Jak zbudować dom według projektu gotowego, by miał indywidualny charakter? Historia budowy
Właściciel domu twierdzi, że budowanie domu to przyjemność. W wybranym projekcie gotowym najbardziej podobały mu się proporcje i wielkość domu, a także ładny, duży dach. Z pomocą architekta udowodnił, że gotowy projekt może mieć indywidualny charakter. Wprowadził drobne zmiany na elewacji, okna dachowe zamienił na lukarny, a ganek zyskał charakter bardziej dworkowy. Dzięki temu dom dobrze wpisuje się również w lokalny krajobraz.
To już drugi dom pana Jarosława Bazylko. Jego zdaniem jeśli przestrzegamy kilku zasad, budowanie staje się przyjemnością.
Nie potrafię już odpoczywać w mieście. Po raz pierwszy przeniosłem się pod Warszawę w 1991 roku. Kiedy znowu zamieszkałem w bloku, wiedziałem, że to nie dla mnie. Dobrze odpoczywam po pracy - słyszę szum drzew, a nie samochodów. Patrzę na zieleń i od razu mi lepiej - mówi zadowolony z życia na wsi pan Bazylko.
Projekt gotowy, ale indywidualny
- Zaczęliśmy trochę nietypowo, bo od wyboru projektu gotowego. Kupiliśmy go w 1998 roku. Podobały nam się proporcje i wielkość domu, a także ładny, duży dach. Chcieliśmy, żeby powierzchnia domu nie przekraczała 150 m2, aby można było go samodzielnie sprzątnąć i by mogła w nim dobrze się czuć rodzina z dwójką dzieci. Projekt był dla nas punktem wyjścia, wnętrze domu bardzo nam odpowiadało.
Z pomocą architekt Lidii Kitkiewicz udowodniliśmy, że gotowy projekt może mieć indywidualny charakter. Wprowadziliśmy drobne zmiany na elewacji. Frontowy ganek w naszym domu bardziej przypomina dworkowe wejście, a zamiast okien połaciowych zdecydowaliśmy się na lukarny. Chcieliśmy mieć w zapasie przestrzeń na górze, o którą w razie potrzeby będzie można powiększyć dom. Dzięki temu jest postrzegany jako ciepły, dobrze wpisujący się w krajobraz.
Zmiany we wnętrzu polegały na rezygnacji z lekkich ścian działowych między kuchnią, salonem i sypialnią. W ten sposób powstała otwarta przestrzeń z miejscem na obszerną bibliotekę. Znacznie powiększyliśmy taras, latem jest u nas dużo gości i nie chcieliśmy, żeby z niego spadali - śmieje się pan Jarek. I dodaje: - Ponieważ nie korzystam z garażu, mam tam składzik, myślę o przerobieniu go na jeszcze jeden pokój. Samochód stoi na zewnątrz, mam już pomysł na małą wiatę.
Teren jest pochyły, garaż z kotłownią zostały postawione o stopień niżej. Dzięki temu wystarczyło dołożyć jeden poziom pustaków na wieńcu, i tak wygospodarowałem miejsce na pokój nad garażem. Może kiedyś się przyda - opowiada pan Jarosław. Ten dom daje możliwość rozbudowania go w różnych kierunkach. To zdaniem pana Bazylko było jedną z największych zalet projektu.
Budowa to przyjemność
- Na początku lat 90. budowałem dom w Raszynie. Wtedy to był duży wysiłek. Teraz poszło o wiele sprawniej. Nie było problemów z materiałami, coraz łatwiej też o dobrych wykonawców. W okolicy jest dużo składów budowlanych. Gdy były potrzebne materiały, wystarczyło zadzwonić.
Budowaliśmy spokojnie. Zimą 2000 roku było na tyle ciepło, że zrobiliśmy wykop i wylaliśmy fundamenty. Znalazłem dobrego wykonawcę. To mój sąsiad, polecono mi go tu, na wsi. Człowiek z głową, który potrafił doradzić i poprawić błędy, wszystko robił z sercem. Nie musiałem go pilnować, bo dbał o budowę. Na początku zbudował zaufanie do siebie. Zobaczyłem, że jest rzetelny, spodobała mi się jego praca. Zadbał o dobrą izolację budynku, co było dla mnie szczególnie ważne. Przyjeżdżałem na budowę dwa razy w tygodniu. Nie musiałem nad nikim stać i pilnować roboty. Pan Jacek doprowadził dom do stanu surowego zamkniętego. Żałuję, że nie prowadził prac wykończeniowych - wzdycha pan Jarosław.
Wykończenie domu, czyli nie spiesz się!
- Kiedy dom był w stanie surowym zamkniętym, pieniądze się skończyły. Wziąłem kredyt na wykończenie domu na 20 lat. Opłacało się, raty są niższe niż czynsz za wynajęcie mieszkania. Przestaliśmy wynajmować mieszkanie, żyliśmy trochę u brata. Mieliśmy tylko dwa miesiące na prace wykończeniowe.
Wykończenie domu to wizja żony. To ona wybierała materiały. Przeznaczaliśmy określoną kwotę na każdy element wykończenia oraz wyposażenia i tego staraliśmy się trzymać. Musimy jeszcze wykończyć kominek. Ale już się nie spieszymy.
Wykończeniem zajmował się jeden wykonawca, ale niestety nie miał wyobraźni, wiele rzeczy zrobił bez polotu. Gdybym miał więcej czasu, to pewnie zrezygnowałbym z jego usług, ale chcieliśmy się wprowadzić na Boże Narodzenie 2002 roku. Dlatego jest wiele niedoróbek, widzę je wszystkie. Martwią mnie i stopniowo je usuwam. Pretensje mam oczywiście do siebie, nie do wykonawcy, głównie o brzydko zamontowane listwy łączące gres z panelami i wykończenie łazienki. Gdybym się nie spieszył, kazałbym mu te prace wykonać od nowa. Kiedy wykonawca kupował listwy do łazienki, nie przyszło mi do głowy, że mogą to być plastikowe ohydztwa. Zobaczyłem je dopiero po zamontowaniu, a ponieważ czasu było coraz mniej, zaakceptowałem je. Było dość nerwowo. Wiedziałem, że musimy wprowadzić się do wykończonego domu, bo inaczej będziemy mieszkać w prowizorce. W ten sposób w dwa lata postawili dom. Łącznie z wykończeniem kosztował około 350 tys. zł.