Projekty domów dla trzydziestolatków. Nowoczesne budynki młodych architektów

2013-03-15 14:36

Proste, dyskretne bryły bez upiększeń, które z daleka łatwo pomylić z zabudową gospodarczą – takie nowoczesne domy podobają się 30-latkom i takie projektuje dla nich najmłodsze pokolenie architektów.

Bliźniak 69
Autor: Tomasz Zakrzewski Kompozycja kilku prostopadłościennych brył tworzy wybudowany w 2011 r. w Krakowie bliźniak 69 (projekt: RS+)

Mało jest w polskim krajobrazie zwyczajnych domów, są tylko spektakularne – mówi Przemek Kaczkowski, współzałożyciel pracowni Stoprocent. – My się od tego dystansujemy. Interesują nas realizacje, które, zamiast krzyczeć i zachłannie domagać się uwagi, będą dobrym tłem. O dyskretnych, nienarzucających się i harmonijnie wkomponowanych w otoczenie domach mówią wszyscy architekci najmłodszego pokolenia. Wszyscy są przed czterdziestką i często budują dla klientów w tym samym wieku. Chcą, by ich architektura była prosta i szczera. Co przez to rozumieją?

Liczy się pomysł

W dzisiejszej Polsce projekt skromny jest najodważniejszy – zaznacza Marcin Major. – Trzeba się zdobyć na powściągliwość wobec wielkiej obfitości materiałów, technologii na rynku, która każdego przecież kusi – dodaje architekt. 30-latkowie tylko mgliście pamiętają czasy PRL-u, gdy brakowało podstawowych materiałów budowlanych, a jakość tych, które były, pozostawiała wiele do życzenia. Nie muszą w swoich projektach odreagować tamtych braków. I podkreślają to jako wspólną cechę swojego pokolenia odróżniającą ich od starszych kolegów. Nie chcą się odnosić do żadnego konkretnego stylu w architekturze. W projekcie liczy się dla nich przede wszystkim funkcja, program, lokalne uwarunkowania, czyli problem, który chcą logicznie rozwiązać, a nie forma czy styl.

Neomodernizm triumfuje

Neomodernistyczne proste formy, czytelną konstrukcję, duże przeszklenia i otwarcie na otoczenie widać w wielu projektach młodych pracowni: RS+, Tamizo, Stoprocent. Dom bez schodów autorstwa tego ostatniego biura płoży się horyzontalnie na planie litery T w taki sposób, że jedno z jego skrzydeł spoczywa na niewielkim wzniesieniu. Dzięki temu udało się pogodzić wymagania klienta, który chciał mieć dom parterowy, i warunki zabudowy, które narzucały minimalną wysokość domu 5 m.

Dopasowane do otoczenia

Dom bez schodów jest bardzo internacjonalny, mógłby z powodzeniem stanąć w Szwajcarii, USA lub Czechach. Lecz z kosmopolitycznymi skłonnościami jego autorów idzie w parze chęć poszukiwania tożsamości, w skali nie tyle narodowej, co regionalnej. – Kiedyś powielano proste, sprawdzone formy, właściwe dla danego regionu, dopasowane do jego klimatu. Odczuwam jakiś sentyment do architektury regionalnej. Może kiedyś będę mógł się z nią zmierzyć, oczywiście nie naśladując dawnych wzorów, tylko w jakiś nowoczesny sposób je interpretując – mówi Przemek Kaczkowski. Większość młodych projektantów podkreśla, że ważne są dla nich otoczenie domu, który projektują, bliższa i dalsza okolica oraz to, jak dom się w nią wpisuje. Uważają, że jako architekci muszą wziąć na siebie część odpowiedzialności za wygląd polskiego krajobrazu. I traktują to jako szansę, a nie obowiązek.

Nie-miejskie - nie-wiejskie

Na pomysł, by wykorzystać formę archetypiczną dla wiejskiego krajobrazu w całej Europie, pierwsi wpadli 20 lat temu Szwajcarzy Jacques Herzog i Pierre de Meuron. Ich Rudin House, betonowa stodoła na palach z daleka wygląda tak niepozornie, jak tylko można to sobie wyobrazić. Ale dziś to już klasyka współczesnej architektonicznej awangardy. Za Herzogiem i de Meuronem poszły legiony. W Europie buduje się stodoły ascetyczne i buntownicze (jest na przykład taka, która wisi w powietrzu jednym tylko końcem podparta na pagórku). Również zwykłe, małe wiejskie domy z początku XX w., o dwuspadowych dachach, takie, jakich setki stoją tuż przy bocznych drogach w całej Polsce, mogą zamienić się w dom nowoczesny. Dom nie-miejski w Obrze był właśnie taki – obecnie ma prawie 300 m2, a część ogrodową oddziela od szosy dobudowany do niego prostopadłościan kryjący garaż. – Większość ludzi w Polsce wciąż chce, by ich domy były ogrodzone – mówi Piotr Kluj z poznańskiej pracowni KILKORO architekci, która zaprojektowała Dom nie-miejski. – My staramy się tak projektować, by nadmiernie nie grodzić, by wrażenie intymności wynikało z architektury, na przykład żeby ściana domu stawała się elementem ogrodzenia.

