Dom wieloczłonowy zaprojektowany z rozmachem. Zgarnia teraz nagrody
Na malowniczej zalesionej działce wyrósł dom rozczłonkowany. Nie bez powodu. Na niebo spogląda oczyma dachowych świetlików, słońce łapie dużymi przeszkleniami. Betonowa okładzina pozwala mu wtopić się w przyrodę. Projekt domu: PL.architekci/Bartłomiej Bajon, Katarzyna Cynka-Bajon, Bartosz Stanek.
Autor: Piotr Krajewski
Pod budowę domu wycięto tylko tyle drzew, ile było absolutnie konieczne. Zachowanie jak największej liczby rosnących na działce sosen było dla właścicieli priorytetem
Spis treści
- Bogaty program potrzeb
- Pobudzenie kreatywności
- Od wnętrza do zewnętrza
- Dom, który nie jest intruzem
- Niespieszny start i gra z czasem
Zielone tereny pod Poznaniem to dobre miejsce do życia. Dają przestrzeń, oddech, codzienny kontakt z naturą – wakacyjny klimat przez cały rok. Dom wieloczłonowy stanął na rozległej, leśnej działce. Nie trzeba było liczyć każdego metra, za to warto było liczyć każdą sosnę. PL.architekci zaprojektowali z rozmachem dom dla pięcioosobowej rodziny. Wielobryłowy budynek wkomponowany w leśny krajobraz zdobył wiele znaczących nagród: Nagrodę Architektoniczną Województwa Wielkopolskiego NAWW w kategorii „Dom Jednorodzinny”, nagrodę jury w XVI edycji Plebiscytu Polska Architektura XXL w kategorii „Prywatny obiekt kubaturowy”. Został nominowany przez SARP w konkursie „Polski Cement w Architekturze 2023”, a obecnie, także z polecenia SARP, reprezentuje Polskę na wystawie V4 Family Houses 2023. Znalazł się także na Muratorowej liście TOP 10 + 1. Najciekawsze domy 2023 roku.
Dla autorów z PL.architekci architektoniczne laury są oczywiście źródłem zawodowej satysfakcji, ale najbardziej cieszy ich zadowolenie inwestorów, którym w domu wieloczłonowym dobrze się mieszka. Każde miejsce jest w nim wykorzystane w stu procentach.
Bogaty program potrzeb
Właściciele przyszli do nas ze sprecyzowanymi oczekiwaniami – opowiada Bartłomiej Bajon z pracowni PL.architekci. – Chcieli, by budynek był nowoczesny, z bogatym programem użytkowym. W przestrzeni dziennej salon miał być połączony z jadalnią, ale duża kuchnia ze stołem usytuowana osobno wraz z wydzieloną tzw. kuchnią brudną. Właścicielom zależało, by w części prywatnej domu nie tylko oni mieli własną strefę z sypialnią małżeńską, pokojem kąpielowym i garderobą, ale by także każde z dzieci miało przy swojej sypialni łazienkę i garderobę. W programie miały znaleźć się też: gabinet, przestrzeń do ćwiczeń (wraz z sauną), pokój gościnny oraz duży garaż z rozbudowaną strefą przechowywania, z wieloma przydatnymi schowkami, – wylicza architekt. Dodatkowo trzeba było stworzyć specjalne miejsce wyłącznie na przetwory oraz oddzielne pomieszczenie do przechowywania wina.
- Mieliśmy przewidzieć we wnętrzu wiele różnych funkcji, a także zaplanować miejsce na rodzinne meble i pamiątki– podsumowuje Bartłomiej Bajon. – Jeszcze zanim obejrzeliśmy działkę, wiedzieliśmy, że przy tak rozbudowanym programie dom będzie musiał być bardzo rozłożysty. Dla właścicieli istotne było również, aby przepełniało go naturalne światło – architekt kontynuuje opowieść. – Gdy wreszcie przyjechaliśmy na działkę, uderzył nas paradoks sytuacji: właściciele chcą mieć dom dobrze doświetlony, tymczasem teren jest mocno zadrzewiony. Po prostu sam cień. Zrodził się problem, trzeba było więc znaleźć rozwiązanie – podsumowuje.
