Metamorfoza domu pod wulkanem. W remontowanym zabytku w Twardocicach były ukryte zegarki i modlili się Szwenkfeldyści

2025-12-15 8:09

W malowniczej wsi Twardocice na Pogórzu Kaczawskim Elżbieta i jej mąż przypadkowo natknęli się na stary dom, który okazał się perłą architektury ludowej z początku XVIII wieku. Zakupiony "w ciemno" obiekt wciąż wymaga żmudnego remontu. Skrywał tajemnice i skarby, a nowi właściciele niczym powieściowy Pan Samochodzik stali się także detektywami historii.

Dom w Twardocicach - remont przywraca zabytkowi dawny wygląd

i

Autor: Dariusz Jędrzejewski Dom w Twardocicach - remont przywraca zabytkowi dawny wygląd

Dzięki determinacji właścicieli, wsparciu życzliwych konserwatorów, umiejętnościom miejscowych rzemieślników oraz pozyskanym dotacjom dom odzyskuje blask, a jednocześnie staje się centrum kulturalnym, łączącym polską i niemiecką historię okolic Złotoryi.

Odkryli zabytek w internecie i kupili 

Historia remontu domu w Twardocicach zaczęła się od przypadkowego ogłoszenia w internecie. 

– Szukaliśmy z mężem domku w odległości do stu kilometrów od Wrocławia, na wsi, najlepiej w górach. I tak trafiliśmy na dom w Twardocicach. Miał jeszcze wtedy taki dziwny, niebieskawy kolor - pola szachulcowe były pomalowane na zielono-niebiesko, ale było to urokliwe – mówi Elżbieta. – Nie mieliśmy jeszcze wtedy pojęcia, że mamy do czynienia z domem przysłupowym – dodaje. Na początku był zachwyt pięknem starej architektury, rysunkiem drewnianych belek na szachulcowym piętrze, a przede wszystkim maleńkim balkonikiem, loggią, który ozdabia ścianę od ulicy. Decyzję o kupnie podjęli niemal natychmiast i w ciągu dwóch tygodni sfinalizowali zakup. – Zakochaliśmy się w tym domu od razu. Spodobał nam się pod każdym względem, chociaż nie wiedzieliśmy jeszcze, co kryje się pod wszystkimi warstwami tynku i farby – uśmiecha się Elżbieta. 

Twardocice – wieś pod wulkanem  

Wieś rozciąga się w płytkiej dolinie rzeki Gajowej pośród wulkanicznych wzgórz Pogórza Kaczawskiego pomiędzy Złotoryją a Lwówkiem Śląskim. W widoku ze wsi dominuje Ostrzyca Proboszczowicka, charakterystyczny wulkaniczne wzgórze, które z racji kształtu nazywane jest „śląską Fudżijamą”. Wieś ma ciekawą historię związaną z wyznawcami nauk Kaspara Schwenkfelda, reformatora kościoła, który przeciwny był jednak podziałom w chrześcijaństwie i nie zamierzał tworzyć nowego kościoła. Zwolennicy nauk Schwenkfelda stworzyli grupę wyznaniową. Część z nich osiedliła się w Twardocicach i innych pobliskich wsiach pomiędzy Lwówkiem Śląskim a Złotoryją. Wyemigrowali stąd później do Stanów Zjednoczonych, gdzie do dzisiaj kultywują swoje tradycje. - W sierpniu tego roku odwiedzili nas. Mieliśmy wycieczkę 28 Amerykanów. To było niezwykłe przeżycie dla nas i dla nich. Modlili się wszyscy tutaj w naszej izbie zrębowej. Niezapomniane przeżycie - mówi Elżbieta. - Znalazłam we Wrocławiu rzemieślnika, który podejmie się oczyszczenia i konserwacji pomnika Szwengfeldystów, który znajduje się poza zabudową wsi pośród zieleni, gdzie był ich cmentarz – dodaje. 

Dom z przypadku stał się zabytkiem 

Już po transakcji, dzięki kontaktowi z konserwatorem zabytków w Legnicy i Elżbietą Lech-Gottard ze Stowarzyszenia Dom Kołodzieja w Zgorzelcu, właściciele dowiedzieli się o unikalnej wartości swojego domu. - Za namową Elżbiety Lech-Gottardd podjęłam się procedury wpisywania naszego domu do rejestru zabytków. Wystosowałam wniosek do konserwatora zabytków we Wrocławiu. Ówczesna wojewódzka konserwator Barbara Nowak-Obelinda zgłosiła się do Narodowego Instytutu Dziedzictwa (NID) z prośbą o opinię. Przyjechała do nas bardzo szybko komisja z NID w celu dokonania oględzin i wydania ekspertyzy. Dzięki temu mamy fantastyczną publikację, szeroki wielostronicowy materiał ze zdjęciami i z całym opisem domu. Jest tam dokładnie opisane każde okno, drzwi, wszystko. Według opinii Narodowego Instytutu Dziedzictwa nasz dom jest reprezentantem budownictwa, architektury ludowej mikroregionu złotoryjskiego - mówi Elżbieta. Dom został wpisany do rejestru zabytków.  

