Dom w Górach Sowich. Po 35 latach zostawili za plecami Warszawę i stanęli przed obrazem nędzy i rozpaczy
A może by tak rzucić wszystko i wyjechać w... Góry Sowie? Poniemiecką posiadłość – obraz nędzy i rozpaczy, nowi właściciele zmienili w cudowne miejsce, nie gubiąc ducha jego przeszłości.
Autor: Konrad Olszewski oraz prywatne archiwum właścicieli
Spis treści
- Olszyniec. W cieniu hitlerowskich podziemi
- Dom z duszą ma już 200 lat
- Ten dom był przed laty karczmą sądową
- Mamy tu nawet... salę balową
- Było sporo kłopotów z piecami i ogrzewaniem
- Kanałek zlikwidowano, ściana jest sucha
- Stajenka i stodoła
- Jak to u "ruinersów" bywa. Do zrobienia jest wiele
Właścicielami „Domu z duszą” w Olszyńcu na Dolnym Śląsku są dzisiaj państwo Emilia i Wiesław Podhajscy. Mieszkańcy Warszawy, którzy poznali to miejsce wiele lat temu, kiedy czasy świetności miało już za sobą. Ojciec obecnej właścicielki, przewodniczący koła łowieckiego, zatrzymywał się tu podczas organizacji lokalnych polowań.
Olszyniec. W cieniu hitlerowskich podziemi
Właściciele „Domu z duszą” pochodzą ze Szczawna Zdroju, dlatego zauroczenie tymi okolicami nie minęło i mimo 35 lat spędzonych w Warszawie postanowili wrócić w rodzinne strony. Budynek był już mocno zaniedbany, chylił się ku upadkowi. Mimo to, a może właśnie dlatego, podjęli się misji odnowienia domu i jego obejścia, chociaż nie było to ani łatwe, ani tanie.
Zabudowania powstały za czasów niemieckiej bytności na tych terenach. Niemcy sukcesywnie rozbudowywali budynek główny i budynki gospodarcze. Od końca XIX w. dom był ośrodkiem władz gminnych i sądowych. W jego części funkcjonował także zajazd, a w miejscu dzisiejszego salonu gospodarzy znajdował się bar. Gospodarstwo jest położone w otoczeniu gór, przez jego teren przepływa Potok Wałbrzyski. Pobliskie lasy to raj dla miłośników zbierania grzybów, rowerzystów i fanów pieszych wycieczek.
Olszyniec i jego okolice to także teren, który skrywa wiele tajemnic. W czasie II wojny światowej powstawał tutaj kompleks „Riese”, czyli największy górniczo-budowlany projekt nazistowskich Niemiec. Rozpoczęty i niedokończony w Górach Sowich oraz pod zamkiem Książ w latach 1943-1945 zespół podziemnych bunkrów i tuneli miał być jedną z kwater głównych Adolfa Hitlera. Do dzisiaj jego ostateczne przeznaczenie nie jest pewne. W promieniu 6 km od domu gospodarzy znajdziemy poniemieckie kompleksy podziemnych bunkrów: Włodarz, Ossówka, Walim, składające się na projekt „Riese”. O rozmachu całego założenia świadczy fakt, że zbadane, osuszone i dostępne do zwiedzania tunele stanowią tylko niewielką część całości.
Dom z duszą ma już 200 lat
„Dom z duszą” to ponaddwustuletnia budowla, która nie tylko niewiele zmieniła się przez ten czas, ale także zachowała klimat i ducha dawno minionych czasów. Dzisiaj znajdują się w nim trzy stylowo urządzone pokoje do wynajęcia i część mieszkalna właścicieli. Całość otoczona jest rozległym terenem rekreacyjnym z dostępem do łąk i lasu.
Gospodarstwo zbudowano na planie prostokąta, z dużym patio pośrodku. Budynek mieszkalny stanowi jeden bok prostokąta, kolejne trzy jego boki to murowana obora, stodoła, a także budynek gospodarczy z chlewnią, stajnią i garażem. Główny budynek jest podpiwniczony, ma dwie kondygnacje i strych. Sam strych jest trzypoziomowy, dzisiaj niezagospodarowany, z dwoma pokojami wykorzystywanymi kiedyś przez mieszkańców.
W pokojach zostały jeszcze oryginalne niemieckie tynki, malowane wałkiem ze zdobieniami. Niestety poprzedni właściciel trzymał na poddaszu kury, dlatego przywrócenie pokoi do czasów świetności wymaga czasu i pieniędzy.
Ten dom był przed laty karczmą sądową
Państwo Podhajscy właścicielami obejścia zostali w 1994 r., kiedy dom i jego otoczenie były już w opłakanym stanie. Część mieszkalna była zaniedbana, a mury nasiąknięte wodą. Nie lepiej wyglądały zabudowania gospodarcze i część rekreacyjna na tyłach domu, która dzisiaj napawa właścicieli dumą. Jednakże te stare mury, szerokie skrzypiące schody, przestronne pokoje, hole, olbrzymia kuchnia z piecem chlebowym, gospodarskie podwórko i strumyk za domem tak zauroczyły obecnych właścicieli, że zapragnęli przywrócić je do życia. Ogromnym nakładem pracy zdołali uratować ten wyjątkowy obiekt. Zachowano oryginalne schody z kamienia, które są niemym świadkiem historii tego domu. Dzisiaj oprócz właścicieli mieszkają w nim czarna terierka rosyjska Hera i kotka Zuzia.
