Z wizytą u malarki i graficzki Joanny Trzcińskiej w jej domu jak sprzed stu lat! Galeria zdjęć stylowych wnętrz
Z wizytą u malarki i graficzki Joanny Trzcińskiej w jej klimatycznym domu – jedyne takie miejsce na ziemi
Joanna zbudowała swój dom stosunkowo niedawno, bo pod koniec latach 90., ale został on tak zaprojektowany, że przypomina wille z lat 30. XX wieku, gdy Kolumna była ulubioną miejscowością uzdrowiskową łodzian. W międzywojniu powstało tu 30 pensjonatów i około 160 domów letniskowych.
Z wizytą u malarki i graficzki Joanny Trzcińskiej w jej klimatycznym domu – odpoczynek dla ciała i ducha
Salon to miłe miejsce, które sprzyja odpoczynkowi w samotności i długim rozmowom z bliskimi. Jego wyposażenie zostało przemyślane: nie ma tu natłoku mebli i dekoracji. Każda rzecz, jak się tu znalazła budzi sentyment pani domu. – Zbudowałam przestrzeń, w której dobrze się czuję – mówi. – Nie jest anonimowa. Jest moja. Staram się nie ulegać modom i trendom. Kanapa i fotele z lat 20.-30. XX wieku są w mojej rodzinie od lat. Zmieniłam im tylko obicie. Nad nią wisi jeden z moich autoportretów. Oczy” to deska drzeworytnicza, z której nigdy nie wykonałam odbitki.
Z wizytą u malarki i graficzki Joanny Trzcińskiej w jej klimatycznym domu – ciepło nie na pokaz
Secesyjny piec, a właściwie kominek, został zbudowany z kafli, które Joanna kupiła w antykwariacie w Łodzi. Nie stanowiły kompletu, a piec w oryginale musiał być bardzo wysoki, więc zaprojektowała go w nieco innej formie. Oczyściła z olejnej farby stare elementy. Brakujące kafle dorobił ceramik. Drzwiczki dostała na imieniny od znajomych. Mały zydelek przy sofie, doniczka i niebieskie puzderko należały do babci Joanny.
Z wizytą u malarki i graficzki Joanny Trzcińskiej w jej klimatycznym domu – całoroczna dekoracja
Efektowny „piecokominek” wygląda jakby by stał tu od wieków. Secesyjna korona i drzwiczki z żeliwnej koronki to nie jedyne jego ozdoby. Pani domu układa na nim rośliny z ogrodu do suszenia. Kwiatostany hortensji doskonale się do tego nadają.
Z wizytą u malarki i graficzki Joanny Trzcińskiej w jej klimatycznym domu – sztuka w każdym kącie
Oto jedna z części dyptyku (druga część na zdjęciu nr 12) autorstwa Joanny Trzcińskiej pt.: Barbarusy. Praca będąca fragmentem habilitacji plastyczki roboczo została nazwana Jankami i to ten drugi tytuł pozostał jako oficjalny. Dzieło składa się z 10 desek. Wizerunek powstał techniką będącą na pograniczu grafiki, rzeźby i malarstwa. Podstawą jest sklejka szalunkowa pokryta specjalną czarną farbą. Obraz powstaje w wyniku zdejmowania kolejnych warstw. Kolor w pracach dają też kolejno odkrywane warstwy sklejki i klei je łączących. Do usuwania warstw służą m.in.: dłuta graficzne i rzeźbiarskie oraz narzędzia ciesielskie itp. Obok stoi kwietnik wyszperany w sklepie indyjskim. W sezonie gospodyni ustawia na nim kolorowe bukiety.
Z wizytą u malarki i graficzki Joanny Trzcińskiej w jej klimatycznym domu – stylowe zakupy
Gospodyni pochodzi z domu, którym kobiety dziergały cuda szydełkiem i na drutach. Ma wiele pamiątek tego rodzaju, lecz te kolorowe włóczkowe poszewki na poduszki, robione szydełkiem, kupiła podczas wakacji w Sławie, na rynku staroci.
