Dom na miarę. Odważne wybory, wzornictwo PRL i mnóstwo koloru - zobacz piękną realizację projektu "Dom Miarodajny" od Muratora
W małopolskim Sieprawiu stoi niewielki dom o pięknym wnętrzu z duszą. Składają się na nie m.in. kultowe krzesła z PRL-u projektu Romualda Hałasa, przytulna huśtawka wypełniona poduszkami i mnóstwo kolorów. Właścicielka, pani Jadwiga, w wystroju wnętrz lubi iść pod prąd. I wychodzi jej to bardzo dobrze.
Autor: Julia Dragović
W przyszłości obok domu stanie również garaż. Być może w formie drewnianej wiaty, na którą projekt pani Jadwiga dostała "w gratisie" do projektu domu.
Niewielki dom w malowniczym Sieprawiu
We wsi Siepraw pod Krakowem, wśród lasów, wzgórz i łąk, stoi nieduży dom. Z zewnątrz może wydawać się niepozorny - niewielka bryła na planie prostokąta nie zdradza, że w środku kryje się piękne wnętrze. Pełne kolorów, odważnych (i trafionych!) wyborów dekoracyjnych oraz mebli i dodatków o dużej wadze sentymentalnej.
Właścicielka domu, pani Jadwiga, sama określa styl wnętrza jako eklektyczny, choć - jak przyznaje - dominujący jest ten skandynawski. Spójny wystrój jest przemyślany i zaplanowany, a jednocześnie przytulny i z duszą. Po pewnym czasie staje się jasne, że jest też "przedłużeniem" osobowości pani Jadwigi - dominują tu jej ulubione kolory, przedmioty, z którymi wiążą się miłe wspomnienia oraz elementy, które urzekły ją od pierwszego wejrzenia, jak wzorzyste płytki ceramiczne w łazience, pięknie komponujące się z czarną baterią i nadające charakteru minimalistycznej łazience.
Choć garaż i ogród są dopiero w planach (jedno w dalszych, drugie w bliższych), już teraz można sobie wyobrazić, że spędzanie czasu na tarasie w tak malowniczej scenerii będzie samą przyjemnością - w przyszłości pojawią się tu drzewa owocowe i łąka kwietna.
A wszystko zaczęło się od tego, że plany na nowy dom legły w gruzach.
Dom miarodajny - dom na miarę. Idealny na nowy początek
- Tutaj miał powstać inny dom, większy, ale sytuacja życiowa się zmieniła. Po roku czy dwóch od rozstania zadecydowałam, że ja jednak spróbuję z tym domem, w pojedynkę. Miałam już pozwolenie, więc zaczęłam szukać ekipy. Ale w pewnym momencie okazało się, że nie jestem w stanie go sama wybudować, poza tym, zdroworozsądkowo, nie potrzebowałam 130 metrów.
Zaczęłam szukać mniejszych domków i cała rodzina Miarodajnych okazała się w sam raz. Zależało mi na czymś gotowym, żeby wszystko poszło szybko, a układ wydał mi się w porządku, z jedną sypialnią na dole. Dzięki temu mogłam wykończyć tylko parter, a górę zostawić na później. Jedyne, co było nieprzewidziane, to konieczność urządzenia kącika biurowego, bo budowę zaczęłam dwa miesiące przed lockdownem. Wszystko się zmieściło. Jestem zachwycona, bo nie mam poczucia, że jest ciasno. Jeśli chodzi o projekt, to prawie nic tu nie zmieniałam - był dla mnie optymalny. Siostra poradziła mi, że jest tyle dostępnych projektów, że trzeba szukać, dopóki się nie znajdzie takiego, który spełnia oczekiwania. Miarodajny okazał się idealny, wpasował się w działkę.
