Dom na górze. Historia budowy według projektu Muratora C110 Dom za rogiem

2010-09-07 11:20

Zbudowali dom w miejscu dla Agnieszki wyjątkowym - w starym sadzie dziadka, w którym spędziła najmilsze chwile dzieciństwa. Dom został zbudowany na stromej górze. Przedstawiamy historię budowy domu według projektu Muratora C110 Dom za rogiem.

Dom na zboczu. Historia budowy według projektu Muratora C110 Dom za rogiem
Autor: Agnieszka Moździerz Agnieszka i Michał nie zlekceważyli trudności budowania domu na zboczu góry

Budowa domu na stromej działce. Czy jest możliwa?

Trzebnica to urokliwe miasteczko położone kiedyś w dolinie, od kilku lat wspinające się domami także na okoliczne wzgórza. Nad miastem góruje jeden z największych w Europie klasztorów. To rodzinne strony Agnieszki i Michała, a od czterech lat również małego Maksymiliana. Trzyosobowa rodzina, wynajmująca mieszkanie, postanowiła zbudować własny dom.

Tylko jak to zrobić? – Nie byliśmy pewni, gdzie najlepiej kupić działkę – w mieście czy na wsi? Nie mieliśmy pomysłu na projekt. Każda decyzja skutkuje na lata. To niełatwe... – opowiadają. Przypadek sprawił, że w 2005 roku zakończyła się sprawa spadkowa w rodzinie Agnieszki. Spadkobiercy podzielili na działki budowlane rodzinną górę w Trzebnicy. Miejsce dla Agnieszki wyjątkowe – stary sad dziadka, w którym spędziła najmilsze chwile dzieciństwa. – Zbudować dom w takim miejscu? To było coś, o czym nawet nie śniłam – opowiada.

I sen zaczął się spełniać. Odkupili działkę o powierzchni 1300 m². Oczami wyobraźni widzieli prosty dom z brązowym dachem stojący na górze, w kwitnącym sadzie. Tylko że życie nie pisze mydlanych oper. Budowa w sadzie wcale nie miała być prosta! Wymarzona działka ma kształt trapezu węższego u dołu, wspina się po stromym zboczu i kończy na szczycie. Różnica wysokości wynosi 9 m! Grunt jest gliniasty – naruszenie go powoduje kataklizm – wystarczy, że spadnie deszcz, i powstaje maziste błoto. Czy w takim miejscu można postawić dom?! Czy samochód osobowy wjedzie pod górę? Po pierwszej radości przyszły zwątpienia...

Polecamy: Murator C110 Dom za rogiem. Jak budowali dom Katarzyna i Robert

Jak wybrali projekt domu Murator C110 Dom za rogiem

Najważniejsze to dobrze wybrać projekt. Gdy już wiadomo, jaki dom będzie budowany, łatwiej ułożyć harmonogram prac i znaleźć środki zaradcze na przeszkody. Tak właśnie zrobili Agnieszka i Michał. Ich wybór był, mówiąc żartobliwie, sprytny. Zdecydowali się na „Dom za rogiem” (Murator C110 z Kolekcji Muratora) architekta Witolda Dominika – z poddaszem użytkowym i garażem w bryle budynku. Wybrali dom, który jak plastelina dał się wymodelować na stromej działce, niewiele tracąc z podstawowych założeń. Zdumiewające!

Adaptacja projektu gotowego

Dom w poprzek działki. W miejscu, gdzie mógł stanąć dom, odległość między bokami trapezowej działki wynosiła w najwęższym miejscu 17,3 m. By zachować przepis o 4 m odległości od granicy, budynek nie mógł być szerszy lub dłuższy niż 9,3 m. Czy „Za rogiem” pasował do góry i zwężającej się działki? Ustawiony w poprzek działki nie – ma ponad 14 m szerokości. Jednak ustawiony wzdłuż działki – już tak. Szerokość szczytu domu to 12 m, za to część garażowa ma 9,3 m, czyli idealnie mieści się w przewężeniu działki! Efekt wpasowania domu – elewacja frontowa jest skierowana na zbocze góry, poniżej jest część garażowa, powyżej szczyt góry.

