Historia budowy „Domu na 102”

2008-11-24 1:00
Historia budowy „Domu na 102”
Autor: archiwum muratordom

Państwo Grabowscy "od zawsze" chcieli mieć dom, dlatego też kupili niewielką działkę oddaloną o 3 km od rodzinnego Korytowa. I kiedy już mieli projekt (oczywiście D09!) i pozwolenie na budowę, rodzice pani Kasi podarowali im 2000-metrową działkę, która była sąsiadującym z ich posesją siedliskiem.

D09 naprawdę popularny

- Dom buduje się dla siebie, a nie dla dzieci, bo one szybko go opuszczają. Moi rodzice mają ponad 200-metrowy dom, w którym mieszkają sami. Wprawdzie proponowali nam wspólne mieszkanie, ale każdy chce być u siebie, cieszyć się swoim domem - opowiada pani Kasia. - Poza tym zbyt dobrze znam minusy mieszkania w dużym domu. Wiem, ile czasu potrzeba na jego sprzątanie.

Dlatego zdecydowali się z mężem Marcinem na dom w sam raz na miarę potrzeb trzyosobowej rodziny. - Zawsze marzył mi się mały parterowy domek i gdy szukając projektu w "Katalogu Projektów Gotowych MURATORA", trafiliśmy na D09 "Dom na 102", byliśmy zdecydowani. Pojechaliśmy do Grodziska Mazowieckiego, gdzie stał już prawie wykończony, obejrzeliśmy go i byliśmy gotowi na budowę - opowiadają. "Dom na 102" jest konstrukcyjnie jednym z prostszych, można go więc szybko zbudować. - Powierzchnię domu uważaliśmy za wystarczającą. Nawet jeśli pojawi się drugie dziecko, my będziemy mieli swoją sypialnię, a każdy z maluchów oddzielny pokój. Poza tym ogromną zaletą są nienośne ścianki działowe. Gdy tylko będziemy chcieli, można je przesunąć i zmienić wnętrza - dodają. Dom podoba się nie tylko im. - Również państwo, którzy kupili od nas działkę, nabyli plany D09. Z tym, że wariant z poddaszem. Ostatnio kolega, gdy obejrzał nasz dom, zdecydował się na budowę "Domu na 102". Widzieliśmy też ten projekt zrealizowany w Milanówku, a nas odwiedziło kilka osób zainteresowanych tym domem. Ostatnio byli nawet państwo z czwórką dzieci - chcą budować dom taki jak nasz, bo są już zmęczeni swoim dużym - opowiadają z dumą.

Historia budowy „Domu na 102”
Autor: Mariusz Bykowski

Co zmieniono

"Dom na 102" państwa Grabowskich jest trochę powiększony: ma 120 m, został wydłużony o 75 cm. Zmieniono konstrukcję więźby, zamiast gotowych wiązarów dachowych zastosowano tradycyjną, wykonaną na budowie konstrukcję krokwiowo-jętkową. Proponowaną w projekcie dachówkę zastąpiono tańszą blachodachówką. Dzięki temu koszt dachu wyniósł około 30 tysięcy złotych. Nieco przesunięto komin. Poza tym dach domu jest podniesiony o dwie cegły i dzięki temu wygospodarowano niewielkie poddasze, które można wykorzystać jako schowek.

Ponieważ zadaszono taras na ścianie, którą osłania, zrezygnowano z okna. Za to na równoległej południowo-zachodniej zamiast drzwi wstawiono duże okno. Również ścianki działowe zostały przesunięte. Państwo Grabowscy dostosowali wnętrza do swoich oczekiwań, tak aby czuli się w nich dobrze. Dlatego też zmniejszono małą łazienkę - nie ma w niej prysznica, dzięki czemu uzyskano miejsce na garderobę. W dużej łazience zamieniono miejscami umywalkę, sedes i bidet. Pomieszczenie gospodarcze nieco powiększono, poza piecem znalazły w nim miejsce deska do prasowania i regał gospodarczy.

A czego zabrakło

- Gdybym znowu budował dom, byłby to ten sam projekt, ale jeszcze coś bym zmienił - zastrzega pan Marcin. Dom byłby częściowo podpiwniczony. Wystarczyłaby mi niewielka piwniczka, taka 3x4 m. Można by w niej przechowywać warzywa i przetwory, mogłoby tam leżakować wino. Poza tym kiedyś piwnica byłaby dobrym miejscem na saunę, o której myślę od pewnego czasu. - Mamy pomieszczenie gospodarcze i garaż, to one w znacznym stopniu przejęły funkcję piwnicy - dodaje pani Kasia, która nie lubi piwnic. - I to wszystko - stwierdza pan domu.

