Co zrobić, by gmina wreszcie wybudowała drogę koło twojego domu [REPORTAŻ]

2013-09-04 23:07

Jak sucho to kurz, jak mokro to błoto - tak wygląda codzienność niejednej z polskich ulic, szczególnie tych zlokalizowanych na osiedlach domów jednorodzinnych. Jak sprawić, aby gmina podjęła decyzję o budowie drogi? Historia mieszkańców ulicy Kartuskiej w Bydgoszczy dowodzi, że jest to możliwie. 

Budowa drogi przez gminę
Autor: Andrzej T. Papliński Codzienność ulicy – jak sucho, to kurz, jak mokro, to błoto...

Droga wyszła całkiem prosta, tylko wyboista trochę

Na Kartuskiej w Bydgoszczy droga miała 12 m szerokości, 320 m problemów – dziury, kurz albo błoto, a nigdy wygodnie. Mieszkańcy przez lata chodzili do urzędu miasta i prosili albo pisali monity o położenie asfaltu. Pokazują pisma, z których wynika, że na przykład w 1999 r. zabiegali o wpisanie ulicy Kartuskiej do planu remontu dróg, a w 2001 r. naczelnik Wydziału Utrzymania Dróg w Bydgoszczy wydał opinię, że na Kartuskiej „...w czasie opadów deszczu nie można nie tylko przejechać, ale też nawet przejść”.

W 2007 r. ulica została wskazana przez Radę Osiedla Miedzyń-Prądy jako priorytetowa do utwardzenia, ale potem – po zmianie rady – wypadła z listy. Miasto zwlekało z inwestycją, bo wiadomo, że są priorytety „w zakresie dróg”. Pierwszeństwo mają dziury w centrum miasta i na szosach wojewódzkich. Ulica Kartuska nie zaczyna się w ważnym miejscu ani nie prowadzi do żadnego istotnego punktu – to po prostu ulica osiedlowa.

Nagle pewni mieszkańcy mówią STOP

W tej historii ważni są ludzie tu mieszkający, najczęściej już starsi, ulepieni z dobrej gliny, społecznie zaangażowani. Choćby państwo Myślińscy – z syberyjską kartą w życiorysie. Mają dziś po 85 lat. Wywalczyli kiedyś gaz i kanalizację na Kartuskiej, z asfaltem im się nie udawało.

Ważni są też nowi mieszkańcy – Anna i Jacek Gordonowie. Mieszkają w tym miejscu od pięciu lat. Kupili działkę na samym końcu ulicy. Zbudowali dom, dobudowali chodnik wzdłuż swojej posesji. Błoto jednak właziło na kostkę i do garażu.

Anna Gordon: – Wybudowaliśmy dom, urządziliśmy ogród. Zapraszamy gości i musimy ich ostrzegać, żeby uważali na błoto przed bramą...

Jacek Gordon: – Dłużej tak być nie mogło! Poszedłem do zarządu dróg w Bydgoszczy. Zapytałem, czy da się coś zrobić? Wytłumaczyli, że właścicielem ulicy jest miasto. Pomyślałem, że urząd ma swoje priorytety i kolejność inwestycji. Jeśli zrobię na swój koszt projekt budowy ulicy, będzie to jakaś wartość materialna dla miasta i argument „za”.

Taki projekt kosztuje 80 tys. zł. Pan Jacek nie przestraszył się wydatków i zamawiał kolejne uzgodnienia oraz plany. Projekt to jednak za mało, by miasto powiedziało „tak”.

Pierwsze spotkanie sąsiadów i brak entuzjazmu

Po raz pierwszy Gordonowie zaprosili mieszkańców ulicy do swojego domu w 2009 r. Złożyli sąsiadom taką oto propozycję: – Zacznijmy zbierać pieniądze na utwardzenie ulicy Kartuskiej. Dajmy miastu dowód naszego zaangażowa- nia. Całej kwoty nie uzbieramy, ale pokażemy, jak bardzo nam zależy…

Entuzjazmu nie było. Czy takie działanie przyniesie efekt? Czy nie ma tu podstępu? Ostatecznie mieszkańcy przyjęli pomysł nowych sąsiadów. – Widzimy korzyści wspólnego działania – tłumaczy Eulalia Myślińska. – Droga poprawi nam życie, wzrośnie wartość nieruchomości. Robimy to dla siebie i z myślą o naszych dzieciach – dodaje.

Kto ile ma płacić?

Najgoręcej debatowaną kwestią było to, ile kto ma dawać co miesiąc na drogę. Wiadomo, że jedni mogą więcej, a dla emeryta czy rencisty 20 zł to duża kwota. Stanęło na tym, że demokratycznie każdy sam sobie ustala składkę, byle płacił później regularnie. Państwo Myślińscy w roli skarbników obchodzą raz w miesiącu wszystkie domy na Kartuskiej. Wydają potwierdzenie wpłaty. Pieniądze pan Jacek umieszcza na lokacie.

