Dom Celiny i Pavla w Nowej Soli – urządzany z pasją i kreatywnością!
Celina i Pavel, polsko-czeskie małżeństwo, kupili w Nowej Soli dom, który najpierw wynajmowali. Odpowiadały im lokalizacja i układ pomieszczeń, dobrze się tu czuli, lecz… wykończenie i wystrój kompletnie nie były z ich bajki! W paru lat, krok po krok, zamienili go w swoje wymarzone miejsce na ziemi – idealnie skrojone na potrzeby trzyosobowej rodziny.
Spis treści
- Energia wynajętego domu
- Z wizytą w domu Celiny i Pavla w Nowej Soli – galeria
- Dobrana para, ciepła rodzina
- Dom to ludzie
- Domowa rewolucja
- Kuchnia na granicy
- Sztuka inspiracji
- Jak urządzić dom bez architekta i dekoratora wnętrz – rady Celiny
Energia wynajętego domu
Na wynajem był murowany dom z lat 70. XX wieku – obszerny, z dobrze rozlokowanymi pomieszczeniami, ale wykończenie nie do końca odpowiadało Celinie. Był jednak w cichej okolicy, na przedmieściach Nowej Soli, na końcu ślepej uliczki, a sąsiedztwo wydało się miłe… – Poza tym właściciele pozostawili w nim dobrą energię – mówi Celina. – Kiedy tam trafiłam, w trudnym momencie życia, chłonęłam tę energię i poczułam się bezpiecznie. Choć estetycznie to zupełnie nie była moja bajka, nie miało to znaczenia. Wiedziałam, co robić, bo od zawsze interesowałam się urządzaniem wnętrz, projektami DIY, tworzeniem dekoracji itd. Decyzja więc mogła być tylko na TAK!
Z wizytą w domu Celiny i Pavla w Nowej Soli – galeria
Autor: Wnętrza Michała
Celina dorastała na małej wsi, w bliskości z przyrodą. Zmieniające się pory roku, a wraz z nimi zmiany zachodzące w świecie roślin i zwierząt od zawsze budziły jej fascynację. – Ta „dorosła ja” zajmuje się zawodowo zarządzeniem, ale kiedy zawodowe sprawy oraz świat tabelek zaczynają brać górę, do akcji wkracza „mała ja” – mówi z uśmiechem. – Staram się wracać do wspomnień, skupić uwagę na mojej rodzinie i domu, mieć czas na pasje. Uwielbiam urządzanie wnętrz i ich zdobienie. Wymyślam różne „zróbtosamy”, często dosłownie z niczego tworzę dekoracje, mając na uwadze to, by dom „podążał za naturą”, czyli by aktualny wystrój harmonizował z tym, co za oknem… Zapraszam więc do naszego domu!
Dobrana para, ciepła rodzina
Celina i Pavel poznali się w pracy, ale na jeśli ktoś pomyśli, że to mało romantyczna historia, będzie w błędzie. – Otóż jako mała dziewczynka oglądałam czechosłowacki serial Kobieta z ladą – opowiada Celinka – i wtedy marzyłam o tym, by przeżyć taki romans: by spotkać miłego, spokojnego mężczyznę – Czecha, oczywiście! – który będzie ciepły, opiekuńczy, podzielał moje pasje i tak, jak ja, lubił Ementaler! – śmieje się. – Dopiero niedawno dotarło do mnie, że moje dziewczyńskie marzenie się spełniło. Z Pavlem poznaliśmy się na niwie zawodowej, długo pozostawaliśmy w przyjaźni, aż w końcu zrozumieliśmy, że łączą nas nie tylko wspólne zainteresowania. Teraz razem z Olą i Łatkiem, naszym psem, tworzymy rodzinę i prawdziwy dom – pełen życia, uczuć i aromatów płynących z kuchni. Każde z nas jest inne i dzięki temu wzajemnie możemy sobie bardzo dużo dawać. W naszym domu przeplatają się polskie i czeskie zwyczaje, tradycje i kuchnia.
