Dom na górze. Historia budowy według projektu Muratora C110 Dom za rogiem
Zbudowali dom w miejscu dla Agnieszki wyjątkowym - w starym sadzie dziadka, w którym spędziła najmilsze chwile dzieciństwa. Dom został zbudowany na stromej górze. Przedstawiamy historię budowy domu według projektu Muratora C110 Dom za rogiem.
Autor: Agnieszka Moździerz
Agnieszka i Michał nie zlekceważyli trudności budowania domu na zboczu góry
Budowa domu na stromej działce. Czy jest możliwa?
Trzebnica to urokliwe miasteczko położone kiedyś w dolinie, od kilku lat wspinające się domami także na okoliczne wzgórza. Nad miastem góruje jeden z największych w Europie klasztorów. To rodzinne strony Agnieszki i Michała, a od czterech lat również małego Maksymiliana. Trzyosobowa rodzina, wynajmująca mieszkanie, postanowiła zbudować własny dom.
Tylko jak to zrobić? – Nie byliśmy pewni, gdzie najlepiej kupić działkę – w mieście czy na wsi? Nie mieliśmy pomysłu na projekt. Każda decyzja skutkuje na lata. To niełatwe... – opowiadają. Przypadek sprawił, że w 2005 roku zakończyła się sprawa spadkowa w rodzinie Agnieszki. Spadkobiercy podzielili na działki budowlane rodzinną górę w Trzebnicy. Miejsce dla Agnieszki wyjątkowe – stary sad dziadka, w którym spędziła najmilsze chwile dzieciństwa. – Zbudować dom w takim miejscu? To było coś, o czym nawet nie śniłam – opowiada.
I sen zaczął się spełniać. Odkupili działkę o powierzchni 1300 m². Oczami wyobraźni widzieli prosty dom z brązowym dachem stojący na górze, w kwitnącym sadzie. Tylko że życie nie pisze mydlanych oper. Budowa w sadzie wcale nie miała być prosta! Wymarzona działka ma kształt trapezu węższego u dołu, wspina się po stromym zboczu i kończy na szczycie. Różnica wysokości wynosi 9 m! Grunt jest gliniasty – naruszenie go powoduje kataklizm – wystarczy, że spadnie deszcz, i powstaje maziste błoto. Czy w takim miejscu można postawić dom?! Czy samochód osobowy wjedzie pod górę? Po pierwszej radości przyszły zwątpienia...
Polecamy: Murator C110 Dom za rogiem. Jak budowali dom Katarzyna i Robert
Jak wybrali projekt domu Murator C110 Dom za rogiem
Najważniejsze to dobrze wybrać projekt. Gdy już wiadomo, jaki dom będzie budowany, łatwiej ułożyć harmonogram prac i znaleźć środki zaradcze na przeszkody. Tak właśnie zrobili Agnieszka i Michał. Ich wybór był, mówiąc żartobliwie, sprytny. Zdecydowali się na „Dom za rogiem” (Murator C110 z Kolekcji Muratora) architekta Witolda Dominika – z poddaszem użytkowym i garażem w bryle budynku. Wybrali dom, który jak plastelina dał się wymodelować na stromej działce, niewiele tracąc z podstawowych założeń. Zdumiewające!
Adaptacja projektu gotowego
Dom w poprzek działki. W miejscu, gdzie mógł stanąć dom, odległość między bokami trapezowej działki wynosiła w najwęższym miejscu 17,3 m. By zachować przepis o 4 m odległości od granicy, budynek nie mógł być szerszy lub dłuższy niż 9,3 m. Czy „Za rogiem” pasował do góry i zwężającej się działki? Ustawiony w poprzek działki nie – ma ponad 14 m szerokości. Jednak ustawiony wzdłuż działki – już tak. Szerokość szczytu domu to 12 m, za to część garażowa ma 9,3 m, czyli idealnie mieści się w przewężeniu działki! Efekt wpasowania domu – elewacja frontowa jest skierowana na zbocze góry, poniżej jest część garażowa, powyżej szczyt góry.