Kronika budowy domu

Pani Kasia wyjmuje dwa opasłe albumy ze zdjęciami. To w nich udokumentowany jest każdy szczegół budowy. Z zaangażowaniem opowiada: – Zaczęliśmy jesienią 2000 roku, wtedy wylano fundamenty. Na wiosnę 2001 ruszyliśmy ze ścianami, w ciągu trzech tygodni był dach. Jesienią wstawiliśmy okna. Zimą 2002 rozpoczęliśmy prace wewnątrz domu, wtedy stawialiśmy ścianki działowe. Liczyliśmy, że wprowadzimy się wiosną 2002, jednak wykończenie nas „zjadło”. To duży nakład finansowy i mnóstwo drobiazgowej pracy. Dlatego prace wewnątrz domu zajęły nam prawie rok. Po prostu posuwały się w miarę dopływu gotówki. Pod klucz dom kosztował około 250 tysięcy złotych. Działka tuż za płotem umożliwiła stały nadzór. Nie bali się kradzieży, przez cały czas ktoś z rodziny miał oko na budowę. Można było też liczyć na rodziców, chętnie opiekowali się Bartkiem, który pojawił się na świecie w trakcie budowy. Do domu wprowadzili się w sierpniu 2003 na imieniny syna. Wtedy wszystko było zrobione wewnątrz, natomiast na zewnątrz nic. W 2004 roku ułożono na elewacji tynk akrylowy, a w tym zrobiono podmurówkę i podbitkę. – Niedawno wykończyliśmy taras, jeszcze chcemy położyć kostkę wokół domu. Słowem, z budową nie było problemów, a naszych wykonawców polecaliśmy innym – mówią państwo Grabowscy.

Historia budowy „Domu na 102”
Autor: Mariusz Bykowski

Podporządkowani budowie domu

– Nasze życie od 2000 roku kręciło się wokół domu, nie mieliśmy życia prywatnego. Ale budowa nas cieszyła, nie chcieliśmy opóźniać żadnych prac. Oczywiście wymagało to od nas ogromnych wyrzeczeń. Pamiętam takie sytuacje, że dostałem wypłatę 30., a 5. zastanawiałem się, jak dotrwać do końca miesiąca. Na szczęście rodzice zawsze zapraszali nas na miskę zupy – śmieje się pan Marcin. Oczywiście jak pojawił się Bartek, było trudniej. – Byłam na urlopie wychowawczym, mąż wracał z pracy i wtedy opiekę nad synem przejmowała moja mama, a my tu „działaliśmy”. Wykańczając wnętrza, narzuciliśmy sobie ostre tempo, często prace przeciągały się do drugiej w nocy. Chcieliśmy zdążyć przed zimą, tak aby dom był normalnie ogrzewany. Równocześnie trwały prace przy układaniu parkietu, wykańczaniu kominka, malowaniu ścian. Wprowadzaliśmy się, jak wszystko było zrobione – dodaje pani Kasia.

Dwie szafy za jedną!

– Tam, gdzie mogliśmy sobie poradzić sami, nie korzystaliśmy z pomocy innych. Okazji do popracowania było dużo, poczynając od wykopu pod fundamenty. Każda płytka terakoty i glazury jest położona przez męża, a ja zrobiłam wszystkie fugi – mówi z dumą pani Kasia. Teść pana Marcina to złota rączka. Pokazał mu, jak się układa płytki, a potem poszło już gładko. Zaczynali od pomieszczenia gospodarczego, żeby ewentualne błędy nie rzucały się w oczy. Sami pomalowali wszystkie wnętrza i położyli tapetę. Oboje z żoną uczestniczyli w ocieplaniu domu. Pan Marcin impregnował więźbę. Także podłoga na strychu oraz lekki podwieszany sufit to jego dzieło. Zajął się też pracami przy kominku: wygładzeniem ścianki, pomalowaniem i ułożeniem wokół niego płytek. Jest dumny z zaprojektowanych i wykonanych przez siebie szaf wnękowych. – Zabudowa szafy we wnęce to betka, a poza tym koszt. Zrobione przeze mnie są o połowę tańsze od wykonanych przez firmę – stwierdza i dodaje: – Teść jest stolarzem. Zrobił parapety, parkiet i pomagał przy budowie kominka. Oczywiście popełnili też kilka błędów. Zainstalowano kasety na rolety zewnętrzne taniego producenta, ale firma w międzyczasie splajtowała i kasety, do których nie można było dobrać rolet, zamurowano. Również źle wyliczyli rozmiary okien, trzeba było wybić większe otwory niż zostawione przez murarzy. Śmieją się, że ponieważ sami wiele robili, znają każdą niedoróbkę.