Ratujemy dom przysłupowy 

Ekspert, Witold Podsiadło z szachulec.pl, zachwycił się budynkiem i potwierdził, że to dom przysłupowy. Był przebudowany, ale zachował bryłę, dawny rozkład pomieszczeń i szachulcowe piętro. - Chociaż już tego przysłupu na pierwszy rzut oka nie widać, ale dokładnie spełnia wszystkie cechy takiego domu, czyli jest część gospodarcza, w której były zwierzęta, oddzielona sienią przelotową od części mieszkalnej, w której wcześniej była izba zrębowa. Niestety, przez 300 lat, bo na tyle został oszacowany wiek domu, zachowała się tylko jedna ściana tej izby zrębowej. I mamy w programie konserwatorskim plan jej uratowania, jako jednej z cenniejszych pamiątek oryginalnej konstrukcji - mówi Elżbieta. 

Zabytkowy dom przysłupowy w Twardocicach, wsi pod wulkanem. Zdjęcia

Remont – pierwsze kłopoty i dawne materiały 

Remont rozpoczął się od niespodzianek. Mimo szczegółowych projektów architektonicznych i konserwatorskich, pierwsze prace ujawniły konieczność wzmocnienia fundamentów i wykonania drenażu odwadniającego - co wstrzymało inne działania. Właściciele zdecydowali się równocześnie remontować wnętrze, odkrywając warstwa po warstwie oryginalne podłogi przykryte wykładzinami z lat 80. XX w. i ściany pod tynkiem. Największe problemy to wilgoć i wysokie koszty.  W domu nie można stosować nowoczesnych rozwiązań jak styropian czy płyty gipsowe, które zatrzymują wilgoć. Wszystko musi być niemal jak dawniej, a więc zaprawy wapienno-piaskowe, glina, sieczka, słoma i drewno. Nie ma mowy o żadnym współczesnym cemencie, zaprawie czy nawet gwoździach. Wszystko to rzemieślnicza ręczna robota ciesielska, zgodna z oryginalnymi technikami z XVIII wieku. Reprezentantem współczesnej technologii jest specjalna odmiana betonu komórkowego o bardzo niskiej gęstości stosowana do ociepleń od wewnątrz i innych prac w obiektach zabytkowych. 

Remont - najważniejszy jest dobry plan 

Dom wymaga bardzo rozległych prac remontowych, więc zgodnie z radą specjalistów jest on podzielony na etapy. To według niego powoli realizowana jest cały proces przywracania zabytku do stanu sprzed lat. To ogromne przedsięwzięcie, bo w zasadzie nie ma elementu, który nie wymagałby naprawy czy remontu. Lista jest szeroka i obejmuje wszystkie części domu. 

  • Naprawę ścian szachulcowych (widocznych od południa, zatynkowanych od wschodu i północy) gliną i sieczką. 
  • Ocieplenie i malowanie wnętrza izby zrębowej, z zachowaniem oryginalnej zrębowej ściany wewnętrznej. 
  • Rekonstrukcję stolarki okiennej w izbie zrębowej i alkierzu – drewniane, skrzynkowe okna z pojedynczymi szybami, wzorowane na oryginalnych. 
  • Naprawę zewnętrznej ściany od strony drogi, gdzie cegły dosłownie same wypadały oraz szczytowych ścian z łupkiem układanym we wzory. 

Obecnie trwają prace nad oknami na pierwszym piętrze, w tym w loggii. Przyszłe wyzwania to remont więźby dachowej z użyciem belek z innego rozebranego budynku i ponowne ułożenie łupka – koszty samej konstrukcji dachowej oszacowano na 250 tysięcy złotych bez materiału.

Dom w Twardocicach

i

Autor: Dariusz Jędrzejewski Dom w Twardocicach

Dofinansowanie i wsparcie instytucjonalne 

Remont wsparły dotacje. Dwukrotnie właściciele otrzymali fundusze od Dolnośląskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków we Wrocławiu: w 2021 r. na wzmocnienie fundamentów i drenaż, w 2022 r. na konstrukcję szkieletową ściany południowej oraz rekonstrukcję stolarki okiennej. Pani Elżbieta złożyła wnioski do Ministerstwa Kultury (już czwarty raz, obecnie na ścianę wschodnią), ale środki są ograniczone – Dolny Śląsk ma zbyt wiele zabytków przy skromnym budżecie (maks. 5 mln zł rocznie). Wsparcie zapewnili też eksperci: NID, Stowarzyszenie Dom Kołodzieja, konserwatorzy z Legnicy i Jeleniej Góry. Brakuje jednak fachowców i większych dotacji, co podkreśla problem regionu – wiele podobnych domów w powiecie złotoryjskim i lwóweckim niszczeje bez ochrony. Dom w Twardocicach miał szczęście.

