Przyjemne budowanie - D12a Przytulny

2009-03-23 1:00

Wdzięk i elegancja. Dach dwuspadowy, prosta bryła, taras pod balkonem. Budownictwo to dodatkowe zajęcie w życiu pana Marcina. Zanim wybudował dom D12a dla siebie, postawił dwa takie same dla znajomych. Z czasem budowanie stało się jego pasją.

Przyjemne budowanie - Przytulny D12a
Autor: Andrzej Szandomirski

Historia zaczęła się w 1999 roku. Wtedy pan Marcin kupił 2,5 ha ziemi pod Warszawą. Inwestycję potraktował jako lokatę kapitału. „Kupiłem ziemię, bo cena była atrakcyjna, a okolica bardzo ładna. Wybrałem Halinów, bo niedaleko mamy firmę. Ponieważ pracuję poza Warszawą, do firmy mam kilometr, wyprowadzka nie sprawiła mi trudności. Początkowo chciałem kupić teren o powierzchni około 2 tys. metrów, jednak ze względu na niską cenę ziemi w tamtym czasie pomyślałem, że kupując jej więcej i sprzedając potem działki, nie tylko zarobię, ale przede wszystkim będę miał wpływ na to, kto zostanie moim sąsiadem. Tutaj grunty są przeznaczone pod budownictwo mieszkaniowe i usługowe. Bałem się, że obok mojego domu może powstać głośny warsztat lub na przykład hurtownia chemiczna”.

Wizja osiedla

Pomysł na budowę domów przyszedł szybko – już w 1999 roku pan Marcin rozpoczął trzy inwestycje. „Nie miałem koncepcji domu, nie potrafiłem ocenić projektu i nie szukałem go długo. Kiedy przeglądałem projekty z Kolekcji MURATORA, moją uwagę zwrócił D12a „Przytulny – wariant II”. Pierwszy dom D12a postawił dla znajomej. Równocześnie budował dwa kolejne według tego samego projektu, w tym jeden dla siebie. „Postawiłem kilkanaście domów według projektów MURATORA – były to D12a i D22, jak do tej pory – odpukać – nie ma zażaleń. Dzisiaj wiem, że nie ma projektów doskonałych, dlatego kiedy je wybieram, od razu kontaktuję się z ich autorem i pytam, na jakie zmiany wyraża zgodę”. Załatwianie pozwolenia na budowę trwało krótko, bo tylko miesiąc – gmina Halinów nie była wtedy popularna. Pan Marcin uzbroił teren w gaz, prąd i wodę, co trwało około dwóch lat. Od tamtej pory sukcesywnie budował dwa domy rocznie. „Wiedziałem już, że budowanie domów może być przyjemnością, odnalazłem się w tym, mimo że moje wykształcenie nie ma nic wspólnego z budownictwem. Poza tym była sprzyjająca koniunktura, rosło zapotrzebowanie na takie usługi. Starannie dobierałem inwestorów. Byłem w stanie jednej osobie odmówić, a drugą przyjąć, dlatego też nie sprzedawałem działek, bo nie chciałem, by ktoś wybudował obok coś paskudnego, niekomponującego się z osiedlem lub uciążliwego. A tak jest ono jednolite stylistycznie i estetycznie. Wszędzie są nie tylko takie same domy, czerwone dachy, ale i sztachety” – opowiada pan Marcin.

Początki w gąszczu dokumentów

Na początku było trudno. „Byłem młody, na szczęście wspierali mnie rodzice. Razem z ojcem planowaliśmy rozkład i  podziały działek. Również konieczne i liczne wizyty w urzędach nie należały do łatwych. Urzędnicy operują językiem niezrozumiałym dla przeciętnego człowieka albo wydają abstrakcyjne polecenia. Najwięcej problemów przysporzyły mi sprawy formalne, najgorsze jest załatwianie dokumentów. Odbiór domu jest też niełatwy, konieczne są sterty opinii, każde przyłącze wymaga osobnego protokołu, a ważność dokumentów jest ograniczona, dlatego wolę budować niż załatwiać. Dopiero po trzech, czterech domach nabrałem wprawy, przetarłem szlaki, wiedziałem, o czym mówią panie w urzędach”.

