Zbudował nowoczesny dom z bali. Niezwykła historia budowy!

2008-09-05 2:00

Idea tego domu wykuwała się w tyglu sprzeczności. Ślązak, a sercem góral, postanowił z niczego nie rezygnować – ani z dorobku przodków, ani z tego, co oferuje współczesna technika. Wyszedł dom na pograniczu wielu kultur i stylów. Oto niezywkła historia budowy.

Dom na granicy
Autor: archiwum muratordom Dom w stylu góralskim stanął na styku kultur, by czerpać z obu to, co najlepsze.

Marzenia o domu

Całe życie Jacka ukształtowało się „pomiędzy”. Przodkowie to górale od pokoleń, znani na Podhalu, a on wychował się w Rybniku na Śląsku. Jest przywiązany do Krakowa, skąd pochodzi jego rodzina ze strony ojca i gdzie spędził młodość, ale serce ciągnie go w góry. Wybrał środek, bycie pomiędzy. Dom zbudował dokładnie na granicy dwóch krain geograficznych: Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej i Pogórza Karpackiego. Okna wychodzą na wielki Kraków, widok zapiera dech w piersiach – ponad dachami miasta wieże Wawelu i kościoła Mariackiego. Za to ze wzgórza powyżej działki można zobaczyć Tatry, przy ładnej pogodzie nawet Giewont. Jacek jest specjalistą od nowoczesnych technik grzewczych, zna się na różnych materiałach budowlanych, ale chciał mieć dom zbudowany po góralsku. Postawił go z drewna, a wnętrze nasycił techniką, której sercem jest pompa ciepła i rekuperator.

Poprzeczkę postawił sobie wysoko: – Chciałem mieć nowoczesny dom z drewna. Dom, w którym drewno pokaże swe najlepsze cechy – urodę, trwałość, wysoką izolacyjność, a nie ujawni wad – nie będzie pękać ani się wypaczać.

Jacek szukał precyzji w materiale, w projekcie i wyrazie elementów domu. To nie miała być chata. – To oczywiste, że drewno jest najlepszym, choć nie najtańszym materiałem budowlanym – mówi z takim przekonaniem, jakby chodziło o budowę skrzypiec, które tylko w rękach Stradivariego uzyskają idealny kształt. Zdecydował się na ściany z wielkich bali o grubości 30 cm (współczynnik przenikania ciepła takiej ściany wynosi poniżej 0,4 W/(m2·K)). Są dopasowane do siebie tak ściśle, że ścian zewnętrznych nie trzeba ocieplać, nie ma też potrzeby uszczelnienia ich łączeń warkoczem z wiórów.

Opowieść druga - o technice

Dom jest podpiwniczony, a jedno z obszernych pomieszczeń piwnicy przeznaczono na „maszynownię” – serce instalacji grzewczej i wentylacyjnej, które z racji zainteresowań zawodowych są oczkiem w głowie Jacka. Mówi się, że szewc bez butów chodzi – na pewno nie w jego przypadku. Decyzję podjął szybko: pompa ciepła. – Nie ma innego źródła ciepła równie taniego w eksploatacji, nowoczesnego i wygodnego. Naturalny dom musi być ogrzewany ciepłem z natury – odpowiada. Kocioł gazowy? – Do najbliższej rury z gazem mamy ponad 200 m, do tego przyłącze trzeba by prowadzić przez działkę sąsiada, który nie chce nawet o tym słyszeć – dodaje. Koszt doprowadzenia gazu do domu Jacka byłby porównywalny z ceną całej instalacji pompy ciepła. Gaz płynny, olej opałowy? – Ceny tych paliw są bardzo wysokie i cały czas rosną, poza tym trzeba znaleźć miejsce na zbiorniki, wybudować komin, pamiętać o kupowaniu paliwa – za duży kłopot i koszt wcale nie taki mały – tłumaczy. O węglu w ogóle nie mogło być mowy. – Zanieczyszczenie środowiska, brud w domu, ciągłe dźwiganie wiader z węglem i obsługa kotła – nie wypada palić węglem w XXI wieku.

Pompa bardzo ciepła

Zainstalowanie pompy w domu Jacek powierzył firmie z dużym doświadczeniem. Nie szukał tutaj oszczędności. Chciał mieć pewność, że urządzenie będzie działało optymalnie i bezawaryjnie. Pompa czerpie ciepło z gruntu. Na działce Jacka są ku temu bardzo dobre warunki. Jest znakomicie nasłoneczniona, jedynie wysokie drzewa stojące po sąsiedzku rzucają przez część dnia słaby cień. Bez problemu wydzielono obszar o powierzchni 800 m2 na ułożenie instalacji kolektora poziomego, a w przyszłości gładki jak dywan trawnik. Koparką zrobiono wykop, w którym ułożono rurę kolektora.