Pobudzenie kreatywności
Pracownia PL.architekci lubi wyzwania. Trudności, którym trzeba zaradzić, nie paraliżują architektów, przeciwnie, skłaniają ich do kreatywnego działania. Jak opisują: dom wieloczłonowy powstał z poszukiwania projektowej odpowiedzi na pytanie, jak dużą kubaturę i metraż domu parterowego umieścić na działce gęsto porośniętej wysokimi sosnami, by bryła domu nie była przeskalowana i dominująca? W jaki sposób zapewnić bardzo dobre doświetlenie wnętrz w zacienionym drzewami środowisku? Wreszcie, jak otworzyć wnętrza na las przy zachowaniu intymności i przytulności dla mieszkańców.
Zadając dobre pytania, łatwiej znaleźć odpowiedź.
– Postawienie na leśnej działce zwartej bryły mogłoby skutkować tym, że nie byłoby żadnej interakcji między budynkiem a przyrodą – analizuje Bartłomiej Bajon. – Równocześnie nie mielibyśmy jak doświetlić pomieszczeń. Poza tym nie chcieliśmy, by na działce wyrósł po prostu prostopadłościenny kloc o dużej powierzchni. Do głowy przyszedł nam więc pomysł, by rozczłonkować bryłę – dodaje.
Architekci połączyli funkcje w sekwencje, co pozwoliło im na wyodrębnienie kilku członów domu. Wyznaczyli oś budynku, do której poszczególne moduły, nazywane przez autorów także kapsułami, są, jak umownie to określają, doklejone. Główny trzon stanowi część salonowo-jadalniana z wewnętrznym patio, ciągami komunikacyjnymi i garażem. Człony to: moduł kuchenny, moduły dziecięce, moduł rodziców oraz moduł SPA z pokojem gościnnym.
Rozczłonowanie bryły ma wiele niezaprzeczalnych zalet. Dom złożony z wielu części, jest lepiej doświetlony, niż gdyby był jedną zwartą bryłą. W każdej z części słońce wpada do wnętrza nie tylko przez okna, ale i przez dach. Zgodnie z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego człony domu są zwieńczone spadzistymi dachami.
„Każdy z prostokątnych członów został przykryty dwuspadowym asymetrycznym dachem zakończonym świetlikiem – opisują fachowo architekci. – Dach i jego forma są więc nie tylko wymogiem formalnym, ale jednoczenie rozwiązały problem: stały się tubą rozświetlającą wnętrze każdego członu, przez cały dzień nie podlegając zacienieniu przez korony drzew. Sam układ dachów został zresztą tak dopasowany, by wpuszczać jak najwięcej światła słonecznego i jak najdłużej na powstałe dziedzińce. Różnostronne ich rozłożenie rozbija dodatkowo bryłę budynku – zmniejszając jego skalę. Powstałe miedzy kolejnymi członami półdziedzińce dodają intymności i domowości – zapewniając doskonały kontakt wnętrza z zewnętrzem”.
– Każdy człon jest monumentalny, można powiedzieć, trochę kościelny – to taka studnia zakończona otworem okiennym – opisuje Bartłomiej Bajon. – Światło przez cały dzień operuje w danej przestrzeni z różnych stron jednocześnie – dodaje.
Podzielenie domu na człony miało na celu także zapewnienie poczucia prywatności członkom rodziny. Jeśli, na przykład, goście przyjmowani są przez gospodarzy w części dziennej albo na tarasie, nie zakłóca to spokoju dzieci przebywających w swoich częściach, gdyż okna tych członów znajdują się z innej strony. – Każdy moduł domu stanowi barierę akustyczną dla kolejnej strefy – wyjaśnia Bartłomiej Bajon.
– Drzewa były głównym atutem tego miejsca, dlatego chcieliśmy zachować ich jak najwięcej. Teraz mamy sosny nawet w domu. Nasze życie toczy się wokół drzew – stwierdza właścicielka.
