Zabawa geometrią architektów dała niespotykany efekt - dom, kóry się "rusza"

2024-12-11 17:57

Choć dom z definicji powinien być stabilny, ten sprawia wrażenie wprawionego w ruch. A architektura naturalnie połączona z pejzażem zdaje się imitować życie. Autorom projektu udało się stworzyć jeden z najbardziej niezwykłych domów ostatniej dekady. Projekt domu: architekci Marcin Kościuch, Tomasz Osięgłowski z Ultra Architects.

Spis treści

  1. Estetyka i pragmatyzm
  2. Szukając złotego środka
  3. Jaki może być dom?
  4. Plany na trudnej parceli
  5. Wewnętrzna harmonia
  6. Najważniejszy wybór

Paradoksalnie ten dom nasuwa skojarzenia zarówno z rysunkami przedszkolaków, jak i wyrafinowaną nowoczesną architekturą. Te sprzeczne odczucia godzi fascynacja niespotykaną formą. To efekt „zabawy geometrią” – tak skromnie twierdzą autorzy projektu. Przekonajmy się, na czym polegała ta zabawa...

Estetyka i pragmatyzm

Nawiązania do tradycyjnych domów z dwuspadowymi dachami są tym razem oczywiste. Jednak ta oczywistość się stopniuje. Z pewnej perspektywy jest niezaprzeczalna, z innej ustępuje nowoczesnej formie przywołującej odległe skojarzenia z architekturą modernistyczną. Ten dom funduje nam podróż przez różne architektoniczne czasy – od frontu i z boku przypomina o dawnych tradycyjnych chatach, a oglądany z ogrodu – o modernistycznych kostkach, które jakby przez pomyłkę przekryto połacią o niedużym kącie nachylenia. Ta różnorodność zadziwia w zestawieniu z faktem, że dom jest programowo skromny. Tym razem „zabawa geometrią” w wykonaniu architektów zaowocowała niespotykanym efektem – nieruchomość wygląda na wprawioną w ruch i nie jest to jakiś rachityczny manewr, ale ruch wirowy.

Rezultat jest tak zaskakujący, że może wydawać się artystycznym poszukiwaniem nowej, interesującej formy. Tak jednak nie jest. Ta „zabawa” miała bardzo pragmatyczne, użyteczne podłoże.

Szukając złotego środka

Zaczęło się od próby wpisania klasycznej bryły o dwuspadowymdachu w parcelę o kształcie wydłużonego, niezbyt szerokiego równoległoboku. Zapewne byłoby to możliwe, gdyby nie konieczność sprostania wymogom warunków zabudowy oraz oczekiwaniom inwestorów, którzy chcieli, by ich dom miał rozbudowany program funkcjonalny. Przepisy precyzyjnie określały, jaka jest obowiązująca linia zabudowy – odległość, w której od drogi ma stanąć jedna ściana domu. Takie obostrzenie w przypadku tej działki ograniczało możliwości projektowe. Kolejne przepisy potęgowały trudności projektowe. Dom musiał mieć określony kąt nachylenia połaci (35-40°) i precyzyjnie określoną wysokość, na jakiej miała być kalenica. Wpisanie bryły domu o tradycyjnym kształcie z programem wymaganym przez inwestorów przy jednoczesnym przestrzeganiu miejscowych przepisów okazało się niemożliwe. Taka bryła przekraczała granicę działki. Aby dostosować ją do parceli, architekci złamali i odgięli pierwotną formę.

Złamaliśmy tradycyjny dom tak, żeby „patrzył” na koniec działki, który jest pod innym kątem niż jej frontowa granica. Kalenica nie musiała być równoległa do drogi – mogliśmy ją odgiąć i tak zrobiliśmy. Płaszczyzna cięła elewację pod kątem. Konsekwentnie zdecydowaliśmy, żeby dach był z jednej strony niżej, a z drugiej wyżej – w ten sposób twórcze złamanie bryły domu opisuje autor projektu, architekt Marcin Kościuch. Jednak samo złamanie klasycznej bryły nie wystarczyłoby, aby powstał dom tak atrakcyjny i interesujący architektonicznie. Przesądziły o tym rozwiązania będące jego konsekwencją lub dopełnieniem.