Pochwała przestrzeni

Budując dom dla siebie i żony, poza postawieniem garażu o podwójnej szerokości pan Marcin nie wprowadzał zmian w bryle budynku. Natomiast wnętrza gospodarze dostosowali do własnych potrzeb. Postawili na przestrzeń i wygodę. Ponieważ rodzina jest na razie dwuosobowa, inwestorzy nie widzieli potrzeby wydzielenia aż trzech sypialni na parterze. Dlatego zrezygnowali z jednego pokoju na rzecz dużej garderoby i większej łazienki. W przestrzeń jednej z sypialni włączyli część holu, który wprawdzie się zwęził, ale dzięki rezygnacji ze ścianki wydzielającej wnękę na szafę jest nadal przestronny. Trzeci pokój pozostał bez zmian. Zamiast wc zrobili drugą garderobę. Gospodarze żałują, że zrezygnowali z przedsionka, który jest skuteczną zaporą przed zimnem. Wielkość kuchni jest wystarczająca, jednak dzisiaj nie zdecydowaliby się na otwartą – zapachy pomimo okapu i okna w kuchni rozchodzą się po całym domu. Zdaniem pana Marcina kuchnia powinna być zamknięta, jest natomiast zadowolony z połączenia salonu i jadalni. Gospodarze zabudowali pustkę nad salonem, tym samym zyskali więcej powierzchni na poddaszu. Jednak jej zagospodarowanie utrudniają liczne skosy i układ więźby dachowej. „Najbardziej jestem zadowolony z obszernego pokoju nad garażem. W domu mieszka się dobrze, brakuje mi jedynie bezpośredniego połączenia domu z garażem. Wiem też, że zmian nie należy wprowadzać zbyt pochopnie. Usunięcie ścianki dzielącej strefę nocną od dziennej pozbawiło to miejsce intymności”.

Fachowcy sprawdzeni przez lata

Pan Marcin od początku współpracował z dobrą ekipą budowlaną. Z większością pracowników, z którymi rozpoczął budowę pierwszego domu, pracuje do dzisiaj. Jego ojciec w 1995 roku budował dom pod klucz i część fachowców z firmy, która stawiała ten dom, przeszła do niego na budowę. Byli sprawdzeni, bo widział, jak pracowali u ojca, a akurat nie mieli pracy. Stawiali też dom, w którym mieszka. Zawiódł jedynie elektryk, którego wybrał przypadkowo – popełnił dużo błędów: bezpieczniki nie odpowiadają za to, za co powinny, w części przewodów na zewnątrz w ogóle nie płynie prąd. Kiedy pan Marcin dzwonił do niego z prośbą o naprawę, nie miał czasu, a potem po prostu przepadł. Na szczęście fachowcy współpracujący z nim teraz nie są dyletantami.

Zbyt szybka budowa

Ponieważ projekt miał dobrze przygotowaną dokumentację, budowa szła szybko i nie przysparzała większych kłopotów. Jednak konstrukcja więźby dachowej i montaż okien połaciowych sprawiły problem. „Budowa trwała półtora roku, ukończyłem ją w 2001, działałem bardzo pośpiesznie. Akurat braliśmy ślub i chcieliśmy się szybko wprowadzić. W zasadzie zamieszkaliśmy w mokrym domu. Błędy odczułem na własnej skórze. Na poddaszu wykonano ścianki z płyt g-k i ułożono tynki gipsowe, które popękały, na szczęście nigdzie nie było pęknięć ścian. Również posadzka była nieznacznie popękana. Tak nie wolno robić! Dom w stanie surowym, zanim zostanie wykończony, powinien stać co najmniej jeden sezon, tak aby „przeżył” zimę i lato i się przemroził. Po tym doświadczeniu nie spieszę się z wykańczaniem domów. Wiem, że zbyt wczesne sprawi, że będą poprawki, zażalenia, a ja przecież mieszkam wśród tych ludzi. Poza tym w trakcie budowy nie było sytuacji kryzysowych, byliśmy finansowo zabezpieczeni, wybudowanie domu w stanie surowym zamkniętym kosztowało około 100 tys. zł. Uważam, że dzisiaj to kwota rzędu 150, a nawet 200 tys. zł” – opowiada pan Marcin. Nie oszczędzał na materiałach. Na ściany wybrał cegłę Porotherm 28 cm łączoną na pióro-wpust, obłożono ją 12 cm styropianu i wykończono tynkiem akrylowym. Dzięki temu dom jest bardzo ciepły. Oboje z żoną lubią, gdy jest ciepło, i nie oszczędzają na ogrzewaniu. „Nawet w trakcie bardzo surowej zimy płaciliśmy około 1100 zł za dwa miesiące ogrzewania gazem”. Również pokrycie dachu z blachodachówki się sprawdza – nie ma na niej grama rdzy ani korozji biologicznej. Okna są też bezproblemowe – plastikowe z trzema komorami.