Remont mazurskiej chaty z 1900 roku
Gospodarze przeprowadzili się na stałe do Olszyńca dopiero w 2008 r., do tego momentu dzielili swój czas między Warszawą a Olszyńcem. Od 1994 do 2008 r. odnawiali swoją posiadłość i – jak wspomina córka właścicieli Anna – każde wakacje spędzali w „Domu z duszą”, pracą własnych rąk przywracając go do czasów świetności. Razem z siostrą Martą w każdej wolnej chwili szorowały tynki, szpachlowały, malowały i kładły papę na dachu.
Budynek mieszkalny ma około 900 m2. Na pierwszym piętrze mieści się prawdziwa sala balowa, której częścią jest scena teatralna z budką suflera. To na tej sali odbywały się w przeszłości bale, imprezy okolicznościowe i kulturalne. Posiadłość w czasach swojej świetności pełniła rolę lokalnego ośrodka, w którym skupiało się życie Olszyńca. Na parterze domu działała tak zwana „karczma sądowa” – rodzaj gospody, w której rozstrzygano spory między mieszkańcami.
Mamy tu nawet... salę balową
Większość murów domu i stajenki była mocno zawilgocona i wymagała osuszania metodą iniekcyjną, polegającą na nawierceniu otworów i zalewaniu preparatem izolującym.
W budynku nie było ciepłej wody. W piecu chlebowym, umieszczonym w kuchni, zamontowana była reliktowa instalacja z wbudowanym zbiornikiem, dzięki czemu podczas grzania pomieszczenia podgrzewano także wodę w zbiorniku. Woda była doprowadzana ze studni znajdującej się poza domem z wykorzystaniem starej, zanieczyszczonej instalacji. Za sprawą nowych właścicieli w piwnicy o pięknej łukowej konstrukcji sklepień można było położyć także nową instalację elektryczną.
Parter to dzisiaj pomieszczenia zajmowane przez gospodarzy: kuchnia, salon, dwa pokoje i ciągi komunikacyjne. Są tu również łazienka właścicieli oraz łazienka i kuchnia dla gości.
Na piętrze znajdują się trzy pokoje gościnne i sala balowa. Prowadzą na nie oryginalne schody z wiekową drewnianą balustradą. Brakujące tralki udało się uzupełnić z pomocą lokalnego stolarza. Zdecydowana większość stolarki w domu jest oryginalna. Drzwi zostały oczyszczone, wyszlifowane do gołego drewna i zabezpieczone. Oryginalne stalowe zamki skrzynkowe zostały wyszlifowane, pomalowane i ponownie zainstalowane w drzwiach.
Było sporo kłopotów z piecami i ogrzewaniem
Gospodarze musieli zmierzyć się także z problemem zrujnowanych podłóg. Podłoga dawnego baru, obecnie salonu właścicieli, była przegnita i częściowo zapadnięta, a pomieszczenie poprzedni właściciel traktował jako magazyn odpadów. Nowi gospodarze znaleźli tu wszystkie możliwe śmieci: od starych krzeseł, po niemiecką potłuczoną porcelanę.
W miarę możliwości podłogi starano się uratować, jednak kuchenna, wykonana z płytek, musiała zostać rozebrana. Posadzkę trzeba było zaizolować i położyć nową terakotę. I tu pojawił się największy, a właściwie najcięższy, problem. W kuchni znajduje się żeliwny słup nośny, unoszący belkę konstrukcyjną podtrzymującą ciężar całego domu. Słup trzeba było podeprzeć, a podłogę niejako wsunąć pod niego. Na szczęście udało się uratować większość podłóg na piętrze. Nie było to łatwe, bo w sali balowej składowano przez wiele lat ziarno ze zbiorów. Niektóre klepki starego parkietu trzeba było wymienić, jednak wzór i charakter pięknej podłogi zachowano. Po wycyklinowaniu i uzupełnieniu ubytków parkiet ułożony w jodełkę ponownie cieszy oczy.
Murowany dom, który kiedyś był z drewna
W domu znajdowały się stare piece kaflowe. Gospodarze dokładali wszelkich starań, żeby je ocalić, jednak podczas użytkowania jeden z nich „eksplodował”, zanieczyszczając sadzą całe pomieszczenie. Trzeba go było rozebrać. Dzisiaj za ogrzewanie odpowiadają już piece gazowe. Jeden ogrzewa parter, drugi piętro domu, a także salę balową, w której zamontowano dużą nagrzewnicę. O kosztach rozprowadzenia instalacji, zamontowania pieców czy instalacji nagrzewnicy i kaloryferów właściciele wolą szybko zapomnieć.