Konsekwencja to ścięcie frontowej i ogrodowej elewacji – tak, by cała bryła stała się odwzorowaniem ruchu, jaki został wykonany podczas jej łamania i dostosowania do parceli. Skośne połączenie elewacji z połaciami dachu to echo pierwszego etapu procesu twórczego. Bardzo donośne – przypominające o ruchu, który zapoczątkował proces twórczy. Takie nieschematyczne łączenie połaci z dachem dynamizuje architekturę i wywołuje optyczny efekt ruchu. Na tym komponowanie złamanej bryły domu się nie zakończyło. Metodyczne następstwa podstawowych projektowych decyzji to zagłębione w dachu tarasy – kolejne elementy dynamizujące kompozycję i podtrzymujące wrażenie ruchu. Następne to wnęki wejściowe i okienne oraz nieszablonowe rozmieszczenie na elewacjach okien o różnych kształtach.

Zaskakujące jest to, że tak skomplikowana forma domu sprawia wrażenie prostej i uporządkowanej. Decydujące znaczenie dla uzyskania takiego efektu miało ograniczenie detali i zastosowanie uspokajających kompozycję materiałów wykończeniowych. Od oryginalnej formy domu nie odciągają uwagi okapy – zostały „odcięte”, ani orynnowanie – jest ukryte, ani też kominy – wszystkie umieszczono w jednej obudowie. Również materiały wykończeniowe nie odgrywają tu pierwszoplanowej roli. Cała bryła została obłożona patynującym drewnem modrzewia syberyjskiego. Ujednolicenie elewacji i dachu oraz wybór naturalnego drewna uspokajają kompozycję i precyzyjnie wpisują ją w pejzaż.

Jaki może być dom?

Są różne kategorie domów: głupie i brzydkie, głupie i ładne, mądre i brzydkie, mądre i ładne – mówi architekt Marcin Kościuch. Powiedzieć o tym domu, że jest ładny, to jakby nic nie powiedzieć. To dom urzekający formą – wręcz piękny. I nie jesteśmy w tej opinii odosobnieni. Nie trzeba do niej nikogo przekonywać – wystarczy spojrzeć na zdjęcia.O tym, że Dom Złamany jest mądry, doskonale wiedzą jego domownicy oraz ci, którzy przeanalizowali projekt. Tym razem nie wystarczyło sprostać potrzebom przyszłych mieszkańców i dostosować plany domu do trybu ich życia. Należało jeszcze precyzyjnie i racjonalnie wpisać funkcjonalny program domu w trudną parcelę.

Plany na trudnej parceli

Działka opada na wysokość blisko jednej kondygnacji – tak duża jest różnica poziomów między wjazdem a trawnikiem w ogrodzie. Topografia terenu wymagała specjalnego projektu. W domu sprawiającym na przechodniach wrażenie parterowego z poddaszem są aż trzy kondygnacje. I są to niezwykłe kondygnacje – z wpisanymi schodami, półpiętrami i pochylnią – taki „przekładaniec” – jak mówi autor projektu.

Do części dziennej schodzimy po 16 stopniach schodów – do pokoju dziennego połączonego z kuchnią, jadalnią oraz ogrodem zimowym. Schody nie są w tym projekcie jedynym rozwiązaniem służącym pokonaniu różnicy poziomów. Kolejne to usytuowana za nimi pochylnia o spadku przekraczającym 6%. Dzięki niej uniknięto dodatkowych stopni i w niemal niezauważalny sposób na jednej kondygnacji wyrównano różnicę poziomu między zejściem ze schodów a wyjściem na taras.

Na kondygnację tzw. wejściową prowadzą aż dwa wejścia. Jedno główne, z którego korytarzem można przejść do prywatnych pokoi domowników i zaplecza gospodarczego domu połączonego z garażem, a reprezentacyjnym holem i schodami w dół do wspólnej strefy dziennej. Drugie wejście prowadzi do oddzielnego mieszkania. To gwarantująca intymność samowystarczalna przestrzeń z kuchnią, łazienką, tarasem i, oczywiście, osobnym wejściem, ale też z drzwiami przejściowymi do części, w której żyją inni członkowie rodziny. Na trzeciej kondygnacji ulokowano przestronny master bed-room gospodarzy (sypialnię połączoną z garderobą i łazienką oraz gabinet z prywatną łazienką. Przy każdej z tych stref jest zaciszne patio – taras zagłębiony w dachu.

