Stara szkoła na Podlasiu będzie ich domem. Dziś Kasia i Patryk ratują ją od ruiny

2024-07-19 13:01

Przypadek, czy przeznaczenie? Ich historia z zapomnianą, starą szkołą zaczęła się od... burzy, która zmusiła ich do szukania schronienia. Tak Kasia i Patryk odkryli niezwykłe miejsce, które szybko skradło ich serca. Rok później stali się jego właścicielami. Teraz, jako pełni pasji "ruinersi", starają się tchnąć nowe życie w zabytkowy budynek, zachowując jego unikalny charakter i historię. Postępy prac można oglądać na ich Instagramie: @mury_starej_szkoly.

Olga Steliga-Dykas: Wasza historia ze starą szkołą rozpoczęła się od… wycieczki rowerowej! Na Instagramie napisaliście: “Jakiś rok temu stara szkoła dała nam schronienie przed burzą. Wtedy zauroczyła nas całkowicie!” Przypadek, a może los sprawił, że staliście się jej właścicielami?

Kasia: Pewnego dnia wybraliśmy się w dłuższy rajd rowerowy. Niespodziewanie zastała nas burza. Znajdowaliśmy się wtedy w dość niekomfortowej lokalizacji: na polnej, zwykłej, szutrowej drodze, gdzie nie było miejsca, aby się schronić. Jadąc w środku burzy dalej tą drogą, w pewnym momencie spośród zieleni wyłonił się jakiś ceglany budynek, który, jak się okazało, stał otworem, więc nie omieszkaliśmy do niego zajrzeć.

Tak się zaczęła nasza historia ze szkołą. To był dla nas też wtedy taki pierwszy moment, gdy szkoła nas totalnie zauroczyła i przyprawiła o szybsze bicie serc. Powoli zaczął kiełkować w nas szalony pomysł, żeby powiązać jakoś swoją przyszłość właśnie z tym budynkiem. A więc możemy powiedzieć, że los tak chciał!

Szkoła była wtedy na sprzedaż? Czy może wręcz przeciwnie, ale byliście tak zdeterminowani, by ją kupić, że zaczęliście szukać właściciela?

Patryk: Szkoła już wcześniej była wystawiona na sprzedaż. Później właściciel chyba usunął ogłoszenie, ale znaleźliśmy starą wywieszkę. Ciężko było tam odczytać numer kontaktowy, bo cyferki po tylu latach były praktycznie niewidoczne, jednak próbowaliśmy, aż w końcu się udało. Kasia się dodzwoniła, spotkaliśmy się z właścicielem i później już tylko prowadziliśmy negocjacje.

Kasia: Tak jak Patryk wspomniał, szkoła co prawda była na sprzedaż, ale właściciel chyba nie do końca chciał sprzedać ją tak od razu, widzieliśmy, że ma sentyment do tej nieruchomości. Dość długo prowadziliśmy te rozmowy.

W swoich mediach społecznościowych nie podajecie dokładnej lokalizacji szkoły. Na pewno znajduje się nad Bugiem, domyślam się, że na Podlasiu.

K: Tak, to jest przełom Podlasia i Lubelszczyzny, ale tak, to Podlasie.

Oglądając tworzone przez Was wideo, nie można nie odnieść wrażenia, że jest na kompletnym odludziu!

K: Można tak powiedzieć! Otaczają nas pola rzepaku, zbóż i polne ścieżki. Sąsiadów co prawda mamy, ale troszeczkę dalej i są to już starsze osoby, które tylko czasami zaciekawione zaglądają do nas, jeżeli jesteśmy przy szkole i pracujemy.

Stara szkoła nad Bugiem. Dom Kasi i Patryka
Autor: instagram.com/mury_starej_szkoly

“Mnóstwo wysłuchanych historii; wzruszających i trzymających w napięciu, dziesiątki odszukanych archiwalnych dokumentów: planów, opisów, kilkoro odnalezionych świadków… i nas dwójka” - tak mogłaby zaczynać się jakaś książka! Co udało się wam ustalić na temat waszego domu? Jaka jest jego historia? Wiem, że szkoła powstała w 1925 r.

