Przestronny dom parterowy położony w pobliżu zalewu, idealnie wtapiający się w otoczenie

2024-02-08 15:08

Historia budowy tego domu jest niezwykle ciekawa. Zanim powstał ten dom inwestorzy zrezygnowali z pierwszego projektu znanej warszawskiej pracowni i zamówili nowy, respektujący klimat miejsca, w którym miał być wybudowany. Zobaczcie dom idealnie wtapiający się w otoczenie.

Spis treści

  1. Dwa projekty
  2. Galeria zdjęć przestronnego domu parterowego
  3. Lepsza zmiana
  4. Nowy projekt
  5. Projektowanie od wewnątrz
  6. Refleksje po budowie
  7. Fachowcy i ludzie
Szkoła Budowania: Otoczenie Domu

Dom miał powstać kilkaset metrów od zalewu. Klimat miejsca zobowiązywał. Choć nie widać wielkiej wody, okoliczna zabudowa na swój sposób powtarza jej zasady. Tu najważniejsza jest przestrzeń dająca poczucie wolności. Domy pojawiają się gdzieniegdzie między drzewami – skromnie, bez wielkomiejskiego zadęcia. Tutaj czas zdaje się płynąć inaczej niż w oddalonym zaledwie o 6 km Legionowie.

To klimatyczne miejsce, choćby dlatego pojawiająca się tu nowa architektura powinna respektować miejscowe obyczaje nie tylko z powodów ekonomicznych (skromność wymuszona), ale także z rozsądku. Dom, który odwiedzamy, jest doskonałym tego przykładem. Ale jego los nie był od początku oczywisty.

Dwa projekty

Pierwszy projekt, który zamówili – nowoczesną bryłę złożoną z kilku kostek z płaskimi dachami, przeszkloną z trzech stron, i patio teraz pokazują nam na… papierze. Faktycznie prezentuje się bardzo dobrze, ale jakoś nie pasuje do miejsca, w którym jesteśmy. Jest z innej bajki.

– W pejzaż Żoliborza, z tamtejszą modernistyczną architekturą, ten dom wpisywałby się świetnie, ale w przypadku naszej zegrzyńskiej lokalizacji mieliśmy jednak coraz większe wątpliwości – mówi inwestorka.

Bez odczuwania dyskomfortu dom zrealizowany według tamtego projektu możemy sobie wyobrazić także w surowym naturalnym krajobrazie bez jakiejkolwiek zabudowy. Jednak przy tutejszej, tworzącej sielski klimat, byłby odmieńcem z obcego – na pewno nie lepszego – świata. Z pewnością prezentowałby się okazale, ale budowanie prestiżu nie było tu nikomu potrzebne. Dzięki rozsądkowi inwestorów ocalała niepowtarzalność miejsca, której smak zdradzają nawet tutejsze nazwy „Opuszczona przystań”, „Zatopione barki” czy „Przystań przy starym moście”.

Galeria zdjęć przestronnego domu parterowego

Lepsza zmiana

Inwestorzy zrozumieli, że muszą mieć dom pasujący do charakteru miejscowego pejzażu, ale nie był to jedyny powód zmiany decyzji. Nie najlepiej czuli się także z tym, że życie rodzinne ma być podzielone między dwie kondygnacje – na dolną wspólną oraz prywatną rodziców i górną przeznaczoną tylko dla dzieci. – Znajomy powiedział nam, że taki pokoleniowy podział między dwie kondygnacje sprawi, że mało będziemy widzieć dzieci, gdy tylko trochę podrosną. A my chcieliśmy, by cała rodzina była blisko siebie – mówi pani domu.

Do zmiany decyzji przysłużyła się też opinia wykonawców. Jak to zwykle bywa, rzeczywistość weryfikuje różne idee. – Po sprawdzeniu rynku i rozmowach z fachowcami nie mieliśmy przekonania, że dom będzie zrealizowany w zgodzie z projektem, który był wymagający – mówi pan Przemek.

Wszystko to sprawiło, że w ostatnim momencie nastąpił dynamiczny zwrot akcji. Inwestorzy postanowili zamówić nowy projekt u znajomego architekta Dawida Łapińskiego, który projektował dużo domów w okolicy. I tak zaczęła się całkiem nowa historia.

Nowy projekt

- Zlecenie projektowe przyjąłem z radością i czym prędzej zabrałem się do pracy nad projektem. Założenia projektowe były ściśle określone przez inwestorów, a zarazem obwarowane zapisami miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Miał powstać wygodny dom parterowy, wtapiający się w otoczenie i nawiązujący skalą do okolicznej zabudowy – opowiada architekt.