Z wizytą u malarki i graficzki Joanny Trzcińskiej w jej klimatycznym domu – wyjątkowe przejście
W przejściu do jadalni widać, jak szerokie są ściany w tym domu. Podkreśla to jeszcze kolor. Dom został zbudowany z cegły rozbiórkowej znacznie większej niż współcześnie wytwarzane. Z tego samego powodu wnęki okienne są wyjątkowo głębokie. Bukiet energetycznych cynii wygląda z jadalni. – Uwielbiam ukwiecony dom, ale niechętnie zrywam kwiaty w ogrodzie – mówi Joanna. – Wolę kupować już ścięte, na targu.
Z wizytą u malarki i graficzki Joanny Trzcińskiej w jej klimatycznym domu – jadalnia
Krzesła przy stole mają różne pochodzenie. Jedno jest prezentem od znajomych – to pamiątka, dla której szukali dobrego miejsca – kilka Joanna kupiła w internecie. Kolejne przygarnęła z ulicy, gdzie były wystawione na śmieci. Na stole kupionym przez jej rodziców w Berlinie stoi kolekcja waz w różnych stylach, którą pani domu regularnie uzupełnia. Kryształowe kieliszki, burgundy, to prezent od mamy. Talerze, z rosyjskiej manufaktury założonej przez kupca Terentija Kuzniecowa w 1832 r., gospodyni zbiera od lat. Klosz lampy znalazła na strychu liceum plastycznego, w którym uczy, i uratowała przed wyrzuceniem.
Z wizytą u malarki i graficzki Joanny Trzcińskiej w jej klimatycznym domu – autoportret
Czerwony autoportret z cyklu Faces, w którym artystka połączyła techniki druku cyfrowego i drzeworytu, pochodzi z zestawu prac określanych mianem OBRAZ/ IMAGE, tworzonych od 2009 r. po dzień dzisiejszy. Pojęcie to odnosi się do szeroko rozumianej definicji obrazu: przeważnie płaskiego utworu plastycznego, na którym przy użyciu technik malarskich, graficznych i rzeźbiarskich dokonany jest zapis treści. Stolik z lat 50. lub 60. stanowi komplet z dwoma fotelami (jeden z nich jest widoczny na zdjęciu z piecem), ale często są one rozdzielone. Obecnie przy stoliku stoją: czerwone krzesło z wyprzedaży w Urzędzie Miasta Łodzi, drugie zaś kupione w sklepie ze starociami. Patera w kolorze burgunda to zdobycz z niemieckiego flohmarktu.
Z wizytą u malarki i graficzki Joanny Trzcińskiej w jej klimatycznym domu – wyjątkowe krzesło
To krzesło upolowane w sklepie ze starociami to wyrób rosyjski z tłoczoną sklejką w oparciu. Nowa właścicielka zmieniała mu obicie na nowe.
Z wizytą u malarki i graficzki Joanny Trzcińskiej w jej klimatycznym domu – rodzinne skarby
– Przeszkloną szafkę stojącą w jadalni dostałam od rodziców – mówi Joanna. – Szkła i kryształy, które w niej eksponuję, podarowała mi mama. Wiejski obrazek nad meblem, przedstawiający Maryję, to malowidło na szkle, które wylicytowałam na Allegro.pl. Na stole zawsze leży biały haftowany obrus. Zdejmuję go
tylko wtedy, gdy tutaj pracuję. Obrusy „dostałam w posagu”. Mama krochmali je i prasuje, by świeżo i pięknie wyglądały.
Z wizytą u malarki i graficzki Joanny Trzcińskiej w jej klimatycznym domu – rodzinna tradycja
Półki zostały ozdobione koronkami z zasobów rodzinnych – to część posagu babci! Szkło i kryształy w większości Joanna pamięta jeszcze z czasów dzieciństwa. Te kolorowe wyciągane są tylko raz w roku, podczas Wigilii i pija się w nich kompot z suszu ugotowany według przepisu będącego w rodzinie od pokoleń. Potem myje się je ręcznie, bo w zmywarce zdobienia po prostu by znikły.