Zegarmistrz z Twardocic 

Remont obfitował w niezwykłe znaleziska, które otwierały karty historii budynku. W suficie obecnej części gospodarczej znaleziono ukryte przedmioty. - Były bardzo ciekawie celowo schowane, tak żeby je z czasem później odnaleźć. W pudełkach metalowych po kawie było 18 zegarków skrzętnie zawiniętych, każdy osobno w gazetę lub stronicę z książki. Co ciekawe, jedna z nich była polska z 1946 r. To wzbudziło moje zainteresowanie, bo jak to możliwe, że niemieccy dawni właściciele mogli użyć polskiego wydawnictwa w dodatku rok po wojnie - mówi Elżbieta.

- Okazało się, że w 1946 r. mieszkańcy tych terenów byli zawracani przez Armię Czerwoną z zajętych terenów już w Niemczech i jeszcze pół roku mieszkali w Twardocicach. Prawdopodobnie wtedy już przed kolejnym wysiedleniem zdecydowali się schować te przedmioty – dodaje Elżbieta. Zegarki są już niesprawne, a naprawa kosztowałaby więcej niż są warte. Miały karteczki z nazwiskami właścicieli i nazwami miejscowości. Pani Elżbieta z mężem wywnioskowali, że pochodzą z pracowni zegarmistrzowskiej - tylko skąd. Zamieścili anons do niemieckiej gazety o poszukiwaniu przedwojennych mieszkańców domu, ale pomoc przyszła od potomków Szwenkfeldystów ze Stanów Zjednoczonych, którzy przekazali adres potomków jak się okazało zegarmistrza, który tu mieszkał i nazywał się Willi Wiedemann. Nie był on jednak właścicielem domu. Mieszkał w Legnicy z rodziną, ale ich dom uległ w czasie wojny zniszczeniu. Zostali przygarnięci przez gospodarzy domu w Twardocicach i mieszkali tu dwa lata. Zegarki były prawdopodobnie oddane do naprawy i nieodebrane. Uczciwy rzemieślnik wszystkie je zachował, myśląc, że kiedyś wojna się skończy i ktoś po te zegarki przyjdzie. 

Dom w Twardocicach

i

Autor: Dariusz Jędrzejewski Dom w Twardocicach

Zegarki to nie wszystko

W skrytce, która była dość pokaźnych rozmiarów znaleziono również inne rzeczy. Były tu rozparowane dziecięce buciki, a także nasiona maku, fasoli, pszenicy, żyta. - Dowiedzieliśmy się z czasem, że tutaj była taka praktyka, bo ci wszyscy mieszkańcy myśleli, że to wysiedlenie jest czasowe i jednak tu wrócą a wtedy będą mieli już materiał na pierwsze zasiewy - mówi Elżbieta.  Inne znaleziska to polichromie na deskach (prawdopodobnie ukradzione z pobliskiego kościoła ewangelickiego ucieczkowego), średniowieczny kamienny putto wykopany w ogrodzie oraz niemieckie gazetki dla dzieci i kobiet (z 1927 r., w tym "Hansel und Gretel", czyli Jaś i Małgosia ukryte w piasku w kominie czarnej kuchni. Wszystkie te artefakty wystawiane są dla zwiedzających i planowane do przyszłej ekspozycji. 

Przyszłość domu: Ośrodek kultury i edukacji 

Dom nie będzie tylko letniskiem – właściciele widzą w nim centrum kulturotwórcze. Już organizują seminaria o historii regionu, Szwenkfeldystach i polsko-niemieckim dziedzictwie regionu. Planowane są warsztaty studenckie z Politechniką Wrocławską (Wydział Architektury i Ochrony Zabytków), niemieckojęzyczne seminaria, m.in. z prelegentką Margit Kempgen z Görlitz i polskie tłumaczenia. Współpraca obejmuje Stowarzyszenie Ewangelików Śląskich i inicjatywy lokalne jak ruinersi czy Fundacja Taras Tarczyny. Celem jest ratowanie dziedzictwa Dolnego Śląska, zwiększenie świadomości i przyciągnięcie turystów i wszystkich osób zainteresowanych historią regionu. Dom ma stać się miejscem, gdzie historia ożywa, łącząc przeszłość z teraźniejszością. 

Debata Muratora: Domy na dziś, jutro i pojutrze
Murowane starcie
Prawdziwa cegła czy imitacje? MUROWANE STARCIE

Zobacz także: 

Dolny Młyn w Wojciechowie - od zaniedbanej rudery do wspaniałego zabytku

Murator Google News