"Markety budowlane to jest dla mnie zmora". Taki prywatnie jest Wiesiek Skiba - autorytet widzów i postrach ekip remontowych z piekła rodem!
Wiesiek Skiba to najpopularniejszy budowlaniec w kraju i nowy prowadzący cyklu "Murator Remontuje". Jak to się stało, że chłopak z Bieszczad podbił serca polskiej publiczności i dziś jako słynny majster z telewizji sieje postrach wśród partaczy i pseudofachowców? "To kamery przyszły do mnie na budowę, ja nie zgłaszałem się na żadne castingi" - wyjaśnia w rozmowie z Adrianą Słowik. Poznajcie bliżej nowego gospodarza filmów poradnikowych Muratora.
Autor: Szymon Starnawski/Murator
Adriana Słowik: Złota rączka, majster z telewizji, najpopularniejszy budowlaniec w kraju – które z tych określeń pasuje do Ciebie najbardziej?
Wiesiek Skiba: Szczerze? Nie lubię żadnego z nich i bardzo mnie one krępują (śmiech). Rozumiem, że te tytuły muszą być, ale źle się z tym czuję, jak słyszę takie określenia.
Pamiętasz swoje początki w telewizji?
Jestem wyrwany ze środowiska budowlanego, to kamery przyszły do mnie na budowę, ja nie zgłaszałem się na żadne castingi. Pracowałem u pewnej pani i ona kiedyś pięknego dnia stwierdziła: "Panie Wieśku, to ja przyjdę z kamerami i to nagramy". Pamiętam jak dziś, a było to chyba z 15 lat temu; ulica Marszałkowska, takie malutkie mieszkanie. Usłyszałem dzwonek do drzwi, odrywam się od roboty, otwieram, a tu "Dzień dobry, my tu będziemy nagrywać". Oprowadziłem ekipę po mieszkaniu, opowiedziałem po kolei, co robię.
Po nagraniach, tak zupełnie z czystej ciekawości zapytałem, czy coś z tego będzie, a jeden z operatorów mówi do mnie tak: "Wiesz co Wiesiek, coś z tego będzie, bo ty masz osobowość" – tak to się wszystko zaczęło.
Lubisz pracę przed kamerą?
Nie mam z tym problemu, nie peszą mnie kamery. Może to wynika z tego, że nie przejmuję się tym, jak wyglądam w obrazku. Dla niektórych wszystko musi być perfekcyjne, fryzura, makijaż, strój, kadr, bardzo się spinają i wychodzi sztucznie, a ja mam to gdzieś (śmiech).
Jestem tym Wieśkiem, który jest przed kamerą, również poza kamerami. Chociaż, jak teraz o tym myślę, to przy kamerach mocno trzymam język na wodzy - zdecydowanie mniej przeklinam niż w moim naturalnym środowisku, na budowie (śmiech).
Brałeś udział w takich programach jak: "Dom Marzeń" TVN, "Home staging – mieszkania do sprzedania" w Domo+ oraz "Pogotowie remontowe Wieśka" w Canal+. Teraz dasz się widzom poznać jako gospodarz "Murator Remontuje". Czego mogą się po Tobie spodziewać?
Największa zmiana dla widzów to nowy prowadzący, ale mam nadzieję, że będzie to płynne przejście. Dalej będziemy pokazywać, jak rozwiązywać problemy remontowe i wykonawcze; jak naprawić wyrwany kontakt, jak wyregulować szafki w kuchni, jak wymienić perlator w kranie czy silikon przy wannie, czyli rzeczy, które naprawdę się psują i trzeba je wymieniać.
A tak zupełnie serio – czy rzeczywiście wszystko, co pokazujesz w odcinkach, my widzowie jesteśmy w stanie sami naprawić?
To są tak dobre, edukacyjne programy. Nie raz nie dwa spotykałem się z pozytywnym odzewem od widzów. "Cześć Wiesiek, super to pokazałeś, wymieniłam sama silikon przy wannie" – zaczepiła mnie raz kobieta na ulicy, a obok stał jej mąż i już widziałem po jego minie, że żona truje mu dupę o kolejne rzeczy (śmiech).