Projekt Domu Miarodajnego, którego autorem jest arch. Przemysław Biryło, jak się okazuje, idealnie sprawdza się przy rozpoczęciu nowego rozdziału życia. Na Facebookowej grupce osób mieszkających w domach zrealizowanych na podstawie projektów Muratora do mojej rozmówczyni odezwała się pani, która właśnie musiała umeblować życie na nowo i chciała skonsultować kilka szczegółów realizacji. Dom z jedną sypialnią, przestronnym salonem i dużym poddaszem do zaaranżowania również w jej przypadku okazał się poszukiwanym rozwiązaniem.
Kobiety-inwestorki. Budowa domu w pojedynkę nie taka straszna
- O ile z samym projektem domu nie było trudności, to pojawiały się one przy samej budowie. Wynikały z tego, że musiałam budować sama i ustalać sprawy z ekipami. Myślę, że przebiega to łatwiej, gdy mężczyzna z nimi rozmawia. Montowaliśmy rekuperator. Kiedy przyszłam na odbiór, pan ledwo co pokazał mi, jak wymieniać filtry, machnął ręką i dodał: ale to mąż i tak będzie wiedział. Musiałam poprosić, żeby jednak opisał to bardziej szczegółowo, bo przecież muszę to umieć. Z domem miałam wizję. Oczywiście, czasami musiałam iść na kompromisy pod kątem budżetu, ale widziałam, czego chcę. Nie będę ukrywać, nie znam się na budownictwie i wykończeniu. Zdarzało się, że nawet, jak o czymś poczytałam, to czułam, że dalej wiem tyle samo, więc kierownik budowy często podejmował decyzje za mnie i doradzał mi.
Wszystko zależy oczywiście od fachowca, na którego się trafi. Pani Jadwiga spotkała na szczęście w większości takich, z którymi współpracę wspomina bardzo dobrze - brali pod uwagę budżet, doradzali, a nawet poprawiali po wcześniejszych wykonawcach. Nie próbowali naciągać na droższe sprzęty, czy wykorzystywać mniejszego obeznania w temacie budowlanym. Pomagali w montażu drobniejszych rzeczy.
Przy samej budowie domu większość spraw przejął generalny wykonawca. Taki rodzaj usługi był świadomym wyborem podyktowanym właśnie tym, by odciążyć się z załatwiania technicznych spraw, zamówień czy kontaktów z wykonawcami.
Wnętrze z duszą. Ulubione kolory i siła sentymentu
Od progu wita mnie żółta akcentowa ściana i modne eliptyczne lustro w czarnej, wąskiej oprawie. Za ścianą widać ogromne okno, monsterę i pierwsze czerwone akcenty. Już wiem, że gdy wejdę dalej, zobaczę piękną przestrzeń. Dom, który z zewnątrz wyglądał na naprawdę niewielki, okazał się bardzo przestronny i ustawny.
Dookoła stołu stoją odnowione kultowe krzesła projektu Rajmunda Hałasa.
- Nie chciałam mieć całego mieszkania w stylu PRL-u, ale na pewno chciałam coś mieć. "Hałasy" stały u mojej babci, więc miałam do nich sentyment. Rozważałam też "skoczki". Krzesła były jeszcze, zanim był dom. Jechałam po nie do Katowic; trafiły się w świetnej cenie, w dobrym stanie i w komplecie.
Na ścianie, ponad domowym biurem, wisi własnoręcznie robiona makrama i ramki z reprodukcją autoportretu Tove Jansson oraz rysunki. - Rysowała je moja ciocia, kiedy miała 15 lat. W tym momencie są już 50-letnie - wyjaśnia pani Jadwiga. Huśtawka wisząca w centralnym punkcie salonu była postanowiona od momentu, kiedy podobną zobaczyła w hotelowym pokoju na wakacjach. Inne wizje mogły się zmieniać, ale ona musiała się tu znaleźć.
Prawie wszystko tutaj ma swoją historię i komponent emocjonalny. Widać, że wnętrze jest kochane przez swoją właścicielkę i "odwdzięcza się" gwarancją komfortu i wypoczynku. Kanapa, ulubione miejsce w domu, również była temu wnętrzu pisana. Kupiona w Kalwarii, w samym środku pandemii i niedoborów mebli, stała po środku sklepu, dokładnie taka, jaką wymarzyła sobie właścicielka - zarówno pod względem modelu, jak i koloru. Klient o zbieżnym guście zamówił ją i nie odebrał.
Przepiękne płytki w zabudowanej kabinie prysznicowej, zauroczenie od pierwszego wejrzenia, nie dawały pani Jadwidze spokoju, dopóki ich nie kupiła. - W tym domu są dwie fanaberie. Okno HST z wyjściem na taras i te płytki. Uwielbiam je.
Spójne wnętrze kluczem do powiększenia przestrzeni
– Tu [na parterze] są 63 metry, więc to jest dom wielkości mieszkania. Kiedy był tu tylko fundament i kilka ścianek zaczęło rosnąć, pomyślałam, że przecież to jest wielkości jednego pokoju. Że jest to w miarę przestronne wnętrze okazało się dopiero, gdy pojawiły się tynki - kiedy było już trochę jaśniej.
W otwartym salonie podzielonym na dwie główne sekcje - wypoczynkową i jadalnianą - zwracają uwagę huśtawka i duży stół jadalniany przewidziany na duże spotkania rodzinne i ze znajomymi, a także krzesła oraz puf ze schowkiem i mnóstwem poduszek, obity - tak samo jak krzesła - wzorzystym materiałem. Krzesła, początkowo dużo ciemniejsze, zyskały w czasie renowacji kolor zbliżony do stołu.
30-metrową przestrzeń powiększają dodatkowo panele, ciągnące się nieprzerwanie od kuchni po sypialnię oraz jasne, przełamujące biel ściany. Dominują odcienie granatu i błękitu oraz ciepłe drewno, a całość urozmaicają czerwone akcenty. Mimo że w największym pomieszczeniu znajduje się dużo mebli, nie ma tu wrażenia zagracenia.
Dom z potencjałem na przyszłość
- W czasie budowy musiałam finansowo liczyć siły na zamiary, poza tym chciałam się jak najszybciej wprowadzić. A jeśli się czegoś nie zrobi podczas budowy, to później trudno tego wrócić - tego chciałam uniknąć. Dlatego tutaj wszystko jest wykończone; chciałam jak najszybciej wejść do gotowego domu.
To, czego jednak brakuje po 1,5 roku mieszkania, to garaż i przestrzeń na narzędzia ogrodowe. To drugie, w formie schowka, prawdopodobnie powstanie już niedługo. W najbliższych miesiącach dookoła domu pojawi się ogrodzenie, a z czasem zieleń zajmą jabłonie i śliwy oraz grządki na zioła czy rzodkiewki. Od strony wjazdu witać będzie łąka kwietna. Pani Jadwidze zależy na naturalnym, "domowym" i mniej zaplanowanym ogrodzie. Docelowo ma być tu jeszcze więcej drzew. Gdy rozmawiamy, już teraz za oknami ciągle przelatują motyle i ptaki, a zdarza się, że działkę odwiedzają sarny.
Garaż, choć jest melodią przyszłości, też prawdopodobnie został już wybrany. - Dostałam do projektu w gratisie bardzo fajny projekt drewnianej wiaty. Jest bardzo funkcjonalna i wystarczająca, przewidziano schowek na opony - wyjaśnia pani Jadwiga.
Dom, w którym życie toczy się na parterze, pomiędzy salonem, sypialnią, łazienką i kotłownią, ma jeszcze poddasze o powierzchni użytkowej liczącej ok. 40m2. W przedpokoju przewidziane jest miejsce na klatkę schodową. Obecnie zdradza to jedynie niewielki właz w suficie. Jakie są plany na tę powierzchnię? Póki co stacjonuje tam choinka i bombki. W przyszłości może będzie tam biuro. Jedno jest pewne - przestrzeń jest perspektywiczna i daje wiele możliwości na przyszłość.
Kolorowe wnętrza. Jak się do nich przekonać?
