Dom z castingu. Patrzy na właścicieli i opowiada historie ukryte w swoich murach
Stare gospodarstwo „pośrodku niczego” zafascynowało pana Piotra. Teraz z mozołem próbuje odkryć jak wyglądało i w miarę wiernie przywrócić do życia z pomocą prawdziwych fachowców od starych technik budowlanych. Jeszcze daleka droga, ale pierwsze efekty renowacji robią ogromne wrażenie.
Autor: Piotr Pawlicha
Remont starego gospodarstwa w Milęcicach
Spis treści
- Zakupy z przygodami
- Pierwsze kroki
- Oryginał z dawnych lat
- Dom jak mozaika
- Tajemnicze miejsce
- Najpilniejsze prace
- Głównym wrogiem wilgoć
- Karpiówka na dachu
- Nie tylko dom
- Drewno w roli głównej
- Balkonik w ryglowej ścianie
Nie przeszkodziło odradzanie fachowca, wilgoć w murach i pęknięty strop. Państwo Karina i Piotr, dosłownie postawili na swoim i detal po detalu odtwarzają historię gospodarstwa w Milęcicach na Pogórzu Izerskim.
Zakupy z przygodami
Przygoda pana Piotra ze starymi domami zaczęła się już jakiś czas temu. - Od dłuższego czasu byłem zafascynowany architekturą Dolnego Śląska. Znalazłem już wcześniej w ofertach starą poniemiecką szkołę pod Oleśnicą. Niestety, zanim się zdecydowałem zniknęła z rynku. Pewnie ktoś ją kupił. Po tym małym niepowodzeniu byłem bardziej zmotywowany i w 2020 r. wpadło mi w oko gospodarstwo w Milęcicach. Starałem się teraz działać szybciej, bo wiedziałem, że takie oferty nie leżą długo. O tym jak duże jest zainteresowanie przekonałem się po umówieniu na spotkanie. Okazało się, że przede mną i po mnie są już kolejni zainteresowani. Wyglądało to jak casting - uśmiecha się pan Piotr. - Dopiero potem dowiedziałem się, że dom już był niemal sprzedany wcześniej klientowi zza granicy. W transakcji przeszkodził wybuch pandemii covid. Domem był bardzo zainteresowany też pewien klient z Niemiec i można powiedzieć, że doszło do rodzaju licytacji podczas finalizacji umowy, ale na szczęście, to my staliśmy się jego właścicielami - dodaje.
Pierwsze kroki
Dom i dwa pozostałe budynki nie były w dobrym stanie, ale tworzyły piękną kompozycję na stoku pośród łąk. Malownicze położenie uzupełniał widok na pasmo Gór Izerskich. - Ten obraz samotnego gospodarstwa pośród zielonej przestrzeni z górskim tłem podziałał jeszcze bardziej motywująco. Bardzo szybko chciałem skonsultować stan tego budynku ze specjalistami. Nie było to proste, bo trzeba to było robić zdalnie. Ja na co dzień jestem związany z Wrocławiem i nie mogłem być w Milęcicach.
Spytałem znajomych architektów, co sądzą o tym obiekcie, ale usłyszałem, że miejsce to powinna zobaczyć osoba, która zajmuje się takimi starymi budynkami na co dzień. Przez internet znalazłem fachowca z Jeleniej Góry. Usłyszałem od niego wtedy: „Wie pan, tutaj wystarczy kopnąć i poleci cały fragment, a tam jak pan zacznie coś robić, to się część zawali”. Miał studzić mój zapał, ale chyba wewnętrznie już podjąłem decyzję – mówi pan Piotr. - Dzięki tym oględzinom wiedziałem, jakie czekają nas największe wyzwania.
Oryginał z dawnych lat
Wszystkie trzy budynki zagrody wymagały natychmiastowego remontu, albo przynajmniej prac zabezpieczających, ale ich zaletą, jeśli w ogóle można użyć tego sformułowania, był fakt, że były oryginalne. Nie przeprowadzono w nich żadnych istotnych zmian od czasów przedwojennych, kiedy być może miała miejsce ostatnia większa przebudowa. Sugerowała to także stara dachówka ceramiczna, identyczna na wszystkich obiektach. W ofercie sprzedaży wymieniono jako datę budowy lata 20. lub 30. XX w. Na kamiennej ościeży drzwi wejściowych od podwórka była zamalowana farbą wapienną tabliczka z inicjałami A.B. i rokiem 1905, a przed domem jest kapliczka już z pełnym imieniem i nazwiskiem Anton Brandel i datą 1821.