K: Tak właśnie zaczyna się nasza historia! Szkoła, z tego, co wiemy od lokalsów, była budowana społecznie. Mieszkańcy udzielali się przy jej wznoszeniu. Powstała według projektu warszawskiego architekta Tadeusza Majewskiego. W jej funkcjonowaniu przeszkodziła II wojna światowa. Przez jakiś czas mieścił się tam komisariat niemieckiej żandarmerii, co uniemożliwiało jej normalne użytkowanie. Wiele osób opowiadało nam, jak szkoła funkcjonowała tuż po wojnie.

Dotarliśmy m.in. do starszej pani, która dzisiaj ma lekko ponad 90 lat. Udało się ją odnaleźć dzięki naszym mediom społecznościowym. Skontaktowaliśmy się z nią. Opowiedziała niesamowite historie związane ze swoim dzieciństwem, z jej codzienną drogą do szkoły, podkreślając, jak ciężka była ta droga, jak bardzo ją przeżywała, jak wyglądały okolice szkoły oraz co znajdowało się w pobliżu.

Inni świadkowie, których odnaleźliśmy, dostarczyli nam informacji o funkcjonowaniu szkoły wewnątrz, o liczbie uczniów, którzy tam uczęszczali, a także pomogli zlokalizować miejsce, w którym znajdowała się dawniej szkolna biblioteka…

Wiecie może, kiedy szkoła przestała być szkołą?

K: Nie do końca udało się nam to ustalić. Od jednego z naszych rozmówców wiemy, że lata 70. i 80. to była już końcówka funkcjonowania placówki, z racji tego, że w pobliskich miejscowościach można było znaleźć inne szkoły. Dzieci też było troszeczkę mniej i prawdopodobnie zaczęły one uczęszczać albo zostały przeniesione właśnie do tych szkół w innych wioskach.

Jak później potoczyły się losy tego budynku?

P: Stał pusty. Następnie gmina wystawiła go na sprzedaż. Poprzedni właściciel kupił go po dość atrakcyjnej cenie. Z jednej z naszych rozmów z właścicielem wynikało, że miał plany związane ze szkołą, które jednak ostatecznie nie doszły do skutku. Nie do końca pamiętamy, ale chyba chodziło o salę weselną?

Sale weselne to na ogół duże budynki. Szkoła taka się nie wydaje. Jaką ma powierzchnię?

K: Około 400 m kw., licząc parter i piętro.

Przyznam, że jestem zaskoczona! Na zdjęciach nie wygląda na tak dużą!

K: Zupełnie nie wygląda!

Wspomnieliście na Instagramie o archiwalnych dokumentach dotyczących tego budynku. Udało się wam dowiedzieć czegoś ciekawego, np. ile w szkole było klas, jak wyglądał jej układ przestrzenny?

K: Klas było niewiele, bo z tego, co ustaliliśmy, znajdowały się tylko na parterze. Były dwie albo maksymalnie trzy. Natomiast na górze, na piętrze mieszkali nauczyciele. Przekopaliśmy dokumenty i dotarliśmy do starych planów szkoły w Archiwum Państwowym. Ku naszemu zaskoczeniu, rzuty praktycznie w 100 proc. pokrywają się z tym, co my zastaliśmy.

Wracając jeszcze do tego, że na górze mieszkała kadra pedagogiczna: były tu specjalnie wydzielone pokoje i kuchnia, mieściła się również jedna większa sala, która prawdopodobnie była salą do malarstwa i tam mogły się odbywać zajęcia, ale tak naprawdę klas w szkole nie było zbyt wiele, to była raczej malutka i kameralna placówka oświatowa.

Widziałam te plany na waszym Instagramie! Wynika z nich, że szkoła składała się z biblioteki, dwóch klas, kancelarii, miejsca do rekreacji i sieni.

K: Dokładnie tak prezentował się szkolny parter. Piętro miało nieco inne funkcje.

Czy ten układ przestrzenny zostanie taki, jaki jest, czy planujecie coś zmienić?

K: Tutaj jesteśmy uwarunkowani współpracą z konserwatorem.

Bo szkoła jest zabytkiem?

K: Jest wpisana jako zabytek, ale do wojewódzkiej ewidencji zabytków, nie do rejestru. Tu mamy rozróżnienie. Tak czy inaczej, nakłada to na nas obowiązek współpracy z konserwatorem, ale w innym zakresie.