Garaż na wprost. W projekcie wjazd do garażu zaplanowany został od frontu. Na górze Agnieszki i Michała taki wariant – dojazdu od strony północnego boku działki – nie był w ogóle możliwy. roga mogła prowadzić jedynie z dołu działki. Co należało zrobić? To proste! Wystarczyło zmienić kierunek wjazdu do garażu – nie od frontu, lecz od szczytu, na wprost drogi. Prosty technicznie zabieg i dom stał się jakby projektowany na tę działkę.

Garaż zmniejsza fundament. Na każdym stromym zboczu można albo budować piwnicę, albo ciągnąć w górę fundament, by podłoga parteru była – co oczywiste – w poziomie. Taki fundament trzeba później wypełnić piaskiem lub robić strop nad pustką powietrzną. Koszty robót są duże, stąd większość inwestorów decyduje się wykorzystać wolną przestrzeń i buduje tam piwnicę.

Agnieszka i Michał oraz projektant adaptujący projekt wybrali jeszcze inną możliwość posadowienia domu na zboczu. Potraktowali dom i garaż jako dwie bryły, które można przesuwać względem siebie w pionie. Dom stanął wyżej, garaż – nadal w bryle budynku – o 1,6 m niżej. Jakie są konsekwencje takiego zestawienia? Z zewnątrz – większe przesunięcie względem siebie dwuspadowych dachów. Wewnątrz – schody z części mieszkalnej do garażu położonego o 1,6 m niżej. Jakie były konsekwencje wykonawcze? Na zboczu góry należało uformować spychaczem dwie płaskie platformy – jedną pod dom, drugą pod garaż. A jaki fundament? Tradycyjny dla domu z garażem – ale z przesunięciem względem siebie części pod dom i pod garaż. Ławy fundamentowe zostały połączone pionową żelbetową ścianką o wysokości odpowiadającej przesunięciu brył.

Taras. Dom stoi pod szczytem góry. Z której strony powinien być taras? W oryginalnym projekcie wychodzi się na ogród po stronie przeciwnej do wejścia do domu. Na działce Agnieszki i Michała byłoby to wyjście na bok działki – 4 m od granicy. Stąd rozsądna decyzja – przeniesienie tarasu pod szczyt domu od strony wierzchołka góry. Inwestorzy wycięli w zboczu płaską platformę, na której zbudują taras. Powyżej i wokół domu ułożyli drenaż, by zbierać wodę spływającą od szczytu. Zasypali go pospółką i żwirem.

Dom na zboczu. Historia budowy według projektu Muratora C110 Dom za rogiem
Autor: Agnieszka Moździerz Widać już wyraźnie zamysł usytuowania domu na górze. Garaż jest niżej, wjazd do niego od szczytu domu, a nie jak w projekcie – od frontu

Budowa domu na zboczu góry

Góra obsadzona drzewami, zarośnięta trawą wydawała się nie do ruszenia. Badanie geotechniczne gruntu wykazało, że Agnieszka i Michał mieli na działce glinę pylastą i glinę pylastą zwięzłą. Na własnej skórze poczuli, jakim twardym materiałem jest zaschnięta glina. Z początkiem lata 2006 roku chwycili za szpadle i – jak przystało na ludzi budujących swój pierwszy dom – zabrali się do robienia wykopów pod fundament. Przez miesiąc przyjeżdżali po pracy i wkuwali się w grunt – to odpowiednie słowo. Później przyszła ekipa budowlana.

Po upalnym miesiącu zaczęło padać i glina zamieniła się w maź. Na szczęście w tym czasie fundamenty były już ułożone. Budowa musiała się zmierzyć z problemem logistycznym – jak prowadzić zaopatrzenie, jeśli samochody ciężarowe nie są w stanie wjechać pod górę. Droga była jeszcze w stadium początkowym – dopiero ściągnięto humus. Z pomocą przyszła historia.