Dom to ludzie
Pavel jest spokojny, opanowany, na wszystko ma czas, Celina – działa impulsywnie, pod wpływem chwili i emocji. Ich zdaniem to świetne połączenie temperamentów, bo dzięki temu panuje równowaga. – Nasza Aleksandra zaś, to ciekawa życia i bardzo ambitna nastolatka – mówi mama. – Uwielbia pisać i czytać, a ja wierzę, że przekuje te pasje w coś wielkiego. Zawsze roześmiana i gotowa, by rzucić temat do dyskusji, a dyskutować możemy wspólnie godzinami. O książkach, filmach, planach. Nieustannie motywujemy siebie wzajemnie do kolejnych podróży. Tę pasję bowiem podziela cała nasza trójka. Nie trzeba nam dużo, by w pięć minut pozbierać się do wyjazdu. Lubimy zwiedzać okolicę, ale i wypuszczać się naprawdę daleko. Naszym ukochanym kierunkiem jednak niezmiennie jest i będzie południe Francji. Spokojny, wiejski styl życia, klimat, jedzenie, bogactwo historyczno-kulturowe wszystko to nas fascynuje i inspiruje.
Domowa rewolucja
Wnętrza, które możemy podziwiać w galerii zdjęć, to wypadkowa kilku lat pracy Celiny i Pavla. Szukanie inspiracji i fachowców, samodzielne wykonywanie wielu prac, dodawanie rok po roku kolejnych skarbów tworzących niepowtarzalny klimat w ich domu. Gdy objęli dom w posiadanie, najpierw pozbyli się starych tapet i przemalowali wszystkie ściany na biało. Od razu zrobiło się widniej, przestronniej i – spokojniej. Proces urządzania domu był powolny, ale konsekwentny. – Powoli zaczęłam urządzać dom, tak by był dla nas jeszcze bardziej przyjazny, odzwierciedlał nasze upodobania i potrzeby – mówi Celina. – Na remont czekają jeszcze łazienki, ale nie chcemy robić go na siłę. Na razie wszystko działa, a nie chcemy tłuc młotem i wyrzucać na śmietnik zupełnie dobrej armatury, ceramiki itp. Wraz z domem „kupiliśmy” też kaflową kuchnię, w której paliło się drewnem i węglem. Jej też nam było szkoda wyrzucać, więc unowocześniliśmy ją, wstawiając płytę gazową i piekarnik.
Kuchnia na granicy
Celina i Pavel to wielcy amatorzy sztuki kulinarnej. Oboje działają w kuchni z dużą przyjemnością. Z częstych podróży i zbieranych z pasją książek kulinarnych czerpią inspiracje, a potem robią „coś po swojemu”. Na ogół wszystko się udaje i jest pyszne. Nie stronią też od tradycyjnych przepisów i tu widać wpływ zarówno polskiej, jak i czeskiej tradycji kulinarnej. – Pojawiają się więc u nas czeskie knedle, zupa czosnkowa czy też z okazji świąt typowo czeskie potrawy – opowiada Celina. – W Wielki Piątek podajemy judasze, czyli niewielkie drożdżowe wypieki w kształcie pętli sznura o mocno miodowym smaku. Obowiązkowy jest biszkoptowy baranek i mazaniec (kołacz z ciasta drożdżowego). W pierwszy dzień świąt wielkanocnych na obiad jemy królika. W poniedziałek jest u nas zarówno śmigus-dyngus, jak i pomlazka. Co to takiego pomlazka? Nic innego, jak symboliczne chłostanie-smaganie rózgami z wiosennych gałązek dziewcząt po nogach. Ten zabieg ma im przynieść zdrowie i młodość na kolejny rok. Na każde Boże Narodzenie dostajemy w prezencie od mamy męża drobne słodkie wypieki. Mnóstwo przeróżnych ciastek i pralin przygotowanych ręcznie. – I dodaje ze śmiechem: – Większość mocno rumowa!