Mówiąc pokrótce, chcielibyśmy w tej szkole jak najwięcej zachować — np. układ funkcjonalny. Wiadomo, kiedyś nie było kanalizacji, a to wiąże się z koniecznością dodatkowych prac i wydzielenia pomieszczeń, jakimi są chociażby łazienki. Lekkie zmiany na pewno będą konieczne. Jesteśmy na etapie ich planowania. Ale tak jak wspomnieliśmy, chcielibyśmy jak najwięcej pozostawić: stolarkę, układ pomieszczeń (jeśli to będzie możliwe), elementy, które w szkole zostały, np. piece kaflowe. Choć te nie będą już pełnić swojej funkcji grzewczej, nadal będą stanowić dla nas cenny element wizualny.

Planujemy również zachować inne części wnętrz, takie jak stare podłogi, klatkę schodową czy dwuskrzydłowe drzwi po renowacji. Jest wiele elementów, które naprawdę do nas przemawiają, jesteśmy ich bardzo świadomi i na pewno chcielibyśmy, żeby z tych wnętrz nie zniknęły, a przetrwały z nami kolejne lata.

À propos schodów! Pierwszy razy widziałam stare schody, w których zamiast metalowych lub drewnianych tralek pojawiła się siatka. Jaki macie na nie pomysł?

K: Nie mamy zamiaru wprowadzać w nich wielu nowości. Planowaliśmy utrzymać charakter klatki schodowej, balustrad i specyficznego oświetlenia nad klatką. Jedynie te wszystkie detale musimy poddać teraz renowacji, a to będzie niemałe wyzwanie. Tak naprawdę każdemu elementowi, który przetrwał do dzisiejszych czasów, chcemy raczej dać drugie życie niż zamieniać na coś nowego czy bardziej komfortowego.

Stara szkoła nad Bugiem. Dom Kasi i Patryka
Autor: instagram.com/mury_starej_szkoly

Na podłodze w szkole znajdują się stare, drewniane deski. Sprawdzaliście, co jest pod nimi?

P: Podłoga jest na regalach, nabijana do nich gwoździami. Pod spodem mamy po prostu podsypkę z piachu i ziemi. Nie sprawdzaliśmy jeszcze szczegółowo, co jest pod całą powierzchnią podłogi. Może czekają na nas jakieś interesujące odkrycia? Liczymy się z tym, że tu również trzeba będzie przeprowadzić prace renowacyjne.

K: Na pewno chcemy zachować stare deski. Są w dobrym stanie!

Elewacja to piękne, surowe cegły. Czy zostawicie ją taką, jaka jest, czy może chcecie coś z nią zrobić, np. odczyścić?

P: Pojedyncze cegły na elewacji są troszeczkę uszkodzone, w niektórych miejscach brakuje pełnych fug, więc pewnie będziemy tutaj coś poprawiać. Może dojdzie czyszczenie i jakaś impregnacja. Chcemy to wykonać, nie zmieniając jednocześnie charakteru starej cegły.

K: Zdecydowanie nie chcemy czymkolwiek zakrywać cegły, bo w niej jest cały urok. Do takich zabiegów nam daleko. Daleko nam też do plastikowych okien. Tak, jak już opowiadaliśmy, jak najbardziej chcemy odtworzyć to, co kiedyś tutaj było. Na chwilę obecną poszukujemy starych fotografii. Pytamy o nie sąsiadów i inne osoby, które uczęszczały do tej szkoły albo ją znały. Próbujemy uzyskać trochę więcej informacji, jak kiedyś wyglądał budynek z zewnątrz, jaka była chociażby kolorystyka stolarki. Staramy się zrekonstruować jak najwięcej.

Planujecie oczyścić drzwi zewnętrze i wewnętrzne, a co z oknami? Te nadają się raczej do całkowitej wymiany?

K: Okna mamy skrzynkowe i najprawdopodobniej też takie zostaną. Natomiast zastanawiamy się, czy obecne ościeżnice będą ok, czy będzie możliwość ich wykorzystania i odnowienia, czy raczej musimy nastawiać się, że stolarkę okienną wymieniamy całkowicie. Jesteśmy w kontakcie z fachowcami, którzy nam pomagają w takich decyzjach.

Chcecie się trzymać historii i tradycji tego budynku. Planujecie, by pojawiły się w nim jakieś nowości?

K: Jakieś nowości się pojawią, ale będą to nieliczne elementy. Zdajemy sobie sprawę z tego, że pewnie w stu procentach nie odszukamy np. oświetlenia dopasowanego do tego, co aktualnie znajdziemy w murach szkoły. Będziemy więc potrzebowali doposażenia w oświetleniu, ale też wyposażeniu. Myślimy o wnętrzu oddającym klimat dawnych czasów, a nie stricte nowoczesnym.