To są naprawdę proste rzeczy, które możemy sami naprawić. Oczywiście, jeśli mamy przeróbki instalacji elektrycznej czy hydraulicznej – zostawmy to specjalistom, ale na przykład wymiana termostatów w grzejnikach, to jest banalnie proste i myślę, że każda kobieta mająca w domu klucz nastawny może sama to zrobić.
Mówisz o kobietach. Myślisz, że ten format kierowany jest przede wszystkim do Polek?
Nie tylko, ale Polki są bardzo zaradne i lubią same coś zrobić w domu. Biorąc udział w różnych programach, to właśnie panie widząc moje skrzynki z narzędziami wiedzą, co do czego służy, a facet siedzi w komputerku i tylko spacja, enter.
Są też tacy, którym nie podoba się to, co robię, na przykład osiedlowi hydraulicy, którzy raz czy dwa zarzucili mi, że zabieram im pracę, bo wszystko w telewizji pokazuję, zdradzam różne "triki i myki", a później ludzie sami naprawiają usterki, a oni nie mają zleceń.
Zastanawiam się, czy popularność jest dla Ciebie uciążliwa, bo zapewne po tylu latach pracy w telewizji się z nią na co dzień spotykasz.
Markety budowlane to jest dla mnie zmora straszna! W sobotę nie wchodzę już do takich sklepów, a w tygodniu staram się załatwiać swoje sprawy bardzo wcześnie rano, bo inaczej muszę doliczać sobie jakieś 40 minut na rozmowy i doradztwo (śmiech). A ja jestem też taki, że nie odejdę, zawsze staram się każdemu pomóc.
A jeżeli już zaczepiają, to bardziej kobiety czy mężczyźni?
No oczywiście, że kobiety, bo facetom ambicja nie pozwala. Panie są odważniejsze i od razu mówią prosto z mostu. "Cześć Wiesiek, dobrze, że cię widzę, bo mam taki problem…". Miałem też sytuację w bloku, w którym mieszkali starsi ludzie. Pani 80+ spotkała mnie na korytarzu i poprosiła o mój adres domowy. Zapytałem, ale w jakim celu, a ona: "Ja wyślę list, w którym opiszę dokładnie, co chciałabym, żeby pan u mnie w mieszkaniu zrobił".
Coś czuję, że to jeszcze nie wszystko.
Wiem, że straszą mną swoich wykonawców. Dostaję różne wiadomości tego typu: "Cześć Wiesiu, ja tu mam u siebie fachowca, załączam kilka zdjęć. Powołam się na Ciebie, powiem, że podjedziesz i sprawdzisz, czy dobrze to zrobił". A jeśli już ktoś ma do mnie numer telefonu, to dzwoni i na głośniku ze mną rozmawia na budowie, tak, żeby jego fachowcy wszystko słyszeli.
Naprawdę?
Tak i powiem ci Ada, że to naprawdę działa (śmiech)!
Zdarza się, że ludzie sami próbują coś wyremontować, nie wychodzi i potem dzwonią do Ciebie po pomoc?
Ja rozumiem wszystkich, którzy próbowali sami coś ogarnąć w mieszkaniu i nie wyszło. Jak się da, to oczywiście naprawiam, jak nie, to trzeba zerwać i zrobić od nowa. Też mi się zdarzyło prosić kogoś o pomoc z elektroniką, bo wydawało mi się, że, co "ja nie naprawię?", a potem zanosiłem to do specjalisty i mówiłem: "Tylko nie komentuj, weź to napraw".
No ale też jest dużo błędów przez takich pseudowykonawców, którzy spartolili robotę i wzięli za to pieniądze. Miałem kiedyś pod sobą takich chłopaków - pierwsze, drugie mieszkanie, na trzecie już nie przyszli, powiedzieli, że nie będą na mnie robić, tylko sami będą remontować. A potem wychodzi brak odpowiednich narzędzi, umiejętności, doświadczenia i skutkuje fuszerką.
