Polskie budowanie z klasą

2008-09-10 2:00

Szybko, trwale i niedrogo, słowem – budowa idealna. Tak powstają domy prefabrykowane w technologii szkieletowej.

Polskie budowanie z klasą
Autor: Budimex Danwood|Tomasz Markowski Polskie budowanie z klasą

Kwiecień 2008 roku, Grudziądz – pani Barbara Rejmus z niecierpliwością czeka na załatwienie ostatnich formalności budowlanych. Wydawałoby się, że to dopiero początek trudnej drogi wiodącej do własnego domu, ale dzięki temu, że pani Barbara wybrała dom gotowy w technologii szkieletowej, już za trzy miesiące zamieszka u siebie. Niemożliwe? A jednak. – Nie ukrywam, że na decyzję dotyczącą technologii budowy najbardziej wpłynęło to, że w takim właśnie domu mieszka moja siostra – tłumaczy pani Barbara. Dom siostry – Marioli Rog – powstał w błyskawicznym tempie. – Mariola zaraziła nas budowaniem na tyle, że zdecydowaliśmy się nawet na tę samą firmę. Kusiła nas w miarę przystępna cena. Domy z elementów prefabrykowanych to dobre rozwiązanie na przykład dla młodych ludzi, których może nie stać na marmury, ale którzy chcą mieć dobre, ekologiczne i wygodne miejsce do życia.

Polskie budowanie z klasą
Autor: archiwum muratordom

Życiowa ekonomia

Pani Mariola Rog od 20 lat mieszka w gminie Lossburg położonej w malowniczej części Niemiec – Schwarzwaldzie (to stąd pochodzą słynne zegary z kukułką). W tej okolicy – pełnej wysokich szczytów i dzikich przepaści – obok domów murowanych powstaje coraz więcej budynków w technologii szkieletowej. Jeden z nich należy właśnie do pani Marioli.

Pytana o powody decyzji o budowie domu pani Mariola odpowiada: – Przekonały mnie czynniki ekonomiczne. Wcześniej mieszkałam w mieszkaniu czynszowym, chciałam jednak uniknąć wysokich opłat przez całe życie. Poza tym – jak każdy budujący – marzyłam o czymś własnym. Szukałam w domu gwarancji spokojnej przyszłości, jest to moje zabezpieczenie na jesień życia.

Nie bez znaczenia było też to, że pani Mariola pracowała w branży deweloperskiej – orientowała się więc, jak i za ile się buduje. – Nie chciałam mieć domu murowanego ze względu na wyższe koszty i o wiele dłuższy czas budowy. Wybrałam dom prefabrykowany o drewnianej konstrukcji. Jego zaletą jest przede wszystkim większa powierzchnia, niż gdybym chciała zbudować taki sam murowany, a poza tym – co najważniejsze – zużywa się mniej energii na jego ogrzewanie. Takie domy są też tańsze niż murowane. W trakcie budowy płaci się jednocześnie czynsz i ratę kredytu – podwójne obciążenie finansowe sprawia, że każdy chce się wprowadzić jak najszybciej. Budowa domu gotowego w technologii szkieletowej to umożliwia. W mojej okolicy wciąż dużo jest domów murowanych, technologia szkieletowa cieszy się jednak coraz większą popularnością – podsumowuje pani Mariola.

Teraz Polska!

Gdy zapadła decyzja o budowie, pani Mariola porównała ceny niemieckich i polskich firm sprzedających domy w technologii szkieletowej. Okazało się, że firmy polskie pod względem jakości usług mogą śmiało konkurować z niemieckimi, a cenowo wypadają o wiele korzystniej – budowa kosztuje 10-30% mniej. – Nawet ci, którzy mają dużo pieniędzy, nie chcą wydawać fortuny na produkt znanej firmy. W końcu dlaczego za taki sam dom gdzie indziej mamy płacić owiele więcej? –zastanawia się pani Mariola. Niektórzy z jej znajomych za jej przykładem wybudowali takie same domy z tą samą firmą. Także polscy pracownicy, wbrew obiegowym opiniom, okazali się profesjonalni i mili.

Pozostało więc tylko wybrać projekt – spośród około 100 oferowanych przez polską firmę. Pani Mariola wraz z mężem zdecydowała się na dom o powierzchni 150 m².