Tradycyjne piece kaflowe czy kominek w salonie właścicieli nadal spełniają swoją funkcję. W sytuacjach kryzysowych, na przykład podczas niedawnej naprawy sieci gazociągowej, piec chlebowy umiejscowiony w kuchni służył do ogrzewania i gotowania.
Kanałek zlikwidowano, ściana jest sucha
Zniszczoną elewację należało odnowić. Budynek o grubych ścianach nie wymagał docieplenia, jednak niezbędna była wymiana tynków. Konieczny okazał się również remont dachu.
Podczas wymiany pokrycia większość belek konstrukcyjnych udało się ocalić. Odbudowano też komin, który nie oparł się upływającemu czasowi. Dach docieplono. Dawniej, jak wspomina córka właścicieli Anna, pod dachówkami położonymi jeszcze za czasów niemieckich właścicieli hulał wiatr. Stare dachówki usunięto i zamontowano nowe, ceramiczne, przypominające oryginalne. To była zdecydowanie najtrudniejsza z wykonanych dotychczas prac. Wymianę przeprowadziła specjalistyczna firma, jednak pod kontrolą i czujnym okiem właścicieli.
Niektóre ściany domu wymagały osuszenia. To efekt cieków wodnych znajdujących się na tym terenie. Nawet w tym roku na ścianie kuchennej pojawiła się wilgoć, którą trzeba było usunąć. Powodem był wąski kanałek przepływający na zewnątrz.
Kanałek zlikwidowano, ścianę osuszono, właściciele liczą, że problem już nie wróci.
Wszystkie okna w budynku mieszkalnym to okna skrzynkowe z czterema skrzydłami otwierającymi się do wewnątrz. Zostały one zdemontowane, a ich ramy wyszlifowane do gołego drewna. Te, których nie dało się naprawić, zostały odtworzone przez lokalnego stolarza. Niektóre zniszczone szybki wymieniono, a każdą wklejono za pomocą kitu w sposób łudząco podobny do oryginalnego. Niewdzięczna i długotrwała praca została wykonana w większości przez właścicieli z pomocą córek. Dzisiaj piękne, stare okna pomalowane transparentną farbą, pozostawiającą widoczny rysunek drewna są ozdobą budynku.
Stajenka i stodoła
Integralną częścią zabudowań jest również tak zwana stajenka. Nazwa sugeruje pierwotne przeznaczenie tego budynku, później w jej części mieścił się „domowy” wychodek. Dziś stajenka to kameralny apartament składający się z trzech sypialni, saloniku z kominkiem, kuchni i łazienki. Budynek o powierzchni 90 m2 ma osobne wejście i własne wyjście na teren rekreacyjny, usytuowany za „stajenką”. W oknach stajenki, na tle czerwonej cegły, pojawiły się drewniane okiennice.
To murowany budynek naprzeciwko bramy. Stan otynkowanego na biało zabudowania również pozostawiał wiele do życzenia. Jedną z najpilniejszych potrzeb był remont dachu. Do pokrycia olbrzymiej połaci użyto dachówki cementowej. Stodoła ma dwie bramy wjazdowe i dzisiaj używana jest jako składzik. Jej część jest wykorzystywana do suszenia drewna, bowiem w skład całego gospodarstwa wchodzi również spory las. Na właścicielach ciąży obowiązek trwałego utrzymywania lasu i zapewnienia ciągłości jego użytkowania. Regularnie odbywają się zatem wycinki drzew chorych czy suchych, a drewno wykorzystywane później do palenia jest składowane w stodole.
Jak to u "ruinersów" bywa. Do zrobienia jest wiele
Na zagospodarowanie czeka murowany z pięknej czerwonej cegły budynek gospodarczy. To po domu najpiękniejszy budynek całej posiadłości. Ma dwie kondygnacje. Na parterze dawniej znajdowały się obora, chlewnia, stajnia i garaż – te pomieszczenia pozostały właściwie niezmienione do dzisiaj. Ciągle są tam kamienne poidła i koryta. Piętro było składem siana. Jest tam także pokój, jednak część budynku jest dzisiaj niedostępna z powodu uszkodzonego, niezwykle pięknego stropu. Jego konstrukcja składa się z dwuteowych belek i łukowatego sklepienia z cegieł. Rozstaw belek waha się w granicach 1,2-1,5 m. Takie stropy odcinkowe stosowało się, a czasami nadal stosuje, nad piwnicami oraz w budynkach gospodarczych.
Dach stodoły jest wsparty na 250-letnich belkach. Cała więźba dachowa pochodzi z czasów wznoszenia zabudowań. Stropy wymagają naprawy, położenia podłóg, pomieszczenia na piętrze należy odnowić, niezbędne jest też ocieplenie budynku. Dach nad budynkiem na razie wymagał tylko położenia papy, nie był wymieniany, jednak w przyszłości to nieuniknione. Możliwości zagospodarowania tego budynku jest tak wiele, że na razie właściciele nie zdecydowali, co zrobią z tą piękną przestrzenią. Marzeniem pana Wiesława jest urządzenie tam pensjonatu, jednak to praca nie na rok, a na lata.
Remontowe zmagania
Ślady przeszłości