Przyjaźnie o „Przyjaznym” D30

2008-12-04 1:00

Mały, ale z przestronnym wnętrzem; parterowy, ale od frontu wydaje się niewielki; o wydłużonym kształcie, ale bardzo wygodny. Tych "ale" w "Przyjaznym" jest więcej. Jednym słowem – chwalimy!

Przyjaźnie o „Przyjaznym” D30
Autor: Andrzej T. Papliński

Dobrze o „Przyjaznym”

Punkt wyjścia, także w historii Anny i Tomasza z Puław, to wąska działka, czyli kłopot ze znalezieniem odpowiedniego domu. Jest taki projekt, który spełnia owe trudne warunki. Murator D30 – Przyjazny – autorstwa architekta Piotra Matuszewskiego, z Katalogu Muratora. Dom ma szerokość 11 m, więc można go posadowić na działce o szerokości minimum 19 m! Na tak wąskim pasie ziemi trudno sobie wyobrazić dom parterowy. „Przyjazny” swoją urodę zawdzięcza właśnie pokonaniu tej trudności. Jest wydłużonym prostokątem rozbudowanym w głąb działki – sprawia ciekawe wrażenie na patrzącym z drogi.

Mróz w kotłowni

Wykonawcy nie zawiedli. Dopiero na koniec, gdy inwestorzy ze zmęczenia stracili trochę czujność, pojawił się fachowiec – pierwszy nie z polecenia. Znał się na budowie ogrodzenia z klinkieru – a jakże! Źle wytyczył fundament, strasznie brudził materiał, ale zastrzeżenia bagatelizował: – Ja to będę myć. Został zwolniony, a słupki, które już osadził, poprzewracały się, jakby zostały wbite w piasek. Na szczęście nie poczynił wiele szkód, a następna ekipa pracowała już, jak należy.Poważniejszą sprawą jest pewne rozwiązanie w domu, które daje się we znaki zimą. Wszystko zaczęło się od psa. Hera ma miskę w pomieszczeniu gospodarczym – tam, gdzie jest i kotłownia – więc drzwi muszą być uchylone. Są tam również kocioł gazowy, pralka, deska do prasowania – to miejsce, z którego często się korzysta. Na etapie budowy w ścianie tego pomieszczenia założono dwie kratki wentylacyjne – jedną na górze przy oknie, drugą przy podłodze. Wszystko po to, by tą drogą dostarczać powietrze do kotła gazowego umieszczonego na ścianie wewnętrznej. Problem polega na tym, że kominek, pobierając powietrze, doprowadza do znacznego wychłodzenia w pomieszczeniu. Przez uchylone (z powodu psa) drzwi zimno dostaje się do domu. Nawet gdyby drzwi były zamknięte, do prania i prasowania należałoby zimą założyć rękawice i czapkę. Coś tu nie gra!.

