Z wizytą u malarki Joanny Trzicńskiej w jej domu jak sprzed stu lat!
Swój dom artystka zbudowana w Kolumnie, dzielnicy podłódzkiego Łasku, miasta z 800-letnią historią. Stylem wpisuje się on w pierwotne założenia urbanistyczne Kolumny. Gdy powstawała w latach 30. XX wieku w ramach idei miast-ogrodów, pojawiły się tu wille nawiązujące do tych budowanych w stylu świdermajer jako „letniaki” Warszawy, przy szlaku Drogi Żelaznej Nadwiślańskiej. Mój „świdermajer” powstał na fundamentach przedwojennego pensjonatu - mówi właścicielka.
Spis treści
- Z wizytą u malarki i graficzki Joanny Trzcińskiej w jej domu jak sprzed stu lat! Zobacz zdjęcia
- Dom jak sprzed stu lat na miejscu przedwojennego pensjonatu
- Styl świdermajer – lekkość i uroda
- Czerpanie z przeszłości – dobre wzorce zawsze w cenie!
Z wizytą u malarki i graficzki Joanny Trzcińskiej w jej domu jak sprzed stu lat! Zobacz zdjęcia
Autor: Igor Dziedzicki
Joanna zbudowała swój dom stosunkowo niedawno, bo pod koniec latach 90., ale został on tak zaprojektowany, że przypomina wille z lat 30. XX wieku, gdy Kolumna była ulubioną miejscowością uzdrowiskową łodzian. W międzywojniu powstało tu 30 pensjonatów i około 160 domów letniskowych.
Dom jak sprzed stu lat na miejscu przedwojennego pensjonatu
Joanna wprowadziła się do tego domu w 1998 roku, tuż przed Bożym Narodzeniem. Można powiedzieć, że zaprojektowała go sama, bo znalazła architekta, który narysował budynek dokładnie tak, jak wymyśliła. Chciała, by wpisywał on się w założenia urbanistyczne Kolumny (od lat 70. jest to dzielnica miasta Łask).
Jej historia jest bardzo ciekawa. W 1928 roku ziemianin Janusz Szweycer wydzielił ze swoich dóbr kilkaset hektarów, które przeznaczył pod budowę miejscowości letniskowej dla Łodzi. Nadano jej nazwę Las-Kolumna. Plan parcelacji wykonał architekt Antoni Jawornicki, nawiązując do idei miast-ogrodów Ebenezera Howarda, którą stworzył na przełomie XIX i XX wieku w Anglii. Domy, jakie zaczęły się tu pojawiać, nawiązywały do budowanych na przełomie tych wieków na południowym wschodzie od Warszawy wzdłuż linii otwockiej Drogi Żelaznej Nadwiślańskiej, czyli w Otwocku, Świdrze, Radości, Aninie, Międzylesiu, Falenicy itd.
Styl świdermajer – lekkość i uroda
Powstające wtedy pod Warszawą drewniane wille charakteryzowały się lekką konstrukcją i niezwykłą urodą. Trend zapoczątkował Michał Elwiro Andriolli (rysownik, malarz, ilustrator), mieszkający od 1880 roku nad Świdrem. W swojej posiadłości wybudował willę dla rodziny oraz kilkanaście innych na wynajem. Wszystkie sam zaprojektował, a tworząc je inspirował się alpejskimi drewnianymi domami (chalet). Wzbogacił je jednak o przedsionki, werandy. przeszklone pawiloniki i balkony oraz liczne drewniane dekoracje: koronkowe ażury, kolumienki, sztukaterie, kratownice.
Po latach trend doczekał się własnej nazwy: określenie świdermajer zawdzięczamy Konstantemu Ildefonsowi Gałczyńskiemu. Większość domów powstawała na planie krzyża z przeszklonymi albo prostokąta z dobudowaną werandą, a wszystkie przeszklone, lekkie, delikatne i bogato zdobione. Drewniane wille w tym stylu i jego pochodnych zaczęły się pojawiać w innych miejscowościach na Mazowszu, m.in. pod Łodzią. – Choć mój dom miał być nowo wybudowany, powstawał na fundamentach przedwojennego pensjonatu. Chciałam, by wpisywał się w tę stylistykę – mówi Joanna. – I tak powstał mój ukochany „świdermajer”.
Czerpanie z przeszłości – dobre wzorce zawsze w cenie!
– Starałam się, by nie tylko bryła budynku i drewniane dekoracje nad balkonami nawiązywały do pierwowzorów, ale również drzwi, opaski wokół otworów, listwy przy podłodze, okna, parkiet – wyjaśnia artystka. – Drzwi, prócz wejściowych, zostały zrobione przez stolarza na wzór starych, podobnie opaski wokół nich. W albumie o wnętrzach zobaczyłam zdjęcie pięknych drzwi i wymyśliliśmy z rzemieślnikiem, jak je odwzorować przy użyciu frezów, które miał w warsztacie. Charakter minionych czasów oddają również dwa piece kaflowe. Elementy wystroju pochodzą z różnych okresów, jednak nie odczuwam dysonansu, zestawiając je ze sobą. Są tu przedmioty potrzebne lub z jakiegoś powodu wyjątkowe. To przestrzeń do mieszkania, do życia. Nie wykreowałam jej na pokaz.
Osoby, które mnie odwiedzają, nie mogą się nadziwić, że to nowo wybudowany dom, więc pierwotne zamierzenie się powiodło. Dzięki zieleni latem budynku praktycznie nie widać z ulicy. Ptaki mają w tym gąszczu istny raj. Po ogrodzie biega szczęśliwy Morus, który tylko wygląda groźnie, a tak naprawdę lubi nawet listonosza.
.