To tzw. sztuka na raz – idzie do klienta, zrobi źle robotę, klient już go nie poleci i tak psuje cały rynek. A nie oszukujmy się, renoma w tym fachu jest bardzo ważna i wciąż najbardziej wartościową reklamą są polecenie, poczta pantoflowa, a nie internet.
Dlaczego tak trudno o dobrego fachowca?
Bo dobry fachowiec się ceni i swoje kosztuje, przecież on płaci składki, podatki, inwestuje w nowe narzędzia, akumulatory, które cały czas się zużywają. Więc raz, to są koszta, a dwa na dobrego fachowca trzeba niestety poczekać. Jeśli nie skoordynujemy wszystkiego zawczasu, to może okazać się, że dobry fachowiec ma najbliższy termin dopiero za pięć, sześć miesięcy.
Sama obecnie remontuje mieszkanie i najbardziej irytuje mnie nieodbieranie telefonów lub ciągłe wymówki i umawianie się, a potem znikanie bez słowa.
Niektórzy to pięć razy w ciągu miesiąca potrafią pochować swoją żonę, matkę, ojca, teściową. To jest klasyczne łapanie kilku srok za ogon, skaczą z roboty na robotę, wszystko rozciąga się w czasie, w to wkrada się bylejakość, denerwują się inwestorzy, którzy później już ich nie polecą – nie da się w ten sposób działać.
Ustaliliśmy, że na fachowcu nie warto oszczędzać, ale czy na remoncie da się zaoszczędzić?
Musimy ustalić jedną rzeczy: czy to mieszkanie jest dla nas czy inwestycyjne. Bo jeżeli jest dla nas, to na podłogach czy farbie nie będziemy oszczędzać - robimy to na ileś lat. Jeśli kurczy nam się budżet, to możemy zaoszczędzić na baterii pod prysznicem czy przy umywalce, ale już nie na zestawie podtynkowym.
Generalnie na ruchomych rzeczach jak meble możemy oszczędzić, ale na rzeczach budowlanych, materiałach i tym, co jest na stałe montowane jak wanna to bym nie oszczędzał. Bo to złudna oszczędność, jeśli teraz zostanie nam w kieszeni kilka stów, ale za dwa lata będziemy musieli ten element wymieniać.
Od Ciebie również można usłyszeć "nie da się"?
Kiedyś usłyszałem od jednego gościa: "Ludzie ludzi robią i są doskonali, a tego się nie da zrobić?" - i tak mi to w głowie zostało. Ja uważam, że wszystko da się zrobić, tylko czasami trzeba dłużej nad czymś posiedzieć i pomyśleć.
Zawsze wiedziałeś, że budowlanka i wykończeniówka to jest to, czym chcesz się zajmować?
Po szkole podstawowej od razu poszedłem do technikum budowlanego, ciągnęło mnie do tego. Ale też chciałem być przez moment hydraulikiem, bo oni wtedy tacy fajni byli, taki prestiż od nich bił (śmiech). Dużo mi szkoła budowlana pomogła, nauczyłem się czytać rysunki techniczne, a to okazało się później moim dużym atutem w Warszawie.
A jak wyglądały Twoje początki w Warszawie?
Przyjechałem do Warszawy z Bieszczad jakieś 28 lat temu. Wyrwany z tego lasu, to był dla inny świat. Jak zobaczyłem, że znajoma wyciąga pieniądze z bankomatu, to stałem i patrzyłem z niedowierzaniem: "Jak tu, u nas to listonosz przynosi pieniądze, a tu ze ściany dają" (śmiech).
