Zdaniem eksperta. Pożar w domu – jak go uniknąć, co zrobić, gdy wybuchnie
Jak uniknąć pożaru w domu i co robić, gdy wybuchnie: na pytania odpowiada ekspert. Statystyki Państwowej Straży Pożarnej pokazują, że co roku w domach jednorodzinnych wybucha kilkanaście tysięcy pożarów. W 2019 r. takich zdarzeń było (stan na 14 grudnia) 14 670. Zginęło 158 osób, poszkodowanych na zdrowiu zostało 864. A przecież kilkanaście najbliższych dni przyniesie kolejne straty – pożary te są związane głównie z sezonem grzewczym.
Przepisy przeciwpożarowe, poza określaniem odległości bezpiecznych od innych budynków oraz specjalnych warunków dla zbiorników zewnętrznych z gazem, nie formułują szczególnych wymagań wobec budynków mieszkalnych, a już praktycznie nie wchodzą z wymaganiami do ich wnętrz. Tym samym bezpieczeństwo w naszych domach zależy głównie od nas samych. Dlatego poniższe informacje to szereg rad jak uniknąć pożaru w domu lub mieszkaniu, a nie nakazów. Skorzystanie z nich jest dobrowolne, ważne, żeby przed, a nie po szkodzie.
Warto zdawać sobie sprawę z tego, że każde spalanie warunkowane jest jednoczesnym wystąpieniem: materiału palnego, tlenu i energii. Jeśli korzystamy z zalet ognia otwartego, musimy mu zapewnić dopływ tlenu. Jego brak nie oznacza, niestety, natychmiastowego zgaśnięcia płomienia, lecz dalsze spalanie, tylko zamiast dwutlenku węgla powstaje wtedy tlenek węgla. To jeszcze nie pożar, ale już bardzo niebezpieczna dla życia sytuacja. Nawet posiadanie czujki dymu niekoniecznie może zabezpieczyć nas przed tym zjawiskiem – czujka dymu wykrywa cząstki dymu, a tlenek węgla dymem nie jest. Tam, gdzie w przestrzeni domu pali się w piecu, kominku, kozie, czy nawet piecu gazowym czy olejowym z otwartą komorą spalania, a zwłaszcza w przypadku gazowych podgrzewaczy wody w łazienkach, czujniki tlenku węgla (czadu) nie są wydatkiem zbędnym, a koniecznym. Ratują życie.
Jest wyraźna różnica między niegaszonymi pożarami domów murowanych i drewnianych: budynki murowane się wypalają, a drewniane płoną w całości. Zdarza się, że pożar w budynku murowanym sam gaśnie w jednym zamkniętym pomieszczeniu, gdy zużyje cały dostępny tlen. W budynkach drewnianych to się nie zdarza, gdyż nigdy nie są tak szczelne, jak murowane.
Jakie są najczęstsze przyczyny pożaru w domach jednorodzinnych?
Pożary w domach wynikają głównie z nieostrożności ludzkiej, ta zaś bierze się z niedowierzania, że współcześnie może wydarzyć się pożar akurat w naszym domu, oraz z lekceważenia elementarnych zasad bezpieczeństwa.
W statystykach przyczyn pożarów przoduje niewłaściwa eksploatacja (7550) i wady (1200) urządzeń grzewczych na paliwo stałe, łącznie ponad połowa przyczyn. Oznacza to w praktyce, że w tylu przypadkach piec, kominek lub koza grzewcza okazały się wadliwe, paliwo zbyt blisko nich składowane i z zbyt wielkich ilościach, a obsługa nazbyt rutynowa bądź po prostu nierozsądna. Inne źródła ogrzewania, poprzez zautomatyzowanie, czyli wykluczenie czynnika ludzkiego z codziennej eksploatacji, są znacznie bezpieczniejsze: urządzenia grzewcze gazowe i ich obsługa spowodowały zaledwie 110 pożarów, a na paliwo ciekłe – 100.
Nadal istnieją zaprószenia ognia, co można łączyć głównie z paleniem tytoniu – 750 przypadków, innych nieostrożności było 350. Fajerwerkami podpalono domy w 35 przypadkach. Wady i zła eksploatacja urządzeń elektrycznych odpowiadały za prawie 1000 pożarów. Dlatego zwłaszcza właściciele domów drewnianych powinni być wyczuleni na punkcie prawidłowego wykonania i użytkowania instalacji elektrycznej oraz osprzętu tego rodzaju.
Co się dzieje w budynku podczas pożaru, w którym jest dużo materiałów wykończeniowych oraz wyposażenia wykonanego z tworzyw sztucznych?