Dodatkowo, podczas prac przeprowadzonych przez ekipę zajmującą się konserwacją zabytków na kapliczce odkryto kolejną inskrypcję Franz Brandel 1925. Pan Witold Podsiadło, specjalista w dziedzinie starej architektury sudeckiej i Dolnego Śląska, z którym często państwo Karina i Piotr się konsultowali stwierdził, że te daty najprawdopodobniej upamiętniają poważniejsze remonty i przebudowy, ale nie samą budowę domu, który jest dużo starszy.
Dom jak mozaika
Dom tworzy układankę z elementów, których powstanie może dzielić setki lat. Na murowanym parterze z kamienia i cegły spoczywa piętro, którego część jest ryglowa, drewniana a część ceglana, murowana. Już podczas inwentaryzacji pan Piotr zastanawiał się co było powodem takiego połączenia materiałów i technologii. - Pewnych wskazówek udzielają zachowane stare domy w pobliskiej wsi Wojciechów. Mają ciekawej konstrukcji dachy, których jedna połać jest dużo większa i schodzi nisko nad ziemię. Być może taki dach miał i nasz dom. Widać bowiem po więźbie, że była przebudowana.
Dawnym gospodarzom może się poszczęściło, wzbogacili się, co zaowocowało rozbudową domu. W miejscu fragmentu połaci stanęła murowana ściana z cegły. Na pewno był to kiedyś dom przysłupowy. Po skuciu tynków ze ścian zewnętrznych na belkach oczepu uwidoczniły się gniazda mieczy, charakterystycznego elementu dla tej konstrukcji ścian. Dodatkowo odkryliśmy także wewnątrz domu na parterze pozostałości izby zrębowej, co potwierdziło przypuszczenia, że był to pierwotnie dom przysłupowy. Murowany parter zastąpił konstrukcję przysłupową i na jego murach oparło się piętro budynku. Odkrycie pełnej historii budynku jest jeszcze przede mną - mówi pan Piotr.
Tajemnicze miejsce
Nowi gospodarze poprosili dawnego właściciela, aby nie sprzątał gospodarstwa. To był zabieg celowy, aby znalezione na jego terenie rzeczy mogły częściowo doprowadzić do historii tego miejsca i jego tajemnic.
- Było tu mnóstwo staroci jeszcze z okresu sprzed II wojny światowej. Pod podłogą odkryliśmy pamiątkę z wojska pruskiego prawdopodobnie z czasów I wojny światowej lub wcześniejszych. W opuszczonym domu w 1945 r. zamieszkali pierwsi repatrianci, a po ich wyprowadzce od 1947 r. aż do 2020 r. mieszkali tu państwo Muszyńscy. Ich spadkobierca zamieścił ofertę sprzedaży gospodarstwa, więc niemal cały czas to miejsce było zamieszkane. Kiedy robiliśmy porządki i odnajdywaliśmy np. stare listy przewozowe, niemieckie książki i narzędzia z nazwami niemieckich firm próbowaliśmy opowiadać sobie historie sprzed lat. Znaleźliśmy kawałki kafli starego pieca, który będziemy chcieli odtworzyć.
Przy sprzątaniu domu zaciekawiły nas okopcone fragmenty niektórych elementów domu. Zaczęliśmy nawet snuć domysły, że wybuchł tutaj pożar. Rzeczywistość okazała się prozaiczna, bo te ciemne ślady pochodziły z otwartego paleniska czarnej izby kuchennej. Potrawy przyrządzało się bezpośrednio na ogniu a dym rozchodził się po pomieszczeniach i osmalał, np. ościeża. Potem prawdopodobnie zakazano już ze względów przeciwpożarowych takiego rozwiązania i wybudowana została kuchnia i piece. Piec chlebowy chcemy odbudować.
Najpilniejsze prace
Największym problemem konstrukcyjnym był pęknięty strop nad parterem po prawej stronie patrząc od strony podwórka. To uszkodzenie było następstwem osunięcia się części narożnika domu. Trzeba było tutaj zdemontować cały strop. Był on konstrukcyjnie zawieszony na stalowych belkach w formie dwuteowników. Po demontażu i wzmocnieniu ścian zamontowane zostały nowe belki takiego samego typu. Przestrzeń między nim jak w oryginale została wypełnione cegłą. Do wzmocnienia ścian w narożniku zastosowane zostały stalowe klamry, które są widoczne na zewnętrznej ścianie, ale będą przykryte wyprawą.