Dom był projektowany dla sześciu osób: małżeństwa, dwóch synów i dziadków. Projekt miał zapewnić wszystkim intymność. I zapewnił, ale życie napisało swój scenariusz – dziś mieszkają tu cztery osoby. W odrębnym lokum, które pierwotnie miało być przeznaczone dla dziadków, zamieszkał starszy syn gospodarzy. W garażu wygłuszono ściany i organizowane są sesje nagrań, a schowek zmienił się w studio do nagrywania wokali.

Mieszkamy razem i jednocześnie osobno. To komfortowe rozwiązanie – mówi pani Monika, inwestorka. Przemyślany projekt gwarantuje przepływ powietrza. Wystarczy otworzyć okna w ogrodzie zimowym i w holu przy wejściu, by powietrze płynęło klatką schodową do góry. Ta naturalna wentylacja zapewnia dopływ świeżego powietrza i optymalną temperaturę w lecie we wnętrzu domu. Dzięki niej nie trzeba używać klimatyzacji. Inwestorzy przyznają, że było kilka pomysłów architektów, do których nie byli przekonani, ale... dali się przekonać. Najważniejszym z nich jest ogród zimowy przy strefie dziennej.– Przestrzeń, której miało nie być, jest teraz sercem domu. Architekt ma zawsze rację – śmieje się inwestorka.

Taki ogród jest doskonałym rozwiązaniem na miejskiej działce. Mamy szklarnię i miejsce do relaksu w domu. Siedzimy poniżej poziomu ziemi, a trawa jest powyżej naszych głów. Wspaniałe uczucie – dodaje pani Monika.

Murator Google News
Autor:

Wewnętrzna harmonia

Pracownia Ultra Architects tworzy kompleksowo – projektowi bryły towarzyszy zawsze projekt wnętrz.

Dom powinien być spójny, wnętrza muszą współgrać z elewacjami, dlatego jeśli inwestor chce u nas zamówić projekt, to jest to projekt obejmujący dwa dopełniające się etapy – mówi Marcin Kościuch. Trudno nie zgodzić się z takim podejściem architektów – przecież wnętrza w głównej mierze tworzy dobór okładzin i mebli, które są wbudowane w bryłę domu. Oczywiście architekci zawsze uwzględniają oczekiwania i preferencje estetyczne inwestorów dotyczące aranżacji domowej przestrzeni.

– Tym razem inwestorka życzyła sobie, żeby w domu nie było sterylnie, biało-betonowo – aranżacja nie mogła być zimna. Miało być klimatycznie. Precyzyjnie i obrazowo opisała swoje życzenia: „nie może być tak, że jak nie postawię doniczki albo misy z zielonymi jabłuszkami, to już będzie źle” – wspomina, śmiejąc się Marcin Kościuch.

Dom jest do mieszkania i nie może być muzeum – stwierdza pani Monika. – Bałagan też z założenia ma być częścią domu – dopowiada architekt. Takie podejście wcale nie jest oczywiste. Niestety wciąż dominują wnętrza, w których wszechogarniający, wręcz nieludzki ład jest obowiązkowy. Być może dzieje się tak dlatego, że znacznie trudniej jest uwzględnić w projekcie rozgardiasz, który jest naturalnym elementem codziennego życia. Trudniej, bo trzeba go tak wpisać w projekt, aby żyjące z domownikami wnętrze wciąż pozostawało rozsądnie uporządkowane i atrakcyjne.

W tym projekcie się to udało. Wystarczy wyobrazić sobie odstawione po posiłku na blat kuchenny talerze czy rzucone na kanapę swetry, aby zrozumieć, że takie dodatki nie odbiorą domowej przestrzeni uroku. Nie trzeba też jej specjalnie dekorować wspomnianymi zielonymi jabłuszkami, aby było atrakcyjne i klimatyczne. Klimat do wnętrz został przemycony w przemyślany sposób. Wprowadzają go choćby modrzewiowe deszczułki – takie same jak na elewacjach i dachu. Przewijają się przez sufity, ściany, balustrady. Ale nie jest to jedyny ani główny element budujący tutejszy klimat. Równie ważny jest kontrastujący z drewnem surowy beton, z którego wykonane są pozostałe ściany i sufity. Betonowe niedoskonałości, niedoróbki są naturalne i stanowią swoistą ozdobę przypominającą o tworzeniu domu – budowie.