Wizualnych zaskoczeń jest więcej. Wystarczy spojrzeć na zdjęcia i plan domu – otwarta przestrzeń wewnątrz ma po przekątnej długość 18 m! A teraz proszę sobie wyobrazić życie domowników. Wjeżdżają samochodem do garażu. Wewnętrzne drzwi prowadzą do holu. Na prawo jest pomieszczenie gospodarcze, dalej wejście do kuchni, a w niej spiżarnia, gdzie można zostawić zakupy. Barek między kuchnią a salonem łączy te dwie przestrzenie. Do barku przylega stół jadalni, w głębi jest pokój dzienny skierowany na kominek i taras – tak wygląda oś zachodnia domu. Oś wschodnia zaczyna się od wejścia. Dalej widać ścianę z wieloma drzwiami: do gabinetu, łazienki rodziców, łazienki dziecka, pokoju dziecka i sypialni małżeńskiej. Można by dyskutować, czy brak wydzielenia części nocnej (na przykład korytarzem) to wada tego projektu, ale... taki zarzut w wypadku „Przyjaznego” nie ma racji bytu. Ten dom jest z założenia otwarty! Kto chce, może zabudowywać przestrzeń korytarzykami, zamknąć kuchnię, oddzielić hol od salonu, przedłużyć ściankę kominka. Tylko po co? Wcześniej czy później dochodzi się do wniosku, że co prawda przyjemnie jest zamknąć się w pokoju do pracy czy wypoczynku, ale jeszcze milej jest móc zrobić tylko jeden krok, by znów być razem z rodziną. Spójrzmy, jak dom jest dostosowany do potrzeb osoby niepełnosprawnej. Architekt zaprojektował podjazd na wózek inwalidzki. Przy wejściu jest podcień chroniący przed deszczem. Wewnątrz żadnych wąskich gardeł. Bardzo łatwy dostęp do wszystkich pomieszczeń, a na końcu taras, również z pochylnią. Anna i Tomasz nie wybudowali jej, ale projekt stwarza taką możliwość. Warto jeszcze wspomnieć o szerokim okapie, który czyni ten dom po prostu zgrabnym. Latem chłodzi ponadto wnętrze, ograniczając dostęp promieni słonecznych, a gdy pada deszcz, chroni okna i ściany przed zamoknięciem. Powoduje też, że połowa tarasu jest pod dachem. Czy można znaleźć wady „Przyjaznego”? Z relacji inwestorów wynika, że pewną niedogodnością jest brak okna od strony frontu domu. Zwykle to okno w kuchni wychodzi na furtkę i drogę. Tutaj można by je umieścić w gabinecie, ale byłoby to rozwiązanie tylko częściowe – trudno za każdym razem, gdy odzywa się dzwonek, biec do gabinetu i wyglądać, kto stoi przy furtce. Ryzykiem jest też założenie, że widok z okien na sąsiednią działkę będzie miły dla oka. Może się okazać, że stanie tam ściana domu albo sąsiad będzie niezbyt zadowolony z tego, że zaglądamy mu na podwórko. Dlatego ten projekt można wybrać dopiero wtedy, gdy działka jest już kupiona, a sąsiedztwo znane.

Dobrze o Annie i Tomaszu

Skoro już tyle dobrego powiedzieliśmy o projekcie, pora na naszych inwestorów. Zbudowali „Przyjaznego” dla siebie i córki Oli. Pracują w branży sanitarnej, pośrednio znają się także na budowaniu. Ich wybory i decyzje tym bardziej warte są zatem uwagi. – Balcerowicz chciał nam zabrać ulgę budowlaną – mówią o decyzji zamieszkania w domu. Ale był też bardziej praktyczny powód – początkowo chcieli zamienić mieszkanie na większe. Cena za mieszkanie do wykończenia w bloku – 2200 zł za m2 – wydała im się o wiele za wysoka. Następny logiczny krok to myśl: „Przecież możemy zbudować dom”. – Szukaliśmy działki wokół Puław. Dużo terenów zajęło miasto pod inwestycje wielorodzinne – opowiada Anna. – W końcu kupiliśmy od miasta działkę z przetargu. Był rok 1999. Przetarg ruszył od stawki 30 zł za m2, licytacja skończyła się na 45 zł za m2. Anna i Tomasz kupili parcelę o powierzchni 735 m2. Radość z zakupu była duża, ale gdy małżonkowie ochłonęli z emocji podbijania stawki, przyszła refleksja: „Na naszej działce najbardziej brakuje... instalacji”. – Nie było wody ani prądu. Dzięki pożyczonemu prądowi i przywiezionej wodzie udało się w listopadzie zbudować fundament, a wkrótce działka miała prąd, gaz i wodę. – Fundament wykonaliśmy według projektu. Wykop, zbrojenie belki fundamentowej – tak jak w nim. Dodaliśmy tylko środków mrozoodpornych, bo pora była już niepewna – mówią. Fundament został otynkowany i zaizolowany środkiem bitumicznym, a dodatkowo z zewnątrz obłożony folią kubełkową – to już była decyzja inwestorów. – Tak jak w projekcie – wiele razy podkreśla Tomasz. – Czy mogło być inaczej? – to pytanie dziwi, a nawet oburza naszego rozmówcę, który na co dzień projektuje i zajmuje się wykonawstwem. – Tego nie wolno robić! Architekt i konstruktor przemyśleli rozwiązania, więc... tam, gdzie nie trzeba, nie cudujemy!

Etapy budowy

Prace rozpoczęły się w listopadzie 1999 r. i były początkowo finansowane z oszczędności. Później Anna i Tomasz sprzedali mieszkanie, na koniec (w 2003 r.) wzięli kredyt w wysokości 100 tys. zł na prace wykończeniowe. Harmonogram robót wyglądał następująco:

  • 1999 r. – fundament;
  • 2000 r. – ściany zewnętrzne i dach z pokryciem;
  • 2001 r. – okna, instalacje wewnętrzne oraz alarm (zaraz uruchomiony, a bieg wszystkich instalacji uwieczniony na zdjęciach);
  • 2002 r. – elewacja, ocieplenie, podbitka, rynny;
  • 2003 r. – prace wykończeniowe aż do zamieszkania na Boże Narodzenie.

