zamki połączone ze skanerem układu naczyń krwionośnych w palcu. Czytnik linii papilarnych kosztuje 200-700 zł. Czytnik twarzy kupisz za 1600-2700 zł. Model wzbogacony o kamerę termowizyjną i funkcję pomiaru temperatury kosztuje między 8000 a 25 000 zł.

Przeczytaj także:

Ochrona domu: system alarmowy, czujka ruchu, aktywne bariery podczerwieni i inne zabezpieczenia przed włamaniem