Wilcze łyko C12 - dom z myślą o przyszłości

2008-12-05 1:00

Tu jesteśmy u siebie. Zbudowaliśmy dom stosunkowo tani, ciepły i oszczędny. Mamy więcej miejsca niż w mieście, spokój. Zakładamy, że to będzie dla naszej rodziny przystań na długie lata.

„Wilcze łyko” C12 - dom z myślą o przyszłośc
Autor: Andrzej Szandomirski

Nasi inwestorzy wcześniej mieszkali w 36-metrowym mieszkanku na siódmym piętrze. Uciążliwa była nie tylko jego ciasnota. Bardzo męczyło ich też to, że życie synka ograniczało się do przedszkola i zabaw w domu, bo po kilku minutach przebywania na małym betonowym podwórku Marcin chciał wracać do mieszkania. Gdy dziecko zbliżało się do wieku szkolnego (w tym roku poszło do pierwszej klasy), postanowili zmienić lokum. Alternatywą było niewiele większe mieszkanie lub budowa domu. Doszli do wniosku, że własny dom to rozwiązanie znacznie korzystniejsze dla rodziny, bo - jak twierdzą - nigdy nie ma gwarancji, że kupione w bloku mieszkanie z czasem nie zamieni się w betonowe getto.

Wymarzone miejsce na dom

"Kiedy koleżanka kupiła ziemię na sąsiedniej uliczce, mąż zaczął krążyć po okolicy. Upatrzył sobie naszą działkę, no i dogadaliśmy się z jej właścicielem - rolnikiem, który podzielił swoją łąkę na 1000-metrowe działki. Przez lata mieszkaliśmy w Warszawie na Pradze Południe, dlatego szukaliśmy działki na południowy wschód od Warszawy. Po prostu łatwiej nam było dotrzeć na budowę, aby jej doglądać, nie musieliśmy się przebijać przez całe miasto. Działka ma 986 m2, wymiary około 25x40 m. Dużą rolę przy jej wyborze odgrywała cena, 2 km bliżej w stronę Warszawy ziemia była prawie dwukrotnie droższa" - opowiada pani Renata.

Projekt wybrany zgodnie ze wskazówkami

"Zanim zaczęliśmy przygodę z budową domu, przez dłuższy czas przeglądaliśmy "Muratora" i inne czasopisma budowlane. Potem było bicie się z myślami, czy podołamy finansowo. Decyzja o wyborze projektu z poddaszem użytkowym była też podyktowana tym, aby dom zajął jak najmniej miejsca na działce. Poza tym kierowaliśmy się wskazówkami zawartymi w artykułach "Muratora" - dom miał być oszczędny: bez podpiwniczenia, nie za duży, chcieliśmy mieć wyraźnie wydzieloną jednoprzestrzenną strefę dzienną na parterze i odizolowane od niej sypialnie na wyższej kondygnacji. Projekt "Wilcze łyko" spełniał te warunki. Podobało nam się też, że w C12 ciągi komunikacyjne nie zajmują dużo miejsca, a więc niewykorzystana przestrzeń holi jest bardzo ograniczona. Atutami były także prosty dach i zwarta bryła budynku zaprojektowana na bazie prostokąta. W projekcie przewidziano również kominek, bez którego nie wyobrażaliśmy sobie domu" - opowiadają Renata i Paweł.

Zmiany - nie tylko oszczędnie, ale i wygodnie

"Wybraliśmy dom z poddaszem użytkowym, bo szkoda nam było działki pod rozłożysty dom parterowy, ale staraliśmy się tak dostosować wszystkie rozwiązania, aby poddasze na stare lata nie było dla nas problemem. Chcieliśmy, żeby dom nie tylko był budowany oszczędnie, ale też aby był wygodny, stąd najważniejsze zmiany: wydłużenie domu o metr w każdą stronę i podwyższenie poddasza o dwa pustaki" - mówią Renata i Paweł. W kuchni zostawili tylko okno na elewacji wejściowej, zrezygnowali z okien połaciowych w pokojach na poddaszu. Funkcję daszka nad wejściem przejął balkon, na który wychodzi się z łazienki. Wejście na taras przenieśli z elewacji ogrodowej na boczną południową, a zamiast wyjścia na taras wstawili szersze okno. Zrobili taras w kształcie litery L, tak że otacza dom z dwóch stron - od wschodu i południa. Zrezygnowali też z zaprojektowanego balkonu na poddaszu. Obawiali się, że jego wybudowanie może być trudne i dość kosztowne. Otworzyli kuchnię i salon na hol. Rozdzielili na górze łazienkę i toaletę. Zmieniono schody, według projektu nie miały spocznika, dla Renaty i Marcina były jednak zbyt strome i kręte - oboje mają lęk wysokości. Zdecydowali się na bardziej rozłożyste, choć teraz zajmują one znacznie więcej miejsca niż te z projektu. Chcieli w salonie zrobić bibliotekę, ale nie udało się to ze względu na schody, które "zagospodarowały" zbyt wiele przestrzeni. Garaż poszerzono o 2 m, tak aby mógł pełnić także funkcję pojemnego pomieszczenia gospodarczego. Mieści się w nim nie tylko samochód, ale i kosiarka, są też poustawiane regały na przetwory. Zrezygnowali z drzwi łączących garaż z ogrodem i z okna w garażu. Podnieśli fundamenty tak, aby garaż był nad ziemią. -"Przystosowanie projektu kosztowało nas 1100 zł. Architekt, który to zrobił, był później kierownikiem budowy. Starał się nam wytłumaczyć, jakie będą konsekwencje zmian, na przykład, że rezygnując z okien połaciowych, możemy mieć niedoświetlone wnętrza. U nas to nie był problem, bo akurat te pokoje znajdują się od wschodu, południa i zachodu. Tylko pokój nad garażem ma okna połaciowe. Poza tym powiększyliśmy okna" - mówią Renata i Paweł.