Kiedyś, gdy do wykończenia i wyposażenia domu stosowano głównie materiały pochodzenia organicznego: drewno, bawełnę, wełnę, przyczyną śmierci ludzi w pożarach był tlenek węgla, popularnie nazywany czadem, którego grozy nie trzeba przedstawiać. Choć nadal występuje przy pożarach, jako przyczyna śmierci w nich ludzi ustąpił jeszcze silniejszym truciznom, czyli produktom spalania tworzyw sztucznych. Spalanie materiałów organicznych to utlenianie związanego w nich węgla i wodoru, do dwutlenku (tlenku) węgla i wody. Gdy płonie tworzywo sztuczne, prócz węgla i wodoru utleniają się związane w nich związku chloru i azotu. W efekcie powstają co najmniej dziesięciokrotnie silniejsze od tlenku węgla trucizny, w innych okolicznościach nazywane bojowymi środkami trującymi. Najgroźniejszy jest pożar poczciwej gąbki poliuretanowej – zawsze wtedy powstaje, m.in, cyjanowodór, jedna z najsilniejszych trucizn.
Co jest najgroźniejsze dla życia i zdrowia mieszkańców domu w chwili wybuchu pożaru?
Nieświadomość, że ten pożar jest. Nie chodzi tylko o to, że przy spalaniu powstają trucizny, a o czas rozwinięcia pożaru do takiej postaci, że trucizny mają stężenie wystarczające, by człowieka pozbawić przytomności lub go zabić za sprawą kilku oddechów. Jeśli człowiek widzi pożar, będzie z nim walczył lub ucieknie. Jeśli go nie widzi, traci przytomność i umiera. Przy pożarach wewnętrznych ważne jest te kilka-kilkanaście minut, w czasie których pożar rośnie z wielkości, którą da się ugasić nadepnięciem buta lub szklanką wody, do postaci, którą trudno opanować bez specjalnego treningu.
Jakie są najczęstsze błędy popełniane przez ludzi w chwili wybuchu pożaru?
Przede wszystkim jeśli jest pożar w budynku, wszyscy mieszkańcy muszą o tym wiedzieć. W warunkach pożaru wewnętrznego jest prawie niemożliwe schowanie się przed jego groźnymi skutkami. Koniecznie należy wszystkich ostrzec i zmusić do wyjścia z budynku, nawet jeśli nie chcą. Nie wolno po nic wracać do płonącego domu. Żaden przedmiot ani ulubione zwierzę, nie są warte ludzkiego życia. Można się cofnąć tylko po człowieka.
Błędem jest pozostawienie otwartych drzwi do płonącego pomieszczenia. Pożar zasila się wtedy tlenem z całego wnętrza budynku i rozprzestrzenia na nie gryzące i trujące produkty spalania, po czym rozwija się płomieniowo. Zamknięcie pożaru drzwiami zatrzymuje go na kilkanaście dodatkowych minut i pozwala domownikom na bezpieczną ucieczkę, ułatwia jego opanowanie.
Do błędów należy zaliczyć brak możliwości samodzielnego ugaszenia ognia. Jeśli nie ma gaśnicy, bardzo trudno opanować ogień, który wykracza poza 1/4 metra kwadratowego powierzchni.
Fatalne w skutkach są próby gaszenia pożarów tłuszczów wodą – tak nie wolno, bo przede wszystkim zrobimy krzywdę sobie, a pożar rozprzestrzenimy na całe pomieszczenie.
Błędem też jest nieznajomość telefonów alarmowych. Obecnie w przypadku pożaru można dzwonić na ogólnoeuropejski telefon 112, ale nadal pozostaje w użytku telefon do straży pożarnej – 998. Należy koniecznie podać adres pożaru i nie przerywać rozmowy, póki dyspozytor jej nie zakończy.
Koniec końców, naprawdę warto kupić i zamontować autonomiczną czujkę dymu albo czujkę dymu i czadu, która w porę ostrzeże przed pożarem i obudzi śpiących, zanim będzie za późno. Bardzo często ostrzeże też zapominalskich przed przypaleniem potrawy na kuchni – to całkiem częsta przyczyna pożarów wewnętrznych. Przy kupnie czujki warto zwrócić uwagę, czy posiada świadectwo dopuszczenia Centrum Naukowo-Badawcze Ochrony Przeciwpożarowej w Józefowie koło Otwocka.
Co zrobić, żeby kominek był bezpiecznym elementem w domu?