Raki, czyli widoczne ubytki na betonowych powierzchniach, które mają być odsłonięte we wnętrzach, wciąż budzą wielkie obawy fachowców. Tak było i na naszej budowie. Ekipa była zadziwiona, że ja i inwestorka jesteśmy bardzo zadowoleni z takich niedoskonałości. Dzięki nim widać ręczną robotę – jest bardzo naturalnie, a wnętrze staje się niepowtarzalne – jest żywe – mówi Marcin Kościuch.

Zestawienie surowego, niedoskonałego betonu z delikatnymi deszczułkami drewna stworzyło mocny kontrast i spotęgowało przeciwstawne charaktery obu materiałów. Mówiąc przewrotnie, dzięki temu beton stał się bardziej betonowy, drewno bardziej drewniane, a wnętrze domu bardziej klimatyczne. Łącznikiem między tymi materiałami jest sosnowa sklejka, z której wykonano zabudowę kuchenną. Jest ciepła, ale nie tak precyzyjna jak deszczułki. Jej odsłonięte nieregularne usłojenie i widoczne gdzieniegdzie sęki nawiązują do wybarwień i ubytków na betonie. O tym, że sklejka pełni w tej aranżacji ważną rolę, świadczy choćby fakt, że architekci wybierali ją samodzielnie, a dopiero potem była wysyłana do firmy robiącej meble.

– Tu wszystko jest powtarzalne – tak skromnie o wnętrzach swojego domu mówi jego właścicielka. Jednak paradoksalnie ta powtarzalność została tak zestrojona w projekcie, że powstało niepowtarzalne wnętrze.

Dom prezentuje się luksusowo, a jednak, choć tego nie widać, szukano oszczędności. To one były inspiracją do betonowych wylewanych na budowie ścian.

– Odpowiedź na pytanie, jakie wykończenie jest tańsze od tynku, była prosta – brak tynku – śmieje się Marcin Kościuch. Zamiast dywanu za kilkadziesiąt tysięcy złotych zrobiono dywan z wykładziny, za to w luksusowym, intensywnie malinowym kolorze. Stosunkowo niedroga była także zabudowa kuchenna ze sklejki sosnowej.

Zależało nam z jednej strony na racjonalizowaniu wydatków, z drugiej na korzystaniu z usług lokalnych firm oraz wprowadzaniu do wnętrz mebli tylko polskich projektantów. Prawie się udało – wyjątek to sofa, która jest najdroższa, ale nie wygląda – śmieje się gospodyni.

Najważniejszy wybór

– Kluczową decyzją, jaką podjęliśmy, był wybór pracowni – mówi inwestorka. – Szukaliśmy najlepszej pracowni w Poznaniu. Projekty Ultra Architects podobały nam się najbardziej. Szczególnie urzekł nas Dom nad morzem, o prostej, ascetycznej bryle wykończonej patynującym drewnem – wspomina pani Monika – Chodziło nam o dom prosty, ale żeby miał to coś…. I ma!

Jednak przyznaje, że patrząc z perspektywy czasu, walory estetyczne projektu to punkt wyjściowy, ale równie ważny jest proces jego powstawania i troska autorów o realizację. Te przerosły oczekiwania inwestorów.

Epilog do niezwykłego projektu i niełatwej budowy napisało życie. Architekci utrzymują przyjacielskie kontakty z panią Moniką i jej mężem. Na tyle przyjacielskie, że mają klucze do domu, który zaprojektowali. Czasami podlewają w nim kwiaty, a czasami urządzają imprezy... architektoniczne. 

Murator 12/2024

Autor: archiwum serwisu

Więcej informacji, zdjęć i planów z prezentowanego domu znajdziesz w grudniowym wydaniu miesięcznika "Murator". Ponadto w numerze:

  • Pompa ciepła: powietrzna czy gruntowa
  • Ogrzewanie na nowo: co modernizować, a co wymieniać
  • Ekspresowa obudowa wanny
  • Izolacja stropodachu wentylowanego
  • Projekty domów z dużą kuchnią
Nasi Partnerzy polecają