Materiały, które robią wrażenie

30-latkowie lubią szlachetne materiały, ale ich klienci nie zawsze mogą sobie na nie pozwolić. – Tanie materiały to większe wyzwanie dla architekta – podkreśla Piotr Kluj. Zdarzają się też mniej oczywiste rozwiązania materiałowe. Dom w Sulistrowicach (pracownia +48) z 2011 r. w całości pokryty jest gontem (kilkanaście lat temu ten pomysł pierwsi zastosowali w Krakowie architekci z nsMoonStudio). Tradycyjnemu materiałowi odpowiada prosta bryła z dwuspadowym dachem charakterystycznie przecięta w połowie pionowym pasem dwóch wąskich okien. Zaprojektowany przez Tamizo architects group dla młodego małżeństwa parterowy e-house stanął pod Łodzią. Konserwatywnie nastrojony sąsiad mógłby pomyśleć, że to nie dom, ale magazyn. Większość okien zwrócona jest na południowy wschód i pięknie zalesioną działkę. Natomiast od ulicy przechodzień zobaczy długi pas ciemnej, gęsto perforowanej blachy. Przy wejściu – białe płyty elewacyjne. Sama bryła usadowiona płasko tuż przy ziemi oglądana od strony lasu taktownie się dematerializuje, nie narzucając swojej obecności.

Technologie podpatrzone w biurowcach

W nowoczesnych domach coraz częściej pojawiają się rozwiązania, jakie kiedyś stosowano tylko w biurowcach: nie okna z ramą, lecz szerokie na 5 m szklane fasady, w których można przesuwać całe sekcje. Zdarzają się też konstrukcje stalowe, elektryczne żaluzje sterowane komputerem. A w ekskluzywnych wersjach nawet windy dla samochodów. Młodzi klienci mają świadomość, że czasy mamy proekologiczne. Sami pytają o takie rozwiązania, chociaż często podchodzą do tego tematu z przymrużeniem oka, traktując go, jak nakazuje im poprawność polityczna, a nie rzeczywiste przekonania. Standardem są pompy ciepła, choć czasem nie od razu klient może sobie na nie pozwolić i architekt projektuje przyłącza, które zostaną uruchomione dopiero za kilka lat. Coraz częściej zdarzają się kolektory słoneczne.

Duże przestrzenie

Młodzi decydują się na bryłę skromną, ale niekoniecznie niewielką. W przeciwieństwie do starszych inwestorów, mimo kryzysu ekonomicznego i pogarszającej się sytuacji na rynku pracy, często budują duży dom. Dopiero rozpoczynają życie rodzinne, rodzą im się dzieci, chcą mieć przestrzeń, która pomieści wiele funkcji, tak tłumaczą tę niekonsekwencję architekci. – Paradoks polega na tym, że wchodząc do biura, młodzi klienci mówią o 140 m2, lecz gdy tylko zaczynają opowiadać o swoich potrzebach, okazuje się, że w domu muszą być trzy sypialnie dla dzieci, dwustanowiskowy garaż, pokój telewizyjny itp. Program się rozrasta i w konsekwencji projektujemy dom, który ma przynajmniej 220 m2 – mówi Szymon Brzezowski z pracowni +48.

Nie na pokolenia

Wielki dom dla wielopokoleniowej rodziny przez lata był marzeniem Polaków, sposobem na odreagowanie życia w blokach, które władza ludowa wznosiła nawet na wsiach. Dzisiejsi 30-latkowie nie budują dla przyszłych pokoleń, często liczą się z tym, że gdy ich dzieci urosną, oni sami wyprowadzą się i zbudują sobie coś od nowa. – Pokolenie naszych rodziców budowało z myślą o komuniach, chrztach, o rodzinnych spotkaniach, na które zjeżdżają się kuzyni z najdalszych stron. Dziś jest inaczej. Mamy teraz klienta, który nie wyklucza nawet, że sprzeda dom, zanim się do niego wprowadzi – mówi Kaczkowski. – 30-latkowie planują dom dla siebie, z myślą o swoich bieżących potrzebach. Chcą, by pasował do ich stylu życia lub do stylu życia, do którego aspirują.

 

Zorientowani inwestorzy

Młodzi klienci przychodzą do architekta z naręczem fotografii upolowanych na portalach internetowych, ale nie po to, żeby powiedzieć, jaki dokładnie ma być ich dom. Zależy im, żeby był unikalny, żeby odpowiadał ich potrzebom i gustom. Klient jednego z biur zapłacił projektantom dodatkowo za serię spotkań edukacyjnych, podczas których opowiadali mu o architekturze, pokazywali różne budynki z całego świata, nie tylko domy jednorodzinne. Chciał podjąć bardzo przemyślaną decyzję, wiedzieć, co w ogóle można zbudować, co architektom się podoba. Przy okazji oni też poznali dobrze jego upodobania.

Nasi Partnerzy polecają