Z wizytą u malarki i graficzki Joanny Trzcińskiej w jej klimatycznym domu – dzieła pani domu
Janki – druga część pracy habilitacyjnej artystki (pierwsza jest na zdjęciu nr 4). W plamie słońca widać wyjątkowy parkiet. Został on ozdobiony dekoracyjnymi wstawkami z mahoniu, jest z pozaklasowej klepki dębowej. – Rozrysowałam precyzyjnie parkieciarzowi, jak ma go ułożyć – wspomina gospodyni. – Narzekał, że jeszcze tak brzydkiej podłogi nie robił.
Z wizytą u malarki i graficzki Joanny Trzcińskiej w jej klimatycznym domu – wnętrze z odbicia
Trójdzielne lustro zdobiło wcześniej dom ukochanej babci Joanny, Marty. Szklaną rybę i karafki też są po niej. W lustrzanym odbiciu widać oszczędną w formie rozetę i prostą lampę. Joanna wychodzi z założenia, że nie wszystko we wnętrzu może być bujne. Ozdobne, rozbudowane żyrandole byłyby, jej zdaniem, już przesadą.
Z wizytą u malarki i graficzki Joanny Trzcińskiej w jej klimatycznym domu – instrument z dzieciństwa
Pianino rodzice kupili Joannie, gdy miała pięć lat. To powojenna calisia. Mimo że przez siedem lat chodziła do szkoły muzycznej, nie związała swojej przyszłości z muzyką. Jej życiowe plany się zmieniły. Gra rzadko, tylko gdy nikogo nie ma w domu, ale nie mogła się rozstać
z instrumentem. Na ścianie wisi obraz z cyklu Faces.
Z wizytą u malarki i graficzki Joanny Trzcińskiej w jej klimatycznym domu – drugi piec
Zielony piec zbudowany jest z kafli pochodzących z zachodniej Polski, sygnowanych przez manufakturę w Miśni (Meissen), które Joanna kupiła u znajomego handlarza staroci. Napracowała się przy nich, bo miały jeszcze cegły wewnątrz. Trzeba było je oczyścić,
a po zbudowaniu pieca uzupełnić szkliwo specjalnymi farbami. Wiszący obok obraz Brzoza to praca przyjaciela, malarza, Janusza Knorowskiego.
Z wizytą u malarki i graficzki Joanny Trzcińskiej w jej klimatycznym domu – dodatkowe piękno
Secesyjny pomocnik kredensu to rodzinna pamiątka. Wśród stojących na nim przedmiotów są: drewniany konik, którym bawiły się dzieci pani domu, chińska waza, butelki przywiezione
z wyjazdu nad Bajkał. Za grafikę (powyżej) została nagrodzona w konkursie we Włoszech. W donicy mandarynka wyhodowana z pestek.
Z wizytą u malarki i graficzki Joanny Trzcińskiej w jej klimatycznym domu – miłe detale
Biedermaierowski stolik stoi w pobliżu kanapy znalezionej na śmietniku. Najprawdopodobniej przedwojenny mebel, po renowacji, świetnie się prezentuje w nowym obiciu. W oknie firana z… wiekowej kapy! Pod delikatnym ażurem było podbicie ze złotego pluszu. Warstwy rozdzielono i koronka awansowała na firanę, a podbicie jest wykorzystywane jako narzuta. Na stoliku stoi rodzinna porcelana oraz dzbanek Villeroy&Bosch (ma miskę w komplecie, kupiony w antykwariacie).
Z wizytą u malarki i graficzki Joanny Trzcińskiej w jej klimatycznym domu – sztuka przypadkowa
– Drewnianą Madonnę zobaczyłam w sklepie z antykami – no i… musiałam ją mieć – zwierza się Joanna. – Wiszącą na ścianie ikonę kupiłam na Kole w Warszawie. Secesyjna szafka słupek z łódzkiej Desy ma witrażowe przeszklenie. Rozkładaną wiejską ławkę odrobaczyłam, oczyściłam z farby, celowo pozostawiając ją trochę kostropatą. Turkusowy materiał na kapę wypatrzyłam na Ukrainie w sklepie z tkaninami sakralnymi.