W pobliżu sadu stoi stary nieużywany wiadukt, po którym jeszcze przed wojną jeździła kolej wąskotorowa. Stary szlak kolejowy przecinał w poprzek szczyt góry. Po torach nie został nawet ślad. Agnieszka i Michał pomyśleli: „Skoro kiedyś poradziła sobie tu ciuchcia, to teraz można puścić górą ruch kołowy”. Zamówili 18 ciężarówek gruzu i utwardzili nim drogę polną. Ciężarówki z materiałami mogły jeździć. Po trzech miesiącach gruz zniknął w błocie pod kołami, ale szlak zdołano utrzymać. Na budowę trudno się było dostać, ale kto już tam trafił, pracował dobrze. Wynajęta ekipa poprowadziła budowę do etapu wykończenia.

Ściany zbudowano z betonu komórkowego, ocieplono 12 cm styropianu. Ten etap historii toczył się w drugiej połowie lata 2006 roku. Druga ekipa to cieśla i dekarz – postawili dach, ułożyli dachówkę cementową. Stan surowy otwarty – robocizna i materiały – kosztował 80 tys. zł. Dalsze prace wykonali sami inwestorzy i wynajęci do konkretnych prac fachowcy. W sumie budowa prowadzona sposobem gospodarczym kosztowała 250 tys. zł. Do wykończenia zostało poddasze domu.

Jak budowano drogę

Przyjrzyjmy się jeszcze drodze. Tuż po zakupie działki była tu ścieżka w trawie, po której jabłka z sadu toczyły się na ulicę. Należało niezwłocznie wytyczyć i zbudować drogę dojazdową do planowanego domu. Budowa bez drogi mogła wyglądać jak zdobywanie góry przez ekipę alpinistów – wnoszenie materiałów budowlanych na grzbiecie osiołków. Inwestorzy mieli świadomość trudności zadania. – Nasza droga to wyzwanie dla drogowców, nie dla amatorów – ocenił Michał i szybko znalazł odpowiednich ludzi.

Jak przebiegały prace:

  1. wytyczono miejsce pod drogę – najpierw od ulicy prosto w górę, w połowie góry zakręt w prawo w stronę domu. Długość 56 m – spadek 16%;
  2. koparka ściągnęła humus z wytyczonej drogi; 
  3. ciężarówkami nawieziono piasek i ubito równomierną warstwę grubości 10 cm;
  4. na całej długości drogi ułożono geowłókninę – materiał, którego zadaniem jest stabilizacja i izolacja nawierzchni zbocza;
  5. ubito kolejną warstwę – 10 cm piasku;
  6. gruz betonowy – znów warstwa grubości 10 cm;
  7. na gruz betonowy drogi wysypano gruz granitowy, najpierw gruby, później drobny – w sumie warstwę grubości 10 cm;
  8. po obu stronach drogi wykonano rowy odwadniające.

Na tylu warstwach, starannie ubitych ciężkim sprzętem, droga na zboczu ustabilizowała się. Nie było lekko! W trakcie prac nad działką przechodziły burze. Zdarzało się, że część materiału płynęła w błotnistym potoku na ulicę i sąsiednie posesje. Trzeba było na nowo odbudowywać to, co zrobiono wcześniej. Na dobre zagrożenie zmniejszyło wykopanie rowów odwadniających. W czasie ulewnych deszczów od szczytu góry masy wody płyną po zboczu jak po połaci dachu i... będą spływać rowami. Budowa drogi kosztowała 15 tys. zł. Właściciele są zadowoleni i dumni ze swojej prywatnej uliczki. Tylko zimą mają problemy z wjazdem – koła samochodów ślizgają się, ale to bardziej problem motoryzacyjny niż drogowy...

Agnieszka, Michał i Maksymilian zamieszkali w swoim domu na Boże Narodzenie 2007 roku. Co myśleli dwa i pół roku wcześniej? Oczami wyobraźni widzieli prosty dom z brązowym dachem stojący na górze, w kwitnącym sadzie. Marzenie się spełniło! Jabłka dalej toczą się po zboczu, dom stoi...