Alicja w krainie skarbów – w wizytą w niebanalnej kuchni urządzonej z barokowym przepychem
Kuchnia Alicji Woźniakowskiej aż kipi od nadmiaru mebli, naczyń o dekoracji! To efekt niezwyklej pasji pani domu. Dla Ali buszowanie w komisach meblowych, na pchlich targach i w graciarniach to przyjemność. Mówi, że nie jest kolekcjonerką, bo jej zbiór nie jest niczemu podporządkowany. Stosuje jedno kryterium: kupuje to, co jej się spodoba.
Spis treści
- Z wizytą w wyjątkowej kuchni Alicji Woźniakowskiej – galeria pięknych zdjęć
- Miłość do staroci od dziecka
- Nie tylko pamiątki rodzinne
- Ulubiony wzór porcelany
Z wizytą w wyjątkowej kuchni Alicji Woźniakowskiej – galeria pięknych zdjęć
Autor: Igor Dziedzicki, styl.: Anna Salak
Każdy kąt kuchni został zaaranżowany atrakcyjnymi przedmiotami. Nie tylko kuchennymi. Wiszący zegar jest jednym z ośmiu w posiadaniu pani domu. Lubi zegary. Z tych, których nie dało się uruchomić, wyjęła mechanizmy i przerobiła na szafeczki. Po prawej stronie wiszą na ścianie porcelanowe deseczki do krojenia. Alicja chciała mieć takie z cebulowym wzorem, ale na nie nie trafiła. Te pochodzące z belgijskiej manufaktury są nieco inne. Też ładne.
Alicja Woźniakowska z wykształcenia jest logistyczką. Po 16 latach pracy w zawodzie rzuciła ją, bo uznała, że ma dość nieustannego chaosu i zamętu. Odzyskała spokój i czas na swoje pasje (zobacz profil na IG: rudzik761107) oraz zwierzęta, trzy koty i konia.
Miłość do staroci od dziecka
Alicja odkryła w sobie upodobanie do starych rzeczy w wiek…u sześciu lat! – Pojechałam z dziadkiem w jego rodzinne strony pod Oszmianę (teraz na Białorusi) – opowiada. – Dziadek spędzał czas z rodziną, a ja buszowałam w opuszczonych domach we wsi. W jednym z nich znalazłam żelazko na węgiel. Uniosłam je jak największy skarb. Bardzo denerwowałam się na granicy, że celnicy mi je zarekwirują, a oni nawet nie spojrzeli na mój wspaniały „skarb”. – Uff, jak jej wtedy ulżyło!
Nie tylko pamiątki rodzinne
Tak naprawdę to Ala wychowała się wśród dawnych mebli: wielkich kredensów, rzeźbionych sypialni, sof na kapryśnie wygiętych nóżkach. Jej przodkowie zostawili sporą schedę. Po prababciach, ciociach-babciach, rodzonych babciach zostały też niezliczone serwisy, salaterki i półmiski, dzbanki, filiżanki i kieliszki. Mama z babcią z pietyzmem obchodziły się ze swoją częścią spadku i nauczyły Alę ogromnego szacunku dla rodzinnych pamiątek. – Teraz kupuję najróżniejsze rzeczy związane z przeszłością (głównie wyposażenie kuchni i jadalni, ale nie tylko) – mówi. – Porcelanę i fajans, najczęściej niemieckie i angielskie, ale marzy mi się stary francuski fajans, gładki biały lub kremowy. U nas prawie niedostępny.
Ulubiony wzór porcelany
Alicja upodobała sobie dwa motywy: Cebulowy – powszechnie znany – i słomkowy. Ten wzór jest także nazywany Indisch Blau, Saks Blau albo Strohblumenmuster – słowo „Strohblumen” oznacza kocanki. Są to żółte polne kwiatki – pęczki malutkich kuleczek. To ich uproszczony wizerunek jest na wzorze. Motyw ten powstał w 1720 roku w miśnieńskiej manufakturze inspirowany starymi chińskimi wzorami. Po kilku latach trafił na naczynia wielu wytworni: Arzberg, Winterling, Königlich Tettau, Annaburg Porzellan, Villeroy & Boch.
Delikatnie zdobione naczynia podbiły serca klientów. Także moje. Mam w swoich zbiorach stuletni serwis słomkowy sygnowany Silesia. Tuż po I wojnie światowej ludzie nie chcieli kupować niemieckich wyrobów, więc pochodzenie porcelany ukrywano pod tą nazwą. A porcelana prześliczna! Alicja też świetnie gotuje, a z nami dzieli się swoimi przepisami na miniptysie i mus truskawkowy – znajdziesz je w galerii pod zdjęciami nr 11 i 12 (smacznego! ;-)).