Głównym wrogiem wilgoć
Mamy wciąż spory problem z wilgocią. Zastosowaliśmy wokół ścian drenaż z rurami drenarskimi w geowłókninie obsypanymi żwirem, ale wciąż w domu jest sporo wilgoci. Wykonawcy mówili nam, że w zamkniętych pomieszczeniach rdzewieją nawet narzędzia. W czasie prac przy studni odkryliśmy stary system drenarski z elementów ceramicznych. O dziwo, ten odkopany fragment wciąż działał, ale okazało się że cały ten dawny system odwodnienia został uszkodzony prawdopodobnie przez ciężki sprzęt, pojazdy, które tutaj kiedyś musiały się poruszać. Widać więc, że problem wilgoci w domu nie występuje od dzisiaj i mieli go już przedwojenni gospodarze.
Karpiówka na dachu
Pokrycie dachów wszystkich trzech budynków gospodarstwa wykonane jest ze starej angobowanej ryflowanej karpiówki. Panu Piotrowi bardzo zależało, żeby zachować dachy w oryginalnym stylu, ale remont wypadł jeszcze w okresie pandemii, więc takiego typu dachówki nie były dostępne na terenie Polski, a nawet w hurtowniach w Saksonii i Brandenburgii. Nie było ich nigdzie w hurtowniach z powodu wstrzymania produkcji przez pandemię covid. Udało się je w końcu sprowadzić przez firmę Wienerberger do Wrocławia, więc można było zaplanować wymianę. Grafitowa angoba z ryflami na powierzchni każdej dachówki mieniąca się w słońcu i sposób ułożenia w koronkę nadaje połaciom wyjątkowego charakteru. Takie samo pokrycie otrzymał też ceglany dom gospodarczy. Na wymianę oczekuje stodoła.
Nie tylko dom
Ceglany budynek gospodarczy gospodarze chcą przygotować na tymczasowe lokum, stąd starają się równolegle z pracami w domu powoli przystosować go do nowej roli. Jest już dach i rynny. Wyremontowane zostały mury i wstawione niektóre okna. - Na razie, kiedy tu przyjeżdżamy wynajmujemy pokoje w pobliżu, a latem, co szczególnie lubią nasze dzieci, urządzamy obozowisko z namiotami w sadzie – uśmiecha się pan Piotr. Na prace remontowe oczekuje także duża drewniana stodoła. Zostały tylko wzmocnione elementy konstrukcyjne, które co ciekawe, są w bardzo dobrym stanie.
Drewno w roli głównej
- Zastanawialiśmy, jak najdokładniej zbliżyć nasz dom do oryginału. Postawiliśmy na drewno, gdyż większość domów sudeckich ma ściany wykończone deskami. Murowany parter będzie pokryty ze wszystkich stron wyprawą wapienną dodatkowo bieloną. Ceglane ściany piętra i szczytów już pokryte zostały deskowaniem wykonanym w tradycyjny sposób. Będą też drewniane okna i ozdobne zwieńczenia otworów okiennych w części ryglowej. We wnętrzach są już tynki wapienne, które doskonale uplastyczniły ściany i sklepione stropy. Pozostawiliśmy piękne szerokie deski podłogowe, które będą ozdobą piętra. Na razie wykonujemy podkład podłogowy z drewnianych legarów, pomiędzy którymi będzie wypełnienie ze słomy i gliny. Drewniane będą także schody między parterem a piętrem.
Balkonik w ryglowej ścianie
Oględziny ryglowej ściany na piętrze wykazały duże zniszczenie elementów konstrukcyjnych z prawej strony budynku. Trzeba było je wymienić, co jednak nie okazało się szczególnie trudne. W środkowej części wewnątrz domu wzdłuż ściany znajdowały się dodatkowe belki z elementem przypominającym ościeżnicę. - Kiedyś był to wąski balkonik, a w ościeżnicy było zamontowane wejście z domu. Podobne rozwiązanie występuje w domu w nieodległych Twardocicach. Taki element domów jest wymieniany także w źródłach pisanych. Postanowiliśmy go odtworzyć, czym jeszcze bardziej zbliżymy wygląd naszego domu do oryginału. Nowa i zachowana część ryglowa zyskały też nowe wypełnienie z gliny. Same elementy drewniane zostały pokryte mieszanką oleju lnianego z sadzą, co dało przepiękny efekt wizualny. Dzięki wnęce balkonika na piętrze i dwóm podłużnym lukarnom na dachu, tzw. szczupakom fasada od podwórka przypomina twarz z ustami i oczami i wydaje się że dom uważnie się przygląda każdemu kto tu przychodzi.