Od wnętrza do zewnętrza
– Dom zawsze projektujemy od środka – zdradza Bartłomiej Bajon. – Z inwestorami dużo rozmawiamy, o tym, jak funkcjonują we wnętrzach, jak żyją, jakimi przedmiotami się otaczają. W czasie wywiadu z właścicielami okazało się, że są posiadaczami wielu pamiątek rodzinnych, które mają dla nich wartość sentymentalną. Jest wśród nich nawet stare łukowate okno skrzynkowe z jednego z rodzinnych domów. Wymyśliliśmy, że odrestaurujemy okno i postawimy je w strefie wejścia do domu. By można je było tam wyeksponować, przewidzieliśmy vis-à-vis drzwi specjalną wnękę. Cały obiekt delikatnie podświetliliśmy. Osoby wchodzące do domu od razu widzą, że dla domowników ważna jest historia rodziny. Pielęgnują ją i zachowują ciągłość.
Od razu zaplanowaliśmy też miejsca na rodzinne meble – kredens, komodę, krzesła. Choć wnętrza, z założenia, są nowoczesne, udało się zbudować dobrą relację między współczesnym wyposażeniem a antykami. Dzięki kontekstowi zyskują i sprzęty nowe, i historyczne – jedne i drugie stają się bardziej wyraziste.
Jest niesłychanie ważne, by projektując dom, od razu wiedzieć, jakie przedmioty się w nim znajdą, żeby potem nie trafiały w przypadkowe miejsce – podkreśla Bartłomiej Bajon. – Już na wczesnym etapie projektowania przewidzieliśmy również miejsce dla obrazów.
Stąd wziął się pomysł na dziedziniec w środku domu – rodzaj akwarium, jak żartobliwie określa go architekt. Dom od dziedzińca oddzielają przeszklenia. Ściany naprzeciwko nich stanowią przestrzeń ekspozycyjną dla obrazów. Dzięki przeszkleniom salon jest dobrze doświetlony – od wschodu, zachodu i południa. Mimo że budynek stoi w lesie, słońce mocno w nim operuje.
Rozczłonowany parter domu rozpościera się szeroko na działce. Budynek wyrasta wyżej jedynie w części centralnej, od której na boki odchodzą poszczególne bryły. Na drugą kondygnację prowadzą z salonu kręcone stalowe schody – zaprojektowany przez PL.architekci rzeźbiarski obiekt, który nie dominuje w przestrzeni dziennej. – Nie chcieliśmy wprowadzać dużych spektakularnych schodów, tylko właśnie okrągłe, zajmujące mało miejsca – wyjaśnia Bartłomiej Bajon. Po wejściu schodami do góry trafia się do gabinetu-biblioteki, a schodzi się nimi do piwnicy.
Części parterowe mają ponadprzeciętną wysokość – cztery i pół, pięć metrów. Pną się ku górze do świetlików w dachu. – Do wysokości okien ściany mają pełną wysokość, potem mamy widoczny skos. Kształt zewnętrzny budynków odzwierciedlony jest wewnątrz – tłumaczy Bartłomiej Bajon. – W poszczególnych członach pomieszczenia o bardziej użytkowym charakterze, jak łazienki czy garderoby, mają już standardowe wysokości – około dwa metry siedemdziesiąt.
Dom, który nie jest intruzem
Dom, w większości parterowy, nie zdominował działki. – Drzewa były tam pierwsze, trzeba to uszanować – mówi Bartłomiej Bajon. – Chcieliśmy, by sosny nadal grały tu pierwszoplanową rolę – precyzuje. Budynek składający się z kilku brył, mimo dużej kubatury, jest bardzo delikatny, gubi się w lesie. Nie jest plombą wstawioną między drzewa. Szanuje otoczenie. – Od początku widzieliśmy, że musi być tak wykończony z zewnątrz, by nie epatował kolorem. Pierwotnie materiałem na okładzinę miało być drewno.