Z wizytą u malarki i graficzki Joanny Trzcińskiej w jej klimatycznym domu – kącik jadalniany w kuchni
Stół kuchenny to spadek po babci. Krzesła zostały kupione od właścicieli jednego ze starych domów w Kolumnie. Secesyjnemu dzbankowi brakuje wieczka, dlatego sprzedano go taniej w łódzkim antykwariacie. – Nie przeszkadza mi, że jest uszkodzony – wyjaśnia Joanna. – Służy jako wazon. Obrazek, gdy go kupowałam na starociach, rozpadał się w rękach. W miejsce zniszczonej środkowej dekoracji włożyłam reprint starej pocztówki – prezent od przyjaciółki z Berlina. Serduszko „Kocham Cię Mamo” dostałam od córki na Dzień Matki.
Z wizytą u malarki i graficzki Joanny Trzcińskiej w jej klimatycznym domu – wszystko w rodzinie
Owoce derenia są z ogrodu rodziców Joanny. Jej tata robi z nich pyszną dereniówkę. Czasem córka idzie w jego ślady, choć częściej smaży dżemy dereniowe, które podaje na przykład do mięs.
Z wizytą u malarki i graficzki Joanny Trzcińskiej w jej klimatycznym domu – koronkowe dziedzictwo
W kuchni drewniany blat roboczy współgra z meblami w kolorze drewna. Dobrze się z nim komponują najprostsze białe płytki 10x10 cm z ciemną fugą. Zestaw śniadaniowy tworzą: wiejski chleb, mleko, twaróg i warzywa od handlarzy z ryneczku, który jest zaledwie sto metrów od domu. – Na blacie leży jedna z serwet zrobionych przez mamę – mówi Joanna. – Bardzo dużo robiła szydełkiem: w każdej wolnej chwili, na dyżurach w szpitalu (była lekarzem), gdy było spokojnie. Pamiętam, że w domu wszystko było przez nią zrobione: narzuty na wersalki i fotele, dywaniki w łazience, poduszki na taborety w kuchni. Sporo tych rzeczy zostało.
Z wizytą u malarki i graficzki Joanny Trzcińskiej w jej klimatycznym domu – sypialnia córek (1)
W sypialni na piętrze urzędują córki Joanny, gdy wpadają do rodzinnego domu. Niebieskie żelazne łóżko stało w warsztacie tkackim jej dziadka , tuż obok kaflowej kozy. Kładł się na nim w przerwach w pracy, w samo południe, gdy w radiu (lampowym!) puszczano hejnał. Oryginalnie łóżko miało właśnie taki błękitny kolor. Nad nim, dawnym zwyczajem, zawieszono kapę utkaną przez dziadka. Dzbanek i misę w stylu art déco kupiono w antykwariacie. Niegdyś używane do mycia, obecnie pełnią funkcję czysto dekoracyjną. Wełniany dywan z lat 70. z łódzkiej fabryki Dywilan leżał wcześniej w domu rodziców.
Z wizytą u malarki i graficzki Joanny Trzcińskiej w jej klimatycznym domu – sypialnia córek (2)
Białe ściany są w niemal całym domu. Przez wiele lat pozostawały puste. Neutralność koloru daje możliwość zmiany wystroju, a co za tym idzie, charakteru wnętrza przez odpowiedni dobór mebli i dodatków. Miska na stelażu to część starej toaletki. Ma wewnątrz błękitny wzór i odpływ z koreczkiem. Metalowy stojak jest nowy, dorobiony przez ślusarza.
Z wizytą u malarki i graficzki Joanny Trzcińskiej w jej klimatycznym domu – sypialnia artystki (1)
Sypialnia Joanny ma balkon, który znajduje się nad wejściem do domu. Kształt okna podpatrzyła w jednym z pism wnętrzarskich i je odtworzyła. Sama zaprojektowała drewniane dekoracje balkonu. Łóżko przykrywa narzuta z second handu.