Jedyny problem związany zbudową dotyczył miejscowych przepisów obowiązujących od 1969 roku, które pozwalały na budowę w okolicy jedynie domów parterowych z płaskim dachem. Pani Mariola półtora roku walczyła z urzędem miasta o możliwość realizacji projektu ze spadzistym dachem. W końcu udało się jej przekonać urzędników. Na poddaszu wygospodarowano łazienkę, sypialnię i biuro – pani Mariola dużo pracuje w domu, a pokoje dzieci, które w zamierzeniu miały powstać na ostatniej kondygnacji, przeniesiono na parter.

W okamgnieniu

Od chwili, gdy pani Mariola dostarczyła firmie zezwolenie na budowę, zabezpieczenie kredytu oraz plany architektoniczne budynku wraz z przebiegiem elektryki i konkretnymi wybranymi przez siebie detalami (takimi jak rodzaj parapetów, drzwi), czekała około dziesięciu tygodni na przywiezienie elementów domu. W tym czasie musiała wykonać płytę fundamentową, jest to bowiem jedyna rzecz, która nie wchodzi w zakres obowiązków firmy.

27 października 2003 r. to ważna data w historii budowy domu pani Marioli. Czterema tirami przywieziono wówczas wszystkie elementy domu i zaczął się montaż. – Pierwszego dnia dom rósł w oczach, chyba nawet ciasto tak szybko nie rośnie – śmieje się pani Mariola. – To wspaniałe uczucie, gdy stoi się na terenie, który do tej pory był obcy, i obserwuje, jak do południa powstaje parter, po południu dach, a wieczorem można już wejść do gotowego z zewnątrz budynku. Myślałam, że to niemożliwe, żeby dom powstał tak szybko.

W ciągu dziesięciu godzin zmontowano dom w stanie surowym zamkniętym, były w nim już okna, rolety, parapety i drzwi.

W kolejnych dniach tempo rozbudowy nie malało – tego samego dnia, gdy zaczęto stawiać dom, pojawili się też elektrycy, którzy jednocześnie układali przewody elektryczne. Zajęło im to około trzech dni. Kolejnych dziesięć dni należało do hydraulików, którzy rozprowadzali ogrzewanie i instalację wodną oraz kanalizacyjną. Potem przyszedł czas na rozbudowę wewnętrzną: uszczelnianie ścian, izolację dachu, wykończenie poddasza płytami gipsowymi. Na końcu szpachlowanie, tapetowanie i inne prace wykończeniowe.

Pani Mariola wprowadziła się do domu 20 stycznia 2004 r. Budowa trwała dłużej niż zwyczajowe osiem-dziesięć tygodni gwarantowane przez firmę, ale było to spowodowane tym, że małżonkowie częściowo sami wykańczali wnętrza. Zamienili oferowane przez firmę tapety na tynk, wybrali też inne materiały na sufit oraz podłogę. – Chcieliśmy włożyć w ten dom trochę własnej pracy, więc zdecydowaliśmy się na samodzielne wykańczanie. Ponieważ jednak jesteśmy laikami bez doświadczenia, zajęło nam to trochę czasu – pani Mariola wspomina ten czas z lekką nostalgią.

Zapraszamy do środka

Samodzielne wykańczanie wnętrz sprawiło małżonkom wiele radości. Urządzili je tak, by w przyszłości ich styl łatwo można było dostosować do zmieniających się trendów wnętrzarskich. Ściana łącząca jadalnię i kuchnię jest ognistoczerwona. Czerwone są też skórzane meble w salonie. – Wyraźny kolor to dla mnie niesłychany zastrzyk energii. Ponieważ ostatnio coraz popularniejszy staje się styl kolonialny, łączę charakterystyczne dla niego akcenty ciemnego egzotycznego drewna z temperamentną czerwienią i to dobrze ze sobą harmonizuje – opowiada pani Mariola.

Od strony południowej do pokoju dziennego i jadalni przylega przeszklona część budynku, która przez cały dzień dostarcza niezbędnej dawki słońca. Gospodarze urządzili tam ogród zimowy, w którym hodują piękne okazy kwiatów doniczkowych.

Zaraźliwe budowanie

Pani Mariola nie zatrzymała się na jednym domu – teraz do budowania zachęca rodzinę (już udało jej się namówić siostrę) i znajomych. Twierdzi, że od kiedy jej dom pojawił się w programie niemieckiej stacji telewizyjnej RTL2 “Dom moich marzeń”, nastawienie Niemców do polskiego produktu powoli zaczęło się zmieniać. Sama zaś, odkąd mieszka u siebie, bez obaw patrzy w przyszłość – dzięki temu, że dom jest jej bezpiecznym schronieniem.

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.