I taki właśnie powstał. Rozłożysta bryła na planie w kształcie litery T przekryta dachem kopertowym o prostopadłych kalenicach na równym poziomie wpisuje się w charakter okolicznej zabudowy. Dom urzeka prostą, powściągliwą i jednocześnie elegancką kompozycją.

Przesądził o tym nie tylko kształt bryły, ważne były także dobór i rozmieszczenie materiałów wykończeniowych oraz ograniczenia kolorystyczne. Aby bryła prezentowała się jak najlepiej, wystarczyło „pomalować” ją jedynie trzema kolorami – bielą, szarością i barwą drewna. Dla uzyskania sielskiego efektu, istotny był dobór miękkich, stonowanych odcieni. Rozbielony dom na tle nieba i otaczających go drzew tworzy pastelowy, subtelny obraz.

W przypadku tego projektu ważny jest także wyraźny podział bryły na dwie części zaznaczone kształtem dachu i podkreślony przez różne materiały elewacyjne – tynk i płyty HPL imitujące drewno. Dzięki temu oszczędna kompozycja nie jest nudna. Oprócz przemyślanych zestawień kolorystycznych kluczowe znaczenie dla powściągliwości tej architektury ma rodzaj pokrycia dachu – płaska dachówka tworząca na połaciach jedynie delikatne poziome pasy.

Powstał dom harmonijny, z jednej strony powiązany stylistycznie z otoczeniem, a z drugiej nowoczesny i jednocześnie w pewien sposób wyznaczający nowe standardy przyszłej zabudowy.

Zobacz też inne ciekawe prezentacje domów:

Projektowanie od wewnątrz

Patrząc na dobrze skomponowaną bezpretensjonalną bryłę nie sposób się domyśleć, że dom był projektowany od wewnątrz.

- Dawid był otwarty na nasze potrzeby. Wykazywał się dużą elastycznością, a jednocześnie potrafił nas przekonać do swoich pomysłów – mówi pan Przemek.

- Najważniejszy był dla nas układ funkcjonalny. Zależało nam na konkretnych pomieszczeniach i rozwiązaniach. Potem architekt zamknął je w bryłę – dodaje pani Ola.

Inwestorzy chcieli mieć dużą, otwartą strefę dzienną połączoną z ogrodem, w której będą mogli razem gotować, jeść i spędzać czas. Dlatego w pokoju dziennym stanęły biurko z komputerem i tzw. piłkarzyki. Dzieci tutaj najchętniej odrabiają lekcje, grają w gry i... jeżdżą na rolkach. Zresztą zapytane, za co ten dom lubią, odpowiadają z chłopięcą szczerością: - Za to, że można się tu bawić – to odpowiedź 9-letniego Kostka. - …i za kino domowe – uzupełnienie starszego Olka.

To czuć od razu po przekroczeniu progu tego domu, że można się tu dobrze bawić, być ze sobą, a nie obok siebie. Że to jest dom, a nie potwierdzenie zamożności.

Bezsprzecznie najważniejsze są tu wspólne przestrzenie i jest to nie tylko strefa dzienna i „pokój rozrywki”, który zgodnie z potrzebami rodziny zastąpił pokój pracy. To także duża łazienka – kolejne, choć nieoczywiste, miejsce do wspólnego spędzania czasu.

- Najważniejsze było idealne dostosowanie wnętrz do potrzeb domowników. Aby tak się stało, ściany były kilkakrotnie przesuwane na papierze, żeby pomieszczenia optymalnie odpowiadały wymaganiom mieszkańców. W efekcie dom jest przestronny i pełny światła – mówi architektka wnętrz.

Refleksje po budowie

Pan Przemek kilka razy podkreślał, że projekt indywidualny wymaga więcej od inwestorów niż gotowy. - Wbijając łopatę, trzeba mieć świadomość, co będzie na samym końcu budowy. Powinno się wiedzieć, jakie mają być poszczególne rozwiązania, przykładowo – jak ma wyglądać kuchnia. Na pierwszych etapach budowy robione się rzeczy, na bazie których będą powstawały następne – mówi.