Przyjemne budowanie - Przytulny D12a
Autor: Andrzej Szandomirski

Wykończenie

Ten dom miał mieć charakter tymczasowej siedziby. „Zakładaliśmy z żoną, że będziemy tu mieszkać tylko dwa lata. Chcieliśmy więc wykończyć wnętrza jak najtaniej. Oprócz kamiennej posadzki, parapetów i innych detali z kamienia – prezentu od teścia kamieniarza – pozostałe elementy nie były zbyt wyszukane. Żona skończyła kurs projektowania wnętrz i w zasadzie ich aranżacja nie była kosztowna, ale za to z pomysłem. Oboje lubimy nowoczesne, jasne wnętrza. Mamy wodne ogrzewanie podłogowe, dlatego chcieliśmy, aby na podłodze był gres lub kamień. Mamy kominek, ale jest on tylko i wyłącznie elementem dekoracyjnym”. W zeszłym roku odświeżyli dom, w przedpokoju wykonali bonie i ponownie zrobili łazienkę. Wymienili wannę z jacuzzi na normalną: „Więcej czasu trzeba było poświęcić na utrzymanie czystości dysz, niż korzystaliśmy z tego urządzenia. Łazienkę zaprojektowała żona, każda płytka była rozrysowana, każdy dekor przemyślany, nie ma tu rzeczy przypadkowych. Najpierw był wybór płytek – podobały nam się ciemne, a dopiero później projekt”. Pomalowali też ściany.

Ogród zdominowany przez psa

„Od początku chcieliśmy cieszyć się ogrodem, dlatego wykańczaliśmy go tuż po postawieniu domu. Niezbyt dekoracyjny mur od strony lasu pomalowaliśmy na zielono, dzięki temu nie rzuca się w oczy. Posadziliśmy wzdłuż niego tuje, które przez siedem lat urosły tylko około 10 cm, posadzone w tym samym czasie od frontu rosną bardzo szybko. Teraz wiem, że ich niski wzrost jest wynikiem sąsiedztwa lasu. Posialiśmy trawę, żona zrobiła klomby. Co roku dosadza nowe rośliny, które potem nasz pies skrupulatnie wykopuje, szczególnie róże nie cieszą się jego sympatią. Bliskość lasu sprawia, że pojawiły się krety – tu również nasz pies stara się wykazać, rozkopując każdy kopiec. W tym roku chcę położyć trawę z rolki. Lubię dbać o ogród, a zwłaszcza kosić trawę” – opowiada pan Marcin.

Dom przyszłości

Działka, na której pan Marcin postawił swój dom, ma 800 m2. „Moim zdaniem to powierzchnia wystarczająca, jeśli dom służy tylko do mieszkania – zwłaszcza rodzinom, które przeprowadzają się do własnego domu z bloku. Dom rozbudził we mnie potrzebę przestrzeni. Moim hobby jest motoryzacja. Biorę udział w rajdach samochodowych i enduro. Sam zbudowałem samochód rajdowy, całą zimę go udoskonalałem. Garaż przy domu umożliwia mi majsterkowanie przy motocyklu. Żeby realizować swoje pasje, muszę mieć przestrzeń i dlatego chciałbym wybudować dom na działce o powierzchni 3-5 tys. m2. Lubię naturę, mam potrzebę intymności, stąd konieczność większej przestrzeni. Gdyby była większa działka, to bardzo chętnie bym tu został. Na osiedlu mieszkają głównie młodzi ludzie – mieszka się dobrze, zaprzyjaźniliśmy się, jest przyjemnie. Ponieważ to osiedle zamknięte, jest cicho i spokojnie. Na razie nie będę dalej budował domów, nie mam czasu już tego ogarnąć. Ale w przyszłości chciałbym do tego wrócić – to osiedle dało mi ogromną satysfakcję”.

Przyjemne budowanie - Przytulny D12a
Autor: Andrzej Szandomirski