Spis treści
Z pracą pożegnało się 80 osób. To około 7 proc. całej załogi
Blachotrapez, znany producent blach dachowych i materiałów budowlanych, znalazł się w najtrudniejszym momencie swojej 55-letniej historii. Firma, która zaczynała w 1969 roku jako niewielki, garażowy warsztat dekarski, przez dekady rozwijała się w rytmie rosnącego popytu na stal i aluminium. Jak przypomina Bankier.pl, na fali gospodarczej transformacji przedsiębiorstwo rozrosło się w duży zakład, a jego wyroby trafiały nie tylko na polski rynek, ale również za granicę. Dziś jednak sytuacja wygląda zgoła inaczej - spółka od kilku lat notuje straty, które w ubiegłym roku sięgnęły niemal 13 milionów złotych.
Czytaj także: Jaka blacha na dach? Z rąbkiem, a może z felcem? Poznaj pokrycia dachowe z blachy
Jeszcze niedawno Blachotrapez był rozpoznawalny w całym kraju nie tylko dzięki charakterystycznym punktom sprzedaży stylizowanym na zamki i grody, ale także z powodu sponsoringu reprezentacji Polski w piłce nożnej oraz kadr narodowych w skokach narciarskich. Jak podaje Onet.pl, te czasy należą już do przeszłości. W październiku 2025 roku spółka zgłosiła do Powiatowego Urzędu Pracy w Nowym Targu zamiar przeprowadzenia zwolnień grupowych. Początkowo miały one objąć około 70 osób, jednak - jak relacjonowali pracownicy zakładów w Rabce-Zdroju, Bochni i Sękocinie Nowym – rzeczywista liczba zagrożonych sięgała nawet 200. Ostatecznie, jak poinformował dyrektor generalny Grupy Blachotrapez Rafał Michalski, z pracą pożegnało się 80 osób, czyli około 7 proc. całej załogi.
Dla rynku stalowego to „najgorszy rok od II wojny światowej”?
Michalski w rozmowie opublikowanej na stronie internetowej producenta tłumaczył, że decyzja o redukcji etatów była wynikiem dramatycznie pogarszającej się sytuacji w branży budowlanej. „Rynek budowlany tak naprawdę od trzech lat pogrąża się w kryzysie coraz większym. Ostatnio czytałem, że jeśli chodzi o rynek stalowy, to jest to najgorszy rok od II wojny światowej.” – mówił prezes. Dodał, że liczba zamówień nie wzrosła mimo oczekiwanego odbicia po pandemii i wojnie w Ukrainie. „Pieniądz jest nadal drogi, a ludzie boją się inwestować. Dlatego nie mamy tylu zamówień, ile myśleliśmy, że będziemy mieli” – wyjaśniał Michalski. Zaznaczył też, że proces redukcji zatrudnienia został zakończony.
Czytaj także: Producent bram Wiśniowski wspiera miejsce, gdzie niepełnosprawni uczą się samodzielności
Nie wszyscy jednak podzielają ten optymizm. Według Onet.pl, przed punktami sprzedaży Blachotrapezu – niegdyś obleganymi przez wykonawców – dziś panuje zaskakująca cisza. Dziennikarze opisują sytuację, w której przez godzinę przed jednym z salonów pojawił się tylko jeden klient. Budowlańcy, z którymi rozmawiali, mówili wprost: „To już nie jest ta sama firma, co kiedyś”.
Czy Blachotrapez zdoła wrócić na dawne tory?
O problemach Blachotrapezu pisała również Wyborcza.biz, która jako pierwsza poinformowała o planowanych zwolnieniach. Portal cytuje właścicielkę spółki Renatę Luberdę, według której decyzja o redukcji zatrudnienia była „trudna, ale konieczna”. Luberda przyznała, że przedsiębiorstwo „stoi dziś przed ważnym momentem w swojej historii”. W jej ocenie, kluczowe znaczenie miały nie tylko spadające zamówienia, ale też obawy Polaków przed budową domów w czasach niepewności związanej z wojną za wschodnią granicą. Pracownicy cytowani przez portal twierdzili natomiast, że problemy spółki wynikają także z błędów strategicznych – przeinwestowania i braku finansowej poduszki bezpieczeństwa.
Według informacji podanych przez Wyborczą.biz, redukcje mają być „ratunkiem przed utratą płynności finansowej”. To potwierdza skalę wyzwań, przed jakimi stoi jeden z największych pracodawców na Podhalu. Firma, niegdyś symbol lokalnego sukcesu i przykład dynamicznego rozwoju w warunkach wolnorynkowych, dziś zmaga się z konsekwencjami zapaści w budownictwie i trudnej sytuacji gospodarczej.
Czy Blachotrapez zdoła wrócić na dawne tory? Władze spółki zapewniają, że tak, a proces restrukturyzacji został już zakończony. Jednak w regionie – jak zauważa Onet.pl – nie brakuje głosów sceptycznych. Wielu mieszkańców obawia się, że marka, która przez lata była jednym z filarów lokalnej gospodarki, może już nigdy nie odzyskać swojej pozycji.