Przed kominkiem należy zostawić 1 m wolnej przestrzeni wyłożonej materiałem niepalnym. Strzelające węgielki sięgają i dalej, ale metr do rozsądny kompromis. Warto się zastanowić, czy koniecznie musi być w tym pokoju dywan lub chodnik. Jeśli się na niego decydujemy, lepiej gdy jest wełniany niż z tworzyw sztucznych – inaczej niż włókna z tworzyw sztucznych, wełna zesmaża się, ale nie płonie od niewielkich zarzewi ognia.
Groźne bywają przewody do rozprowadzania ciepłego powietrza (DGP) z kominka. Powietrze w tych przewodach ma co prawda kontakt z kominkiem, ale tylko z jego nagrzaną obudową i radiatorami, a nie z dymem. Dym powinien być odprowadzony na zewnątrz budynku bez jakiegokolwiek kontaktu z jego wnętrzem. Jeśli wyczuwa się, że z przewodów dystrybucji ciepłego powietrza dobiega jakikolwiek zapach dymu, należy natychmiast wygasić kominek i sprawdzić szczelność jego przewodów dymowych, a nawet płaszcza obudowy.
Bardzo ważna jest kwestia prawidłowego wykonania przewodów dymowych i napowietrzających. Przewody dymowe, co może zabrzmi dziwnie, muszą być przeznaczone do odprowadzania dymu, to jest gorącego produktu spalania, zawierających cząstki stałe. Nie można zamiast nich stosować przewodów przeznaczonych do odprowadzania spalin, to jest znacznie chłodniejszego od dymu produktu spalania paliw gazowych i płynnych. Przewody dymowe są odporne na wysokie temperatury, spalinowe – znacznie mniej.
Absolutnie nie wolno podłączać odprowadzenia dymu do jakichkolwiek przewodów wentylacyjnych – zostaną w krótkim czasie zniszczone. Powstanie wtedy też znaczne prawdopodobieństwo zatruć domowników tlenkiem węgla i podpalenia budynku poprzez nieszczelności w uszkodzonym kominie.
Bardzo dobrze, gdy do kominka lub do kozy robi się indywidualne, bezpośrednie napowietrzanie z zewnątrz. Tym samym redukuje się do minimum możliwość zatrucia tlenkiem węgla. Ale może być źle, jeśli przewód napowietrzający wykonano z materiału palnego, np. z tworzywa sztucznego. Zdarzają się zadmuchnięcia gorących gazów spalinowych do tego przewodu, niewykluczone jest dostanie się jakiegoś węgielka, a że tlenu tam nie brak, może dojść do pożaru. Jeśli taki przewód jest prowadzony w warstwie ocieplenia, warto odizolować go izolacją termiczną z materiału niepalnego, np. wełny mineralnej do kominków.
Jak uniknąć pożaru od choinki?
Najlepiej jest nie dopuścić do zapalenia choinki. Dlatego należy stawiać ją z dala od kominków i kóz, a do jej oświetlenia stosować systemy światełek mające oznaczenie standaryzowanego bezpieczeństwa, np. znak CE. Należy zrezygnować z używania w pobliżu choinki tzw. zimnych ogni. One nie są zimne, tylko jak najbardziej gorące, przy czym raz podpalone są bardzo trudne do zgaszenia. Należy wykluczyć zapalanie na choince, pod nią i w jej pobliżu świeczek – to jest prawdziwe igranie z ogniem.
Żeby podłączyć oświetlenie choinki, często stosujemy przedłużacz. Nie należy tworzyć plątaniny kabli i rozgałęziaczy. Jeśli musimy podłączyć więcej urządzeń elektrycznych, zastosujmy drugi przedłużacz, podłączony do innego gniazdka. Może się bowiem okazać, że przegrzeje się i zapali się przeciążony, zbyt cienki, izolowany nadto palnym tworzywem przewód któregoś z przedłużaczy, a domowe bezpieczniki nie zareagują.
Pożar samej choinki jest zjawiskiem bardzo gwałtownym i krótkotrwałym, niezależnie od tego, czy płonie drzewko naturalne, czy z tworzyw sztucznych. W dosłownie kilka sekund ogień ogarnia je całe, a po kilkunastu następnych dopalają się kikuty gałęzi. Nie da się tego ugasić, po prostu nie zdążymy. Jednak płonąca choinka z pewnością zapali sąsiednie materiały palne: firanki, meble, dywan. Należy je jak najszybciej ugasić, dzięki czemu pożar nie zniszczy całego domu. Niestety – żeby skutecznie gasić, trzeba mieć czym.