Często na Instagramie pokazujecie swoją walkę z ogrodem. Zdaje się, że szkoła stoi na sporej działce!

P: Ma około 3500 m kw. To jest ogromny kawałek ogrodu!

Trochę go już wykarczowaliście, trochę już posadziliście. Jest w nim sporo dużych drzew: kasztanów czy lip. Macie również na niego jakąś konkretną wizję?

K: Oczywiście! Mamy plan również na ogród, chociaż jego realizację zostawiamy sobie na czas po remoncie szkoły. Chcemy uniknąć zniszczenia ogrodu podczas prac, a więc z ogrodem będziemy musieli jeszcze trochę poczekać, chociaż doraźne prace takie jak koszenie działki, dbanie o drzewostan, który już jest, dosadzanie bylin czy nowych drzewek w miejscach, o których wiemy, że nie zostaną naruszone i przetrwają remont oraz są zgodne z naszymi zamierzeniami, wykonujemy na bieżąco.

Jak myślicie, jak długo potrwa remont i kiedy uda wam się go ukończyć? Co chcecie robić sami, a co powierzycie innym?

K: Na pewno sami wszystkiego nie zrobimy i nawet na to nie liczymy. Korzystamy z innych fachowców i ich wiedzy. Wykonujemy sami to, co możemy i w czym mamy doświadczenie. Najważniejsze prace jeszcze przed nami! Licząc od momentu wejścia ekipy, to oscylowaliśmy, że w ciągu maksymalnie 3 – 5 lat uda się nam zakończyć cały proces.

Korzystacie z wiedzy fachowców, ale sami również jesteście fachowcami związanymi z branżą budowlaną.

P: Ja prowadzę firmę związaną z branżą elektryczną.

K: A ja związana jestem architektką, więc się tutaj z Patrykiem uzupełniamy. Obydwoje prowadzimy swoje firmy.

Sądząc po waszych mediach społecznościowych, już teraz spędzacie w szkole całkiem dużo czasu. Mieszkacie gdzieś w pobliżu?

K: Nie! Sytuacja może być nieco myląca, bo obydwoje na co dzień mieszkamy w Warszawie. Ja natomiast pochodzę z tamtejszych rejonów. Dojeżdżamy — bardzo często na weekendy, wtedy robimy, ile możemy. Z racji naszych działalności czasami możemy pozwolić sobie na wyjazd w środku tygodnia. Mamy nieco ułatwione zadanie, bo nie trzymają nas sztywno godziny pracy, ale mimo wszystko praca zawodowa ściga nas również na takich wypadach.

Nazywacie się ruinersami, szkoła jednak na szczęście nie jest kompletną ruiną. Z pewnością będzie jednak wymagała sporych nakładów pracy. Co jest priorytetem, jeśli chodzi o prace remontowe? Od czego koniecznie musicie zacząć?

K: To jest bardzo ciężkie pytanie, bo tworząc projekt, okazuje się, że jest takich rzeczy bardzo dużo. Ustalenia z konserwatorem są kluczowe. Na chwilę obecną pewnie powiedzielibyśmy, że aby częściowo korzystać ze szkoły chociażby podczas weekendów, musielibyśmy poprowadzić instalacje, których mamy albo niewiele, albo nie mamy wcale, tak jak w przypadku kanalizacji czy bieżącej wody. To są takie główne prace, które będą generowały kolejne.

Robiliście wycinki fundamentów. Przypuszczam, że chcieliście dosłownie i w przenośni dowiedzieć się, na czym stoicie. Co wynikło z tych badań?

K: Zrobiliśmy całą ekspertyzę tego budynku i na szczęście okazało się, że nie mamy czego się obawiać.

Obyło się bez zaskoczeń?

P: Tak! Okazało się, że wszystko jest po naszej myśli. Z fundamentami jest ok, z dachem i jego konstrukcją jest bardzo dobrze. Może jedynie strop wymaga więcej uwagi.

Wracając do dachu — on trochę uratował szkołę przed totalną ruiną, gdyż został wymieniony lata temu jeszcze przez poprzedniego właściciela. Podejrzewam, że gdyby nie to zadaszenie, to szkoła byłaby w dużo, dużo gorszym stanie. Cała ekspertyza pokazała nam, że nie musimy się niczego obawiać i możemy działać.

Plany z pewnością są wielkie! Wasz dom składa się z parteru, użytkowego poddasza, ale i piwnicy. Macie na nią jakieś plany?

K: Planów mamy naprawdę dużo. Patrykowi się marzyło… Zresztą ty powiedz!

P: Pomieszczenie na wino! Taka piwniczka na wina z prawdziwego zdarzenia.

K: Tak, pomieszczenie na wino byłoby idealnym pomysłem! Miejsce, gdzie można przysiąść i go skosztować. Jednak jesteśmy świadomi, że instalacje też trzeba będzie gdzieś umieścić, więc tutaj odchodzi nam pewien metraż z piwnicy. To są rzeczy, które musimy pogodzić: winiarnię z instalacjami.

Podczas sprzątania znaleźliście parę skarbów. Podkowa już została wykorzystana. Czy reszta również w jakiś sposób dostanie nowe życie, np. gazeta zostanie oprawiona w ramy, ławka trafi do ogródka?

K: Chcemy, żeby takie skarby z nami zostały. Tak, jak wspomniałaś, np. gazeta, która zostanie oprawiona i zawieszona w jakimś bardziej reprezentacyjnym miejscu. Znaleźliśmy również karty biblioteczne i wypracowania uczniów z tamtych czasów – też chcemy zrobić na nie miejsce, może nie gablotkę, ale takie miejsce pamięci.

Mamy też odkrywkę starej ściany, na której jest widoczny rocznik szkoły. Projekt powstaje tak, żeby tę ściankę uratować, przynajmniej we fragmencie, na którym widnieje metryczka. Nad szkolną ławką cały czas się zastanawiamy.

Stara szkoła nad Bugiem. Dom Kasi i Patryka
Autor: instagram.com/mury_starej_szkoly

Jak już wspomnieliście, mieszkacie w Warszawie. Planujecie przeprowadzić się do szkoły na stałe, czy może będzie ona domem weekendowym? Albo może będziecie ją wynajmować, zapraszać turystów?

K: Szkoła jest przede wszystkim dla nas, chcemy się nią nacieszyć, ale planujemy pewną niespodziankę także dla innych, której teraz nie chcielibyśmy zdradzać. Zostawimy cię z taką nutką tajemnicy, nie do końca odpowiadając na to pytanie. Mamy pomysł, ale chcemy go jeszcze potrzymać w sekrecie!

Z jednej strony szkoła jest dla was, ale już teraz macie lokatora! Mowa oczywiście o bocianie Marianie.

K: Marian dostał imię od Patryka, kiedy pierwszy raz przyszedł do nas w odwiedziny. Celowo mówimy, że przyszedł, bo idąc poboczem, nagle stanął przed głównym wejściem i zatrzymał się, jakby chciał powiedzieć: „cześć!”. Już wtedy wiedzieliśmy, że te wizyty będą częstsze. Ma gniazdo nieopodal, 300 – 400 m od szkoły, na jednym z przydrożnych słupów. Jest bardzo lubianym sąsiadem. Praktycznie zawsze do nas zagląda podczas prac na działce i buszuje w ogrodzie, bacznie wszystko obserwując. Mariana naprawdę każdy lubi. Widzimy to też po naszych obserwujących!

Ostatnie pytanie: jaką radę udzielilibyście komuś, kto zamierza zostać ruinersem?

K: Przede wszystkim się nie bać! Trzeba mieć świadomość, że budynki z historią to nie są proste tematy, które zrealizujemy w rok czy dwa. To długi proces, który jest pełen niespodzianek. Może my jeszcze nie do końca ich doświadczyliśmy, ale jesteśmy ich po prostu świadomi. Każda osoba, która nabywa taką nieruchomość, też powinna być tego świadoma. Z takim przekonaniem na pewno jest łatwiej, bo zaskoczenia i trudne decyzje do podjęcia na pewno się pojawią. Jeśli ktoś jest otwarty i przygotowany na to, że może się wydarzyć coś niekoniecznie planowanego, to podchodzi do tego z większym spokojem i jest w stanie sobie z tym poradzić.

Zobaczcie dom Kasi i Patryka w starej szkole. Zdjęcia

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ: Polacy kupili stuletni dom we Włoszech. "Zna nas już całe miasteczko" [WYWIAD]