Garaż na wprost. W projekcie wjazd do garażu zaplanowany został od frontu. Na górze Agnieszki i Michała taki wariant – dojazdu od strony północnego boku działki – nie był w ogóle możliwy. roga mogła prowadzić jedynie z dołu działki. Co należało zrobić? To proste! Wystarczyło zmienić kierunek wjazdu do garażu – nie od frontu, lecz od szczytu, na wprost drogi. Prosty technicznie zabieg i dom stał się jakby projektowany na tę działkę.
Garaż zmniejsza fundament. Na każdym stromym zboczu można albo budować piwnicę, albo ciągnąć w górę fundament, by podłoga parteru była – co oczywiste – w poziomie. Taki fundament trzeba później wypełnić piaskiem lub robić strop nad pustką powietrzną. Koszty robót są duże, stąd większość inwestorów decyduje się wykorzystać wolną przestrzeń i buduje tam piwnicę.
Agnieszka i Michał oraz projektant adaptujący projekt wybrali jeszcze inną możliwość posadowienia domu na zboczu. Potraktowali dom i garaż jako dwie bryły, które można przesuwać względem siebie w pionie. Dom stanął wyżej, garaż – nadal w bryle budynku – o 1,6 m niżej. Jakie są konsekwencje takiego zestawienia? Z zewnątrz – większe przesunięcie względem siebie dwuspadowych dachów. Wewnątrz – schody z części mieszkalnej do garażu położonego o 1,6 m niżej. Jakie były konsekwencje wykonawcze? Na zboczu góry należało uformować spychaczem dwie płaskie platformy – jedną pod dom, drugą pod garaż. A jaki fundament? Tradycyjny dla domu z garażem – ale z przesunięciem względem siebie części pod dom i pod garaż. Ławy fundamentowe zostały połączone pionową żelbetową ścianką o wysokości odpowiadającej przesunięciu brył.
Taras. Dom stoi pod szczytem góry. Z której strony powinien być taras? W oryginalnym projekcie wychodzi się na ogród po stronie przeciwnej do wejścia do domu. Na działce Agnieszki i Michała byłoby to wyjście na bok działki – 4 m od granicy. Stąd rozsądna decyzja – przeniesienie tarasu pod szczyt domu od strony wierzchołka góry. Inwestorzy wycięli w zboczu płaską platformę, na której zbudują taras. Powyżej i wokół domu ułożyli drenaż, by zbierać wodę spływającą od szczytu. Zasypali go pospółką i żwirem.
Budowa domu na zboczu góry
Góra obsadzona drzewami, zarośnięta trawą wydawała się nie do ruszenia. Badanie geotechniczne gruntu wykazało, że Agnieszka i Michał mieli na działce glinę pylastą i glinę pylastą zwięzłą. Na własnej skórze poczuli, jakim twardym materiałem jest zaschnięta glina. Z początkiem lata 2006 roku chwycili za szpadle i – jak przystało na ludzi budujących swój pierwszy dom – zabrali się do robienia wykopów pod fundament. Przez miesiąc przyjeżdżali po pracy i wkuwali się w grunt – to odpowiednie słowo. Później przyszła ekipa budowlana.
Po upalnym miesiącu zaczęło padać i glina zamieniła się w maź. Na szczęście w tym czasie fundamenty były już ułożone. Budowa musiała się zmierzyć z problemem logistycznym – jak prowadzić zaopatrzenie, jeśli samochody ciężarowe nie są w stanie wjechać pod górę. Droga była jeszcze w stadium początkowym – dopiero ściągnięto humus. Z pomocą przyszła historia.