Pierwsze pismo do urzędu

2 września 2009 r., krótko po zebraniu, powstał Społeczny Komitet Budowy ulicy Kartuskiej. Przystąpili do niego wszyscy mieszkańcy – 22 domy, a nawet ci właściciele nieruchomości, którzy przy ulicy mają tylko działkę. Kilka dni później Urząd Miasta w Bydgoszczy otrzymał pismo informujące o rozpoczęciu zbiórki pieniędzy i apel: „Prosimy o wpisanie naszej ulicy do planu remontu dróg w mieście”. Pismo miało pieczątkę komitetu. Odpowiedzi wiążącej z urzędu nie było, za to na styku władzy i społeczeństwa rozpoczęła się ciekawa dyskusja.

Dokładać się do drogi? Przecież płacimy podatki?

Z jednej strony pozytyw – mieszkańcy zbierają pieniądze na cel wspólny, czyli są zaangażowani. Organizują się i chcą działać na rzecz ulicy i miasta.

Z drugiej strony – nie może być tak, że o miejskich inwestycjach drogowych decyduje zasobność portfeli mieszkańców danej ulicy. Z innej strony patrząc... ktoś, kto płaci podatki, może oczekiwać od władzy, że wypełni swoje obowiązki wobec społeczeństwa. Prąd, woda i droga należą się każdemu. A ci na Kartuskiej nie czekają na państwo – chcą się dołożyć z własnego, byle mieć porządną drogę... to też pozytyw.

Problem i argumenty godne sejmowej mównicy. A drogi nie było nadal, to znaczy była, ale wyboista trochę...

Nowe okoliczności - zmiana prawa i zmiana u władzy

Zbierali pieniądze, kiedy jeszcze nie było nadziei, że Kartuska znajdzie się na liście miejskich inwestycji. Wkrótce pojawiły się nowe ważne okoliczności. Nastąpiła zmiana u władzy – w Bydgoszczy nastał nowy prezydent Rafał Bruski. Z urzędu wypłynęła informacja, że przez trzy lata w zadłużonym mieście nie będzie inwestycji drogowych. Było jednak wiadomo, że prezydent jest zwolennikiem wspólnych działań mieszkańców i samorządu. Zmieniło się też prawo w Polsce.

22 stycznia 2010 r. została znowelizowana ustawa o działalności pożytku publicznego i wolontariacie. Pojawiło się pojęcie „inicjatywa lokalna”. 22 września 2010 r. komitet na Kartuskiej przestał działać. Powstało Stowarzyszenie Mieszkańców ulicy Kartuskiej jako lepsza forma prawna do reprezentowania interesów mieszkańców.

Miasto też przygotowywało się do wprowadzenia w życie prawa o inicjatywach lokalnych. Rada miasta przyjęła uchwałę 4 grudnia 2012 r.

Wreszcie pozytywna decyzja

Dwa dni później dotarł z ulicy Kartuskiej wniosek o realizację zadania publicznego w trybie inicjatywy lokalnej. Sześć dni później Kartuska otrzymała odpowiedź, na którą czekała od lat – wniosek został zakwalifikowany!

14 maja 2013 r. rozstawiono na ulicy Kartuskiej przy domu państwa Gordonów namiot. Przyjechały władze miasta, zebrali się mieszkańcy ulicy. Nastąpiło uroczyste podpisanie umowy o wspólnej realizacji zadania publicznego w trybie inicjatywy lokalnej między stowarzyszeniem mieszkańców a urzędem miasta. Uroczystość miała miejsce na ulicy, a nie w urzędzie po to, by podkreślić obywatelski wymiar tego aktu.

Umowę podpisali Rafał Bruski – prezydent Bydgoszczy – i Jacek Gordon – pełnomocnik Stowarzyszenia Mieszkańców ulicy Kartuskiej. Zebrani mieszkańcy z powagą brali udział w uroczystości, nie kryjąc dumy – udało się… Pan Myśliński odebrał ozdobny szpadel – znak początku udanej inwestycji.

– Szuka- liśmy sposobu na naszą drogę trochę po omacku – mówi Jacek Gordon. – I opłaciło się. Kiedy pojawiły się możliwości prawne, byliśmy przygotowani.

Droga już jest

Umowa na budowę ulicy Kartuskiej to pierwsza w Bydgoszczy umowa zawarta w ramach programu 25/75. Inwestycja ma być poprzedzona przetargiem z ogłoszeniem w Biuletynie Zamówień Publicznych. Umowa została zawarta na czas określony – wykonawca musiał zrealizować inwestycję do 2 grudnia 2013 r.  

Budowa drogi właśnie dobiego końca. Droga jest z kostki betonowej, z chodnikami i podjazdami. Inwestycja ma kosztować 891 327 zł brutto. Miasto zapłaci 668 496 zł brutto, czyli 75% wartości inwestycji. Stowarzyszenie Mieszkańców ulicy Kartuskiej w Bydgoszczy pokryje pozostałe 25% kosztów inwestycji – 223 tys. zł.

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.