Ciepło, które pompa „wyciąga” z gruntu, jest dostarczane do wszystkich pomieszczeń w domu przez instalację grzewczą składającą się z ogrzewania podłogowego na parterze i grzejników w pozostałej części domu.

Aby poprawić warunki pracy pompy ciepła, w instalacji znalazł się duży zasobnik wody, tak zwany bufor. Pompa ogrzewa wodę w zbiorniku buforowym i dopiero z niego ciepło jest pobierane do instalacji grzewczej.

Zbiornik mieści 200 l wody. Nawet przy intensywnym ogrzewaniu domu temperatura w zbiorniku spada powoli. W rezultacie cykle pracy sprężarki pompy są dłuższe, ale za to uruchamia się ona rzadziej – pracuje więc ekonomiczniej i wolniej się zużywa. Dzięki zasobnikowi, który działa jak akumulator ciepła, pompę można zaprogramować w ten sposób, by uruchamiała się tylko wtedy, gdy obowiązuje nocna taryfa na energię elektryczną (w godzinach od 13 do 15 i od 23 do 7 rano). W pozostałym czasie dom jest ogrzewany ciepłem zakumulowanym w zbiorniku.

Ogrzewanie domu wspomaga kominek stojący na środku salonu. Ponieważ przestrzeń na parterze jest praktycznie niepodzielona żadnymi ścianami, kominek ogrzewa ją bez potrzeby rozprowadzenia ciepłego powietrza kanałami. Działa zatem jak tradycyjny piec – ciepło promieniuje od pokaźnej szyby i jego ciepłych ścian. Czy to skuteczne ogrzewanie? Jacek twierdzi, że przez kilka pierwszych miesięcy dom był często ogrzewany kominkiem. Palił w nim drewnem, które zostało po budowie. Kiedy kominek działał, pompa ciepła uruchamiała się tylko po to, by podgrzewać wodę użytkową do mycia. Jak wynika z rachunków za prąd i z danych zapisanych w pamięci regulatora pompy, dziesięć miesięcy jej pracy kosztowało poniżej 1000 zł (3600 kWh w taryfie G12). Nawet gdy na początku 2006 roku mróz dochodził do -30oC, w domu było ponad 20oC.

Czyste powietrze i oszczędność, czyli wentylacja

Znaczny wpływ na niski koszt ogrzewania tak dużego domu ma zastosowanie instalacji wentylacyjnej z odzyskiem ciepła, której sercem jest rekuperator.

Powietrze nie napływa z zewnątrz bezpośrednio do pomieszczeń przez szczeliny czy nawiewniki w oknach, ale jest transportowane specjalnymi kanałami. Najpierw z zewnątrz do rekuperatora kanałem czerpnym. Po przejściu przez wymiennik ciepła, w którym się ogrzewa, kanałami nawiewnymi jest doprowadzone do wszystkich pokoi. Następnie jest zasysane przez kanały wywiewne, których wloty znajdują się w łazienkach, WC, kuchni i garderobie. Przepływ powietrza między pomieszczeniami jest zapewniony szczelinami pod drzwiami albo specjalnymi otworami w drzwiach. Kanałami wywiewnymi powietrze dopływa z powrotem do rekuperatora, tam oddaje ciepło w wymienniku, a następnie jest usuwane kanałem wyrzutowym na zewnątrz. Całkowity koszt systemu składającego się z rekuperatora, kanałów wentylacyjnych i anemostatów wynosi kilkanaście tysięcy złotych. Drogo? Za to nie trzeba budować kominów niezbędnych w przypadku tradycyjnej wentylacji grawitacyjnej – a to oszczędność kilku tysięcy złotych. Dzięki rekuperatorowi koszty ogrzewania domu są niższe o blisko 25%.

Najważniejsze – dzięki wentylacji mechanicznej wymiana powietrza w pomieszczeniach odbywa się znacznie sprawniej, przez co w domu panuje przyjemny mikroklimat. Zimą nie ma potrzeby otwierania okien i wietrzenia pomieszczeń.

Stuletnie drzewa...

Najpierw długo poszukiwał drzew iglastych, których wiek przekracza 100 lat, bo tylko z takich można ciąć wielkie bale. W Polsce znalazł takie okazy, ale... w parkach narodowych.

W 2001 roku nadarzyła się okazja – na Słowacji wichury pustoszyły lasy, padały wiekowe drzewa. Jacek kupił i sprowadził takie świerkowe wiatrołomy. Wielkie kloce zostały pocięte na 8-10-metrowe odcinki i przywiezione do Polski. Przez cztery lata leżakowały jak wino, zanim pocięto je na bale.

Następnie drewno zostało poddane procesowi suszenia – do wilgotności 18%. Na koniec przycięto je lekko z dwóch stron, po to by można było je łączyć równym grzbietem. Na tych bokach zrobiono pióro i wpust. Na końcach belek wyciosano zamek. W sumie na dom potrzeba było 60 m3 drewna.