Inwestorzy stwierdzili jednak, że nie chcą zbyt często konserwować elewacji – opowiada architekt. – Postanowiliśmy zastosować płytki Petersena – materiał elewacyjny, który układa się jak dachówkę. Cały projekt był „pod niego” przygotowany – wyjaśnia Bajon. Mniej więcej w połowie budowy przyszedł COVID, potem wybuchła wojna w Ukrainie. Ceny materiałów poszybowały w górę. Architekci musieli znaleźć inne, bardziej ekonomiczne rozwiązanie. Nie chcieli jednak poprzestać na zwykłym tynku. Z pomocą przyszła im polska firma produkująca elementy z betonu, z którą PL.architekci wcześniej już współpracowali. Wspólnie wymyślili kafle podobne do płyt Petersena, lecz wykonane w innej technologii, inaczej montowane, przez co o połowę tańsze. Zaistniała rzecz jasna konieczność dokonania różnego typu korekt w projekcie, m.in. zmian grubości izolacji.
Były to zmiany na żywym organizmie, bo budowa już na dobre trwała. Betonową płytką zostały obłożone niemal wszystkie ściany. Płytki o chropowatej, różnorodnej formie zostały ułożone jak łuski – tak, że jedna nachodzi na drugą. Okładzina chroni elewacje przed szybkim niszczeniem w leśnym otoczeniu i jest pięknym tłem gry światła i cienia. Tańczą na niej promienie słońca filtrowane przez gałęzie drzew.
Okładzina, zgodnie z pierwotnymi założeniami architektów, stała się skórą domu – naturalną powłoką idealnie z nim stopioną. – Elewacja jest taka, jak lubimy, czysta, na pierwszy rzut oka bez detalu – komentuje Bartłomiej Bajon. – Nie ma zdobień. Dopiero przy bliższym przyjrzeniu się widać, że detal jednak jest, ale ukryty.
Wzory na betonowych płytkach, uzyskane metodą odcisków, oddają strukturę mchu, kory, szyszek, nawiązując do leśnego krajobrazu. Paleta barw ograniczona jest do odcieni szarości. Naturalna, stonowana okładzina powoduje, że dom nie wygląda jak moloch. Mimo tak dużej kubatury jego forma jest subtelna. Poszczególne elementy budynku utrzymane są w jednej gamie barw, linie płynnie łączą się, przechodzą jedna w drugą. Nic nie jest przypadkowe, „bo tak wyszło”. O dachach Bartłomiej Bajon mówi, że są piątą elewacją domu. Z lotu ptaka widać, jak perfekcyjnie je zaprojektowano. Uwagę zwraca estetyczne wykończenie płaskiego dachu nad garażami.
Niespieszny start i gra z czasem
– Na początku pracy nad projektem nie zadajemy inwestorowi długiej listy pytań jak w kwestionariuszach korporacji, lecz czerpiemy wiedzę o przyszłych mieszkańcach domu ze swobodnej rozmowy – zdradza tajniki PL.architekci Bartłomiej Bajon. – Pytamy właścicieli, na czym im najbardziej zależy, co lubią. Przy okazji dyskutujemy na wiele tematów niezwiązanych z budową. Wzajemnie poznajemy się i wyczuwamy. Dowiadujemy się, jak rodzina funkcjonuje w domu, jak panujące w niej relacje mogą wpłynąć na projekt – wyjaśnia architekt.
W kulminacyjnym momencie przy wykańczaniu wnętrz pracowało jednocześnie 30 osób. Tu coś jeszcze nie było skończone, a tu już coś innego montowane. Łatwo było o pomyłkę. – Aby wszystkiego dopilnować, do najdrobniejszego szczegółu, zawsze sprawujemy nadzór autorski – podkreśla Bartłomiej Bajon.
Architekci dogłębnie przeanalizowali nasz tryb życia. Mamy różne potrzeby i zostały one uwzględnione mówi właścicielka. Dom jest uszyty na miarę. Wszystkie oczekiwania zostały spełnione. To jest nasze miejsce na ziemi – podsumowuje. I w tym właściciele i architekci są zgodni, bo Bartłomiej Bajon lapidarnie pointuje: – Dom jest taki „ich”.
Autor: Piotr Krajewski
Pod budowę domu wycięto tylko tyle drzew, ile było absolutnie konieczne. Zachowanie jak największej liczby rosnących na działce sosen było dla właścicieli priorytetem