Już wtedy, będąc młodym człowiekiem zaproponowano mi prowadzenie grupy zbrojarzy na budowie. Miałem 35 ludzi pod sobą, którymi musiałem sterować i nie było łatwo, bo byli to starsi ludzie, którzy nie chcieli się podporządkować. "Co taki gówniarz będzie nam mówił, co mamy robić" – słyszałem. Pewnie do tej pory pracowałbym w budowlance, ale przyszły te czasy, że firmy budowlane zaczęły padać, a potem namnożyło się prywaciarzy, którzy strasznie oszukiwali, stwierdziłem, że pójdę w wykończenia i tak już zostało.
Czego nie tolerujesz w swojej pracy?
Picia alkoholu na budowie i za to parę głów poleciało.
A to wciąż jest problemem na polskich budowach?
W dużych miastach idzie to w dobrym kierunku, bo normy są już stricte zachodnie: wchodzimy na budowę, odbijamy kartę, jest ochrona, która może zaprosić na badanie alkomatem. Natomiast w małych miejscowościach... Wystarczy podjechać o 6 rano do spożywczego sklepu i od razu widać, kto jest budowlańcem, bo w koszyku buła, kiełbasa i ćwiara. Powoli od tego odchodzimy, ale to niestety jeszcze potrwa.
Odnoszę wrażenie, że jesteś bardzo zapracowanym człowiekiem. Zastanawiam się, jak udaje Ci się zachować równowagę między życiem zawodowym a prywatnym.
Słusznie zauważyłaś, bardzo dużo pracuję i w domu jestem ostatni, ale u mnie dzieci są już dorosłe, córka z domu się wyprowadziła, syn jest studentem, a żona już się przyzwyczaiła.
Pamiętam jednak, jak kilka lat temu córka chciała, żebym jej lustro w pokoju powiesił, odwlekałem to, aż w końcu pewnego razu przyszła do mnie i mówi: "Tato, ale kiedy mi to lustro powiesisz? Ja się chyba zgłoszę do Ciebie do programu i wtedy będziesz musiał" – weszła mi tak na ambicję, że na drugi dzień wstałem rano i od razu powiesiłem jej to lustro.
A jeśli już znajdziesz wolną chwilę, to co wtedy najchętniej robisz?
Uwielbiam wędkować! Nawet wykupiłem sobie kartę wędkarską i zgadnij ile razy ją w tym roku podbiłem?
Ani razu?
(Śmiech) aż tak to nie! Mam dopiero czwarty wpis, a za chwilę rok się kończy, więc tak to u mnie wygląda.
Jak wyobrażasz sobie idealną emeryturkę?
Nie wyobrażam jej sobie! Powiem ci, że nosi mnie i póki będzie siła to będę pracował. A później to już zaszyję się na tej mojej działce, będę sobie listki grabił i pewnie chodził na te ryby.
Słyszałam z dobrego źródła, że jesteś bardzo porządnicki.
Przyznaję się bez bicia, jestem pedantyczny. Kiedyś, ktoś mi nawet napisał opinię: "Jak można wierzyć takiemu fachowcowi, który ma tak czystą drabinę". Mam bzika na punkcie porządku i czyszczenia narzędzi, ale to jest plusem, bo moi koledzy z branży nie pożyczają ode mnie rzeczy, bo nie potrafiliby ich później tak wyczyścić i oddać w stanie, w jakim je pożyczyli. Najbardziej mnie krew zalewa, jak mi ktoś grzebnie i coś przestawi w mojej skrzynce (śmiech).
Co byś poradził komuś, kto dopiero zaczyna swoją przygodę w branży remontowej?
Radziłbym, aby zawalczył o miejsce w nazwijmy to renomowanej firmie budowlanej, która oprócz dobrej roboty, nauczy poszanowania narzędzi, materiałów, jak i samego klienta. Warto korzystać z różnego rodzaju szkoleń i nie bać się nowości. Trzeba iść z duchem czasu, a nie zostać tylko z młotkiem i przecinakiem w rękach.
Rozmawiała: Adriana Słowik
Koniecznie zobacz wideo: JAK ZAMONTOWAĆ BRODZIK I KABINĘ PRYSZNICOWĄ? | Murator Remontuje
Autor: Szymon Starnawski/Murator