Gaśnica w domu
Przepisy nie nakazują posiadania gaśnicy w budynku mieszkalnym jednorodzinnym. To kwestia naszego wyboru. Ale warto ją mieć. To sprzęt kosztujący niewiele, ok. 100-180 zł, zależnie od wielkości i jakości środka gaśniczego. Ze względu na trudności w przewidzeniu, co się zapali, i całkiem dużą liczbę pożarów od urządzeń elektrycznych bądź zapalenia się jakiegoś tłuszczu, najbardziej przydatna będzie uniwersalna i najpowszechniej występująca gaśnica proszkowa typu ABC, ze znakiem X. Znak X oznacza, że czynnik wyrzucający jest wymieszany z środkiem gaśniczym, co daje natychmiastową gotowość do użycia. Im większa gaśnica, tym lepsza. Mniejsza niż 2 kg nie będzie skuteczna w warunkach domowych, ale jak nie ma żadnej, dobra jest nawet samochodowa o wadze 1 kg.
Gaśnica proszkowa ABC ugasi pożar nie większy niż 2 m2 w kilka sekund, a posprzątanie proszku to niewielki kłopot w porównaniu z koniecznością remontu całego mieszkania, nawet jeśli straty bezpośrednie od ognia pożaru są niewielkie.
Do gaszenia pożarów w kuchni przemysł opracował specjalne gaśnice, oznaczone dodatkowo literą F, co oznacza bezpieczne gaszenie płonących tłuszczy i właściwie wszystkiego innego również. Nie powodują dodatkowych strat i bałaganu, ale są droższe od proszkowych.
Jak gasić instalację elektryczną, płonącą patelnię, firanki, gdy nie mamy gaśnicy
Gaśnica likwiduje te pożary bez konieczności różnicowania zachowania. Gdy jej nie ma, musimy wiedzieć więcej.
Pożaru instalacji elektrycznej i właściwie żadnego wewnętrznego w budynku nie wolno gasić wodą, jeśli nie odłączyliśmy dopływu prądu. Absolutnym minimum jest tu skorzystanie z wyłącznika różnicowo-prądowego. We współczesnych domach to największa kostka w szafce bezpiecznikowej, ta z czerwonym przyciskiem. Wystarczy go nacisnąć, by wyłączyć prąd w domu.
Płonącą patelnię, czyli tłuszcz na niej, bardzo łatwo zgasić, zakrywając ją dowolną pokrywką o tej samej lub większej średnicy. Pożar gaśnie natychmiast. Jeśli płonie rozlany tłuszcz, należy zamknąć dopływ gazu, a następnie nakryć ogień wilgotnym, ale nie mokrym ręcznikiem.
Płonące firanki należy zerwać na ziemię i zbić w ciasny kłąb, a następnie szczelnie zakryć, np. dywanem. Jego brzegi wystarczy przytupać do podłogi i po pożarze.
Jak uniknąć pożaru sadzy w kominie?
Zjawisko to samo w sobie, gdy komin jest prawidłowo skonstruowany i zaizolowany, zwłaszcza w konstrukcjach warstwowych, dla ludzi groźne nie jest, ale dla przewodu kominowego – tak. Po prostu niszczy go, ze względu na znacznie wyższą temperaturę, niż ta, do jakiej go stworzono. Komin to nie piec. Dlatego częste czyszczenie przewodów dymowych, czyli służących do odprowadzania dymu ze spalania drewna i węgla, to nie tylko wymóg przepisów, ale i zdrowy rozsądek. Należy przy tym przestrzegać zasady, by palić tylko wysezonowanym drewnem, czyli suchym. Nie tylko dlatego, że lepiej się pali, ale także nie osadza nagaru wewnątrz przewodu kominowego, który nie tylko bardzo zawęża przekrój, a z czasem może się zapalić. Bo pożary sadzy w kominie nie samej sadzy dotyczą. Nagar jest bardzo trudny do samodzielnego usunięcia, a równie groźny pożarowo, jak sadza. Z tego powodu lepiej nie używać do opalania domu drewna pochodzenia iglastego.
St. bryg. mgr inż. Paweł Rochala jest absolwentem Szkoły Głównej Służby Pożarniczej w specjalności profilaktycznej (1993). Posiada uprawnienia rzeczoznawcy do spraw zabezpieczeń przeciwpożarowych. W latach 2015-2017 był Zastępcą Dyrektora Biura Rozpoznawania Zagrożeń Komendy Głównej Państwowej Straży Pożarnej. W 2018 roku pełnił obowiązki dyrektora Centralnego Muzeum Pożarnictwa w Mysłowicach. Obecnie sprawuje funkcję doradcy Komendanta Głównego Państwowej Straży Pożarnej.
Polecany artykuł: