Jak zaczęła się Pani przygoda z patchworkiem?
W latach 80., przeglądając jeden z poradników kobiecych, zobaczyłam piękną poduszkę wykonaną z kolorowych łatek. Byłam nią urzeczona i natychmiast postanowiłam uszyć coś sama. Zrobiłam szybki przegląd zawartości szaf i wkrótce z niepotrzebnych bawełnianych ubrań powstały kolorowe narzuty na łóżka moich dzieci. Zrobiły furorę. Od tamtej pory skrzętnie gromadzę kolorowe ścinki i ciągle realizuję nowe pomysły.
Skąd czerpie Pani inspirację do pracy?
Od wielu lat śledzę wszelkie nowinki poświęcone tej technice, przeglądam strony w Internecie, czytam książki i artykuły. W USA i Skandynawii patchwork jest niezwykle popularny, w każdym z tych krajów ukształtowały się odrębne style zależne od tradycji regionalnych. Z rękodzieła ludowego patchwork awansował do rangi prawdziwej sztuki. Powstają misterne kompozycje-obrazy wykonane z miniaturowych elementów.
Czy ma Pani okazję, by dzielić się swym doświadczeniem z innymi?
Regularnie biorę udział w zajęciach Małopolskiego Centrum Szycia i Robótek Ręcznych. To znakomity pretekst, by pokazać swoje prace, podzielić się doświadczeniami, nie tylko z innymi paniami, ale także z panami, których na spotkaniach nie brakuje. Kiedyś mężczyźni podbijali Dziki Zachód, a ich kobiety zajmowały się szyciem patchworków, teraz czasy się zmieniły, panowie okazują się bardzo wrażliwi i kreatywni.
Potrzebne
- fragmenty tkanin (najlepiej nierozciągliwej surówki bawełnianej),
- pianka do wypełnienia,
- nóż krążkowy,
- mata podkładowa i liniał plastikowy (zestaw do kupienia w dobrych sklepach pasmanteryjnych),
- szpilki,
- agrafki,
- nici,
- centymetr krawiecki,
- maszyna do szycia,
- nożyczki,
- ołówek.
Co sprawia najwięcej kłopotu przy pracy nad patchworkiem?
Kiedy przypominam sobie początki, mozolne odmierzanie każdego kawałka materiału i wycinanie nożyczkami kolejnych elementów, to zastanawiam się, jak mogłam mieć tyle cierpliwości. Teraz pracuje się znacznie łatwiej i szybciej, można korzystać z zestawów: mat i noży krążkowych, które tną nawet do ośmiu warstw materiału. Oczywiście próbując swoich sił w tej technice, lepiej zacząć od mniejszej formy i na początek uszyć poduszkę.
Która z prac dała Pani najwięcej satysfakcji?
Na pewno kołderki, które uszyłam dla chorych dzieci, w ramach projektu „Kołderki za jeden uśmiech“. Każda powstała dla konkretnego dziecka, zgodnie z jego sugestiami. Na łatkach zostały wyhaftowane postaci ulubionych bohaterów, później zszywane w kołderki marzeń. Wszystko po to, by umilić małym pacjentom pobyt w szpitalu. Efekty tego przedsięwzięcia można oglądać na stronie www.kolderki.org.