W pobliżu sadu stoi stary nieużywany wiadukt, po którym jeszcze przed wojną jeździła kolej wąskotorowa. Stary szlak kolejowy przecinał w poprzek szczyt góry. Po torach nie został nawet ślad. Agnieszka i Michał pomyśleli: „Skoro kiedyś poradziła sobie tu ciuchcia, to teraz można puścić górą ruch kołowy”. Zamówili 18 ciężarówek gruzu i utwardzili nim drogę polną. Ciężarówki z materiałami mogły jeździć. Po trzech miesiącach gruz zniknął w błocie pod kołami, ale szlak zdołano utrzymać. Na budowę trudno się było dostać, ale kto już tam trafił, pracował dobrze. Wynajęta ekipa poprowadziła budowę do etapu wykończenia.
Ściany zbudowano z betonu komórkowego, ocieplono 12 cm styropianu. Ten etap historii toczył się w drugiej połowie lata 2006 roku. Druga ekipa to cieśla i dekarz – postawili dach, ułożyli dachówkę cementową. Stan surowy otwarty – robocizna i materiały – kosztował 80 tys. zł. Dalsze prace wykonali sami inwestorzy i wynajęci do konkretnych prac fachowcy. W sumie budowa prowadzona sposobem gospodarczym kosztowała 250 tys. zł. Do wykończenia zostało poddasze domu.
Autor: Agnieszka Moździerz
Spychacz wytyczył w zboczu drogę. Po każdym deszczu woda żłobiła w glinie koleiny. Podłoże ustabilizowała geowłóknina
Jak budowano drogę
Przyjrzyjmy się jeszcze drodze. Tuż po zakupie działki była tu ścieżka w trawie, po której jabłka z sadu toczyły się na ulicę. Należało niezwłocznie wytyczyć i zbudować drogę dojazdową do planowanego domu. Budowa bez drogi mogła wyglądać jak zdobywanie góry przez ekipę alpinistów – wnoszenie materiałów budowlanych na grzbiecie osiołków. Inwestorzy mieli świadomość trudności zadania. – Nasza droga to wyzwanie dla drogowców, nie dla amatorów – ocenił Michał i szybko znalazł odpowiednich ludzi.
Jak przebiegały prace:
- wytyczono miejsce pod drogę – najpierw od ulicy prosto w górę, w połowie góry zakręt w prawo w stronę domu. Długość 56 m – spadek 16%;
- koparka ściągnęła humus z wytyczonej drogi;
- ciężarówkami nawieziono piasek i ubito równomierną warstwę grubości 10 cm;
- na całej długości drogi ułożono geowłókninę – materiał, którego zadaniem jest stabilizacja i izolacja nawierzchni zbocza;
- ubito kolejną warstwę – 10 cm piasku;
- gruz betonowy – znów warstwa grubości 10 cm;
- na gruz betonowy drogi wysypano gruz granitowy, najpierw gruby, później drobny – w sumie warstwę grubości 10 cm;
- po obu stronach drogi wykonano rowy odwadniające.
Na tylu warstwach, starannie ubitych ciężkim sprzętem, droga na zboczu ustabilizowała się. Nie było lekko! W trakcie prac nad działką przechodziły burze. Zdarzało się, że część materiału płynęła w błotnistym potoku na ulicę i sąsiednie posesje. Trzeba było na nowo odbudowywać to, co zrobiono wcześniej. Na dobre zagrożenie zmniejszyło wykopanie rowów odwadniających. W czasie ulewnych deszczów od szczytu góry masy wody płyną po zboczu jak po połaci dachu i... będą spływać rowami. Budowa drogi kosztowała 15 tys. zł. Właściciele są zadowoleni i dumni ze swojej prywatnej uliczki. Tylko zimą mają problemy z wjazdem – koła samochodów ślizgają się, ale to bardziej problem motoryzacyjny niż drogowy...
Agnieszka, Michał i Maksymilian zamieszkali w swoim domu na Boże Narodzenie 2007 roku. Co myśleli dwa i pół roku wcześniej? Oczami wyobraźni widzieli prosty dom z brązowym dachem stojący na górze, w kwitnącym sadzie. Marzenie się spełniło! Jabłka dalej toczą się po zboczu, dom stoi...