
Architekt krajobrazu ze specjalizacją "zieleń zabytkowa". Pisała i redagowała teksty o zakładaniu, urządzaniu i pielęgnacji ogrodów. Fascynowało ją tradycyjne ogrodnictwo i rolnictwo, bo zapomniane dziś metody uprawy roślin - nawet w naszym "zchemizowanym" trującym świecie - pozwalają nieco lepiej żyć.
Przypuszczam, że pelargonie zaatakowała jakaś choroba wirusowa. Dzieje się tak, gdy roślina ma nagle zbyt gorąco, gdy zostanie przesuszona (a potem na przykład nadmiernie podlana), gdy po upalnym dniu przychodzi nagle chłodna noc. Dobrze ukorzenione zdrowe rośliny się bronią, ale świeżo posadzone mogą ulec. Z wirusami kłopot jest taki, że mogą w ciągu kilku dni zniszczyć roślinę, ale może też się okazać, że pomoże przycięcie pędów i umiarkowane podlewanie. Kolejna ważna sprawa - wirusy łatwo mogą przenieść się na inne rośliny (choć nie muszą, bo może akurat te inne gatunki są odporne), ale sekator, nożyczki czy nóż używany do przycinania pędów pelargonii trzeba dezynfekować (wrzątkiem lub spirytusem).
Inne porady tego eksperta