Jak nabrać odwagi do kolorowych wnętrz? Chyba nie ma na to jednej odpowiedzi. Pani Jadwiga ma wizję i zdecydowanie wie, czego chce. - Lubię iść pod prąd - mówi. Kuchnia miała być biała, ale podczas szukania inspiracji trafiła na błękitną. Stolarz wykonujący meble odradzał jej chłodny kolor oraz bukowy kolor okleiny na blatach. Dziwili się też panowie w hurtowni meblowej. A potem, gdy kuchnia była już gotowa, przyznali jej rację - warto było postawić na swoim. Pomimo chłodnego koloru frontów, w połączeniu z charakterystycznymi kafelkami i czarnymi uchwytami przestrzeń jest przyjemna i dobrze komponuje się z salonem, a jednocześnie odgranicza wizualnie aneks od części dziennej.
Właścicielka domu urządzanie wnętrza zaczęła od wyboru dwóch ulubionych kolorów, a potem poszło już "z górki". W wyborze kolejnych elementów w jeszcze innych barwach pomógł Pinterest. Dzięki dominującym kolorom wszystkie pomieszczenia są spójne, a całość nie przytłacza. Kiedy pani Jadwidze wpadało w oko coś nieplanowanego, jak kwiatowe kafelki do łazienki, dawała sobie czas. Chwilowa fanaberia minie, ale jeśli myśl o czymś nie daje spokoju przez dłuższy czas, może rzeczywiście warto po to wrócić. Jak mówi, nie żałuje żadnego wyboru. A w razie wątpliwości zawsze konsultowała wybór z siostrą.
Jak wygrać z bałaganem i zbieractwem?
W domu bez większego trudu udało się zaplanować dużo przestrzeni do przechowywania. W kuchni zabudowanej z trzech stron (w całym domu jest ogrzewanie podłogowe - kaloryfery nie zabierają przestrzeni) miejsca wystarcza nawet na "spiżarkę" i zapasy produktów. W sypialni mieści się szafa i komoda, a w przestronnym przedpokoju okrycia wierzchnie, buty i odkurzacz mieszczą się w dwóch szafach. Dzięki wyprowadzeniu pralki z łazienki do kotłowni udało się schować również ten niewygodny dla wielu sprzęt.
Pani Jadwiga szydełkuje i robi na drutach. Każdy, kto choć trochę lubi DIY, wie, że niebezpieczeństwo przesadzenia z szałem zakupów jest przy tym hobby potężne. Jak się okazuje, jest na to bardzo prosty sposób. - Staram się to wszystko mieć w jednym miejscu, panować nad tym. Z natury jestem bałaganiarzem. Wiedziałam od początku, że rzeczy do szydełkowania muszą mieć jedno miejsce i koniec - to jest granica. Jest taki mem, że crafty to jedno hobby, a kupowanie rzeczy do craftów to drugie hobby - śmieje się i wskazuje na puf przy stole. - To mój ogranicznik. Tam się to wszystko musi zmieścić. Jeśli przestaje się mieścić, to znak, że trzeba skończyć z gromadzeniem zapasów.
Strychy i piwnice rozwiązują problem przechowywania przedmiotów sezonowych, kuszą też jednak, by składować tam rzeczy niepotrzebne, których można by się pozbyć. Pani Jadwiga, która jest przecież właścicielką ogromnego, niezagospodarowanego strychu i na to ma sposób. - Wpadałam w manię zbieractwa. Teraz staram się ograniczać i wynoszenie rzeczy na strych to jest dla mnie ostateczność. Bardzo chciałabym uniknąć sytuacji, w której będę chciała urządzić strych i konieczne będzie zamówienie kontenera, żeby to wszystko wynieść. Zasada jest taka, że mam się mieścić na dole. Jak się przestanę mieścić, wtedy należy rzeczy wyrzucać, a nie wynosić na strych. Tego się trzymam.
Dom Miarodajny w Sieprawiu - zdjęcia
Autor: Julia Dragović
W przyszłości obok domu stanie również garaż. Być może w formie drewnianej wiaty, na którą projekt pani Jadwiga dostała "w gratisie" do projektu domu.