Kronika budowy

"Projekt kupiliśmy jesienią 2003 roku. Jego adaptacja trwała do lutego 2004 roku, potem zajęliśmy się formalnościami urzędowymi. W sierpniu rozpoczęliśmy budowę. Murarzy polecił nam nasz kierownik budowy. Byli dokładni i szybcy. W październiku 2004 roku dom był w stanie surowym, przykryty papą i z otworami okiennymi zabezpieczonymi na zimę. Wiosną 2005 roku pokryliśmy dom dachówką ceramiczną - dekarz też był z polecenia, w naszym imieniu negocjował cenę materiałów na pokrycie. Także w 2005 roku rozpoczęliśmy prace wewnątrz domu - instalacje hydrauliczne, elektryczne, tynkowanie ścian i wylewanie podłóg. Prace wykończeniowe opóźniły się przez niesolidną firmę, w której zamówiliśmy okna i drzwi. Czekaliśmy na nie bardzo długo, okna miały być dostarczone na początku października, a były wstawiane w połowie listopada, drzwi wstawialiśmy 22 grudnia! Pod koniec grudnia zaczęliśmy układać gres na podłodze, ale ponieważ był straszny mróz, a dom nie był ogrzany, zrezygnowaliśmy z wykańczania podłóg. Wróciliśmy do nich dopiero po świętach wielkanocnych. W kwietniu montowano kominek. Później musieliśmy przyspieszyć prace, bo na początku czerwca mieliśmy opuścić mieszkanie. Przeprowadzka była bardzo ciężka, wszystkie meble wstawiliśmy do garażu, spałam po dwie-trzy godziny na dobę, przewoziliśmy rzeczy i pilnowaliśmy wykonawców. Tuż po przeprowadzce mieszkaliśmy jak na wakacjach, spaliśmy na materacach, nie mieliśmy zainstalowanych sanitariatów. Na szczęście trafiliśmy na wspaniałych glazurników, doskonale się z nimi współpracowało, nie tylko ułożyli płytki, ale też pomalowali ściany, zamontowali sanitariaty, podłączyli pralkę i zmywarkę. Mieszkamy od 3 czerwca. Potem szybko poszło - 7 czerwca już były meble kuchenne, potem układano parkiet, robiono szafy wnękowe. Początkowo żyliśmy na kartonach - było ich około 300, teraz jest o wiele mniej" - mówi pani Renata.

„Wilcze łyko” C12 - dom z myślą o przyszłośc
Autor: Andrzej Szandomirski

Wnętrza jasne i ciepłe

- "Lubię jasne, ciepłe kolory i w takiej tonacji wykańczałam wnętrza - opowiada pani Renata. - W salonie powinno być ciepło także optycznie. Podobają mi się delikatne, pastelowe barwy ścian. Meble do kuchni zamawialiśmy w Białymstoku, kosztowały 1/4 ceny warszawskiej. Zaprojektowano je z myślą o gospodyni, o ergonomicznym rozmieszczeniu i sprzętów kuchennych. Ta sama firma wykonała też szafy w pokoju syna i łazience. Zdecydowaliśmy się także na połączenie podłóg w salonie - opaska z terakoty miała być praktycznym rozwiązaniem, chodziło nam o ochronę podłogi przy kominku i wyjściu na taras. Wykorzystaliśmy gres przypominający drewno (sami zaprojektowaliśmy jego ułożenie), a także drewno jesionowe w II gatunku - dzięki temu podłoga jest barwna, ma różne odcienie. Parkiet też kupiliśmy w okolicach Białegostoku, był dużo tańszy niż w Warszawie".

Inne spojrzenie na świat

W połowie września było mocowane ocieplenie. Teraz państwo Renata i Paweł przygotowują drewno na zimę. -"Może uda nam się jeszcze wyrównać działkę i posadzić trochę roślin. Ogród to przede wszystkim trawnik, na którym dziecko będzie mogło się bawić. Ale mamy też trochę drzew i krzewów: brzozy, świerki, tuje. Tu są silne wiatry, dużo otwartej przestrzeni, stąd konieczność obsadzenia działki drzewkami, które osłonią dom. Posadziliśmy też wierzby energetyczne, drzewa typowo użytkowe, po dwóch-trzech latach można nimi palić w kominku. Mieszka się tu inaczej niż w bloku, można hodować rośliny, posiedzieć na dworze. Od kiedy tu zamieszkaliśmy, inaczej patrzę na świat. Widzimy kwitnące w sadzie sąsiadów drzewa, teraz obserwujemy dojrzewające owoce. W Warszawie nie widzieliśmy tych gwiazd, tych pięknych zachodów słońca, tu to mamy. Teraz żyjemy już z oddechem".