Inwestorzy twierdzą, że jeśli jest taka możliwość, warto rozłożyć budowę na dłuższy okres. Może to być korzystne nie tylko technologicznie, ale także finansowo. Oszczędności są możliwe dzięki wykorzystaniu różnych sezonów na robociznę i okresowych promocji. Gospodarze nie są gołosłowni, wymieniają konkretne przykłady. Na okna są promocje w styczniu i lutym, dzięki którym można zaoszczędzić nawet 30%. Na materiałach ociepleniowych – blisko 20%. W przypadku instalacji wodnych w okresie zimowym ceny są przyjaźniejsze o kilkanaście procent. Istotna jest też kwestia kosztów robocizny. Większość budów jest zamykana przed sezonem zimowym, wtedy łatwiej negocjować stawki z wykonawcami. Właściciele domu twierdzą, że jak się to zsumuje, to w skali całego budynku oszczędności procentowe są dwucyfrowe.

Podkreślają też rolę inspektora nadzoru budowlanego. Koszt obsługi inwestorskiej to promil kosztów budowy – warto się na to zdecydować.

- My mieliśmy doskonałego inspektora nadzoru inwestorskiego Roberta Wypycha (konstruktora i kierownika R.W. Perspektywa), więc postanowiliśmy poszerzyć jego funkcję o kierownika budowy. Wiele rzeczy nam podpowiedział i pomagał podejmować decyzje – mówi pan Przemek.

Na przykład właściciele dali się przekonać do zrobienia wieńca na poziomie 0. Wydali kilka tysięcy więcej, ale stabilność budynku jest lepsza. Podobnie było z dozbrojeniem stropu, gdy zapadła decyzja, że ma być w nim większy otwór. Wykonawcy bardzo narzekali, ale dozbroili.

Poza tym pomagał przy ustalaniu cen. Warto przy tej okazji wspomnieć, że sposoby wyliczania kosztów przez ekipy są bardzo różne. Przykładowo, podawana kwota za metr kwadratowy może w ogóle nie odzwierciedlać realnej ceny po doliczeniach pracy przy detalach.

Przykłady można by mnożyć. W trakcie budowy trzeba dokonywać wielu trudnych wyborów, które nie są wyborami zero-jedynkowymi, są powiązane z budżetem, terminami i możliwościami konstrukcyjnymi czy termoizolacyjnymi.

- Nasz inspektor/kierownik budowy pilnował naszych pieniędzy, kontrolował ekipy. Przyjeżdżał na odbiory różnych prac. Można czytać literaturę fachową, ale jak przychodzi do odbioru prac, musi być fachowiec z doświadczeniem. On wchodzi, a ekipa budowlana stoi na baczność – mówi z uśmiechem pan Przemek.

Inwestorzy i ich inspektor są zgodni, że najlepiej, gdy na każdym etapie prace są odbierane kilkukrotnie. Dlatego warto się zdecydować na nadzór bez ograniczonej liczby przyjazdów. Koszt jest wyższy o 2–5 tys. w skali całej budowy. Zresztą grupa inwestorów, którzy decydują się na taki, bezpieczniejszy dla nich, wariant jest coraz liczniejsza.

Fachowcy i ludzie

Dobór ekip to kolejna istotna kwestia. Z reguły zawsze wybierane są z polecenia, ale - jak twierdzi Robert Wypych - i tak 10-15% z nich jest później zwalnianych. Dlaczego?

- Często nie rozbija się wcale o fachowość, ale o relacje. Przykładowo, jeśli ekipa ma styl pracy włosko-hiszpański i na budowę przyjeżdża godzinę albo półtorej po umówionym czasie, a inwestorzy preferują niemiecki styl pracy, nie dopasują się do siebie, a nieporozumienia będą narastały. Warto więc, decydując się na konkretnych fachowców, od razu wziąć to pod uwagę – mówi inspektor.

Pani Ola i pan Przemek nie zwolnili żadnej ekipy, ale przez jedną wprowadzili się do domu pół roku później, bo... zaginęła. Cierpliwie więc czekali na położenie nawierzchni wokół domu. Mimo tego jednego poślizgu dziś wspominają, że budowa przebiegała bardzo sprawnie.

- To była niestandardowa budowa. Rzadko zdarzają się tacy inwestorzy jak ci, który zatrudniają kilku inżynierów do różnych rozwiązań, aby je zoptymalizować. Poza tym poświęcili bardzo dużo czasu na podejmowanie decyzji, podpisywanie umów, szukanie hurtowni... – mówi Robert Wypych. - Z reguły budujący nie przyjmują do wiadomości, że budowa domu oznacza dla nich co najmniej dodatkowe pół etatu pracy.

* * *Los napisał swoisty komentarz do tej budowy i wystawił jej ocenę. W granicy działki stało stare 20-metrowe drzewo. Po zakończeniu prac, przed oddaniem budynku wichura zwaliła je na dom. Uszkodziło tylko kilka dachówek i obróbki. Nie zniszczyło nawet dachu.

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.