Dom miał być całoroczny, ale bez ocieplenia, więc cieśle musieli się wykazać precyzją w budowaniu. Jeśli ściana z bali rozszczelni się, będzie potrzebne dodatkowe ocieplenie, a to byłaby klęska dla tego domu. Straciłby na urodzie – ściany zewnętrzne i wewnętrzne mają być jednolite, z drewna.

Całą pracę z drewnem wykonała ekipa górali wyspecjalizowana w stawianiu takich domów. Materiał przygotowali w zakładzie, a następnie na miejscu złożyli dom do stanu surowego. To była próba – możliwość dopasowania i sprawdzenia każdego elementu. Potem ściany i strop rozmontowano i przewieziono na plac budowy pod Krakowem. Tam odbył się powtórny montaż.

Montaż, czyli ukrywanie

Zanim przywieziono materiał, ta sama firma wykonała fundament i piwnicę. Było to spore przedsięwzięcie, bo dom stoi na zboczu. Jest też garaż na poziomie zero. Na parter prowadzą szerokie schody, a całość jest obłożona otoczakami, tak jak to zwykli robić górale. 

Składanie domu zaczęło się 3 maja 2005 roku. W ciągu tygodnia cieśle zakończyli swoją pracę, którą już raz wykonali w zakładzie. Złożyli ściany i dach. Na dachu ułożono dachówkę cementową o kształcie imitującym gont drewniany. Kominy uzyskały obróbkę z otoczaków.Po zestawieniu ścian rozpoczął się kolejny ważny etap – ich szlifowanie. Chodziło o uzyskanie idealnej gładkości ścian, ale też wydobycie z drewna bieli. Wewnątrz domu bali nie impregnowano. Ściany zostały umyte ługiem, który ma właściwości wybielające.

Warto wspomnieć o jeszcze jednym zabiegu przeprowadzonym w zakładzie stolarskim. Cieśle mieli dokładny projekt instalacji wewnętrznych. Zgodnie z nim nawiercali w balach otwory na kable elektryczne. Po złożeniu ścian poprowadzono przewody. Biegną też poziomo w stropie i podłodze. Można było podłączyć  oświetlenie, włączniki, gniazda – a wszystko ukryte. W domu nie widać kabli ani listew maskujących na ścianie czy przy podłodze – tylko włączniki, gniazda i źródła światła. Zapewniono też możliwość wymiany kabla, gdyby nastąpiło uszkodzenie jego fragmentu w ścianie. Podobnie inne instalacje. W podłodze są ułożone rury ogrzewania podłogowego, w stropie kanały powietrzne z rekuperatora.

Dom tradycji i nowoczesności

To, jak ma wyglądać dom, jest również koncepcją Jacka. Opisuje go trzema słowami: ciepły, artystyczny, własny. Dom ma razem z piwnicą 240 m2 powierzchni, powstał w pracowni Franciszka Kolarczyka. Na zewnątrz zwracają uwagę wysmakowane proporcje domu oraz podcień ciągnący się wzdłuż jego zachodniego boku – rodzaj galerii, gdzie można schronić się przed deszczem, składować opał, przysiąść z gośćmi. Podcień pełni też funkcję wiatrołapu – wyhamowuje silne wiatry często uderzające w dom stojący pod szczytem wzgórza.

Od strony gór można wyjść na niezadaszony taras z desek modrzewiowych. Centrum życia domu jest otwarta przestrzeń parteru. To miejsce, w które wnika świat zewnętrzny – są duże przeszklenia z widokiem na Kraków oraz w kierunku wschodnim, by jak najwcześniej, a zimą jak najdłużej, łapać wschodzące słońce. Szczególnym miejscem na parterze jest długi tradycyjny wykusz, przy którym stoją stół i ława. To tutaj domownicy spędzają razem czas, a do stołu zaprasza się gości. Na piętrze szeroki hol i pokoje dzieci oraz małżeńska sypialnia. Drewno jest ciepłe, każde pomieszczenie ma swój klimat.

Tajemnice górali...

Dom stoi już dwa lata. Dlaczego bale się nie wypaczają, nie pękają – jaki jest sekret ścian w domu Jacka? Zwykle właściciele domów drewnianych mają w tej materii bolesne doświadczenia, przeżywają rozczarowanie – na skutek wysychania drewna i pod wpływem pogody bale kurczą się i wypaczają, a ściany osiadają, rozszczelniają się, słychać pęknięcia i trzaski. Tutaj takich przypadłości nie zauważono. Dlaczego?

Po pierwsze, materiał został wysuszony, a więc wyeliminowano proces schnięcia i kurczenia się drewna w ścianie. Po drugie, cieśle wykonali zabieg chirurgiczny: każdy bal został nacięty w środku na całej długości, po to by przerwać rdzeń drzewa. Cięciem pozbawiono drewno sprężystości; mięśnia, który był w stanie wykrzywić belkę w ścianie.