Domy daleko od miasta. „Tam remont często się nie kończy i jest stylem życia”
Natalia Sosin-Krosnowska od kilku lat w programie „Daleko od miasta” na DOMO+ pokazuje, jak ludzie decydują się rzucić wszystko i wyjechać na wieś. Budują i remontują domy, przeważnie w kompletnej ruinie. Większość z tych osób nie zamieniłaby już swojego życia na inne. Nie chcą wracać.
Julia Wiśniewska: Od sześciu sezonów, czyli już od sześciu lat, jeździsz po całej Polsce i odwiedzasz ludzi, którzy postanowili rzucić wygodne życie w mieście. Obserwujesz jak sobie poradzili, co wyremontowali, jak się zaaklimatyzowali w nowej sytuacji. Chyba nie jest łatwo postawić wszystko na jedną kartę?
Natalia Sosin-Krosnowska: Myślę, że wszystko, co w życiu ważne, wymaga wyrzeczeń, poświęceń i nerwów, ale to tylko stanowi o wartości tych rzeczy. W końcu mowa nie o jakimś zwykłym zakupie, ale o spełnianiu marzeń! Niejednokrotnie pielęgnowanych latami. Najtrudniej jest chyba odważyć się i zrezygnować ze stałych dochodów, takiej doraźnej stabilizacji - że mam jakieś mieszkanie, przecież nie najgorsze, mam pracę, może jej nie lubię jakoś bardzo, ale jest i jest pensja co miesiąc, itd. Jeżeli do tego ma się dzieci, to decyzja jest jeszcze trudniejsza - co z nimi, ze szkołami, z ich życiem? To nigdy nie jest łatwe, a w dodatku większość z nas działa bardzo zachowawczo, analizuje wszystkie za i przeciw, a w tym przypadku konieczna jest odrobina szaleństwa.
Fot. Monika Ostrowska / materiały prasowe Domo+
Musi być ten pierwiastek spontaniczności, bo przeważnie są to budynki, które remontowane są w całości, a czasem nawet "z niczego" powstają istne perełki. Który z takich projektów najbardziej zapadł Ci w pamięć?
Chyba młyn pod Kielcami. Gigantyczny, czteropiętrowy budynek, który właściciele w dużej mierze remontowali sami, szukając informacji o starych technikach budowlanych, wyszukując stare maszyny do produkcji dachówek, odtwarzając okna według wzoru. W dodatku ci państwo postanowili wyremontować całą maszynerię łącznie z unikatową turbiną wodną, by pokazywać ludziom jak młyn kiedyś działał. Podziwiam wszystkich, którzy decydują się na remontowanie starych ruder, ale w ich przypadku to był remont razy cztery. Gdy zobaczyli młyn powiedzieli sobie, że muszą go uratować i zrobili to. Od momentu zakupu do przeprowadzki minęło trzy lata.
No właśnie. I w dodatku robili to w dużej mierze sami! Czy domy, które odwiedzasz są remontowane przez właścicieli z mniejszą lub większą pomocą ekip budowlanych?
Z tym jest różnie i można powiedzieć, że są dwie „szkoły” - zapaleńcy radzą by wszystko robić samodzielnie, bo w ten sposób poznaje się każdy zakamarek domu, można oszczędzić i wiele się nauczyć. Pragmatycy mówią, by nie uczyć się na własnym domu, że oszczędności są pozorne, bo zajmie nam to o wiele więcej czasu i będzie w efekcie bardziej kosztowne. Chyba najistotniejsze jest to, czy ktoś ma w sobie żyłkę budowlaną, jakimi środkami dysponuje i czego chce - romantycznej przygody, czy szybkiego remontu i możliwości zamieszkania lub wynajmowania domu.
Czy wyróżniłabyś jakieś style, w których urządzane są gospodarstwa agroturystyczne? Wynika to pewnie też z regionów, w których się znajdują?
Niestety, nie! Byłoby świetnie, gdyby styl urządzania był różny i nawiązujący do tradycji regionalnych. Tymczasem to, co można zaobserwować to ujednolicenie stylu. Nazwałabym go „pinterestowym” - podobne inspiracje, rozwiązania znane z magazynów czy popularnych blogów wnętrzarskich, materiały i meble z sieciowych sklepów. Z drugiej strony wiele osób kupuje meble i dodatki na okolicznych targach staroci i tworzą niezwykłe, unikatowe wnętrza. Bardzo lubię takie, w których widać pomysł i pracę właścicieli, a to bardzo często jest dyktowane środkami, jakimi dysponują. Drożej wcale nie musi znaczyć ładniej.
Zdarzyło się podczas pracy nad programem, że dotarliście do miejsca, które nie jest jeszcze gotowe? Ile z Twoich obserwacji trwają takie remonty?
Oczywiście, nagrywaliśmy w ruderach, w których gotowe było jedno-dwa pomieszczenia. Remonty, jeżeli nie ma się dużego zaplecza finansowego, trwają latami. A niektórzy mówią, że taki remont nie kończy się nigdy i po prostu staje się stylem życia.
Sama mieszkałaś jako dziecko pod Krakowem. Zresztą Twoi rodzice, jeszcze w czasach sprzed Internetu przenieśli tam przedwojenny dom z bala, który uratowali od rozbiórki. „Złożyli” i wykończyli go cieśle ze Szczawy, a rodzice unowocześnili wnętrza m.in. kierując się wskazówkami i rozwiązaniami, które odnaleźli w papierowym „Muratorze”! Od kilkunastu lat mieszkasz w Warszawie, ale wiesz ile wyrzeczeń i ciężkiej pracy kosztuje człowieka życie w takim domu. Są przecież i przyjemności! Warto?
Moim zdaniem warto, choć jako nastolatka widziałam głównie minusy takiego życia - dojazdy, odległości, brak towarzystwa. Teraz, po trzydziestce i kiedy sama mam dziecko, widzę jakim luksusem jest możliwość mieszkania w miejscu, gdzie jest czyste powietrze, zieleń, gdzie można prosto z domu iść do lasu, gdzie nie jest się jednym z milionów anonimowych ludzi w wielkiej, szarej masie, gdzie dzieci mogą się bezpiecznie bawić bez ciągłej asysty dorosłych. Widzę jaką kreatywność budzi w moim synu możliwość nieograniczonej zabawy w naturze. Uważam też, że życie na wsi może być bardziej ekologiczne i samodzielne niż w mieście, gdzie zależność od rozwiązań systemowych jest z konieczności o wiele większa. Na wsi możesz mieć swoje warzywa, możesz wybrać sposób ogrzewania domu, jest wiele ekologicznych rozwiązań, które można wprowadzić w życie, o ile się chce.
Aż się rozmarzyłam.. (śmiech). Powiedz, gdzie jeszcze Was z programem nie było i które regiony chętnie byś odwiedziła?
Niewiele nagraliśmy w północno-zachodniej Polsce i na Podlasiu. Bardzo mnie ciągnie w te rejony, ale także do niedocenianych okolic Kielc i Radomia, gdzie są piękne lasy, na Pogórze Karpackie, na Suwalszczyznę... w te wszystkie miejsca, które z perspektywy Warszawy są strasznie daleko od miasta. I może lepiej dla nich, że są.