Z wizytą u malarki i graficzki Joanny Trzcińskiej w jej klimatycznym domu – sypialnia artystki (2)
Lustro Joanna kupiła parę lat temu w antykwariacie. Ma z tyłu sznurek, który umożliwia zawieszenie go na ścianie. – W tej chwili na przykład wisi – mówi. – Bardzo lubię jego złoty kolor.
Z wizytą u malarki i graficzki Joanny Trzcińskiej w jej klimatycznym domu – piękne tkaniny
Pościel z hafem richelieu to fragment posagowej pościeli mamy Joanny. Niebieska tkanina pochodzi z second handu. Początkowo była używana jako zasłona, ale w roli narzuty podoba się Joannie bardziej.
Z wizytą u malarki i graficzki Joanny Trzcińskiej w jej klimatycznym domu – pokój gościnny
Stara szafa, fotel z połowy XX wieku, prace Joanny na ścianie i… złocista pluszowa narzuta. To właśnie było podbicie koronkowej warstwy wierzchniej, która teraz zdobi okno na parterze.
Z wizytą u malarki i graficzki Joanny Trzcińskiej w jej klimatycznym domu – pracownia
Pracownię stanowi pomieszczenie o powierzchni 50 m² otwarte aż do dachu, z oknami w połaci. – Atelier w domu może nie zawsze jest najlepszym pomysłem, ale w tym okresie życia, gdy zajmowałam się równolegle wychowaniem dzieci, było to świetne rozwiązanie – mówi. – Do dzisiaj uwielbiam pracę do późna w nocy. Czerwony fartuch dodaje mi wówczas energii. Na podłodze – plakat z wystawy. W głębi deska drzeworytnicza z moją podobizną.
Z wizytą u malarki i graficzki Joanny Trzcińskiej w jej klimatycznym domu – łazienka
W łazience na poddaszu króluje szezlong. Znajomi podarowali Joannie ów wiekowy mebel jeszcze na etapie urządzania domu. – Bardzo go lubię – mówi. – Zamienił łazienkę w pokój kąpielowy, a raczej buduar. Wbrew pozorom to mebel, którego się używa! Można z maseczką spokojnie się na nim wyciągnąć lub odpocząć po kąpieli. W nocy widać z niego niebo przez okno dachowe. Zdarza się, że przy dużej ilości gości ktoś na Lubię łazienki ocieplone dywanikami, salonowymi meblami, bibelotami. Spędza się tam jednak dużo czasu, więc niech będzie miło. Wystroju dopełniają stołek z IKEA, który pomalowany na biało farbą wodną do drewna nagle stał się retro, oraz stolik przyniesiony z wystawki śmieciowej. U nas dwa razy do roku wywożone są tzw. gabarytowe śmieci. Ludzie wystawiają wtedy przeróżne rzeczy i można znaleźć perełki. Stolik się trochę ruszał, ale skleiłam go na nowo i jest jak nowy! Łabędzia kupiłam na flohmarku w Niemczech, była zabawa, żeby go przewieźć w walizce, ale się udało.
Z wizytą u malarki i graficzki Joanny Trzcińskiej w jej klimatycznym domu – do zobaczenia!
Wiekowe drzwi wejściowe – drewniane, z przeszkleniami i nadświetlem – Joanna kupiła w Łodzi dosłownie na ulicy! Stały gdzieś z boku w remontowanej oficynie. Zapytała o nie robotników i… sprzedali je za równowartość dwóch butelek wódki. Lnianą zasłonkę wyhaftowała babcia Joanny. Jedwabny błękitny dywanik gospodyni wypatrzyła na targu staroci, a kryształowe lustro (część toaletki) w sklepie z antykami. Szklarz natrudził się przy jego renowacji. Hol to jedyne pomieszczenie w domu, w którym ściany nie są białe. Do wyboru tego koloru zainspirowało artystlkę wnętrze prezentowane we francuskim czasopiśmie.