Historia budowy „Domu na 102”
Autor: Mariusz Bykowski

Zapalona ogrodniczka

Pani Kasia wolne chwile spędza w ogrodzie. Każdy krzaczek jest posadzony przez nią: są już piękne róże, dzika jabłoń, derenie, kosodrzewina, bez, a także bukszpany, które formuje i podcina, bo chce, żeby mocno się zakrzewiły. – Przed domem posadziłam róże, może trochę przyćmią zbyt żółty tynk – mówi. Za domem rosną brzozy, z czasem wśród nich zawiśnie hamak. Dzięki temu, że dom jest na wzniesieniu, działkę można ładnie zagospodarować. Pani Kasia już planuje, jakie nowe prace przeprowadzi wokół domu: jesienią będzie robiona kanalizacja, a potem chciałaby zrobić lekko podkręconą dróżkę, wzdłuż której posadzi ukochane wrzosy.

Ciepło i przytulnie

Dom zbudowany z Poromuru grubości 25 cm i ocieplony 10-centymetrową warstwą styropianu przypomina termos – zimą jest w nim cieplutko, latem chłodno. Za ogrzewanie państwo Grabowscy płacą około 500 złotych raz na dwa miesiące. Zainwestowali w piec Buderusa. Zimą ciepło daje kominek z bardzo mocnym wkładem: po dwóch godzinach średnio intensywnego palenia w domu jest 25oC. Jak się dobrze napali po południu, to piec włącza się dopiero rano, żeby podgrzać dom. – Od kominka jesteśmy uzależnieni, już we wrześniu w zimne wieczory byczymy się przed nim – mówią gospodarze.

Wentylacja

– W tym domu źle funkcjonuje wentylacja – martwi się pan Marcin. – Aby skonfrontować nasze doświadczenia, wchodziliśmy na Forum MURATORA. Okazało się, że nie tylko my mamy ten problem. Niektórzy forumowicze posiłkowali się drugim kominem, my chcemy zamontować na górze centralkę i rozprowadzić wentylację lub zamontować nawiewniki w oknach. Najgorzej jest w łazience i wc. Mimo że założyłem wentylator i jest wymuszony obieg, a okno w łazience ciągle otwarte, i tak ręczniki są wilgotne. – Wentylator nie sprawdził się, skrapla się w nim woda. A może wentylacja jest mniej skuteczna, bo kupiliśmy najprostsze „grzybki”? – dodaje pani Kasia.

Domowe przyjemności

Jednak są zadowoleni. Teraz najbardziej doceniają to, że w domu nie ma schodów, z których Bartek mógłby spaść. – Zawsze jesteśmy razem, chociaż każdy ma swój kąt i może się w razie potrzeby odizolować. Wszystko jest blisko siebie – stwierdza pani Kasia. – Dużo radości daje nam taras. To na nim toczy się życie od wiosny do późnej jesieni.W weekendy jemy tu śniadania, obiady i kolacje. Stąd widzimy bocianie gniazdo. Kiedy rozpoczęła się budowa, zrobił je tata i od razu pojawiły się ptaki. Małe bociany bawią się z Plamką, naszą starą dalmatynką. W tamtym roku było ich aż sześć! Siedząc na tarasie, uwielbiamy obserwować ich zwyczaje – zachwycają się gospodarze.

Udało się!

– Dom wyzwolił w nas masę energii. Ostatnio pomyśleliśmy, że może znowu trzeba się do czegoś wziąć. Nie potrafimy siedzieć bezczynnie. W domu czujemy się bezpiecznie, to dla nas przyjazna przestrzeń. Teraz z satysfakcją stwierdzamy, że po kilku latach dużych wyrzeczeń możemy spokojnie usiąść i zastanawiać się, jak upiększyć nasz dom, jak go pielęgnować, a nie patrzeć na gołe żarówki. Lubimy mieć wszystko uporządkowane, nie chcieliśmy całe życie budować domu, szarpać nerwów. Warto budować dla siebie, a nie na pokaz.

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.
Nasi Partnerzy polecają