Rozłożenie budowy na kilka lat wynikało z możliwości finansowych inwestorów. Wymagało takiego zaplanowania prac, by złodzieje nie ukradli wbudowanych już elementów. Szczególnie narażone na to były okna. – Dlatego – mówi Tomasz – kazałem wzmocnić je dodatkowo dyblami, a zaraz po wbudowaniu uruchomiliśmy alarm. Wróćmy do roku 2000. Ściany zewnętrzne domu wykonano z betonu komórkowego grubości 25 cm, a ocieplenie z wełny mineralnej grubości 12 cm. Pewną niespodzianką był etap budowy wiązarów dachowych. Drewno zostało przywiezione z hurtowni, wiązary zrobił na budowie majster. Zaskakująca była ilość potrzebnego drewna. Materiał na dach kosztował 12 tys. zł. Wiązary dachowe zwalniają z konieczności robienia ciężkiego stropu. Od dołu przykręcono więc płyty gipsowo-kartonowe na stelażach metalowych. Łączenia płyt były akrylowane, ale i tak właściciele domu stwierdzili z rozczarowaniem: – A jednak pęka. Pracujące drewno zwycięża każdy rodzaj mocowania płyt gipsowo-kartonowych. W „Przyjaznym” dzięki starannemu wykończeniu można mówić o mikropęknięciach, ale i te denerwują. Sufit został ocieplony 25-centymetrową warstwą wełny mineralnej ułożonej na poddaszu. Gont bitumiczny ułożono na pełnym deskowaniu. Wykonawca zapomniał tylko o jednym ważnym elemencie: wyprowadzeniu wywietrznika do wentylacji poddasza. – Co teraz zrobić? Czy dziurawić dach, by wyprowadzić kanał? – inwestorzy zastanawiali się, aż znaleźli wyjście z sytuacji. Jeden z dwóch przewodów wentylacyjnych w garażu zaślepili, otwierając go na poddaszu. Dodatkowo w podsufitce umieścili kratki nawiewne. Kontrola zimą wykazała skuteczność takiego rozwiązania – na poddaszu jest sucho. Ekipa, która dotąd nie dawała powodów do narzekań, zawiodła przy układaniu podkładu betonowego w pomieszczeniach. Wprawdzie wylewka grubości 7 cm jest równa, ale wykonawcy użyli betonu, który po wyschnięciu kruszył się pod uderzeniem obcasa. Tomasz wspomina swoje rozterki: – Skuwać? Zniszczyliby styropian ułożony pod posadzką. Zdecydowaliśmy się na wzmocnienie podłogi. Użyto z dobrym skutkiem gruntu głęboko penetrującego. Dodajmy, że na wypełnienie fundamentu wykorzystano piasek o wilgotności 60% i zagęszczono go 30-centymetrowymi warstwami.

Anna i kolory

Już na etapie projektu można podejmować decyzje o tym, jak w szczegółach powinien wyglądać dom. Anna, która ma uzdolnienia plastyczne, wertowała prasę i przeglądała Internet, szukając najlepszych rozwiązań. Szczególnie dużym dylematem był wybór pokrycia dachu. W grę wchodziło pokrycie lekkie – blacha albo gont bitumiczny. Ostatecznie wybrano gont bitumiczny, a kolor dachu jest zgodny z propozycją architekta – zielony. Za to ściany są pistacjowe, a nie beżowe. – Nie lubię zielonego, ale jak zobaczyłam ten kolor na próbniku, nie mogłam się powstrzymać, zresztą świetnie pasował do dachu – wspomina Anna. Pomysłem pani domu są także bonie wokół okien – jaśniejsza kolorystyka podkreśla ich kompozycję. Również spokojne, ale gustowne wnętrze zostało przez nią zaprojektowane. Kuchnia – zamówiona w całości w firmie Tola w Lublinie (perfekcyjna współpraca i znakomity efekt), podłogi z tego samego miejsca. A ulubione rozwiązanie? Ścianka z luksferów oddzielająca brodzik w łazience Oli. I jeszcze mały ciekawy akcent: obrazy namalowane przez Annę.

Nasi Partnerzy polecają