Sztuka inspiracji
Celina od dziecka, jak sama o sobie mówi, cięła i kroiła, kleiła i wyplatała, dziergała i… W niemal każdym przedmiocie widziała potencjał, więc zbierała wszystko, co wzbudzało jej zainteresowanie. Kwiatki, trawy, liście, stary klucz, kawałek drewna, ładna tasiemka... Tak jest do dziś: na spacerze zbiera piórka, ładne kamyki, stale coś robi, upiększa. Przyroda ją inspiruje do tworzenia dekoracji. – Ostatnio zauważyłam ogrodzenie z metalowej siatki porośniętej bluszczem i grę słońca na nich – opowiada. – Po powrocie do domu z kawałka siatki zwiniętej w walec, dwóch tamborków z napiętymi na nich haftami (góra i dół) oraz kilku gałązek zrobiłam lampion. Takie właśnie pomysły na ozdoby i pomysły na dekorowanie nimi domu i ogrodu można zobaczyć na moim instagramowym profilu @w_moim_malutkim_domu. Najważniejszym źródłem inspiracji pozostaje jednak moja nieżyjąca mama, która nauczyła mnie, że wszystko, co nas otacza, może pełnić wiele funkcji. I tak wiem dziś, że starą babciną glinianą formą do pieczenia baby można dekorować dom przez cały rok. Można w niej układać kwiaty na gąbce lub wypełnić ją pachnącym sianem i wiejskimi jajami lub pomidorami czy cebulą. W grudniu niech w tej formie będą pierniki pachnące korzennymi przyprawami, ułożone na gałązkach iglaków lub niech ta forma stanie się świecznikiem adwentowym. Wystarczy wypełnić dno gąbką florystyczną, jedliną i wstawić cztery świece. Niech nie będzie tylko glinianą formą, w której raz kiedyś upieczemy babkę. Kolejne inspiracje czerpię z historii i podróży. Zawsze wracam przepełniona obrazami z miejsc, które odwiedziłam i zawsze ma to jakieś wnętrzarskie konsekwencje. Dlatego w naszym domu czuje się ducha Francji, Morza Śródziemnego i znajdziecie w nim wiele rzeczy przywiezionych z podróży oraz – coraz więcej staroci. Pobudza to wyobraźnię i inspiruje do planowania kolejnych wyjazdów.
Jak urządzić dom bez architekta i dekoratora wnętrz – rady Celiny
- Dom to miejsce, które ma się podobać tobie i twojej rodzinie, a nie galeria sztuki czy muzeum, więc nie kieruj się modą, podpowiedziami influenserów i ekspertów od wnętrz, lecz swoimi i bliskich upodobaniami. To wy macie się czuć dobrze we wnętrzach i to jest najważniejsze.
- Nadaj wnętrzom indywidualny charakter. Niech odzwierciedlają wasze temperamenty, zainteresowania – niech pojawią się w nich elementy związane z hobby, zamiłowaniami itp. Wtedy dom będzie wasz i tylko wasz.
- Nie warto być zbyt konsekwentnym. Oczywiście, ogólnie aranżacja całości powinna być spójna i trzymać się wybranych ram estetycznych, lecz nic nie szkodzi, jeśli w morzu idealnie dobranych rzeczy, kolorów i wzorów, pojawi się coś na przekór, nie z tej bajki. Jeśli ta rzecz cię urzekła – niech zostanie. Dom to żywy organizm, a nie wystawa w sklepie meblowym.
- Nie spiesz się! Gdy zrobisz wszystko na szybko, byle już mieszkać, może się okazać po paru miesiącach, że nie jesteś zadowolona z połowy rozwiązań! Zawsze warto wsłuchać się w siebie – gdzieś z głębi pochodzą najcenniejsze podpowiedzi, trzeba tylko poczekać.